Primordia
Dodano dnia 12-11-2012 00:46
W ostatnich latach mamy swoisty zanik dobrych gier przygodowych typu point and click. Zazwyczaj w tym kierunku idą producenci niezależni. W przypadku omawianego tytułu mamy podobną sytuację. Dodajmy szczyptę świata z Machinarium, rewelacyjną stronę narracyjną z Bastionu oraz oprawę graficzną z lat 90 i zamieszajmy to wszytko ze sobą. Co powstanie z takiej mikstury? Ja znam odpowiedź – jest nią najnowszy produkt Wormood Studios – Primordia. Twórcy gry mają nad sobą ekipę Wadjet Eye, która odpowiada za jej wydanie. Większość fanów przygodówek już po tych słowach może spodziewać się dobrego produktu, a to wszystko za sprawą wcześniejszych bardzo dobrych gier spod rąk Wadjet Eye, m.in. Gemini Rue.
Kiedy po raz pierwszy uruchomiłem tego reprezentanta klasycznych przygodówek, odżyły we mnie dawne wspomnienia, kiedy to moją pierwszą grą był
Szymon Czarodziej. Mimo, iż od tego czasu minęło około 11 lat to nadal czuję podobieństwa w tych tytułach.
Primordia z początku okazuje się prosta w użyciu, na to wszystko składa się wiele czynników. Przede wszystkim użycie bardzo czytelnego i nieskomplikowanego interfejsu. Również dobrym ruchem było zaprojektowanie zagadek tak, aby gracz mógł logicznie rozwiązać każdy problem a nie robić to typowo metodą prób i błędów.
Tytuł przedstawia nam historię robota Horatio, który wyrusza w pełną tajemnic i niebezpieczeństw podróż. Jak i dlaczego do tego doszło? Już tłumaczę.
Na świecie nie pozostał już żaden ludzki osobnik, a władzę nad naszą planetą przejęły roboty. W cyberpunkowym mieście Metropol żyje spokojnie robot Horatio wraz ze swym kompanem Crispinem. Szczęśliwą sielankę przerywa pewnego dnia obcy przybysz, który wykradł ze schronienia naszego bohatera najważniejszą rzecz „metalowego” osobnika – źródło zasilania. Niestety nasi bohaterowie bez tego przedmiotu nie długo będą mogli cieszyć się swoim życiem. Dlatego też Horatio oraz Crispin chcąc nie chcąc muszą wyruszyć na pustkowie, by odnaleźć zgubę. Nim tego dokonają muszą najpierw uruchomić generator awaryjny. Tak o to rozpoczyna się historia przedstawiona w grze.
Produkcja początkowo olśniewa swoją oprawą graficzną. Oczywiście nie wszystkim będzie ona pasowała, jednak miłośnicy „retro” zakochają się w niej od pierwszego wejrzenia. Oprócz grafiki, tytuł kusi nas swoją zwięzłą i dobrze przedstawioną historią oraz elektronicznym soundtrackiem, który w połączeniu z genialnym głosem Logana Cunninghama (narrator z
Bastionu) tworzy świetny klimat. Technicznie nie otrzymamy doskonałego produktu, sama Primordia obsługuje jedynie rozdzielczość 640 na 480, jednak rewelacyjnie stworzony Pixel Art. Sprawia, iż bardzo szybko zapominamy o takich bolączkach. Zdewastowane, post apokaliptyczne miasto zostało zaprojektowane z bardzo dużą dbałością o szczegóły. Kłuje w oczy jedynie animacja głównego bohatera, która powinna być poprawiona przed wydaniem ostatecznego produktu. Mam jedynie nadzieję, że producenci nie będą szperać nic przy lokacjach, bo te wyglądają naprawdę bardzo dobrze.
Producenci udowadniają nam, iż do dobrej gry nie potrzeba wcale wielkiego budżetu. Bardzo ciekawe prowadzone są dialogi, a zniekształcenia w głosie robotów oddają klimat rodem wyjęty z filmów science fiction. Każdy lektor wywiązuje się z powierzonej mu roli wręcz doskonale. Mimo ciężkiej sytuacji naszego bohatera mamy również użyty czarny humor, który słyszany z „ust” naszego wiernego przyjaciela Crispina, nie raz powodowały uśmiech na mojej twarzy. W grze widać wiele podobieństw do dawnych tytułów. Jest to bardzo dobry ruch ze strony producentów. Bo jak naśladować to tylko i wyłącznie najlepszych.