Singularity
Dodano dnia 19-04-2010 12:05
Motyw zabaw z czasem, niegdyś tak popularny, jest dziś coraz rzadszym widokiem w grach. Szkoda, gdyż jak pokazali twórcy Timeshifta, na tym polu wiele jeszcze można wymyślić – dzięki możliwości zatrzymywania, cofania i spowalniania czasu dostaliśmy naprawdę bardzo dobrą produkcję, która jednak nie sprostała tak świetnym i głośnym hitom jak Crysis, czy Gears of War na PC.
Najnowsze dzieło Ravena pierwotnie również miało ukazać się w gorącym okresie – tuż koło Modern Warfare 2. Activision jednak, podobnie jak Ubisoft, przestraszyło się własnej produkcji i postanowiło przesunąć debiut Singularity. Od niedawna znamy dokładną datę premiery, którą wyznaczono na 26 czerwca tego roku. Muszę przyznać, że przeglądając dostępne materiały dochodzę do wniosku, że był to bardzo dobry pomysł. Nowe tytuły zawsze mają ciężko, niezależnie od jakości, a wydawanie ich wraz z sequelami znanych hitów jest niemalże samobójstwem. A gra zapowiada się naprawdę zacnie...
Mówiąc o fabule ciężko jednoznacznie określić jej czas. Powodem tego jest fakt, iż terenem naszych działań będzie wyspa Katorga-12, która jest... zawieszona w czasie. W latach 50. XX wieku Rosjanie przeprowadzali tam eksperymenty na pierwiastku E99, który sam w sobie niczym specjalnym nie był, jednakże potrafił między innymi spotęgować działania bomb. Jak to zazwyczaj bywa, testy wymknęły się spod kontroli, w wyniku czego znaczny obszar został zniszczony i skażony. Teraz w grze mamy 2010 rok, a nasz bohater – pilot Renko – zostaje wysłany w celu zbadania dziwnego promieniowania emitowanego w okolicach Katorgi. Jego samolot jednak spada, on sam zaś budzi z jakimś dziwnym urządzeniem na ręku w miejscu, gdzie jednocześnie toczą się wydarzenia obecne i sprzed sześćdziesięciu lat. Trzeba przyznać, iż wstępne szkice historii są naprawdę ciekawe (choć nie do końca oryginalne; patrz: serial Lost), stwarzają również przeogromne możliwości. O ile „Krukom” uda się dobrze rozwinąć temat, fabuła może być jednym z mocnych aspektów tytułu.
Wspomniane „coś” znajdujące się na lewej ręce Renko to urządzenie o nazwie Time Manipulation Device (w skrócie TMD). Jest ono głównym „ficzerem” całej produkcji; elementem, który ma ją wyróżnić spośród tłumu FPS'ów. Jak sama nazwa wskazuje, broń ta umożliwia manipulowanie czasem. Choć „broń” nie jest może najlepszym słowem – racja, nie raz sprzęt ten pomoże nam w walce z wrogami, jednakże posłuży również do rozwiązywania zagadek logicznych. Tymczasem skupmy się na starciach.
TMD ma kilka różnych trybów pracy, różniących się znacznie możliwościami, każde jednak opiera się na manipulowaniu czasu. Za jego pomocą różne przedmioty będzie można odmładzać bądź postarzać, dzięki czemu zyskamy znaczną przewagę nad wrogami. Najprostszy przykład stanowią osłony – jeśli wróg się schował, zamiast marnować amunicję na przebicie skrzyń, czy granaty na wykurzenie go z bezpiecznego miejsca, za pomocą manipulatora postarzamy obiekt do czasu, w którym ulegnie on rozkładowi, odsłaniając przeciwnika. Podobny zabieg możemy zastosować choćby do łańcuchów przytrzymujących kontener, dzięki czemu tony żelastwa wylądują na głowach oponentów. Funkcja ta okaże się przydatna również podczas przemierzania wyspy – zamknięte drzwi? No problem – odnawiamy przerdzewiałą beczkę z benzyną, ciskamy ją w przejście i gotowe.
Kolejnym trybem pracy jest pulse, dzięki któremu skorzystamy z możliwości podobnych do tych znanych dzięki Gravity Gunowi z Half-Life'a. Wszelkie przedmioty będzie można chwycić i rzucić. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby złapać lecący w nas granat, odwrócić jego lot i posłać w powrotem do wrogiego żołnierza. Przedmioty będziemy mogli zresztą także zamrażać, co również przyda się w walce z ładunkami wybuchowymi, czy przy utrwalaniu naszej osłony. Co ciekawe, na wszystkie te funkcje podatni są też sami ludzie. Najciekawiej prezentuje się w tej kwestii moduł postarzania i odmładzania: pierwszy działa tak, jak można się domyślić – zmienia wroga w kupkę popiołu. Drugi zaś wbrew pozorom nie pozwoli mordować dzieci - co to, to nie. Odmłodzeniu bowiem ulegają jedynie komórki oponenta, nie on sam. W wyniku tego wróg zmieni się w chodzące monstrum o wyglądzie krwawej papki. Teoretycznie niezbyt bezpiecznie, acz na gameplay'ach widać coś zdecydowanie innego.
Mutanci zresztą pojawią się nie tylko dzięki naszej ingerencji. Wybuch przemienił wielu stacjonujących na wyspie sowietów w potwory, z którymi także przyjdzie nam się zmierzyć. Będą to zarówno pomniejsze „demony”, jak i prawdziwi giganci. Ten bowiem na pewno będzie przynajmniej jeden, co mogę stwierdzić dzięki trailerom, gdzie ewidentnie widać przerośnięte „coś” o kształtach przypominających oślizgłego robala. Zapewne jest on jednym z bossów, z którymi przyjdzie nam stoczyć starcia. Jak będą wyglądały, nie wiadomo, acz wątpię, aby nie wymagały zabaw z czasem.
Oczywiście tradycyjna walka także będzie możliwa, choć moim zdaniem możliwości TMD są zbyt kuszące, aby choć trochę z nich nie korzystać. Arsenał będzie dość standardowy, zawierający pistolety, pistolety maszynowe, karabiny szturmowe, wyrzutnie, strzelby itd., jednakże, co ciekawe, znajdziemy tu broń zarówno z czasów zimnej wojny, jak i współczesną czy futurystyczną. Wśród tej ostatniej znajdziemy przykładowo pistolet, którego pociskami... można sterować! Fakt występowania broni z różnych okresów wiąże się to także z tym, iż walki również stoczymy z przeciwnikami pochodzącymi z innych epok.
Dzięki owemu zawieszeniu w czasie, gra ma dysponować całkiem gęstym klimatem. Zobaczymy bowiem nie tylko żołnierzy stacjonujących wtedy na wyspie, ale także dramatyczne wydarzenia, jakie miały tam miejsce za czasów prowadzenia badań. Kilka takich flashbacków widać na gameplay'ach – oglądanie mutujących się ludzi, czy lekarzy walczących o broń, aby popełnić samobójstwo nie będzie rzadkie. Zastanawiam się tylko, jak sugestywne to będzie. Znamy przecież wiele produkcji z założenia głębokich, w praktyce zaś gracz nie czuje nic i pruje do przodu mordując wszystko, co się rusza. Niemałe wrażenia zapewnią także widoki Katorgi z dwóch okresów – raz zadbanej i pełnej ludzi, innym razem opuszczonej (nie licząc mutantów) i popadającej w ruinę. Także nasz bohater nie będzie tylko niemym manekinem – usłyszymy jego głos, zobaczymy twarz, poznamy jego charakter. Smaczku przemierzaniu obszaru gry dodadzą nagrania i dokumenty, które będziemy znajdować podobnie jak w BioShocku czy Batman: Arkham Asylum. Interesujące jest też to, że na wyspie nie będziemy sami przeciw wszystkim – spotkamy ludzi (zarówno z przeszłości, jak i teraźniejszości), którzy potrzebują naszej pomocy w walce z efektami działania E99.
Singularity wykorzystuje Unreal Engine 3 w jego najbardziej klasycznej formie, znanej choćby z Gears of War – zobaczymy więc wiele zgniłej zieleni, szarobure lokacje i specyficzne, delikatne rozmycia. Wszystko zaś może nie będzie wyglądać szczególnie pięknie, za to na pewno osiągnie poziom co najmniej przyzwoity. Uwagę zwraca specyficzna budowa poziomów, stworzonych tak, aby maksymalnie wykorzystać możliwości TMD. O oprawie audio nie wiadomo zaś na dzień dzisiejszy praktycznie nic.
Nowa produkcja Raven (co ciekawe – pierwsza nie będąca remakiem czy sequelem) zapowiada się nad wyraz dobrze, acz mam pewne obawy. Wynikają one głównie z tego, iż dzieła studia potrafią prezentować skrajnie różny poziom, co dobitnie pokazuje świetny X-Men Origins: Wolverine i będący zawodem dla fanów serii najnowszy Wolfenstein. W każdym razie dobrze, że jest wśród producentów gier ktoś, kto chce zrobić coś więcej niż tylko standardową strzelaninę z osłonami i automatycznym leczeniem (tutaj – aby nie było zbyt łatwo – powracają apteczki), kto ma pomysł na oryginalny gameplay i – ogólnie mówiąc – grę wyróżniającą się z tłumu. Dlatego też życzę zarówno twórcom, jak i graczom, aby Singularity odniosło sukces. Może wtedy uświadczymy jeszcze więcej nowatorskich dzieł.