Combat Wings: The Great Battles of World War II
Dodano dnia 19-05-2010 09:35
Nowy Combat Wings to symulator lotniczy osadzony w czasach drugiej wojny światowej. Ma być grą przełomową pod względem grafiki – ponoć żadna inna produkcja z gatunku nie wygląda lepiej. Ba, nawet zestawiana ze wszystkimi wydanymi dotychczas dziełami na Wii ma nie mieć czego się wstydzić.
Czy tak będzie w rzeczywistości? Cóż, ciężko mi powiedzieć, gdyż w temacie rodzinnej konsolki Nintendo jestem zupełnie zielony. Nie orientuję się więc w ogóle w standardach graficznych, mogę jedynie powiedzieć, jak obraz wygląda naprawdę, oraz, wspierając się słowami producentów, określić jego miejsce w stosunku do innych tytułów (co już zresztą zrobiłem). Prezentujący posunęli się nawet do stwierdzenia, iż Combat Wings zrówna się, a momentami nawet prześcignie to, co dane było nam zobaczyć w najnowszym IŁ-2 Sturmovik: Birds of Prey. Patrząc na screeny, ciężko się nie zgodzić, ale podczas prezentacji wydaje się, jakby pokazano zupełnie inną pod względem wyglądu produkcję. Brzydsza, a pod względem optymalizacji wciąż pozostawiająca trochę do życzenia. Gra nie cięła się wyraźnie, jednak nie osiągała też pełnej płynności, podczas gdy na polu walki wcale nie działo się zbyt wiele. Ot – kilka samolotów po obu stronach, płaskie otoczenie, czasem jakiś wybuch – nic, co mogłoby aż tak obciążyć sprzęt.
Druga wojna po raz n-ty
Jak wspomniałem we wstępie (zresztą, można się tego domyślić już z tytułu), akcja toczy się podczas drugiej wojny światowej. Nazwa gry nie jest też częścią mającego nas zmylić spisku, naprawdę weźmiemy udział w kilku największych bitwach z owego okresu. Teatrów działań będzie kilka – Europa (ze sławetną Bitwą o Anglię, w której – jeśli ktoś nie wie – niemały udział mieli Polacy), Afryka, Rosja oraz okolice Pacyfiku. Ogólnie więc nie powinno być nudno, jednak póki co pokazano jedynie przelot nad typowo polno-łąkowym krajobrazem, dlatego ciężko powiedzieć cokolwiek na temat zróżnicowania widoków. Możliwe, że na obecnym etapie gra po prostu nie wyrobiłaby z wyświetlaniem szczegółów, aczkolwiek jest to tylko moje przypuszczenie. Zdarzyło się za to zobaczyć kilka wybuchów i szybszych akcji, które wyglądają całkiem nieźle. Z drugiej strony, oceniając grafikę wypatrzyłem pewien szczegół, który moim zdaniem nie pasuje do „symulatora” - tak grę określają twórcy. Chodzi mianowicie o to, iż wystrzeliwane pociski trafiały prosto w cel, bez żadnego opóźnienia czy brania pod uwagę toru lotu. Choć z drugiej strony przyznaję, iż nie jestem tego pewien, gdyż równie dziarsko co grający radziło sobie AI, czasem zdejmując mu wrogie statki sprzed nosa. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się jednak, iż prezentujący po prostu naciągali trochę fakty nazywając swe dzieło symulatorem, gdyż najpewniej – tak jak wszystkie inne odsłony Combat Wings – będzie to zwykła, swoją drogą całkiem dobra, zręcznościówka.
W kupie raźniej
Kolejnym, niespotykanym wcześniej w symulatorach na Wii, elementem ma być multi, w które grać może do czterech graczy naraz. Do tej pory niczego takiego nie było, jednak gdy City zobaczyło przy okazji Mario Kart, iż konsola ma wystarczające możliwości, twórcy postanowili zaimplementować ten element także do swojej gry. Muszę przyznać, że wygląda to całkiem nieźle, poza tym wspólna walka w połączeniu ze specyficznym dla tej platformy sterowaniem może być naprawdę wciągająca. Nie ma jednak obaw – jeśli nie znajdziecie trzech chętnych do gry kumpli, zastąpi ich wtedy AI komputera. Choć z tym nie powinno być problemu – mało jest podobnych gier na Wii oferujących wspólną rozgrywkę na podzielonym ekranie. Sami twórcy zresztą przyznali, że czytając recenzje i wywiady często napotykali się ze zdaniem, iż podobny tryb jest przez graczy bardzo pożądany.
Co można wspólnie robić? Przede wszystkim – walczyć. Zarówno skrzydło w skrzydło, jak i przeciw sobie. Twórcy zachwalają przede wszystkim bitwy 2 vs 2, które są ponoć najczęściej wybierane podczas „testów” w siedzibie. Będzie więc standardowy deathmatch, team deathmatch, ale także tryb w stylu Mafia Work z GTA IV. Tak jak w produkcji Rockstara, będziemy się w nim ścigać z innymi o to, kto pierwszy wykona polecone zadanie. Trzeba będzie gdzieś dolecieć, innym razem coś zniszczyć, czy kogoś zestrzelić. Wszystko może być całkiem fajne, o ile twórcy nie pokpią sprawy modelu lotu. Ciężko mi cokolwiek o nim powiedzieć, gdyż sam nie trzymałem Wii Lota i Nunchucka w rękach, jednak grający nie miał większych problemów z namierzeniem celów i unikaniem wrogich serii. Wygląda więc na to, że element ten będzie stał na co najmniej dobrym poziomie.
Może być dobrze
Gra już dzisiaj prezentuje się dobrze, jednak wyraźnie widać, iż wymaga doszlifowania kilku elementów, jak choćby tak zachwalanej grafiki. Jeśli tylko będzie dobrze wyglądać oraz zaoferuje ciekawą rozgrywkę, może odnieść mały sukces. Wielkiego bowiem nie ma co oczekiwać – nie jest to żaden wielki hit. Ba, nawet po samym Sniperze, będącym dużą produkcją na PC i konsolę X360 City oczekuje sprzedaży zaledwie na poziomie 300 tys. egzemplarzy. Z drugiej strony, posiadaczy Nintendo Wii jest kilkadziesiąt milionów więcej. W związku z tym wszystko zależy od jakości produkcji, która zapowiada się na całkiem niezłą.