Gry z serii Art of Murder są najlepszymi, jakie kiedykolwiek wyszły spod skrzydeł City Interactive. O ich jakości mogą świadczyć chociażby oceny z naszych recenzji, gdzie każda odsłona dostała około ośmiu oczek. Teraz firma tworzy edycję na konsolkę Nintendo DualScreen, zatytułowaną Art of Murder: FBI Top Secret – swoje pierwsze, naprawdę duże dzieło na tę platformę. Rewolucji na pewno nie będzie, jednak po prostu solidna produkcja – jak najbardziej tak.
 
Na sprzęcie Japończyków można już grać w inny twór CI – Chronicles of Mystery: Curse of the Ancient Temple – jednak nie odniósł on zbyt wielkiego sukcesu. Na zorganizowanym w hotelu Sheraton pokazie nie było nam dane zobaczyć faktycznego gameplay'u, przede wszystkim z powodu problemów technicznych, wynikających ze specyfikacji platformy (obraz z DS'a na dużym ekranie? To byłaby istna masakra i piekło dla oczu, a i pewnie niewiele można by zobaczyć). Zaprezentowano za to nagrany wcześniej filmik z komentarzem na żywo, dzięki czemu w oparciu o słowa twórców mogę napisać Wam, z czym mniej więcej będzie się tę produkcję jadło.
 
 
Nicole powraca.
Tak jak w edycji pecetowej, bohaterką gry jest pani detektyw Nicole Bonnet. Tym razem zmierzy się ona z seryjnym mordercą z – a jakżeby inaczej – zamiłowaniem do zagadek. Stawką tegoż pojedynku będzie – znów nic innowacyjnego – życie potencjalnych ofiar zabójcy. Sama fabuła zaczyna się w iście hollywoodzki sposób – sceną pościgu. Efektowna jest jednak tylko z założenia, gdyż z pomocą tak ubogiej technicznie (w porównaniu do komputerów i konsol stacjonarnych oczywiście) platformy ciężko stworzyć w tym aspekcie coś ciekawego. Historia będzie więc przedstawiana w postaci statycznych, całkiem nieźle wyglądających obrazków. Od razu nadmienię, iż w grafice widać delikatne naleciałości mangi, co nie wszystkim musi się podobać. W końcu nie każdy lubi detektywów śledczych z gałkami ocznymi wielkości denka od butelki. Niezależnie od sposobu przedstawienia opowiedziana fabuła nie zapowiada się na coś więcej, poza sztampową historyjką znaną z wielu innych dzieł – zarówno z segmentu gier, jak i książek czy filmów.
 
Kilka gier w jednym.
Śledztwo będzie wyglądało podobnie do tych znanych z seriali, jak choćby CSI. Najpierw odwiedzamy miejsce zbrodni, które to musimy dokładnie zbadać. Autorzy nazywają to górnolotnie zabawą „hidden object”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy „polowanie na piksele”. Ba, stworzono nawet do tego oddzielny tryb zabawy z kilkudziesięcioma lokacjami do przeszukania. Już wyobrażam sobie te setki pasjonatów nadwyrężania wzroku, stojące w kolejce. Szukanie małych obiektów w niskiej rozdzielczości na niewielkim ekranie DualScreen'a, a następnie wielokrotne próby trafienia go rysikiem muszą być zaprawdę fascynujące.
 
Na szczęście, na tym możliwości spędzania czasu w skórze Nicole Bonnet się nie kończą. Jak w każdej porządnej (klasycznej?) przygodówce, będziemy mogli również pobawić się z wykorzystaniem przedmiotów. Połączymy je w kombinacje, wykorzystamy w zagadkach – ogółem wszystko to, co nie raz widzieliśmy choćby w edycjach pecetowych. Do tego dochodzi dobre kilkadziesiąt minigierek, które mają przypominać trochę prowadzenie dochodzenia ze wspomnianego wcześniej CSI. I tak będziemy dopasowywać linie dźwięku, aby porównać barwę głosu, czy zestawiać ze sobą odciski butów w poszukiwaniu „tego jedynego”. Poza tym nasza postać nie raz skorzysta z różnych gadżetów. Za przykład może posłużyć... noktowizor, dzięki któremu przeszukamy ciemne pomieszczenia. Ogółem praca śledczego pełną gębą. Po zebraniu dowodów będziemy zaś mogli dostać pozwolenie na aresztowanie podejrzanego i przesłuchanie. Dialogi wyglądają dość standardowo – ot, tekst bez dźwięku, dwie postacie na statycznym tle. Rewolucji na pewno nie będzie.
 
 
Nagroda motorem działań.
Oprócz wyżej wymienionych elementów w Art of Murder: FBI Top Secret pojawi się dość rozbudowany system nagród za postępy w kampanii. Wraz z nimi będziemy odblokowywać nowe minigry, w które pobawimy się także poza trybem fabularnym, różne ciekawostki na temat bohaterów, czy... seryjnych morderców. Tak, City zaoferuje nam drobną „lekcję historyczną” na temat grasujących kiedyś po świecie zabójców. To chyba najciekawszy z unlocków. Prócz tego „ofertę” zasilają cut-scenki, ale szczerze mówiąc nie widzę zupełnie sensu ich udostępniania. Kto by chciał po raz kolejny oglądać kilka statycznych teł?
 
 
Kolejną ciekawostką jest fakt, że produkcja wykorzysta możliwości dawane przez nową wersję konsolki Nintendo – DSi. Dzięki temu skorzystamy z dołączonego mikrofonu (czyżby sławne dmuchanie sprzętu?), kamerki, systemu rozpoznawania ruchu czy kształtu. Ogółem zapowiada się całkiem ciekawa produkcja, jednak przez wzgląd na fabułę (która zapowiada się kiepsko), może nie zdobyć popularności. Na tej platformie bodaj możliwości gameplay'owe są mocno ograniczone nawet w tak, zdawałoby się pod tym względem prostym – gatunku. Wiele zależy więc od tego, na jakim poziomie stanie fabuła i klimat. Jeśli jednak będą dobre, szykuje się całkiem grywalna produkcja dla posiadaczy DualScreena. W sprawie sukcesu finansowego jest już trochę prościej, gdyż – tak samo jak w przypadku Combat Wings na Wii – ludzi mających tę konsolę jest tak dużo, że i chętnych na przygodówkę od City Interactive powinno się znaleźć tylu, aby koszta się zwróciły. Pozostaje tylko jedna kwestia: kto wyjdzie na tym lepiej – gracze, czy producent?