Knights Contract
Dodano dnia 04-09-2010 09:27
Rynek slasherów to tort, na który apetyt ma coraz więcej wydawców. Praktycznie od momentu premiery pierwszej części serii God of War największy jego kawałek trzyma Sony, ale przez ostatnie lata po jego fragmenty sięgali kolejni liczący się w branży potentaci – Capcom ze swoją kolekcją Devil May Cry, Electronic Arts w swojej bardzo luźnej interpretacji Boskiej Komedii czy też Sega wspierana przez odzianą jedynie w bujne włosy Bayonettę. Uszczknąć sobie jego część zamierza teraz także Namco Bandai. A pomóc ma im w tym Knights Contract, które miałem okazję zobaczyć w akcji w trakcie tegorocznego Gamescomu.
Podobnie jak EA przy Dante’s Inferno, studio Game Republic postanowiło poszukać inspiracji do swojego najnowszego dzieła w klasyce literatury europejskiej. Wybór padł na germańskie legendy oraz Goethego i jego Fausta. Stąd akcja rozgrywać się będzie w średniowiecznych Niemczech, a główny bohater poszczycić się może typowo germańsko brzmiącym imieniem Heinrich… i prawdę mówiąc, w tym miejscu kończą się zauważone przeze mnie podobieństwa do literackiego pierwowzoru. Heinrich to zaprawiony w bojach łowca czarownic, który po złapaniu i dokonaniu egzekucji jednej z wiedźm, w zamian zostaje potraktowany przez nią klątwą nieśmiertelności i, będąc posądzonym o paranie się czarną magią, zmuszony do wygnania. Wiele lat później nad Ziemią zawisa groźba zniszczenia przez pradawne zło, co się pokrywa w czasie z powrotem do życia Gretchen, wspomnianej wcześniej wiedźmy. Ta, nie chcąc ponownie skończyć w zaświatach, postanawia wykorzystać swojego oprawcę i obiecując w zamian ściągnięcie klątwy, namawia go do wspólnej próby uratowania świata.
Fabuła nie grzeszy oryginalnością, ale wynika z niej jeden bardzo istotny dla rozgrywki element – nieśmiertelność głównego bohatera. Heinrich nie może zostać zgładzony, bez względu na to, jak wielu obrażeń nie otrzymałby od swoich przeciwników. Gretchen jest już jednak jak najbardziej „zabijalna” i to jej chronienie ma być naszym najważniejszym zadaniem w trakcie pojedynków z legionami nieprzyjaciół – jedyny znajdujący się na ekranie pasek życia odnosi się właśnie do niej. To jej śmierć będzie też najczęstszym powodem, przez który gra cofnie nas do ostatniego check pointa. Oczywiście dziewoja, jak na potężną adeptkę czarnej magii przystało, całkiem bezbronna nie jest i ma do dyspozycji cały wachlarz magicznych zdolności. To, kiedy, z których i w jaki sposób skorzysta, zależy od nas – choć sterować będziemy posługującym się wyłącznie potężną kosą Heinrichem, w grze zaimplementowany zostanie prosty system wydawania rozkazów towarzyszce i, jak przekonują autorzy, łączenie w ten sposób brutalnej siły i potężnej magii ma być tym, co wyrózni Knights Contract na tle tłumu.
Wśród przeciwników, z jakimi będziemy musieli się zmierzyć, prócz standardowych hord demonów nie zabraknie także potężnych bossów. Miałem okazję zobaczyć w akcji dwóch – wielki, ognisty, latający rydwan oraz równie wielkiego, również ognistego gladiatora – nie jestem pewien, czy czasem obaj nie byli po prostu jednym bossem, z którym walka została rozbita na dwa etapy. Same pojedynki prezentowały się dosyć schematycznie – wrogowie zostali wyposażeni w kilka ataków, których unikanie i wykorzystywanie chwilowego braku mobilności nieprzyjaciela do okładania go kosą było kluczem do sukcesu. W pełnej wersji pojawić mają się też znacznie więksi przeciwnicy, użyto porównania do Shadow of the Colossus.
Obie postacie w trakcie rozgrywki będą się rozwijać – Gretchen pozna nowe zaklęcia, Heinrich nauczy się bardziej śmiercionośnych ciosów. Niestety, nie zdobędzie nowych rodzajów uzbrojenia – przez całą grę posługiwać się będzie jedynie kosą, tylko kosą i wyłącznie kosą. Nieco pocieszające jest to, że wśród czarów Gretchen znajdą się również takie, które zmienią właściwości oręża Henryka – czyniące je szybszym bądź też sprawiające, że broń zacznie zadawać znacznie większe obrażenia. W grze wdrożony zostanie też system statystyk, oceniający, jak dobrze poradziliśmy sobie na danym etapie – za wysokie wyniki uzyskamy dostęp do lepszych umiejętności i zaklęć.
Niestety, Game Republic nie przewiduje implementacji jakiegokolwiek coopa – bardzo mnie to dziwi, zważywszy, że właśnie na kooperacji między dwoma postaciami opierać się ma cała zabawa. Brak trybu współpracy jest tym bardziej niepokojący, że gra poza główną kampanią, mającą w założeniu zapewnić około piętnastu godzin zabawy, nie będzie posiadać żadnych dodatkowych trybów rozgrywki. Samo szlifowanie statystyk może być zbyt małą zachętą, by wrócić do tytułu po ujrzeniu napisów końcowych. Autorzy nie zadecydowali też jeszcze, czy po premierze będą wypuszczać dodatkowe DLC.
Graficznie Knights Contract prezentował się przeciętnie. Proste lokacje, które nie miały jakiegokolwiek rozmachu – jedna z nich to płonące średniowieczne miasto, więc naprawdę można by zrobić z tego coś imponującego. Jak na slashera, brakowało przede wszystkim efektowności – Heinrich poruszał się strasznie powolnie, a jego ciosy były toporne. Rozumiem, że ma to tworzyć kontrast z szybką i zwinną Gretchen, ale miałoby to więcej sensu, gdyby stanowiła ona także w pełni grywalną postać. Tu i ówdzie widać pewne niedoróbki - a to odrzucony Heinrich materializował się nagle pod nogami bossa, a to animacja dziwnie się zachowywała. Do tego Gretchen zdawała się nie posiadać jakiejkolwiek sztucznej inteligencji - dopóki nie wydano jej rozkazów, stała jak ten słup i czekała, aż ją coś zaszlachtuje. Ogólnie całość wyglądała znacznie bardziej ubogo od tego, co można było zobaczyć w opublikowanym jakiś czas temu zwiastunie oraz zdobiących tę zapowiedź screenshotach promocyjnych. Tytuł w tej chwili jest zrobiony w około sześćdziesięciu procentach, więc istnieje nadzieja na to, że ostatecznie będzie się prezentować o wiele lepiej.
Premierę zaplanowano na rok 2012. Gra zostanie wydana równocześnie na Playstation 3 i Xboksa 360. Co ciekawe, pierwszeństwo będzie miała Ameryka Północna i Europa, dopiero później tytuł będzie rozpowszechniany w Japonii, co jest raczej niespotykane w wypadku produkcji tworzonych przez mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. Przed premierą pojawić się ma demo, więc każdy będzie mógł przekonać się, czy Heinrich i Gretchen wyjdą obronną ręką ze starcia z Kratosem, Bayonettą oraz oboma Dante. Póki co, gra dysponuje sporym potencjałem i kilkoma naprawdę ciekawymi pomysłami na urozmaicenie gameplay’u, ale zdecydowanie potrzeba jej jeszcze porządnego szlifu. Cóż, autorzy mają jeszcze sporo czasu do premiery, więc warto bacznie śledzić postęp prac nad produkcją.