The Lord of the Rings: War in the North
Dodano dnia 20-04-2011 21:37
Do dziś jedyną naprawdę udaną grą osadzoną w uniwersum "Władcy Pierścieni" jest chyba "Powrót Króla" - slasher z 2003 roku. Ostatnią nadzieją miłośników "LOTR'a" był "Podbój". Okazał się on jednak niewypałem, w którym najwięcej frajdy sprawiała możliwość wcielenia się po raz pierwszy w "tych złych". Zrezygnowane EA, ku uldze graczy, odsprzedało prawa do tworzenia dzieł z akcją umieszczoną w świecie Tolkiena Warner Bros'owi. Ten nie próżnował i niedawno zapowiedział produkcję, na którą czekali od dawien dawna wszyscy fani Drużyny Pierścienia. Mowa o "Wojnie na Północy", tworze Snowblind Studios. To pierwsza próba przedstawienia Śródziemia w mrocznej, ociekającej krwią, realistycznej konwencji. Uda się?
Pierwsze materiały nie nastrajały pozytywnie. Gra jest określana mianem action-RPG, tymczasem trailery prezentowały tylko walkę, zupełnie pomijając fabułę, klimat czy dialogi. Do dziś zresztą sytuacja z filmami promocyjnymi nie uległa dużej zmianie. Pojawiły się za to pierwsze doniesienia z siedziby twórców, w której niektórym dziennikarzom dane było już na własne oczy oglądać wyniki prac studia Snowblind. Są one całkiem pozytywne, ale nie mamy chyba co liczyć na wielki hit. "Wojna na Północy" wygląda bowiem na dzień dzisiejszy jak solidna gra akcji z nieskomplikowanymi elementami RPG'a, wykonana raczej przez rzemieślników, niż artystów. Czy coś się w tej materii zmieni, przekonamy się pod koniec lata. Teraz za to spieszę z wyjaśnieniem, co takiego daje nadzieje, a co każe trzymać wyobraźnię na wodzy.
Nowe, lepsze?
Przede wszystkim, jak to w przypadku cRPG'a, można liczyć na niezłą fabułę. Historia opowiadać będzie ledwie wspomniany w Trylogii epizod wojny w północnej części Śródziemia, gdzie grupa śmiałków miała zatrzymać siły wspomagające Saurona. Póki co ciężko powiedzieć, czy takie, dające dużą swobodę scenarzystom, rozwiązanie jest dobrym wyjściem. Szczególnie, że szczegółów na ten temat nie ma prawie wcale. Wiemy jedynie, iż pokierujemy trójką bohaterów, zaś naszym głównym przeciwnikiem będzie Agandaûr, dowodzący oddziałami Czarnych Númenorejczyków. Jest co prawda dziennik dewelopera poświęcony właśnie temu aspektowi produkcji, jednak wypowiedzi twórców ograniczają się w nim do ogólnych stwierdzeń typu "tego jeszcze nie było". Brak jakichkolwiek konkretów nie napawa zbytnio optymistycznie.
Wolności!
Kwestia otwartości świata - podobnie jak większość elementów tej gry - pozostaje owiana tajemnicą. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie uświadczymy cRPG'a w pełni sandboxowego, bowiem świat zostanie podzielony na huby, tak jak choćby w "Dragon Age'ach", czy rodzimym "Wiedźminie". Nie wiem jednak, czy twórcy przewidują możliwość powracania do wcześniej odwiedzonych lokacji i swobodnego podróżowania po mapie, czy też będziemy zawsze ograniczeni do krainy, w której aktualnie się znajdujemy.
Obranie północy za miejsce akcji daje ludziom ze Snowblind swobodę także w tworzeniu lokacji. O tych krainach z książek nie wiadomo praktycznie nic, dzięki czemu graficy mogli puścić wodze wyobraźni choćby przy projektowaniu Carn Dûm, żelaznej twierdzy Agandaûra. Z drugiej strony szkoda trochę, że nie będzie nam dane podziwiać monumentalnego Minas Tirith, czy innych wspaniałych budowli znanych z "Władcy Pierścieni". Pomijając sam projekt lokacji mam również wątpliwości co do jakości oprawy. Na nowych screenach wygląda ona co najwyżej nieźle, choć na filmach prezentuje się troszkę lepiej. Szkoda, że jak do tej pory nie przedstawiono nam ani jednego trailera zawierającego choćby szczątkowe fragmenty prawdziwego gameplay'u. Tymczasem pozostaje mieć nadzieję, że słabe tekstury zostaną jeszcze zmodyfikowane. O wiele mniej obaw mam za to co do jakości oprawy dźwiękowej. Odpowiada za nią Inon Zur, a więc człowiek pracujący przy muzyce do "Dragon Age: Początek" i "Dragon Age II". Co prawda po "DA2" nie liczę na przebłysk geniuszu rodem z "Początku", ale dobra, podkreślająca odpowiednio akcję muzyka wystarczy.
Syndrom "Mass Effect'a".
Nim wyruszmy w drogę przez ten wykreowany rękami twórców świat, będziemy musieli stworzyć swego bohatera. Proces ten jest dość ograniczony. Mamy co prawda trzy rasy i tyleż samo klas, ale są one połączone w stałe kombinacje, których zmienić nie można. I tak dúnedain zawsze jest zwiadowcą, krasnolud wojownikiem, a elf - magiem. Każdy z nich będzie mógł walczyć zarówno z dystansu, jak i wręcz. Oprócz wyboru herosa będziemy mogli jeszcze skorzystać z możliwości zmiany jego wyglądu. Niewiele, ale muszę przyznać, że osobiście nie jestem wielkim zwolennikiem dziesiątek ras i klas rodem z "The Elder Scrolls". Wolę postacie ściślej sprecyzowane, co daje możliwości większego zróżnicowania fabuły ze względu na to, kim gramy. Tak ma być zresztą w produkcji Snowblind, chociaż nie wiemy jeszcze, w jak dużym stopniu. Równie niewiele wiadomo o elementach cRPG, zaaplikowanych w samym gameplay'u. Twórcy powiedzieli tylko, że w grze znajdzie się miejsce dla zadań pobocznych, zaś dialogi potoczą się w stylu znanym z "Mass Effect'a", czy "Dragon Age'a II". Nie ujawniono za to, jak będzie wyglądał system rozwoju, dziennik, czy ekran ekwipunku. Dziwne, zważywszy na fakt, iż premiera już za ok. 4 miesiące.
Najbardziej reklamowanym przez twórców elementem jest póki co walka. Ma być ona mroczna, brutalna i krwawa. Nie zaskoczy nas widok latających kończyn, głów, czy krwawych finisher'ów. Nie raz kamera zwolni, aby lepiej pokazać jakąś wyjątkowo spektakularną akcję. Sęk w tym, że choć starcia wyglądają nieźle, zapowiadają się... nużąco. Co prawda system nie jest jeszcze skończony, ale w pokazywanej prasie wersji opiera się on na zaledwie paru przyciskach, co prowadzi do bezmyślnego mash'owania. Jedyne urozmaicenie w tej kwestii zagwarantuje dwójka naszych towarzyszy. Dzięki ich obecności możliwe będzie stosowanie rozmaitych taktyk wykorzystujących różnorodne zdolności postaci. Na pewno będzie można to wykorzystać w Co-Op'ie dla trzech osób. Jak zostanie to rozwiązane w przypadku single'a, kiedy to kontrolę nad resztą przejmie AI? Być może nutkę różnorodności wprowadzą starcia z bossami, ale póki co, także o nich nie wiemy prawie nic oprócz tego, że przeciwnicy ci będą pokaźnych rozmiarów.
Nie wstrząśnięty, za to zmieszany.
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o "Wojnie na Północy" miałem ogromne nadzieje. Co prawda dzieła Tolkiena mnie znudziły, ale filmy Jacksona sprawiły, że zacząłem wielbić uniwersum wykreowane przez angielskiego pisarza. Niestety EA nigdy nie potrafiło należycie przenieść przygód Drużyny Pierścienia do świata gier. Był co prawda wspomniany już "Powrót Króla", ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Dostarczone do tej pory materiały na temat nowego "LOTR'a", choć są bardzo skąpe, nie dają dużych nadziei na hit, jednak nie przekreślają też szans na solidnego action-RPG'a osadzonego w uwielbianym przez wielu świecie. W tym przypadku nie pozostaje nam nic innego jak czekać na nowe doniesienia odnośnie fabuły i wyglądu samego gameplay'u. Skoro Warner Bros zdecydował się zaciągnąć do pracy nad muzyką Inon Zura, raczej nie pozwoli sobie na klapę. I tym optymistycznym akcentem zakończę.