NeverDead
Dodano dnia 19-08-2011 12:39
W obecnych, postmodernistycznych czasach coraz trudniej wymyślić coś nowego, zaskakującego i zarazem szokującego. Ten sam problem można dostrzec również w świecie elektronicznej rozrywki. Zaskoczyć współczesnego gracza nie jest łatwo. Kolejne, trafiające na sklepowe półki gry okrzykiwane zostają kalkami, kopiami, pastiszami, czy nawet "podróbami" dostępnych już na rynku tytułów. Mimo tego stanu rzeczy, twórcy gier komputerowych i wideo stają na głowie, aby stworzyć coś nowego, niepowtarzalnego i co najważniejsze - szokującego odbiorcę. Nie inaczej jest i tym razem. Japoński gigant, firma Konami wraz z brytyjskim studiem Rebellion (seria "Aliens vs Predator") postanowili połączyć siły i stworzyć wspólną produkcję. "NeverDead", bo tak ochrzczony został ów projekt, reklamowany dodatkowo jest nazwiskiem Shinta Nojriego. Człowieka, który wraz z Hideo Kojimą, współpracował przy popularnym "Policenauts" i niektórych grach z serii "Metal Gear Solid". Tym razem Konami zdecydowało się na powierzenie Nojriemu opieki nad "NeverDead". Jednak symbolika nazwiska to nie wszystko. Sukces japońsko-brytyjskiego projektu zależeć będzie od znacznie większej ilości czynników. Co jednak jest takiego niezwykłego w grze poza tytułem?
Historia Bryce'a, głównego bohatera gry rozpoczyna się 500 lat przed główną linią fabularną. Wtedy to właśnie, nasz heros wraz ze swoją żoną rzucili wyzwanie potężnemu demonowi. Niestety, siła zła okazała się potężniejsza i zakochana para przegrała walkę. Partnerka Bryce'a zginęła, jednak swojemu męskiemu przeciwnikowi ów demon zgotował inny los. Mianowicie, uczynił go nieśmiertelnym. Załamany stratą żony i niemożliwością dołączenia do niej, Bryce został łowcą demonów. Właściwa akcja gry rozpoczyna się we współczesnych nam czasach. Dokładniej mówiąc, w czasie kiedy zawodowy pogromca demonów nie może narzekać na bezrobocie. Siły zła postanowiły bowiem ostatecznie unicestwić gatunek ludzki i zaatakowały świat. Na szczęście ludzie, w tym nasz bohater również nie zamierzają siedzieć bezczynnie i czekać na klęskę. Rozpoczyna się walka.
Ktoś powie, co to za nowość. Przecież nieśmiertelnego bohatera już ponad 10 lat temu wykreowało studio Black Isle w swoim równie nieśmiertelnym, jak jego bohater dziele "Planetscape: Torment". Zgoda, jednak krótko mówiąc, Bryce jest nieśmiertelny w bardziej efektowny i medialny sposób niż Bezimienny. Oznacza to, że kierowana przez gracza postać, nie będzie w zupełnie bezkarny sposób mogła przyjmować na siebie gradu ciosów przeciwników. Nieśmiertelność naszego herosa nie oznacza bowiem jego niezniszczalności. Potężne uderzenia wrogów spowodują sytuacje, w których Bryce będzie mógł stracić ręce, nogi a nawet głowę. Jednak mimo anatomicznych braków, przygoda łowcy demonów nie skończy się. W przypadku utraty jednej, dwóch lub wszystkich części ciała, gracz nie utraci kontroli nad postacią, będzie musiał natomiast odnaleźć leżąca na planszy kończynę i włożyć ją z powrotem na swoje miejsce. Tajemnicą i ciekawostką pozostaje fakt, w jaki sposób twórcy rozwiążą problem związany ze śmiercią nieśmiertelnego bohatera. Czyżby pojawienie się napisu "game over" było w "NeverDead" niemożliwe? Pozostaje liczyć nam na pomysłowość i inwencję twórców w tej kwestii.
Wydaje się jednak, że na tym elemencie kończą się innowacje opisywanego przeze mnie tytułu. "NeverDead" na opublikowanych dotychczas zwiastunach zapowiada się jako klasyczna, zręcznościowa gra akcji, wzorowana na sławnej "Bayonettcie", czy serii Devil May Cry. Bryce biega bowiem po wielkim, opuszczonym i zdemolowanym mieście, pokonując stające kolejno na jego drodze chmary przeciwników. Wśród wrogich demonów pojawiają się zarówno małe, niebezpiecznie i szybkie stwory oraz ogromne, napakowane, kruszące w pył budynki, efektownie prezentujące się potwory. Mało tego, siły zła atakować nas będą zarówno na ziemi jak i z powietrza. Nasz łowca demonów, rzecz jasna nie pozostanie wobec nich bezbronny. W jego arsenale znajdzie się zarówno pochodzący z epoki Bryce'a miecz, jak i współczesna broń palna. Wszystko to by gracz mógł siać jak największe i najbardziej widowiskowe zniszczenia. Oczywiście, na w pełni interaktywnych i zniszczalnych lokacjach. Zapowiada się więc niezła zabawa dla fanów demolki. Wśród dziesiątek powtarzanych w grze schematów pojawi się jednak pewna nowość. Mianowicie, trzeba będzie nieraz ruszyć głową, dosłownie. Nie chodzi tutaj o obowiązek rozwiązywania logicznych zagadek. W sytuacji kiedy Bryce utraci wszystkie kończyny, gracz przejmie kontrolę nad jego turlającą się po mapie głową. By powrócić do walki, głowa naszego bohatera będzie musiała odnaleźć porozrzucane po lokacji kończyny, potrzebne do kontynuowania batalii. Cała zabawa polega na tym, że bez żadnego problemu będzie można połączyć ową głowę na przykład z samą ręką. Tak, wyjdzie z tego głowa, ze strzelającą z pistoletu ręką. Jednak w świecie "NeverDead" to normalka. Kombinacji będzie bardzo dużo i zależeć one będą jedynie od pomysłowości graczy.
Nasz bohater nie działa sam. Jak powszechnie wiadomo ludzie lubią główną parę bohaterów, bazującą na przeciwieństwach. Podobnie będzie i w produkcji Shinta Nojriego. Bryce jest bowiem typem niezadbanego, brzydkiego, ironicznego i zapitego ignoranta. W swoich przygodach przyjdzie mu jednak współpracować z typem pięknej, mądrej, zadbanej i inteligentnej blondynki, o imieniu Arcadia. Z pozoru wydaje się, że tych dwoje totalnie nie pasuje do siebie. Jednak to właśnie z takiej mieszkanki najczęściej wychodzą najbardziej popularne pary naszej popkultury. Oprawa wizualna gry na trailerach i zdjęciach prezentuje się bardzo dobrze.
Postacie wykonane zostały w staranny i szczegółowy sposób. Widać też dobrą i płynną dynamikę, na zaprezentowanych filmach, reklamujących "NeverDead". Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że screeny i trailery, jak to zwykle bywa zostały zapewne przez twórców mocno podrasowane. Na ostateczny werdykt dotyczący grafiki przyjdzie nam więc poczekać do zaprezentowania grywalnej wersji. Twórcy zapowiadają również zamieszczenie w swojej produkcji trybu multiplayer. Oprócz klasycznej rozgrywki wieloosobowej, polegającej na rywalizacji graczy między sobą, pojawi się także tryb kooperacji. Drugi gracz wcieli się właśnie w postać Arcadii. Towarzyszka Bryce'a nie jest jednak nieśmiertelna, obaj gracze będę więc musieli starać się by piękna agentka nie zginęła. Równoznaczne będzie bowiem to z pojawieniem się na ekranie napisu "game over". Dodatkową ciekawostką może być fakt, że zdolności i umiejętności zdobyte w trybie gry dla jednego graczy, będzie można wykorzystać w rozgrywce wieloosobowej.
Brytyjsko-japoński tytuł zapowiada się naprawdę intrygująco. Twórcy bowiem postanowili zrewolucjonizować bardzo oklepany i uschematyzowany już gatunek. Jeśli ich obietnice nie okażą się tylko czczą gadaniną i naprawdę na sklepowe półki trafi solidny, a co najważniejsze grywalny tytuł, może być bardzo gorąco. Z drugiej strony, fani tego rodzaju gatunku gier na deficyt dobrych pozycji nie mogą narzekać. Wybić "NerverDead" i zdobyć serca graczy będzie więc bardzo trudno. Czy gra o nieśmiertelnym bohaterze stanie nieśmiertelna w sercach fanów? Czas pokaże.