BioShock: Infinite
Dodano dnia 04-10-2011 20:01
Jeżeli uważasz, że świat wirtualnej rozrywki został już wyeksploatowany do granic możliwości i nie można już wymyślić czegoś nowego - najnowsza odsłona "BioShocka" może zmienić Twoje zdanie na ten temat. Wystarczy tylko wznieść się trochę ponad chmury...
W 2007 roku, za sprawą firmy Irrational Games, mogliśmy przekonać się, że podwodny świat jest zamieszkany nie tylko przez ryby, delfiny, małże i inne stworzenia morskie znane człowiekowi. Ken Levine, demiurg serii "BioShock" udowodnił nam, że pod taflą pozornie spokojnej i błękitnej wody może powstać również zhierarchizowane społeczeństwo z własną władzą, ideami, granicami, a także stworzeniami znacznie groźniejszymi niż rekiny - nawet te najbardziej krwiożercze. Mowa tutaj o zamieszkujących podwodne miasto Rapture -zmutowanych i żądnych krwi genofagach. Tym razem Levine uznał, że nadeszła pora abyśmy mogli dowiedzieć się co i kto zamieszkuje świat ponad chmurami. Fabuła najnowszego "BioShocka" przeniesie nas bowiem do miasta unoszącego się ponad chmurami.
Amerykański sen o potędze
Miasto Columbia zostało założone w 1900 roku jako symbol amerykańskiej potęgi, wyjątkowości i wspaniałości. Jest jednak pewna różnica pomiędzy nią, a innymi amerykańskimi metropoliami założonymi ku chwale ojczyzny. Mianowicie - fakt, że Columbia lewituje w powietrzu za sprawą wielkiego sterowca i całej rzeszy balonów. Izolacja miasta od terytorium Stanów Zjednoczonych oraz reszty świata spowodowała nie tylko zamknięcie jego społeczeństwa na nowopowstałe prądy kulturowe i idee. Wynikiem oderwania się od kontroli prezydenta Stanów Zjednoczonych było również utworzenie się rządu totalitarnego w Columbii. Despotyczne i niesprawiedliwe rządy warstwy panującej doprowadziły ostatecznie do podziału społeczeństwa na dwie, główne walczące ze sobą frakcje. Pierwsza z nich, zwana "The Founders", jest skrajnie nacjonalistycznym ugrupowaniem, sprawującym władze w podniebnym mieście, którego program w dużym uproszczeniu brzmi "Columbia dla Columbijczyków". Ich przeciwnicy - "Vox Populi" są "pokojowo" (niestety tylko w swoim, własnym mniemaniu) nastawionym głosem ludu, domagającym się równych praw dla wszystkich mieszkańców miasta, niezależnie od pochodzenia etnicznego. Niezadowoleni swoją sytuacją w hierarchii rebelianci bardzo szybko rezygnują z pokojowych środków mediacji z władzą, co prowadzi do wybuchu krwawej i brutalnej wojny domowej, która ogarnia całe miasto.
W "BioShock Infinite" przyjdzie nam wcielić się w Bookera DeWitta, byłego detektywa Narodowej Agencji Detektywistycznej Pinkertona. Przygoda agenta rozpocznie się w 1912 roku, kiedy otrzyma on tajemnicze zadanie odnalezienia i uratowania Elizabeth - młodej dziewczyny, która zaginęła dwanaście lat temu w podniebnej metropolii. Bardzo szybko okaże się, że odnalezienie poszukiwanej jest tylko wstępem do mrożącej krew w żyłach przygody. Elizabeth bowiem jest celem nie tylko bohatera, ale również i obu walczących frakcji. Wszystko to z powodu ogromnych, magicznych mocy drzemiących w zaginionej. Misja DeWitta w mgnieniu oka komplikuje się jeszcze bardziej, albowiem po chwili ex-detektyw staje twarzą w twarz, a właściwie twarzą w dziób z Songbirdem, gigantycznym ptakiem, robotem i zarazem strażnikiem dziewczyny. Ów nemezis zapowiada się niezwykle interesująco. Albowiem Songbird jest równocześnie jedynym przyjacielem Elizabeth, istotą która przez dwanaście lat strzegła ją oraz dostarczała dziewczynie pożywienia. Stworzenie za wszelką cenę zapragnie wydrzeć niewiastę z rąk Bookera, zamieniając jednocześnie "porywacza" na miazgę.
Po zapoznaniu się z pierwszymi informacjami, trailerami i gameplayem można stwierdzić, że charakter rozgrywki najnowszego "BioShocka" nie ulegnie zmianie w porównaniu z poprzednimi częściami. Nadal będziemy mieć do czynienia z FPS-em z elementami RPG utrzymanym w konwencji horroru. Lokacje podziwiać będziemy z oczu bohatera, a wrogów likwidować celując w nich z widocznej na ekranie broni jak w typowej strzelaninie pierwszoosobowej. Wspomniane już powyżej elementy RPG znajdą swoje odzwierciedlenie w magicznych mocach bohatera i potrzebie zaopatrywania się w sklepach, gdzie za zdobyte pieniądze będziemy mogli nabyć między innymi naboje i apteczki. Akcja zostanie osadzona w mocno steampunkowym klimacie, gdzie technologia z przełomu XIX i XX wieku miesza się z robotyką i magią. Tak jak we wcześniejszych odsłonach serii, oprócz narzędzi i broni palnej przyjdzie nam również korzystać ze specjalnych, magicznych mocy. Jeśli przeciwnicy okażą się dla bohatera zbyt silni, może on poprosić o pomoc Elizabeth bądź skorzystać z elementów interaktywnego otoczenia. Rozgrywka stanie się znacznie bardziej dynamiczna niż miało to miejsce w "podwodnych" częściach. Wszystko to za sprawą przeniesienia akcji do znacznie bardziej otwartego świata, niż miało to miejsce w poprzednich odsłonach serii. Narzędziem, które uczyni rozgrywkę bardziej szaloną będzie wystrzeliwany na linie hak, który pozwoli bohaterowi na szybkie przemieszczanie się z wykorzystaniem szyn przechodzących nad całą Columbią. Co ciekawe, podczas walki, nie tylko DeWitt, ale również i przeciwnicy będą potrafili czynić pożytek z szyn. Na opublikowanych przez twórców screenach i filmikach grafika trzeciej części "BioShocka" prezentuje się naprawdę rewelacyjnie. Lokacje oraz postacie wykonane zostały w znanym już z poprzednich części komiksowo-groteskowym stylu. Grafika wygląda bardzo szczegółowo, a celowe przerysowania i wynaturzenia niektórych elementów tła i bohaterów mają uświadamiać graczom, że rzecz ma miejsce w fantastycznym i wyimaginowanym świecie.
Era czarno-białych bohaterów już przeminęła
Ken Levin zapowiedział, że w najnowszej odsłonie swojej serii nie ujrzymy wskaźnika moralności. Główny twórca "BioShocka" stwierdził bowiem, że człowiek jest zbyt skomplikowaną i złożoną istotą, aby oceniać go w kategorii zły i dobry. Zamiast miernika dobra w grze pojawić ma się nowoopracowany system konsekwencji. Oznacza to, że nasze działania i decyzje podjęte podczas gry będą miały wpływ na dalszy rozwój fabuły, bez jednoznacznej oceny moralność bohatera. Niejasna jest również kwestia multiplayera, na którego brak w pierwszej części narzekało wielu graczy. Guru Irrational Games - Ken Levin stwierdził, że tryb rozgrywki wieloosobowej zostanie zaimplementowany tylko jeśli jego współpracownicy opracują go sensownie, tak by nie popsuł klimatu gry. Osobiście pochwalam to podejście - po prostu są gry, które nie nadają się do multiplayera.
"BioShock Infinite" zapowiada się na coś więcej niż tylko grę polegającą na eksterminacji wrogów w celu przeżycia. Bardzo ciekawym ruchem twórców wydaje się wprowadzenie postaci Elizabeth - młodej i uroczej dziewczyny, którą musimy się zaopiekować. Widok tej delikatnej i bezbronnej panny na tle tak potwornego i brutalnego miasta jakim jest Columbia, naprawdę chwyta za serce. Towarzyszka sprawi, że podczas rozgrywki nie będziemy mogli przejmować się już tylko własną skórą, będziemy musieli również wziąć odpowiedzialność za drugą osobę, która nie będzie tak samo sprawną i dobrze władającą bronią postacią jak Booker. Levine obiecuje jednak, że niewiasta będzie na tyle przydatną i pożyteczną postacią, że ochraniający ją gracz nie poczuje się jak niańka na spacerze z dzieckiem. Elizabeth nie jest bowiem zwyczajną nastolatką, dysponuje wielkimi i tajemniczymi mocami, które okażą się bardzo przydatne podczas walki z przeciwnikami. Ciekawe w jaki sposób rozwiną się wzajemne relacje pomiędzy dwoma bohaterami gry oraz oczywiście jaką rolę odegra w tym wszystkim Songbird. Elementem, którym bardzo mocno komplikuje sprawę jest fakt, że Elizabeth nadal traktuje ptaka-robota jako swojego przyjaciela, któremu zawdzięcza wszystko w życiu. Tym samym każdy atak gracza na Songbirda spowoduje pogorszenie stosunków z dziewczyną. Z drugiej strony niewiasta boi się swojego dawnego opiekuna i za żadne skarby nie chce do niego wrócić. Trzeba przyznać, że skomplikowany system relacji i podejmowanych decyzji zapowiada się naprawdę rewelacyjnie. Postać wielkiego monstrum, z jednej strony kochającego Elizabeth, a z drugiej nie mogącego pozwolić jej na wolność, z całą pewnością będzie nie lada gratką dla wszystkich miłośników interpretacji i psychologicznych analiz.
Trzecia część serii "BioShock" zapowiada się obiecująco dzięki zastosowaniu starego i sprawdzonego systemu gry, rozwiniętego o kilka nowych, naprawdę ciekawych elementów. Dodatkowo, osoba Kena Levine - człowieka, który niczym czarodziej, za sprawą magicznej różdżki potrafi uczynić hit z każdej gry, nad którą pracuje, wydaje się być gwarantem jakości tego tytułu. Myślę, że można spokojnie stwierdzić, że w przyszłym roku będziemy mieli do czynienia z murowanym hitem o nazwie "BioShock Infinite", który może stać się nawet faworytem do walki o tytuł gry roku. Nie zapeszajmy jednak z przewidywaniami, tylko z otwartymi szeroko oczami wypatrujmy nowych materiałów i informacji o "BioShock Infinite". Trzymajmy również kciuku, aby twórcy zbyt szybko nie zamierzali skończyć z serią "BioShock".