I Am Alive
Dodano dnia 25-11-2011 18:22
Jade Raymond to jedna z najpiękniejszych i najfajniejszych babeczek ze świata gier komputerowych. Dzięki niej Ubisoft w ostatnich latach wydał kilka naprawdę fantastycznych serii jak np. "Assassin's Creed" czy "Prince of Persia". To ona właśnie odpowiadała początkowo za powstawanie "I Am Alive". Ale wszystko potoczyło się zupełnie inaczej...
"I Am Alive" zapowiedziano latem 2008 roku. Gra miała ukazać się wiosną 2009, ale niestety nie doczekaliśmy się. Nasza cierpliwość została wystawiona na próbę i oficjalnie tytuł trafi na sklepowe półki 13 grudnia bieżącego roku, choć i to nie jest pewne...
Akcja osadzona jest w doszczętnie zrujnowanym przez trzęsienie ziemi Chicago, a bohaterem sterujemy z perspektywy pierwszej osoby. Co najlepsze, jest to survival horror i jak na takowy przystało jesteśmy goli i weseli, i musimy sobie jakoś radzić. Możemy na przykład zdobyć gnata, ale z pustym magazynkiem, niekoniecznie musi wiedzieć o tym nasz przeciwnik - co możemy wykorzystać na swoją korzyść.
Poza tym cała akcja, cała tragedia: walące się wieżowce, pożoga, chaos, panika - to wszystko będzie się dziać na naszych oczach i jakoś będzie trzeba to ogarnąć. Nasz koleżka, w którego przyjdzie nam się wcielić to typowy przedstawiciel homo sapiens, ot taki sam facet jak Desmond Miles. Wabi się on Adam Collins, zginęła mu laska, a poza tym musi na siebie pozwracać uwagę, by w końcu zainteresował się nim przewspaniały rząd Stanów Zjednoczonych. Co jak co, ale Ubi nie umie zadbać o kreację głównego bohatera. Książę Persji tryskał humorem, rzucał sucharami i takimi tam żenującymi żartami prowadzącego, Altair był sztywny jak pal, Ezio był nadętym bufonem, Desmond był bezpłciowy, a tutaj dostajemy jakiegoś gogusia, któremu zaginęła panna. Mam nadzieje, że twórcy nadrobią fabułą i grywalnością jak w przypadku innych swoich gier.
Zastanawia mnie czy taka gra ma szansę na przetrwanie i rację bytu w dzisiejszym świecie. Zwłaszcza, że wydawca ma na swoim koncie przez ten czas kilka sukcesów, a "I Am Alive" spóźnia się nam niczym klasyk w wydaniu PKP. Obawiam się także czy gra nie będzie najeżona skryptami, uproszczeniami, a także czy twórcy nie strzelą sobie w kolano licznymi sekwencjami QTE. O ile ostatnim częściom "Call of Duty" oskryptowanie wyszło na plus i przyniosło filmowy efekt, o tyle ta sama filmowość z domieszką Quick Time Events, z którymi przeciętny 6-latek nie miałby problemów, może zabić grę. Boje się, że Ubisoft pójdzie w tą stronę i dostaniemy produkt nieco przeciętny.
Martwi mnie też główny bohater, o którym już wspominałem. Mam nadzieję, że Adam Collins nie będzie takim samym typkiem co Jack Rourke z ostatniego "NFS'a". Ostatnio coraz bardziej boję się o głównych bohaterów gier i ich wirtualną osobowość.
Kolejna rzecz, która mnie niepokoi to silnik graficzny gry. Wedle zapowiedzi twórców, chcą oni zbudować świat na bazie engine'u graficznego "Splinter Cell: Conviction". Okej, jest to bardzo ładna gra, mimo że już swój staż na rynku ma, ale czy przypadkiem Ubisoft, który w moim mniemaniu jest twórcą najładniejszych gier, nie powinien sięgnąć po coś nowego, po czym ludziom szczęki wypadną?
"I Am Alive" naprawdę niewiele będzie się różnić od takich flagowych produktów Ubisoftu jak "Assassin's Creed" czy "Prince Of Persia". Tu także będziemy się wspinać i skakać, tu także będziemy osaczeni przez wrogów. Nie irytuje was takie wciskanie swoich pomysłów, używanych niemalże do granic możliwości?
W kwestii uzbrojenia Adama, do dyspozycji będzie on miał nie tylko własne nogi i pięści, co w dzisiejszych czasach jest mało skuteczne, ale dostaniemy też maczety i broń palną. Mam jedynie nadzieję, że jego walka o przetrwanie nie będzie wyglądać jak potyczki z hordami zombie w grach "Resident Evil".
Produkt naszpikowany ma być dużą dozą przemocy, między innymi stąd wysokie ograniczenia wiekowe dla tego tytułu. Twórcy zapowiadają, że ich dzieło będzie oddziaływać na emocje odbiorców i na pewno nie pozostawi ich bez kilku moralnych kwestii do przemyślenia.
Pierwsze zapowiedzi pojawiły się 3 lata temu. Do dziś poza zmianami wykonawców, oraz szkicu głównego bohatera i świata, do którego zostaniemy wrzuceni, nie wiemy nic. Nie dostaliśmy żadnych szczegółowych informacji.
Twórcy ponadto wahają się nad wydaniem "I Am Alive" jedynie w dystrybucji cyfrowej, na pewno znajdzie się na Playstation Network oraz Xbox Live. Wydanie PC wciąż pozostaje zagadką. Twórcy są zniesmaczeni dosyć sporym piractwem na blaszakach, które powoduje spadek zysków, a za tym idzie fakt, że wydawanie gier na komputery osobiste jest interesem bardzo nieopłacalnym.
Aby przeżyć będziemy musieli z jednymi współpracować, innym oddać swoje zasoby, żeby uratować swoje życie, czy powybijać niemiluchów w pień. Kolejną ważną sprawą jest wszelkie zbieractwo i grasowanie. Musimy zbierać żywność - jedzenie, wodę i takie tam, by pokonać tutejszych bandziorów, kloszardów, struktury rządowe i odnaleźć swoją żonę i córkę.
Oglądają c trailer, screeny promocyjne nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że tutaj grafika będzie nadrabiać za fabułą. Nasze oczy atakują nie tylko bardzo zimne barwy, ale także liczne odcienie szarości i to wszystko oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Muzyka także zrobiła na mnie spore wrażenie. Widać i słychać, że twórcy za pomocą oprawy audiowizualnej chcą grać sobie na naszych emocjach. I jak na survival horror zapowiada się to całkiem nieźle.
Nie wiem czego mam się spodziewać po najnowszej produkcji Ubisoftu. Za grę początkowo zabrała się ładna pani Raymond, która jednak postanowiła się skupić na grach z Eziem i Desmondem w roli głównej, gra wpadła w ręce francuskiego studia Ubisoftu, by tam polec i przejść w łapki szanghajskiego oddziału, który zaczął robić tę grę praktycznie od początku. Stąd taka duża obsuwa w czasie premiery. A i tak nie wiadomo czy tytuł ukaże się 13 grudnia tego roku i czy będziemy mogli walczyć o przetrwanie tuż przed świętami. Kolejną niewiadomą jest to czy posiadacze blaszaków dostaną "I Am Alive" w tym samym czasie co konsolowcy. No i na koniec nie wiemy czego można się spodziewać po tej grze. Strona produktu jest strasznie uboga - wiadomości, informacji, zwiastunów i screenów jak na lekarstwo, a gra była nie raz skazywana na śmierć przez media branżowe. Czy zatem "I Am Alive" nie zmieni się na I am dead? Pożyjemy, zobaczymy...