Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

RECENZJA
TIPSY
PORADNIK
Komputer osobisty
TERA: The Exiled Realm of Arborea
TERA: The Exiled Realm of Arborea box
Producent:Bluehole Studios
Wydawca:Frogster Interactive Pictures AG
Dystrybutor:Frogster Online Gaming GmbH
Premiera (polska):03.05.2012
Premiera (świat):01.05.2012
Gatunek:MMORPG
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Ta gra nie została jeszcze oceniona przez naszą redakcję.

Ocena ogólna:

?

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

TERA: The Exiled Realm of Arborea

Dodano dnia 04-04-2012 07:05

Zapowiedź

 Gier z gatunku MMORPG zazwyczaj unikam. Już nie tyle chodzi o to, że są one przerażającymi pożeraczami czasu (choć to też ma znaczenie), co raczej dlatego, że w 99% tytułów system walki jest... nudny. Pojedynki sprowadzają się do używania na okrągło tych samych skilli i wymagają zręczności na poziomie średnio ogarniętego pięciolatka. Nie tego szukam w grach. TERA miała być inna. System walki miał być prawdziwą rewolucją, oparty na zręczności i mający w sobie więcej z slashera czy TPSa niż jakikolwiek inny MMOeRPeG. Przyznaję, dałem się zwieść zapowiedziom. I gdy tylko nadarzyła się okazja, zapisałem się na zamknięte beta testy. Żeby boleśnie przekonać się, że zapowiedzi swoje, a rzeczywistość swoje.Sathorn w swojej zapowiedzi dokładnie rozpisał się o tym, czym TERA ma być, więc nie będę powielał jego tekstu i skupię się na subiektywnym przedstawieniu tego, czym ta produkcja w trakcie betatestów się faktycznie okazała.
 

 
Początek naszej przygody to oczywiście kreacja postaci. Wybór jednej z mocno mangowych ras (wśród nich takie ekstrawagancje jak malutkie lolitki i Kung-Fu-Pando-podobne futrzaki. Ach, Japonia...), następnie dobór klasy i ostatecznie dokładne określenie cech wizualnych. Tutaj prztyczek w nos dla twórców opisów klas - są one tak ogólnikowo określone, że ciężko jest rozróżnić, czym na przykład taki Slayer różni się od Lancera i ostatecznie wybór w moim wypadku sprowadził się do wzięcia klasy, która ma fajniejszą broń. Ostatecznie z edytora wyszedłem z różowowłosą, rogatą, półnagą ślicznotką walczącą potężnym dwuręcznym mieczem prawdopodobnie ważącym więcej od niej samej. Naprawdę, nie wyobrażam sobie, żeby z TERĄ wytrzymał ktoś nie przepadający za japońskimi klimatami.Następnie przywitała mnie sekwencja filmowa, z której dowiedziałem się niewiele więcej ponad to, że synchronizacja ruchu ust z nagranymi dialogami to satanistyczny wymysł, którym tak zacni autorzy nie zamierzają się parać. W końcu wylądowałem na bajecznie kolorowej wysepce, gotowy wziąć sprawy w swoje ręce. Graficznie TERA zachwyca, to jej trzeba przyznać - wszystko jest barwne, szczegółowe i wypełnione detalami. I choć już po kilku chwilach zaczynają uderzać po oczach niedoskonałości - postacie często przenikają przez siebie, co krok raczeni jesteśmy niewidzialnymi ścianami, a roślinność po bliższym przyjrzeniu okazuje się słabo rozmytymi teksturami - to ogólne wrażenie wciąż pozostaje zdecydowanie pozytywne. Zwłaszcza wygląd postaci - nie oszukujmy się, głównie mam tu na myśli płeć piękną - robi solidne wrażenie, przypominając pod tym względem wiekowego już, ale lata temu równie imponującego graficznie Lineage II.
 

 
Kilkadziesiąt kolejnych minut to zaznajamianie nas z poszczególnymi elementami rozgrywki - systemem walki, miningiem, używaniem teleporterów itp. Niestety, już na tym etapie uderza coś, co później strasznie irytuje - niemal wszystkie questy sprowadzają się do: a) udania się do odpowiedniej postaci, b) zabicia określonej liczby potworów danej rasy, c) zebrania kilku przedmiotów rozrzuconych w okolicy i d) zabicia większego skurczybyka. I dotyczy to zarówno zadań pobocznych, jak i tych głównych. Pomijając zadania instruktażowe, przez kilka godzin gry na bardziej urozmaicony Quest trafiłem bodajże... raz. Urozmaicenie polegało na tym, że broniłem przełęczy i uniemożliwiałem przedarcie się na drugi brzeg kilku fal potworów - taki uproszczony Tower Defense, w którym to gracz jest obroną. I to wszystko, cała reszta, jakieś kilkadziesiąt questów, wszystkie oparte były na wspomnianym wcześniej schemacie. Z czego 90% z nich należało do pierwszych dwóch kategorii, pozostałe 10% do c) i d). Może na późniejszych etapach rozgrywki gra się rozkręca i pod tym względem jest lepiej. Tylko jak tu dotrzeć do tych późniejszych etapów, jeśli monotematyczność uderza w gracza po raptem kilkudziesięciu minutach zabawy?
 
Nie nużyło by to tak, gdyby system walki był tym, czym rzekomo miał być. Czyli w przypadku mojej mangowej ślicznotki walczącej mieczem większym od siebie samej, soczystym połączeniem God of Wara z Bayonettą czy innym Devil May Cry'em. Tymczasem szybko się okazało, że najskuteczniejszą taktyką bitewną nie jest finezyjny taniec ataków i uników, a znana jeszcze z czasów Diablo taktyka "zaklikania" przeciwników na śmierć. Podbiegasz do takiego, rozpoczynasz walkę, klikasz aż padnie. Okazyjnie, kiedy zaświecą mu się na czerwono oczka, robisz unik - ale spokojnie, masz na to tyle czasu, że nawet jeśli grając w szachy poganiany jesteś by szybciej ruszyć figurę, zdążysz. Od czasu do czasu możesz też walnąć jakiegoś silniejszego skilla, żeby przyspieszyć załatwienie wroga, ale spokojnie, jak tego nie zrobisz, nic się nie stanie, i tak padnie. Szumne zapowiedzi o tym, że żeby przeciwnika załatwić, trzeba w niego precyzyjnie wycelować, może i mają odniesienie do klas dystansowych, ale w przypadku stawiających na bliskość się niestety nie przekładają. Ba, żeby się nie zmęczyć "zaklikowując", wcale nie musimy klikać - wystarczy przytrzymać wciśnięty przycisk ataku, na jedno wyjdzie. Nie tak to miało wyglądać, oj nie tak...
 

 
Może jestem odosobniony w tym, że mi te elementy przeszkadzają. W końcu w innych grach tego typu wymieniane przeze mnie wady tez występują. Ale w tym właśnie rzecz, że TERA miała z nimi zerwać. A tego nie zrobiła, co najwyżej wykonała nieśmiały krok w kierunku urozmaicenia walki, ale taki, żeby przypadkiem nie zniechęcić do siebie osób preferujących standardowe podejście. Cóż, tym samym zniechęcili mnie. Do bety miałem dostęp kilka dni, a udało mi się zmusić raptem do pogrania przez kilka godzin, przejścia początkowej lokacji i pobieżnego zwiedzenia kolejnej. A na okazję do wypróbowania tego tytułu czekałem od miesięcy. Może i później robi się ciekawiej, może rewolucyjny system frakcji politycznych dodaje grze smaku. Może. Ale jeśli ja, który czekałem na grę od miesięcy a na dodatek miałem niejako obowiązek w nią grać, tak szybko się odbiłem, jakie szanse ma inny gracz, również skuszony obietnicami ciekawego systemu walki? Raczej niewielkie.
 
AUTOR
Avatar użytkownika Michał ″Czarny_Wilk″ Grygorcewicz
Michał
Grygorcewicz
"Czarny_Wilk"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 9.4 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x