Desperados: Wanted Dead or Alive
Dodano dnia 02-02-2007 11:23
Od Autora: Gry "Komandosopodobne" to ulubiony mój gatunek. Grałem we wszystko z tego rodzaju, co jest dostępne w sprzedaży. Jednym z tych tytułów jest opisywany Desperados - gra uznawana (przeze mnie też) za bardzo dobrą, ale nie jako idealną kopią Commandos, lecz grą nowatorską i wnosząca swój styl do rozgrywki. Hey! Gringo, welcome to Wild West!Gra "Desperados - poszukiwani żywi lub martwi" przenosi nas w dobrze znany z Westernów (przyp. są to filmy, których akcja dzieje się na Dzikim Zachodzie: Kowboje, Indianie, Przestępcy, rewolwery i złoto) światek. Jej głównym bohaterem jest znany łowca głów i szybki rewolwerowiec John Cooper, który wędrując, trafił do miasteczka El Paso. Właściciele tutejszej sieci pociągowej mają ogromny problem, bowiem szajka bandytów, pod dowództwem tajemniczego gościa w masce, imieniem El Diablo (jak się potem okaże, jest to szeryf El Paso - Jackson oraz sam Diabeł!) napada i rabuje ich pociągi. Z tą plagą nikt nie potrafi sobie poradzić, ale szczęściem dla wszystkich jest fakt, że nasz bohater właśnie zawitał w mieścinie. Zatrudniono go do brudnej roboty - wyeliminowanie nastarczającej problemy szajki z El Diablo na czele, a nagroda będzie wielka, 15 tys. zielonych. Tak więc nasz dzielny Kowboj wyrusza w pościg, a my mu w tym pomożemy. Niestety, El Diablo, wiedząc, że ktoś depcze mu po piętach, wrabia Johny'ego w zabójstwo i wyznacza nagrodę za głowę jego i przyjaciół. Teraz ścigający sami stali się ściganymi. Zrobiło się bardzo ciekawie!Przebieg gry jest podobny do tego w Komandosach, ale ma bardzo ściśle połączoną fabułę, więc jeśli po ukończeniu danej misji wybieramy się - zgodnie z fabułą do jakiejś mieściny, to tam będzie się toczyć następne zadanie. Do przejścia mamy 25 misji, podczas których kompletujemy drużynę! To nowość w porównaniu do Komandosa. Już w trzecim etapie werbujemy pierwszego kompana - niewolnika Sama, znającego się jak nikt inny na rzucaniu laską dynamitu i obsługiwaniu karabinu Gattlinga. Później uratujemy od stryczka doktorka McCoy'a - speca od usypiających mikstur i cichego strzelania na odległość. Później dołączy do nas szulerka Kate O'Hara, potężny Meksykanin z dubeltówką w ręku - Sanchez, oraz pod koniec, osierocona dziewczynka - młoda Chinka Mia Yung. Ta postać potrafi odwracać uwagę wroga za pomocą oswojonej małpki i psuć jego krew zatrutymi strzałkami. Tak więc nasza ekipa jest - jak zwykle - bardzo zróżnicowana, ale brakuje tu tego, co było istotą w Komandosach - tego gościa zdejmie tylko snajper, a tędy przepłynie tylko nurek. Tu, jednym Kowbojem można przejść dosłownie cały etap. Inna różnica jest również zaskoczeniem - większy nacisk twórcy położyli na walkę otwartą, a nie z ukrycia i zaskoczenia. Czaimy się za rogiem, oddajemy kilka strzałów w powietrze, ściągając w ten sposób w pułapkę okolicznych kowbojów i wystrzeliwujemy ich jak kaczki. Zapomniałem jednak dodać, że ta różnica jest odczuciem jak najbardziej pozytywnym! Pojedynki rewolwerowców są niesamowicie emocjonujące i nie jest tu tak nudno, jak w Commandos. Można strzelać kilka razy pod rząd, w zależności od pojemności magazynka, z dowolną prędkością (zależy od klikania myszką), po czym Kowboj przeładowuje broń i strzela na nowo. Uwaga jednak, aby nasz pistolet się nie nagrzał, bo dużo z niego nie wyciągniemy! Każdy przeciwnik (to też nowość) ma wydzielone punkty życia!!! Kiedy strzelamy do grubego Meksykanina, musimy zużyć nań kilka kul, a kiedy nawinie się chudy - tracimy jedną czy dwie. To naprawdę doskonałe rozwiązanie. Jednak walka z ukrycia też jest na swój sposób rozwinięta. Mamy podobny arsenał zabawek jak Zielony Beret i koledzy. Do odwracania uwagi używamy zegarka z pozytywką, dźgamy i rzucamy na odległość nożem, ogłuszamy i związujemy ofiary. Podobieństw, nie tylko związanych z ekwipunkiem jest naprawdę sporo, choćby w zachowaniach przeciwników. Kiedy zobaczą członka naszej drużyny, wołają "stój!", trzymają nas na celowniku i podchodzą coraz bliżej, potem obezwładniają i dobijają. Nie celują bez przerwy jak Niemcy z Komandosów. Innym podobieństwem jest też wołanie o alarm. A teraz omówię jeden z NAJWIĘKSZYCH atutów gry. Otóż, chodzi mi o tryb "Szybka Akcja". Dajmy na to, że John ukrywa się w budynku, Sanchez stoi za jego rogiem, a Sam leży nieopodal w trawie. Przed drzwiami do rzeczonego budynku stoi trzech bandytów. Klikamy odpowiedzialny za SA przycisk i wydajemy rozkazy. John ma wyjść z budynku i strzelić do pierwszego gościa, Sanchez w tym czasie wychodzi zza rogu i ładuje w następnego, natomiast Sam, wstaje z trawy i swoim Winchesterem z daleka zdejmuje ostatniego przeciwnika. Teraz wystarczy tylko, że ponownie wciśniemy klawisz SA (to taki obrazek zegarka), a nasi bohaterowie automatycznie uporają się z wrogiem w jednym momencie. Jeśli zaplanujemy dobrze taką akcję, możemy spodziewać się wspaniałego rezultatu. Teraz omówię grafikę i dźwięk. Otóż są one średnie. Grafika jest utrzymana w kolorowej oprawie i wygląda tak, jak byśmy oglądali animowany Western. Jest dwuwymiarowa i utrzymana w rzucia izometrycznym (tak jak w Commandos), ale trzeba przyznać dopracowana i przejrzysta. Kiedy nasz człowiek stoi za przeszkodą, to jego sylwetkę obrysowuje cienka linia, dlatego zawsze będziemy wiedzieć czy znajduje się wystarczająco daleko od pola widzenia wroga. Kiedy trafimy wroga pociskiem, nad nim wyświetla się ilość uchodzących z niego punktów życia, wiemy, czy długo jeszcze wytrzyma. Tego typu drobnostki graficzne bardzo usprawniają zabawę.Teraz o dźwięku. Odgłosy są świetne, mnie strasznie podoba się dźwięk wystrzałów z broni. Nie są one monotonne i słychać dokładnie świst kul oraz odbijanie się ich od ścian. Głosy postaci są również świetne. John Cooper mówi głosem twardziela, a przeciwnicy skrzekliwym, cwaniackim. Muzyka, jak powiedziałem, jest średniej jakości, dlatego nie będę jej opisywał - ot, taka sobie, do posłuchania.Słowem podsumowania - Gra Desperados: Wanted Dead or Alive to tytuł godny polecenia dla fanów Dzikiego Zachodu oraz tych, którzy dobrze bawili się z Komandosami, a chcą spróbować czegoś innego, aczkolwiek podobnego. Odpowiednie połączenie strzelanki i ataku z ukrycia wyszło grze na dobre, dlatego stała się ona wg. mnie najlepszą grą, traktującą o Dzikim Zachodzie.
Plusy
Minusy
Brak obrazów powiązanych z tą grą.