Metroid Prime 2: Echoes
Dodano dnia 02-02-2007 15:21
Stare porzekadło mówi, że proste rzeczy są nalepsze. Jest w tym wiele racji, przykładów można doszukać się wszędzie, ale tu na celownik bierzemy gry komputerowe. Serię Metroid od zawsze charakteryzowała prostota rozgrywki: idź do punktu A, aby wziąć rzecz B, która pozwoli dostać ci się do miejsca C i pokonać bossa. Po jego pokonaniu otrzymujesz rzecz D, et cetera, et cetera. Taki model, isniejący od 1987 roku (wtedy wyszła pierwsza część gry), przetrwał do dziś i ma się dobrze. Bardzo dobrze.Metroid Prime, poprzednia część recenzowanej gry, przeniósł dotychczasowy model rozgrywki znany z gier 2D na konsole Gamecube, dodając mu jeden wymiar więcej. Gra, pomimo błędów, posiadała niesamowitą grywalność i miała to coś, co wręcz kazało usiąść przez ekranem i grać do końca (swojego lub gry). Wystawiona przezemnie ocena (7,5, poprawiona potem na 8... to były początki mojego recenzowania gier i nie wyrobiłem jeszcze sobie skali ocen, ponadto, gdy teraz czytam tą recenzję, mam wrażenie, że nie napisałem o bardzo wielu rzeczach) świadczyła o grze nieźle, spotkała się z kontrowersją setezera (pozdrawiam) i sprawiła, że miałem ochotę na więcej. Po wielu bojach w końcu udało upolować mi się sequela. Czy poprawił on błędy poprzednika? Czy Retro Studios nie zmieniło czegoś na gorsze? Zaraz się przekonacie.Oczywiście takich wycieczek nie będziemy robić z harcerską finką czy przewodnikiem turystycznym, potrzebny będzie nam znacznie bardziej zaawansowany ekwipunek. I tu - podobnie jak w części pierwszej - część jest stała dla serii, część tegoż jest nowa, a resztę ustrojstwa stanowią wariacje tego, co już kiedyś widzieliśmy. Klasycznie startujemy z Power Beam i Morph Ball - klasyczną dla serii przemianą w kulę, co pozwoli nam dostać się do trudno dostępnych miejsc. Sam Morph Ball na długo nam nie starczy, tak więc niezbędne są upgrate'y w stylu Morph Ball Bomb (służy nam ona do rozwalania przeszkód, potrafi też wyrzucić nas w górę), Power Bomb (eliminuje wszystko w promieniu kilku metrów od siebie, otwiera też niektóre drzwi), Boost Ball (pozwala wspinać się na rampy) czy Spider Ball (umożliwia przyczepianie się do magnetycznie naładowanych powierzchni). Nie samym Morph Ballem człek żyje, zatem Retro Studios dało nam możliwość pobawienia się takimi zabawkami jak Dark Beam czy Light Beam (szczególnie przydatny na Dark Aether) oraz Anihilator Beam (połączenie dwóch pierwszych, dodatkowo samoczynnie naprowadza się na wroga). Zmianą, która mi się nie spodobała, jest konieczność zbierania amunicji do broni (dotąd w każdej grze w serii amunicja była nielimitowana). Samus ma na wyposażeniu również rakiety, ale Charge Combos (kilka rakiet + laser = wybuchowa mieszanka) nikogo już dziś nie dziwi, zwłaszcza, że dodatkowo tracimy 30 sztuk amunicji. Twórcy jednak zdecydowali się na poszerzenie możliwości rakiet i dodali fajny bajer, pozwalający na namierzenie do pięciu celów jednocześnie. Powraca również stary i lubiany Grapple Beam, pozwalający pokonywać przepaści w stylu podobnym do Tarzana. Z nowości można wymienić Gravity Boost, pozwalający unosić się nam w wodzie, Screw Attack, dzięki któremu możliwe staje się wykonanie pięciu długich skoków (lub siedmiu, jeśli liczyć Space Jump Boots). Samus ma również takie zabawki, jak wizjery, którymi może widzieć w innym spektrum, czy skanować wrogów w celu znalezienia ich słabości. Na uwagę zasługują też ulepszenia do pancerza Chozo, pozwalające dłużej przetrwać na Dark Aether.Echoes działa na zmodyfikowanym silniku Metroida Prime, tak więc grafika jest przepyszna i wątpię, żeby dało się ją jeszcze bardziej ulepszyć. Lokacje są trochę mniej zróżnicowane niż w pierwszej części, mamy tu przemysłowo-pustynny rejon (zwany Agon Wasters), bagna (Torvus Bog), świątynię i jej tereny (Temple Grounds), fortecę (Sanctuary Fortress) oraz mroczne wersje tych wszystkich miejsc. Trzy pierwsze lokacje żywcem przypominają mi Unreala (tego, pierwszego, single player... może kiedyś skrobnę reckę), prezentują się wręcz bosko, wszystko jest ochydnie szczegółowe i wiele razy przyłapałem sam siebie na przystawaniu i podziwianiu lokacji! Świetnie prezentują się też różnego rodzaju efekty świetlne, które wyciskają ostatnie soki z gacława... co niestety, potrafi dać efekt w postaci chrupania, jednak biorąc pod uwagę jakość grafiki i to, że takie zdarzenie nie ma zbyt często miejsca, można to grze wybaczyć. Muzyka to dwie strony medalu. Z jednej strony nie mam do niej większych zastrzeżeń, z drugiej całkiem często wkurza (np. w Temple Grounds, powtarzające się co 3 sekundy uderzenie w bęben szybko daje w kość). Autorzy uraczyli nas także remixami muzyki z poprzednich części. Takie połączenie (trochę starego, trochę nowego) jest - moim skromnym zdaniem - najlepszym połączeniem, jakiego mógł doczekać się sequel.Ciekawostką, ale tylko ciekawostką jest tryb multiplayer, ale przez głupią politykę Nintendo odnośnie gier wieloosoboych, nie mamy gry w internecie, czy choćby w LAN'ie, gra obsługuje tylko split-screen (do 4 osób). Mechanika gry jest taka sama jak w singlu, co oznacza, że mamy takie ułatwienia, jak choćby autonamierzanie przeciwnika (choć niby można uciec przed tym, używając Boost Balla), co automatycznie wysysa dużo frajdy z gry... Na mapce leżą znane z singla przedmioty, są też pola zwane "Randomizer", które na jakiś czas dają bonusy w stylu nielimitowanej amunicji, czy innych ułatwiaczy życia. Szkoda, że twórcy nie pomyśleli o trybie kooperacji w singlu, jedyne tryby do wyboru to deathmatch i Bounty Mode (zbieranie monet po zranionych graczach). Do wyboru jest kilka mapek, resztę odblokowujemy poprzez działania w singlu (zbieranie przedmiotów, kompletowanie skanów). Skoro już o tym mowa, to dzięki grze w singla odblokować możemy choćby pyszną galerię z gry, w której m.in znajduje się to, co tygryski lubią najbardziej, czyli artworki. Gra nie ustrzegła się bugów, ale z tego seria jest znana. Niektóre z nich (np. bug z szybkim strzelaniem rakietami) zostały usunięte, inne wciąż da się wykonać. Czy te błędy szkodzą grze? W żadnym wypadku! Średnia pięciopalczasta maupa z dość rozwiniętym mózgowiem wcale takiej możliwości nie odkryje podczas przechodzenia gry za pierwszym razem, natomiast owe bugi dają nam możliwość skończenia gry bez "potrzebnych" nam przedmiotów, czy pozwalają pominąć bossa.
Plusy
Minusy
Marcin |
Zalewski |
"dopelfish" |
Brak obrazów powiązanych z tą grą.