Theatre of War Pola Zagłady
Dodano dnia 08-01-2008 18:53
Zawsze chciałem jeździć czołgiem. Dlatego mój pociąg do gier drugowojennych jest tak duży. Pamiętam godziny spędzone przed komputerem, grając namiętnie w Blitzkriega, Codename: Panzers, o Call of Duty nie wspominając. Te produkcje lśniły grywalnością, do dziś są legendami. Bardzo ubolewam nad niemożnością zagrania w Company of Heroes. Na pocieszenie otrzymałem Theatre of War. No cóż, jak na produkcję za niecałe trzydzieści złotych, wydanie gry prezentuje się wzorowo. Grube pudełko włożone do papierowego kartonu wygląda bardzo ładnie. W środku mamy płytkę z grą i 70-stronicową instrukcję, czyli wszystko w porządku. Uroczyście zabrałem się za instalację. No cóż, nie trwała ona krótko - w tym czasie mogłem wyprowadzić psa na spacer.
Po włączeniu gry ukazuje nam się bardzo przeciętne intro. W połowie je wyłączyłem, bo zalatywało kiczem. Menu wyglądało dobrze, niestety muzyka grająca w tle nie była zachwycająca. Wybrałem menu kampanii i oto ukazały mi się do wyboru: rosyjska, niemiecka, brytyjska, amerykańska i - uwaga, uwaga - polska! To oznacza, że Theatre of War starczy na długie miesiące grania. Dodatkowo (tutaj brawa dla Cenegi) wydawca dodał do gry dodatkowe 10 poziomów ("Bitwa o Moskwę") i edytor, w którym można tworzyć i edytować mapy, a nawet misje. Przejdźmy do samej rozgrywki. Ta jest w połowie turowa, w połowie rzeczywista.
Przed każdą misją rozstawiamy swoje jednostki na mapie podzielonej na heksy (sześciokąty, znane choćby z serii Heroes of Might and Magic). Po rozstawieniu rozpoczyna się właściwa rozgrywka - i tutaj mamy już do czynienia ze strategią czasu rzeczywistego, gdyby nie aktywna pauza, która nie występuje we wszystkich grach tego typu. Korzystamy z niej nader często, gra do najprostszych nie należy. Jest bardzo szczegółowa - każdą jednostkę trzeba obsłużyć osobno, dla zwykłych śmiertelników to wada, dla maniaków raj. Każda jednostka jest odwzorowana bardzo zgodnie z realnym odpowiednikiem.
Wygląd, wady i zalety, sposób poruszania się, są świetnie odwzorowane. Zachowanie jednostek również jest nietypowe w porównaniu do większości RTSów - nie wykonują one absurdalnych rozkazów, myślą, mogą spanikować i uciec z pola walki. Niestety, nie zawsze jest tak dobrze - dajmy na to przykład obsługi działka przeciwpancernego. Została zabita, a żołnierze stojący 2 metry bliżej nie wymienili jej. No cóż, w takich chwilach chce się gryźć biurko. Wszystko może się wydawać jak w raju, niestety jest bardzo poważna wada - gra jest nudna jak flaki z olejem. Siedzenie i gapienie się w monitor, jak jeden czołg ślamazarnie przejeżdża na drugi koniec mapy nie jest nader interesującym zajęciem. To jest gra tylko dla cierpliwych ludzi.
Czas wspomnieć nieco o grafice. Tutaj nie jestem zadowolony. Gra wygląda bardzo przeciętnie - tekstury i efekty stoją na bardzo średnim poziomie. Gdyby to tłumaczone było niskimi wymaganiami, zrozumiałbym. Ale i te są wysokie - na moim sprzęcie gra nie haczyła tylko na minimalnych detalach. Rozumiem, mam złoma, ale taki Codename: Panzers śmigał z radością na najwyższych i wyglądał dużo lepiej. To tak, jakby porównać Malucha z Mercedesem, niestety.
No i na koniec czas nieco wspomnieć o muzyce. Jest nudna i przeciętna, można wpaść w depresję. Nie wywołuje żadnych emocji u grającego, wręcz przeciwnie - jest bardzo dobra jako kołysanka.
Theatre of War to bardzo dobra gra, ale tylko dla maniaków Combat Mission. Kuleje w oczach zwykłych graczy. Lepiej kupić Panzersów, albo Blitzkriega. Naprawdę.
Plusy
- Znakomite odwzorowanie jednostek
- Realistyczność
Minusy
- Nuda
- Przeciętna oprawa audiowizualna