Brothers in Arms: Road to Hill 30
Dodano dnia 02-02-2007 17:25
II Wojna Światowa jest jednym z wielu wydarzeń w historii, do których na ich temat tworzy się gry komputerowe. Jedną z nich jest Brothers in Arms : Road to Hill.
Jak wiemy bardzo dobrze zapowiadała ona się bardzo dobrze. Powstawały różne rodzaje filmików, trailerów oraz screenów, które naprawdę świetnie ją prezentowały. Stała się jednym z najbardziej oczekiwanych tytułów nie cierpiącym zwłoki. Myśleliśmy, że ma nawet szansę na dostanie tytułu gry roku. Niestety rozczarowaliśmy się.
Głównym bohaterem, w którego się wcielimy będzie Matt Baker. Jest on dowódcą drużyny spadochroniarzy, a zarazem oczywiście żołnierz kompanii F 502 pułku 101 Dywizji Powietrzno – Desantowej. Cała fabuła gry będzie opierać się na jego przygodach prawdziwie doznanych już ok. 60 lat temu, a będzie to 8 dni wzięte z jego życia. Będziemy mieli przy boku jego współtowarzyszy wojennych, którym będziemy rozkazywać w czasie walki z wrogiem. Jak sam Matt przyznaje, jego koledzy stali się najbliższymi znajomymi, których nigdy nie zapomni, to dzięki nim żyje. Na początku zwykli „kumple z woja”, lecz już po całym zdarzeniu byli dla niego jak rodzina.
Zajmijmy się samą grą, która niestety nie zadowoliła nas. Jak już wspomniałem, będziemy mieli grupkę (a nawet dwie) żołnierzy, którym będziemy wydawać rozkazy. Wydaje się proste, no i oczywiście jest, ponieważ istnieją w tej grze tylko 3 komendy – idź (w tym jak wskażemy na jakieś schronienie to tam się udadzą), atakuj (szarża), atakuj (z miejsca). Według mnie Gearbox powinien dodać ich więcej ze względu na dodatkowe rozszerzenie gry (mówię tutaj o np.: „rzuć granatem” lub „podnieś tą broń”). Niestety, mimo iż nasz towarzysz ma przypięty granat do munduru, to rzuci go „raz na rok”, albo i w ogóle.
Cała fabuła gry rozgrywa się w pobliżu plaży Omaha, i w każdej akcji, kiedy to będą atakować nas niemieccy żołnierze, będziemy mieli do wybrania (znowu) tylko 2 wyjścia ustalone z góry przez autorów. Pierwszym będzie totalny atak na wroga, więc możemy się szybko nadziać na jakiś nabój prosto w łepek, co nie będzie przyjemne :(. Drugim sposobem będzie odwrócenie uwagi szkopów dzięki towarzyszącemu nam oddziałowi kolegów, a następnie zajście wroga od tyłu przez Bakera, czyli przez nas ;]. W każdym razie wszystko jest już ustalone, nie możemy zrobić nic indywidualnego. Kolejną rzeczą, na którą nie mamy żadnego wpływu jest całe otoczenie! Spotykane przez nas przeszkody nie mogą być minięte – nie możemy przeskoczyć małego płotka, nie możemy otworzyć, ani zamknąć drzwi. Dookoła danej planszy są niewidzialne mury, przez które także nie możemy przejść (przykładowo: jest jakaś wolna przestrzeń na boku, gdy się skierujemy w jej stronę i będziemy chcieli przez nią przejść, to w jakimś czasie coś nas zatrzyma i będziemy chodzić w miejscu).
Programiści zrezygnowali z normalnego (tak jak w innych grach) sposobu punktów życia. W tym przypadku będziemy mieli w lewym, dolnym rogu przedstawione kontury postaci naszego głównego bohatera, będą one zamalowane w środku trzema kolorami. Zielony – oznaczać będzie, że nasz bohater jest w pełni sił, pomarańczowy – nasz bohater jest ranny, oraz Czerwony – Baker bardzo mocno zraniony, może zginąć nawet od jednej, celnej kuli przeciwnika. Niestety nie będziemy w stanie zmienić tego ostatniego na ten pierwszy w żadnym momencie gry, albowiem autorzy nie wprowadzili żadnych apteczek uleczających, bądź medyków, którzy mogliby nas leczyć podczas walki. Oczywiście każdą nową plansze będziemy zaczynać z pełnym życiem.
Sztuczna inteligencja w postaci szkopów oraz naszych towarzyszy wojennych także nie jest dopracowana. Jeśli chodzi o tych pierwszych, to potrafią tylko stać w miejscu i atakować z dalekiej odległości. Czasami przemieszczą się o 5 – 8 metrów w prawą, lub lewą stronę od swojej poprzedniej pozycji, lecz nigdy nas nie zaatakują (nie mówimy tutaj o momentach, kiedy trzymamy ciężki karabin maszynowy i po prostu bawimy się w „strzelanie do Kaczek”). Zero pomysłowości odnosi się także do tej drugiej wymienionej przeze mnie grupy. Nasi kamraci wykonują tylko nasze rozkazy, nie zrobią nic indywidualnego. Tak jak zostawimy ich na pierwszym końcu mapy i postanowimy pójść na akcję sami, tak zostaną oni do czasu, aż nie uznamy, żeby do nas przyszli.
Brothers in Arms : Road to Hill miała być miała być bardzo realistyczną grą wojenną wspominającą te okropne czasy. Niestety i tutaj autorzy nie pokazali swojej prawdziwej klasy. Głównym powodem negacji z mojej strony będzie braku czołgania się! Według mnie jest to jedna z najważniejszych podczas wojny czynności, pozwalałoby to nam na dokładniejsze schowanie się przed wrogiem i jego pociskami! Jak to możliwe, że silny fizycznie żołnierz nie może przeskoczyć przez ogrodzenie o wysokości pół metra....i dlaczego nie możemy otworzyć, bądź zamknąć okien, drzwi, bram i innych rzeczy? To nazywacie realizmem? Jak tak....to lepiej nie tworzyć takich gier.
Następnym tematem o jaki chcę zahaczyć w mojej recenzji jest tryb SinglePlayer oraz MultiPlayer.
Zarówno w tej, jak i w tej mamy do wybrania różne rodzaje broni (w Multi są one zależne od postaci jaką gramy i na jakiej pozycji). Zaczynając od pistoleciku, który w pierwszej misji dostaniemy od towarzysza, przechodząc przez Thompsona, oraz, kończąć po bazooke, którą rozwalamy czołgi (i nie tylko) ;].
W MP gramy w ten sam sposób, jak wcześniej w trybie solo, z tym że na mapie są dwa teamy (1 vs 1 lub 2 vs 2 – maks. 4 osoby w jednej rozgrywce).Będziemy mogli wybrać Niemców lub Amerykanów, którymi będziemy kierować na różnych rodzajach map. Niestety ilość serwerów nie pozwala na przyjemną grę. Jak ostatnio wszedłem na MP to na liście serwerów były zaledwie 2, w tym jedna pełna, a druga posiadała mapę, której ja nie miałem :P. Szkoda, że autorzy nie pomyśleli o jakimś dedykowanym serwerze.
Jeśli chodzi o polską wersję BoA, to firma Cenega postanowiła wydać w Polsce trzy werjse tej gry. Pierwsza będzie całkowicie angielska, druga będzie w formie polskiej-kinowej, a trzecia zaś z polskim dubbingiem. W tej trzeciej bardzo dobrze został zachowany klimat i cały humor, zaś w napisach nie widać żadnych błędów.
Co do grafiki, to także mną nie pomiotła. Spodziewałem się czegoś więcej, większych wybuchów, ich lepsze zrealizowanie, niestety było inaczej. Podziw budziły zaś różne odgłosy wojenne (strzały, wybuchy, loty samolotów, itd.). Muzyki....brak.
Uogólniając....od gry Brothers in Arms : Road to Hill spodziewałem się czegoś więcej niż tylko sposób na zwykłą strzelanke. Miała być ona bardzo realistyczna, lecz wyszło wręcz przeciwnie. Jak to możliwe, że po strzale z karabinu z kilku metrów do szwaba można spudłować? Jak to możliwe, że nie możemy przeskoczyć pół metrowego płotka? Jak to możliwe, że nie możemy się czołgać? Heh....i to jest realizm? Zagrać można....ale tak jak fanów przybyło, tak ubędzie.
Plusy
Minusy