The Settlers: Narodziny Imperium
Dodano dnia 16-03-2008 17:29
Gry z serii The Settlers wzbudzały we mnie zainteresowanie od samego początku ich istnienia. Jeszcze kilka lat temu, gdy byłem mały, godzinami przesiadywałem przy pierwszej części. Była to dla mnie wtedy frajda, że mogę zbudować wielkie miasto zaczynając od praktycznie niczego. Główną zaletą była „reakcja łańcuchowa”, tzn. np.: po tym, jak drzewo zostało ścięte, musiało być obrobione, a następnie wysłane do tartaku, aby cokolwiek można było z niego zbudować /zrobić. Po jakimś czasie wyszła w świat druga część: The Settlers 2: Veni, Vidi, Vici. Stała się ona grą jedyną w swym rodzaju. Jej kampania z Oktawianem i jego przygodami zachęcała nas do dalszej gry. Dwa lata później (w Polsce trzy) pojawia się trzecia odsłona wielkiej sagi. Gra wręcz odepchnęła mnie od swej „bajkowości”. Graficy z Blue Byte Software najwyraźniej wyłącznie kierowali grę do młodszego pokolenia. W 2001 roku pojawiła się The Settlers IV. Wtedy powiedziałem „koniec”. Mimo, iż jej kampania była w miarę dobrym pomysłem, to użycie takiej samej grafiki co w „trójcę” wręcz przeciwnie. Rok 2005 był dla „osadników” szczególnym. Wprowadzenie nowej, trójwymiarowej oprawy wizualnej do The Settlers: Dziedzictwo Królów zrewolucjonizowało sagę. Niestety nie miałem przyjemności grać w tą część, ale wtedy powstała nadzieja, że TS z Blue Byte znacznie się polepszą. Po powyższych produkcjach i utworzonych do nich dodatkach, w końcu nadszedł czas na ostatnią (na razie) część TS – Narodziny Imperium…
Na sam początek The Settlers VI robi dobre wrażenie. Wita nas krótkie intro, które nieco wprowadza nas w klimat „osadników”. Od razu zauważalna jest piękna grafika. Po filmiku pojawia się ładnie dopracowane menu, ukazujące nam wszystkie możliwe opcje Settlersów. Do wyboru mamy Kampanię, Własną Grę, Grę na LANie oraz Grę przez Sieć, czyli Internet.
Kampania zawiera szesnaście map, w których będziemy mieli do czynienia z wieloma różnorodnymi zadaniami. Głównie nasze misje polegają na rozbudowie, zniszczeniu kogoś, dostarczeniu jakichś surowców, bądź produktów, a także awansie naszego rycerza.
Właśnie, kim jest ten tajemniczy rycerz? Jest to postać, którą możemy wybrać na samym początku gry. Przed rozpoczęciem pierwszej mapy, do dyspozycji będziemy mieli tylko dwóch z sześciu ogólnie dostępnych, później oczywiście odblokowani zostaną wszyscy. Otóż Ci bohaterowie służyć nam będą wiernie m.in. swoimi unikalnymi umiejętnościami. Dla przykładu jeden może rozdawać żywność za darmo, a drugi nowe pochodnie dla żołnierzy. Ich dobrą cechą jest szybkość, także bardzo dobrze sprawiają się jako zwiadowcy. Jednakże najważniejszym atrybutem rycerza jest to, iż możemy dzięki niemu poszerzać swoje terytoria.
Ogólnie mówiąc fabuła gry nie powala na ziemię. Jak zwykle, my jesteśmy po tej dobrej stronie i musimy walczyć ze złem poprzez pozyskiwanie sojuszników. Fakt, nic specjalnego, ale jednak grywalność jest na tyle interesująca, że nie chce się tak szybko odchodzić od monitora.
Dobrym pomysłem ze strony programistów jest dodanie krótkiej przemowy naszego rycerza do każdej nowości, np. nowego budynku. Mówi on nam wtedy bardzo szczegółowo jak z danej rzeczy korzystać, gdzie budować, co się dzieję z pozyskiwanymi w niej surowcami/produktami itd. Dzięki temu nawet małoletni gracz jest w stanie „ogarnąć” Settlersów.
Tryb „Własna Gra” nie jest trybem dość specjalnie rozbudowanym. Mamy w nim wiele map, które dzielą się jeszcze na „Zadania” i „Wolna Osada”. Pierwszy można porównać ze zwykłą kampanią, która po wygranej nie ma kontynuacji. Drugi zaś rodzaj to walka z komputerem do czasu, jedna ze stron zostanie zniszczona.
Gra na LANie nie różni się niczym od gry przez serwery internetowe. Na małe, bądź wielkie odległości możemy rozegrać kilka partyjek z prawdziwym graczem. Niestety w tym trybie niemożliwością jest ustawienie komputera jako towarzysza bądź przeciwnika. Jest to bardzo duży minus. Co zrobimy jak graczy będzie trzech ? No cóż, będziemy musieli znaleźć czwartego, ponieważ tej „luki” wypełnić przez sztuczną inteligencję się nie da. Kolejną wadą tych trybów jest ograniczenie w ilości osób pojedynkujących się ze sobą. Poprzez Multiplayer w jednej grze uczestniczyć może jedynie od dwóch do czterech „Settlersomaniaków”. Myślę, że zwiększenie do sześciu nie narobiłoby kłopotów, a najwyżej polepszyło jakość produktu. Wróćmy jednak do samej grywalności. Na samym początku możemy ustawić na jakiej mapie mamy zamiar toczyć boje. Później zaś rozdzielamy się na drużyny i wybieramy swojego bohatera (występującego w kampanii). Administrator serwera jest w stanie wybrać zadania, które będziemy musieli wykonać, aby wygrać. Są to:
- zniszcz budynek specjalny (kościół, magazyn, bądź zamek);
- najedź wrogie miasto;
- dosięgnij Arcyksięcia.
Pierwsza misja jest rzeczą obowiązkową, także nie można jej wyłączyć. Plusem ze strony autorów jest opcja „Więcej zasobów”. Pozwala ona na prowadzenie dłuższej gry, ponieważ na mapie pojawi się więcej złoży kamienia, kopalni rudy, ławic ryb itd.
Strona wizualna gry jest przepiękna. Narodziny Imperium powala swoich poprzedników. Podczas gry widać, że otoczenie żyje. Można zauważyć psa wykonującego swe potrzeby na naszym głównym placu, kraba chodzącego po plaży, zająca skaczącego po polanie itd. Wszelkie jednostki takie jak budynki, postacie, drzewa, góry są bardzo szczegółowo wykonane. Bardzo realistycznie także wygląda woda zawierająca odbicia otoczenia oraz podłoże, po którym chodzą nasi osadnicy. Podoba mi się także efekt uszkodzeń budynków. Po rzuceniu w daną strukturę kilku salw żołnierskich pochodni, odpadają części murów, dachu itp. Na pochwałę zasługują także starannie wykonane filmiki, które czasami pojawiają się pomiędzy mapami w kampanii.
Efekty dźwiękowe i muzyka w tle nie odstają tak daleko w ocenie jak grafika. Każda postać ma swój dialog - inaczej mówi rzeźnik, a inaczej drwal. W grze słychać co chwile jakieś odgłosy, np. w mieście.: piosenka z festynu, kucie żelaza przez płatnerza, albo poza murami: łamanie się ścinanego drzewa, lot strzały od łuku w kierunku zwierzyny, itp. Aktorzy, którzy odgrywają rolę rycerzy bardzo dobrze wykonali swoją pracę. Ich mowy są realistyczne, przystosowane do klimatu Settlersów. Widać w ten sposób, że każdy bohater się od siebie różni.
W tle towarzyszy nam muzyka, która jest zależna od tego co się dzieję. W momencie kiedy wykonujemy rozbudowę naszej metropolii, do uszu naszych dążą spokojne nuty, zaś gdy zaczniemy walkę, melodia ta zamienia się na szybką i gwałtowną.
W tej części Settlersów dużo się zmieniło. Główną zmianą jest podzielenie każdej mapy na prowincje, które możemy przejmować przy pomocy naszego bohatera. W jaki sposób? Rozkaże on jednemu osadnikowi wybudować Strażnicę. Po wzniesieniu budowli, zajmujemy terytorium. Oczywiście możemy także podbijać wrogie ziemie poprzez przejęcie, lub zniszczenie Strażnicy przeciwnika. Szkoda, że programiści nie pomyśleli o innych budowlach wojskowych. Wtedy gra stałaby się trudniejsza.
Kolejną nowością jest system ulepszania budynków. Każda struktura ma dwa poziomy ulepszenia. Dzięki temu możemy zwiększyć produkcję ubrań, czy przyspieszyć ścinanie drzewa bez potrzeby tworzenia kolejnej, takiej samej budowli.
Podoba mi się także opcja tworzenia dwóch rodzajów dróg. Pierwsza to zwykła polna ścieżka, którą możemy tworzyć wręcz za darmo, druga natomiast to kamienna droga, na którą musimy przeznaczyć jeden z naszych surowców (wiadomo jaki :]). Oprócz podłoża dla osadników, dobrym pomysłem jest stworzenie palisady i bardziej wytrzymalszego muru obronnego. Na tym drugim możemy także postawić grupkę łuczników lub katapultę. Jeśli chodzi jeszcze o sprawy „wojenne”, to na wielki plus zasługuje sterowanie wojskiem (znacznie inaczej niż w np. drugiej, czy trzeciej części serii). Tutaj kierujemy naszymi wojakami w taki sposób, jak jest w RTS’ach.
W porównaniu do poprzednich, dobrych zmian, czas i na te złe.
Główną wadą w tej dziedzinie jest ograniczenie populacji. W poprzednich częściach Settlersów uwielbiałem rozszerzać swe miasto w sposób nieskończony. W szóstej części możemy zebrać maksymalnie dwustu osadników.
Jestem także ciekaw dlaczego autorzy postanowili, że kościół, magazyn oraz zamek na początku każdej gry będą już wybudowane. Zrozumiałbym jeszcze te dwie ostatnie budowle… ale kościół? Wiem, że w Polsce jest praktycznie najwyższy poziom chrześcijaństwa spośród innych krajów, ale bez przesady. Moim zdaniem budowanie wszystkiego od dosłownego zera przynosi największą satysfakcję.
Złoto jest rzeczą bardzo cenną w czasach teraźniejszych, można za nią kupić praktycznie wszystko. W Settlersach natomiast jest inaczej. Ten drogi minerał przerobiony na monety jest, moim zdaniem, nam potrzebny tylko i wyłącznie na początku gry. Dzięki niemu rozbudujemy swoje budynki specjalne, czyli zamek, magazyn oraz kościół. W dalszych momentach gry użyjemy złota jako opłata dla bandytów (jeśli nie będziemy chcieli/mogli ich zlikwidować), do handlu (który rzadko kiedy się nam przyda), opłaty wojska (które jest bardzo tanie w utrzymaniu), organizowania festynów. Mimo w miarę dużej ilości opcji, przez które jesteśmy w stanie stracić swoje monety, to jest to i tak za mało! Po ulepszeniu do maksimum swych budynków, zorganizowaniu kilkudziesięciu festynów i wykonaniu kilku handlów z pobliskimi wioskami, to zawsze miałem tysiące złota w zapasie. Myślę, że programiści powinni coś z tym faktem zrobić. Oprócz tego, chciałbym się także dowiedzieć skąd nasi osadnicy mają złoto, tzn. skąd poborcy podatkowi je od nich biorą. Na wszystkich mapach żadnej kopalni nie widziałem, a i tak mimo tego są w stanie nieograniczenie pobierać pieniądze od naszych obywateli. To samo tyczy się osadników w nieskończoność wychodzących z magazynu… zero realizmu.
Sprawa realizmu tyczy się także krów i owiec, które same dochodzą do swych pastwisk, albo wielkiej katedry z ilością dwudziestu miejsc siedzących.
Podsumowując, The Settlers: Narodziny Imperium jest grą bardzo ciekawą. Grafika tego produktu przyciąga pod każdym względem, a dodatkowo jako trochę mniejszy magnes służy nam grywalność wraz ze stroną audio. Gra niestety ma też swoje wady. Niektóre zmiany wprowadzone do tej części sagi nie podobają mi się. Głównie w oczy razi ograniczenie ilości populacji, czy wojsk. Autorzy mogliby także wymyśleć nowe rodzaje budynków, dzięki którym będziemy mieli więcej zajętego czasu. Z tego co wiem, to w produkcji jest już dodatek do szóstej części osadników, także myślę, że ta sprawa niedługo będzie zamknięta. Mimo kilku niedociągnięć to ten program rozrywkowy polecam każdemu, a głównie fanom tej sagi.
Plusy
- strona audio
- wiele innowacyjnych pomysłów w porównaniu do poprzednich części
Minusy
Krzysztof "Jaszczur" Trzos
Brak obrazów powiązanych z tą grą.