Call of Duty: United Offensive
Dodano dnia 20-12-2009 13:57
Dla mnie jedynym słusznym twórcą gier z tej serii jest Infinity Ward. Nie mówię, że np. Treyarch to zła firma, lecz widząc świetność dzieł IW nie chcę, żeby ktoś inny tykał tę serię. Dlatego też wielkie było moje zdziwienie, gdy podczas instalacji Call of Duty: United Offensive zamiast logo Infinity Ward zobaczyłem znak Grey Matter Studios. Do gry podchodziłem już z mniejszym zapałem i - niestety - okazało się, iż moje obawy mają swoje uzasadnienie w samej grze. Nie, ten niesamodzielny dodatek nie jest złą grą, skądże. Jest jednak gorszy od podstawki. Nie przynosi takich emocji i momentami jest niedopracowany. Przykład? Podczas ostatniej misji kampanii amerykańskiej bronimy pewnego budynku. Jest ciężko... naprawdę ciężko. Zewsząd oblegają nas żołnierze, nadjeżdżają czołgi, nie ma chwili spokoju. W pewnym momencie otrzymanym zadaniem jest ochranianie Sgt. Moody'ego, który dowodzi nami w trakcie tej misji. Na moje nieszczęście akurat w tym momencie musiałem być po drugiej stronie budynku, gdzie uzupełniałem amunicję. Zrobiłem quick save'a. Zaraz po tym wyświetlił mi się nowy cel... Pędziłem ile sił. I tak ze cztery razy. Za każdym razem sierżant ginął. Wpadłem na pomysł bombardowania przestrzeni, w której mogli znajdować się potencjalni wrogowie, granatami, w nadziei, że uda mi się paru wyeliminować i ocalić Moody'ego. Udało się... po około dziesięciu próbach. Dodatkowo wcześniej ginąłem nie raz, broniąc budynku i próbując zniszczyć czołgi pod ciągłym ostrzałem. Ogólnie cała obrona budynku zajęła mi około godziny. Wiem, nie jestem mistrzem FPS-ów, dlatego też grałem na drugim poziomie trudności, żadnym wysokim. Nie lubię łatwych gier. Ale to była moim zdaniem przesada... Ten mój przykład gorszej jakości dodatku mógłbym zmieścić w jednym zdaniu - wysoki poziom trudności. Momentami zbyt wysoki i źle zbalansowany. Raz jest banalnie łatwo, raz nie można sobie dać rady. Skrypty są gorzej opracowane niż w produkcjach Infinity Ward, czego przykładu nie będę już podawał, powyższy wystarczy jako dowód na to. Wystarczy dodać, że takich sytuacji jest więcej - np. obrona stacji kolejowej - ostatnia misja dodatku. Dodajcie sobie ciągły ostrzał z MG42 do bombardowania przez stukasy (całe szczęście, że poprzedza to krzyk żołnierza) i macie idealny obraz piekła wojny. Realizm jest sporo większy niż w podstawce, o wiele łatwiej zginąć. Tempo też zazwyczaj jest szalone, co nie oznacza jednak, że zabawy w Rambo są dozwolone. Dodatek jest bardziej zróżnicowany od podstawki - mamy tu trzy kampanie: amerykańską (bitwa o Bastogne), brytyjską (operacja Husky) i rosyjską (bitwa o Kursk). Jak widać, każda opowiada o jakimś epizodzie II Wojny Światowej znanym mniej lub bardziej. Raz dołączymy do partyzantki, innym razem walczymy w szeregach SAS-u, aby potem znów wrócić na prawdziwe pola bitwy jako zwykły żołnierz. Standardowo do obsługi zostaną nam oddane wszelkie bronie dostępne w tymże okresie. Jest też kilka nowych, w tym miotacz ognia. Tak, okazało się, że źle myślałem, sądząc, iż to kompletna nowość w serii zaimpletowana w najnowszej odsłonie, czyli World at War. Był on dostępny już w dodatku do jedynki, jednak muszę powiedzieć, że jest dość kiepsko zrobiony, a na dodatek nie ma za bardzo kiedy i po co go używać. Znów mamy przerywniki w postaci jazdy czołgiem, dodano (o ile mnie pamięć nie myli... A nawet jeśli były w podstawce to tutaj są lepsze i bardziej zapadają w pamięć) sekwencje ucieczki z pola bitwy motorem czy też samochodem, podczas której ostrzeliwujemy się przed nacierającym wrogiem. Jak zwykle w serii CoD mamy tu świetny klimat, potęgowany dodatkowo ciągłym zagrożeniem i wysokim poziomem trudności dodatku. Tak jak i w jedynce fabuła nie porywa, w zasadzie jest tu szczątkowa. Dobrze jednak, że w ogóle jest. II Wojna Światowa bez żadnej fabuły to według mnie totalna pomyłka. Dźwięk wciąż jest równie dobry jak w podstawce, grafika również zyskała. Szczególnie widać to podczas pierwszej misji kampanii brytyjskiej, gdzie ostrzeliwujemy się z bombowca. Tak jak i w podstawce, w dodatku oddany nam został do dyspozycji tryb multiplayer. Podobno go poprawiono, dodano nowe bronie itp. Niestety sam nie mogę się na ten temat wypowiedzieć, bo znów - jak to było w przypadku wersji podstawowej - nie było mi dane go sprawdzić. Wysoki ping, a w związku z tym lagi uniemożliwił mi granie z innymi. Warto zaznaczyć, że GMS dodało fajny smaczek, mianowicie - na końcu każdej kampanii pojawia się filmik podsumowujący. Na końcu gry film podsumowujący wszystkie kampanie, a potem oczywiście napisy. Jeśli obejrzeliście historyjkę przedstawioną w części pierwszej, obejrzyjcie też i tę. ;) Ciężko ocenić Call of Duty: United Offensive. Z jednej strony dodatek jest sporo trudniejszy od podstawki, z drugiej jest dzięki temu bardziej intensywny i klimatyczny. Nie ulega wątpliwości, że mimo to jest słabszy. Nie jest po prostu tak grywalny jak podstawka. Infinity Ward, mimo iż daleko było ich produktowi do doskonałości, co udowadnia Grey Matter Studios, potrafiło zrobić grę megagrywalną pomimo kilku niedoskonałości. To świadczy o wielkości studia. Pomijając fakt, że oddzielnie się już raczej podstawki z dodatkiem nie kupi, UO to jednak kawał świetnej rozrywki. Zapewnia kolejne parę godzin świetnej zabawy, jaką jest gra w serię Call of Duty. Zanim jednak zagramy w nie jedna po drugiej, radzę zastanowić się, czy mamy jeszcze zapas energii na kolejną dawkę świetnej zabawy. ;)
Plusy
- jeszcze lepszy klimat
- bardziej intensywna i zróżnicowana
- wysoki poziom trudności (dla niektórych)
Minusy
- wysoki poziom trudności (dla reszty)
- momentami źle opracowane skrypty
- mimo plusów mniej grywalna od podstawki
Brak obrazów powiązanych z tą grą.