Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

ZAPOWIEDŹ
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
GALERIA
FILMY
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
Dark Messiah of Might And Magic
Dark Messiah of Might And Magic box
Producent:Arkane Studios
Wydawca:UbiSoft
Dystrybutor:CDP.pl
Premiera (polska):23.01.2007
Premiera (świat):24.10.2006
Gatunek:FPS, Akcja, RPG
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

7.7

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Dark Messiah of Might And Magic

Dodano dnia 27-12-2009 22:33

Recenzja

Ilu jest wśród graczy pasjonatów średniowiecza? Ilu fanów fantasy? Ilu lubi sobie pomachać mieczem, szlachtując wrogów? Wielu. A ile ku temu okazji? Niewiele. Ot, znajdzie się parę action-RPG, niektóre nawet z widokiem pierwszoosobowym (vide „The Elder Scrolls IV: Oblivion”), ale tam to nie walka jest najważniejsza. Owszem, jest jej sporo, jednak kwintesencją gry jest (a przynajmniej powinna być) fabuła. Co więc muszą począć ci wszyscy, dla których nie ma piękniejszego widoku, jak nadziany na miecz ork?
 
Ano, kupić i zainstalować „Dark Messiah of Might and Magic”. Gra ta jest FPS'em, z tym że „S” oznacza w tym przypadku nie „shooter”, a „slasher”. Tak więc opiera się ona na tym, co spoceni rycerze lubią najbardziej – szlachtowaniu wrogów. Oczywiście można obrać inne ścieżki: maga, bądź skrytobójcy. O ile ta ostatnia przy ilości i sile przeciwników jest moim zdaniem kompletnie bezsensowna, magiem jeszcze da się grać. Ogniste kule, zamrażanie, stawianie magicznych pułapek, przejmowanie kontroli nad umysłem, wyrzucanie w powietrze – jeśli to tak chcesz pokonywać wrogów, proszę bardzo. Nie ma co się oszukiwać, ścieżka ta jest szalenie wręcz efektowna. Przy tym jednakże też sporo trudniejsza, magowie przecież nie są specjalnie odporni, nie biegają też w ciężkich zbrojach, dlatego łatwo ich uszkodzić. Gdy takie niedogodności ci niestraszne, bierz maga.
 
Jeśli jednak wolisz walkę na krótkim dystansie (jak ja), zdobyte punkty umiejętności (o nich za chwilę) przeznacz na zdolności bojowe. Ataki specjalne, większa wytrzymałość, czy siła na pewno pomogą w pozbawianiu świata ciężaru noszenia wielu istot. Walka taka potrafi przynieść wiele satysfakcji – nie ma to jak potężną szarżą powalić przeciwnika, szybko go dobić i rzucić się dalej w wir walki, kopiąc i tnąc łby na prawo i lewo. Dosłownie – o ile odpowiednio mocno i celnie uderzymy w okolice głowy wroga, ta zostanie odcięta, co zresztą gra efektownie (bo w zwolnionym tempie) nam pokaże. Innym finisherem jest przebicie wroga na wylot. Szkoda jednak, że na tym się kończy. Można co prawda wytrącać broń, trzaskać tarcze, ale żadnych innych efektownych sposobów uśmiercania wroga nie uświadczymy. A szkoda, gdyż przez te 10 godzin gry może ogarnąć nas nuda. I to właśnie jest największa bolączka tej gry – przez prawie cały czas robimy to samo, z rzadka walcząc z jakimś bossem (jest raptem trzech: końcowy, smok i cyklopy, żywe bądź nieumarłe, które różnią się tylko wyglądem i odpornością). Ileż razy można powtarzać ten sam schemat? Co prawda mnie gra znużyć nie zdążyła, jednak dla wielu przez schematyczność i liniowość zasłużyła ona na miano zaledwie dobrej (średnia ocen ok. 70%). A szkoda, gdyż kopanie, siekanie i spopielanie wrogów daje naprawdę dużą przyjemność.
 
Z recenzenckiego obowiązku wspomnę jeszcze tylko krótko o skrytobójcy. Racja, walka dwoma sztyletami jest fajna i satysfakcjonująca, jednak przy wielu otaczających nas przeciwnikach walka na krótki dystans bez tarczy potrafi być ciężka. Jedyną przydatną umiejętnością zabójcy jest strzelanie z łuku. Na całe szczęście twórcy nie ograniczyli nam możliwości rozwoju do jednej, wybranej klasy. Jeśli chcemy, możemy więc próbować stworzyć postać wszechstronną. Ostrzegam jednak lojalnie, iż jest to niemożliwe, chociażby z tego powodu, że nie ma tu punktów doświadczenia. Wcześniej wspomniane punkty umiejętności dostaje się bowiem nie za zabitych wrogów, a za osiągnięcie danego celu, czy dotarcie w określone miejsce. Dlatego warto się specjalizować, choć muszę przyznać, iż niektóre umiejętności z zakresu innych klas bardzo mi (wojownikowi) się przydały. Ot, choćby łuk do walki z cyklopem, czy czar uzdrawiania (mikstur leczniczych jest – nomen omen – jak na lekarstwo).
 
Rozpisałem się już o tym, co będziemy robić, a wciąż nie wiadomo, kim tych czynów dokonamy. Naszym podopiecznym będzie Sareth, młody adept Pheringa, który wyrusza w podróż w celu znalezienia Cienistego Czerepu. Artefakt ten jest pożądany przez powoli ujawniające się w krainie Ashan siły ciemności. Wiąże się z tym przepowiednia, według której Mesjasz Ciemności ma zdobyć przedmiot i użyć go do uwolnienia Władcy Ciemności. W trakcie rozgrywki dowiemy się, kto jest wspomnianym Mesjaszem, a także zadecydujemy o losie Ashan. W podróży pomogą nam dwie kobiety: obecna w naszej głowie Xana, a także Leanna, młoda czarodziejka.
 
Podczas wyprawy przyjdzie nam się zmierzyć z wieloma wrogami. Rycerze Arantira, orkowie, zombie, pająki, nekromanci, ghule i gobliny postarają się utru... wróć, umilić nam życie. Przynajmniej niektórzy, bowiem o ile z większością walczy się całkiem fajnie, pająki są zwyczajnie irytujące. Nie stanowią one żadnego wyzwania, jednakże zatruwają nas jadem, co potrafi doprowadzić do szału. Trucizna bowiem powoli wysysa z nas życie. A odtrutek i mikstur leczniczych można szukać czasem nawet kilkadziesiąt minut... Zombiaki także nas zatruwają, jednakże walka z nimi ma jakiś sens, gdyż nie padają po paru ciosach, a i trucizny da się uniknąć. Pająki są szybkie i zwinne, wystarczy jeden ich atak, a przez kolejne kilkanaście minut co chwilę musimy się leczyć. A jako że wędrówka przez świątynię pełną pająków stanowi sporą część gry, można się przez ten czas nieźle zirytować. Za to jaka radość nas ogarnia po wydostaniu się na zewnątrz... Pozostali przeciwnicy są raczej standardowi, siekają mieczami, bądź pazurami, strzelają z łuków, ślą kule ognia – nic, czego w grach fantasy byśmy wcześniej nie widzieli. Ale jako że są w większości wytrzymali, a i potrafią nieźle zranić, walka dostarcza niemałych emocji.
 
Wydana w 2006 roku produkcja ma już swoje lata, jednak nadal wygląda ładnie. Hula na silniku Source, znanym chociażby z „Half-Life'a”. O ile jednak wnętrza (kamienne ściany i podłogi, deski itp.) prezentują się bardzo dobrze, gorzej jest na otwartej przestrzeni. Tekstury pokrywające góry i skały są mało szczegółowe i zwyczajnie brzydkie. Na tle reszty strasznie to razi. Oprawa audio jest standardowo średnia – nie razi, nie rzuca się w uszy, ot, jest. Głosy dobrano całkiem fajnie, pasują do postaci, a i aktorzy dobrze się wczuwają. Nie ma pełnej polskiej lokalizacji, jedynie kinowa, co mi osobiście ani trochę nie przeszkadza.
 
Miejsca, w jakich się znajdziemy, to głównie wszelkiej maści lochy i jaskinie w obrębie zaledwie dwóch obszarów, których nazw jednak nie chcę zdradzać. Odwiedzimy też miasto, jednak dużo czasu w nim nie spędzimy. Lokacje te są skonstruowane poprawnie, acz bez polotu. Czasem trzeba trochę poskakać, użyć łuku linowego (jak sugeruje nazwa, wystrzeliwuje liny, które pomagają nam dostać się w inaczej niedostępne miejsca), jednak rozwiązania takich zagadek są widoczne na pierwszy rzut oka – nie sposób się zaciąć. W niektórych miejscach do walki można wykorzystać otoczenie, przykładowo kopniakiem wrzucając wrogów do ogniska, czy nabijając ich tymże ciosem na kolce. Czasem można także coś na nich zrzucić, co w szybki sposób załatwia problem.
 
„Dark Messiah of Might and Magic” korzysta z systemu Steam, jednak przy graniu w single player nie musimy wcale go używać, gdyż gra doskonale radzi sobie samodzielnie. Gdy zachce nam się urządzić rzeź na innych graczach, trzeba jednak ze Steama skorzystać. Na szczęście platforma działa dobrze, nie ma problemu z patchowaniem i stabilnością. Chętnych do grania może nie jest bardzo wielu, ale da się znaleźć kilka zapełnionych serwerów. Walka wygląda podobnie jak w grze pojedynczej, nie ma jednak możliwości użycia kopniaka. Klasy też są stałe, a wśród nich znajdują się łucznik, zabójca, mag, wojownik i kapłanka. Ich funkcji wyjaśniać chyba nie trzeba, mogą oni jednak zdobyć dodatkowe umiejętności dzięki punktom umiejętności otrzymywanym za zabitych przeciwników. I tak: łucznik strzela zatrutymi strzałami, zabójca może być dłużej niewidzialny, mag dostaje potężniejsze czary, wojownik nowe zdolności i większą wytrzymałość, a kapłanka lepiej leczy itd. System ten jest ciekawy, jednak sprawdza się połowicznie. Fajnie rozwija się postać, ale ciężko jest wygrać z kimś, kto ma wyższy poziom, przez co zaczynający grę na serwerze nie mają łatwo – zdolności trzeba za każdym razem zdobywać od nowa. Dlatego też moim zdaniem najfajniej jest walczyć na arenie, gdzie mierzymy się 1 vs 1. Walki potrafią być jeszcze lepsze niż w singlu!
 
Ciężko mi „DMoMaM” ocenić. Z jednej strony ładna grafika i świetne walki, z drugiej zaś schematyczność, liniowość, a dla niektórych po pewnym czasie także nuda. Sam dla siebie za grywalność wystawiam ocenę 9 – takich gier obecnie prawie nie ma, a walka potrafi dostarczyć naprawdę ogromnych emocji. Z obowiązku bycia obiektywnym od ostatecznej oceny muszę jednak odjąć 1 oczko.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Łukasz ″JayL″ Jakubczak
Łukasz
Jakubczak
"JayL"
GALERIA GRY

Brak obrazów powiązanych z tą grą.

REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 8.83 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x