Fahrenheit
Dodano dnia 27-12-2009 13:22
Nie lubię przygodówek... Ba, prawie ich nie cierpię. Próbowałem się kiedyś do nich przekonać, grając w „Syberię”, wtedy jedną z najlepszych w gatunku. Nic nie dało, zraziłem się jeszcze bardziej. Dla mnie w takich grach jest za dużo myślenia, a za mało akcji. Nie, że jakiś tępy jestem, po prostu nie lubię nazbyt często i mocno wysilać mózgownicy przy graniu. Więc dlaczego kupiłeś „Fahrenheita”? - zapytacie. Ano, sam do końca nie wiem, co mnie do tego podkusiło. O tej grze słyszałem wiele, nie zawsze dobrego, ale od samego początku mnie ciekawiła. Przygodówka, która nie jest tak do końca przygodówką. Niektórzy twierdzą nawet, że to zręcznościówka z elementami logicznymi/przygodowymi. W sumie powiem Wam, że po zagraniu w nią... nie zgodzę się ani z jednymi, ani z drugimi. „Fahrenheit”... „Fahrenheit” to rewolucja. Nawet dziś, po upływie 3 lat od premiery. To właśnie ona zmieniła moje spojrzenie na gry. Nie na przygodówki - tych nadal nie lubię (delikatnie mówiąc), ale ogólnie na gry, ich fabułę i sposób jej przedstawienia. Ta gra to geniusz.Samo założenie na przedstawienie rozgrywki jest dość oryginalne - to istny interaktywny film. Teoretycznie powinno być nudno i monotonnie - cała gra opiera się na kilku prostych „mini gierkach” i zasadach. Najważniejsza w niej jest fabuła. Historia, w iście Hitchcockowskim stylu, rozpoczyna się od popełnienia przez bohatera, Lucasa Kane, brutalnego morderstwa. Od samego początku panuje mroczna, ponura i tajemnicza atmosfera, widzimy, że z bohaterem jest coś nie tak, że w trakcie zabójstwa nie był do końca świadomy co robi, znajdował się w transie. Miał też przebłyski wizji przedstawiających pewnego człowieka i dziewczynkę...Lucas Kane nie jest jedyną osobą, którą pokierujemy w grze. Na miejscu zbrodni pojawia się po pewnym czasie para policjantów – Carla Valenti i Tyler Miles, którzy będą prowadzić śledztwo w sprawie popełnionego przez Lucasa zabójstwa. Bez obaw – to, że jesteśmy zarówno ściganym, jak i ścigającymi, w żaden sposób nie psuje naszej więzi z bohaterami. Postacie są dość dobrze zarysowane. Lucas Kane, zwyczajny facet, jakich codziennie spotykamy na ulicy, z którym dzieje się coś złego, a który sam nie wie co mu jest. Carla Valenti, samotna kobieta poświęcająca całe swoje życie na pracę. Tyler Miles, luzak z ułożonym życiem, nie mający problemów, poza dziewczyną, która „nie przepada” za jego pracą. Nie da się nie polubić przynajmniej jednego z tych trojga. Świetnie jest też przedstawiona zmiana – mimo wszystko – głównego bohatera, Lucasa Kane'a. Od zwykłego faceta, przez uciekiniera, aż do... nie, nie mogę tego napisać, zepsułbym Wam całą przyjemność z rozrywki. Powiem Wam tylko, że jest to GENIALNE. Delikatnie mówiąc ;)Zastanawiacie się pewnie, na czym polega, poza fabułą, ta cała wyjątkowość „Fahrenheita”. Już śpieszę z wyjaśnieniami. Cała gra bazuje właściwie na dwóch rzeczach – banalnych elementach logicznych i „mini gierkach” (to określenie niezbyt pasuje, ale niestety mój zasób słów lepszym nie dysponuje), na których opiera się właściwie wszystko. Zacznijmy od rzeczy tak ważnej dla przygodówek, jaką są rozmowy. Nawet tu tempo nie zwalnia, musimy szybko podejmować decyzje, być zdecydowani. Nieraz staniemy też przed trudnym wyborem dotyczącym np. życia prywatnego jednego z bohaterów. Drugą najważniejszą część rozgrywki stanowią elementy zręcznościowe. Polegają na tym, że wciskamy odpowiednie klawisze na klawiaturze w kolejności takiej, jaka jest pokazana na ekranie. Może wydaje się to słabe, nudne, ale uwierzcie mi – czasem jest bardziej pasjonujące niż walka z niejednym bossem w „Prince of Persia”. Od tego jak nam idzie zależy, czy bohater przeżyje. Drugim typem „mini gierki” zręcznościowej w tej grze występującej jest proste jak drut jak najszybsze wciskanie na zmianę strzałki w lewo i prawo. Również wydaje się banalne, ale uwierzcie mi – gdy zależy od tego życie naszego bohatera, to napie... uderzamy w klawisze z takim zaangażowaniem, jakby to było nasze własne. Sterowanie ogólne też nie jest standardowe, zamiast klikać myszką, wykonujemy nią ruch odpowiadający za daną czynność. Na przykład podczas wspinania się musimy ruszać myszką w odpowiednim tempie do góry i w lewo/prawo. Dzięki takiemu sterowaniu odczuwamy większe zżycie z bohaterem, czujemy się, jakbyśmy sami się wspinali, jakbyśmy nim byli. Pojawiają się też pewne urozmaicenia w stylu gry w koszykówkę, czy walki na treningu. Uczestniczymy również we wspomnieniach Lucasa, które z kolei opierają się głównie na skradaniu.A propos więzi z bohaterem – przez całą grę towarzyszy nam wskaźnik jego stanu psychicznego. Możemy go podreperować pijąc, jedząc, leżąc, śpiąc, czy grając na gitarze. Polepsza się też, gdy sprawy obierają pozytywny dla danego bohatera kierunek. W sumie wskaźnik ten nie odgrywa w grze większej roli, poza pokazaniem nam, w jakim stanie znajduje się bohater, co wpływa jednak na jeszcze większe zżycie z postacią.W grze spotykamy też wiele ważnych dla naszych bohaterów postaci: wspomnianą wcześniej dziewczynę Tylera, przyjaciela Carli, byłą dziewczynę Lucasa, jego brata (którym zresztą przez chwilę pokierujemy). Prócz nich spotkamy też tajemniczą, niewidomą Agathę, czy specjalistę od kultury Majów.Ech, słowa... Żadne nie są w stanie opisać geniuszu tej gry. Możliwe nawet, że ta recenzja Was zraziła. Ale mówię Wam, jeśli tylko cenicie sobie dobrą fabułę (a jednocześnie pytam: kto nie ceni?), grajcie. Bez zastanowienia. Gra ma JEDNĄ, jedyną wadę – jest strasznie krótka. Dla średnio wprawionego gracza na poziomie normalnym do ukończenia w 5-10 godzin. Ale i tak nie zastanawiajcie się. Nie musicie nawet odstawiać na długo swoich ulubionych produkcji, żeby zapoznać się z tą świetną, genialną, powalającą historią. Tym bardziej, że jest teraz w „eXtra Klasyce HIT” za 20zł! Ludzie, apeluję do Was – kupcie i zagrajcie! To gra z najlepszą fabułą, jaką dane mi było do tej pory poznać. Nawet mój ukochany „Wiedźmin” się chowa. Jeśli nie zagracie, to znajdę Was, obiecuję. Dostaje 10, jako najlepsza – mimo wszystko – przygodówka, w jaką kiedykolwiek grałem. Możliwe też, że jedyna, jaka mi się spodobała. Za to właśnie jej się należy.PS: Nie ma ani słowa o grafice, ponieważ ona się nie liczy. Znaczy, jest na tyle dobra, że nie psuje rozrywki, ale jakaś super nie jest (chociaż kobiece kształty – bo erotyka jest – są całkiem ładne, jest na co popatrzeć...). Muzyka ogólnie daje radę.
Plusy
- wszystko, z fabułą i klimatem na czele
Minusy
- krótka - wciąż chciałoby się więcej i więcej...