Lost City of Z
Dodano dnia 02-01-2010 16:17
W roku 1925 Percy Fawcett wyruszył na poszukiwanie zaginionego miasta Z... Nigdy nie wrócił...
Tytuł pierwszego akapitu to nie fikcja. Jest to fakt, którym zainspirowana jest kolejna gra z serii Brain College. Fakty są takie, że ostatni znak życia Fawcett dał wysyłając w maju 1925 r. telegram do swojej żony, w którym prosił, by w razie jego niepowodzenia nie wysyłać za nim ekipy ratunkowej, gdyż może ona podzielić jego los. Ciężko powiedzieć, co spotkało Percy’ego. W latach 50. duński badacz prowadził rozmowy z ludźmi z plemienia Kalapalo, którzy się przyznali do zbrodni i wydali mu jego kości. Późniejsze analizy naukowe wykazały, że to nie są kości Fawcetta, co potwierdzili najstarsi Indianie z wyżej wymienionego plemienia w wywiadzie dla BBC. Śmierć Fawcetta pozostaje do dziś zagadką dla badaczy. Takie są fakty, jednak gra „Lost City of Z” ma pewne spekulacje, co do śmierci Fawcetta, który sam na podstawie swoich badań twierdził, że gdzieś w dżungli brazylijskiej istnieje jeszcze nie odkryte miasto, które sam nazwał „Z”. Historia Fawcetta z pewnością jest bardzo dobrym materiałem na grę. Zapewne ciągle zastanawia Was, jak naprawdę zginął Fawcett ? Cóż, gra pomoże Wam wyrobić sobie własne zdanie.
Śladami Fawcett’a z National Geographic !
Abby, badaczka z National Geographic wyruszyła w podróż śladami Percy’ego. Niestety, ślad po niej zaginął. Jak widać historia lubi się powtarzać... Jednak, jak to w grach często bywa, wcielamy się w osobę, która ma najwięcej brudnej roboty, którą lubi. Dlatego też główną bohaterką, którą kierujemy jest Madison siostra Abby. Madison podobnie jak siostra pracuje dla National Geographic i lubi to, co robi. Mimo iż podróżujemy w bardzo szybkim tempie Madison zawsze znajdzie czas, by zachwycić się pięknem natury i zrobić zdjęcie jakiemuś egzotycznemu zwierzakowi, prowadzić dziennik ze swojej podróży czy też przeszukiwać obóz swojej siostry. Nasza bohaterka nie jest w żadnym stopniu przerysowana, jest spokojna, opanowana, a jej myśli poznajemy, oglądając jak pisze dziennik, gdyż w grze nie prowadzi zbyt wielu dialogów.
Życie badaczki w dżungli.
Gra prezentuje całkiem wysoki poziom dwuwymiarowej grafiki bazowanej na zdjęciach zrobionych przez pracowników Nat Geo. Gra reprezentuje gatunek hidden object, czyli taki, w których musimy znaleźć określone przedmioty na zdjęciach. Przyznam, że zabawa jest całkiem przyjemna, chociaż bardzo często miałem problem, gdy chciałem znaleźć jakiś cienki obiekt np. sznur, węża i musiałem kilka razy kliknąć ten właśnie obiekt, by gra zorientowała się, o co mi chodzi. Nie jest to duży błąd, aczkolwiek potrafi poirytować. Poszukiwania przedmiotów urozmaicają nam specjalne przedmioty. Poszukiwane przedmioty takie jak wiosło, banan, antena itp. zaznaczamy najzwyklejszym kursorem. Jeżeli jednak na obrazku znajdziemy jakieś zwierzątko np. ocelota, mrówkę czy krokodyla możemy wyjąć z plecaka aparat, by zrobić mu zdjęcie. Wtedy do naszego dziennika dodane zostaje zdjęcie zwierzęcia, które możemy sobie ustawić na tapetę w naszym komputerze. Ciekawy patent. Jedyne, co mnie zniechęciło do gry na samym początku, to gdy w pierwszej lokacji pozbierałem wszystkie przedmioty i został jeszcze jeden – wąż. Dobrze go widziałem gdyż był na samym środku obrazka, klikałem go kursorem kilkanaście razy, ale nic się nie działo. Lekko poirytowany zauważyłem ikonę aparatu w lewym dolnym rogu ekranu, wybrałem ją i zrobiłem zdjęcie wężowi, a ten wreszcie zareagował. Sam musiałem dojść do tego, że jeżeli na obrazie jest zwierzę, trzeba wyciągnąć aparat, aby zrobić mu zdjęcie. Poza tym to gra udziela nam wielu podpowiedzi i prowadzi nas za rękę tak, że nie poczujemy się zagubieni. Gdy nie możemy znaleźć jakiegoś przedmiotu pomóc nam zawsze może nadajnik GPS, który znajdujemy na samym początku gry. Musimy uważać tylko, by używać go rozsądnie, bo bateria ładuje się kilka minut po użyciu. Oczywiście jak ktoś się uprze to może go używać cały czas i chodzić na herbatkę w między czasie, nic nie stoi, by iść na łatwiznę zamiast wpatrywać się w zdjęcie. Z czasem zdobywamy coraz więcej użytecznych w dżungli przedmiotów, które skutecznie wzbogacają gameplay. Są to np. baterie, latarka, która świeci w ciemnych miejscach czy maczeta, którą możemy wyciąć roślinność zasłaniającą nam fragment lokacji. Naszym poszukiwaniom towarzyszy całkiem niezła ścieżka dźwiękowa, która nie zachodzi w pamięć i dobrze, bo takiej grze potrzeba muzyki, która jest klimatyczna, a jednocześnie pomaga się skupić na poszukiwaniach. Muszę przyznać, że gra spełnia swoje zadanie jakim jest uczenie przy jednoczesnej zabawie. Gdyby nie ten tytuł prawdopodobnie nigdy nie zainteresowałbym się Fawcettem. Dodatkowo rozwija spostrzegawczość. Gra dozwolona jest od 3 lat i jeżeli trafi do dziecka, które interesuje otaczający go świat, a nie tylko opera mydlana to z pewnością spodoba mu się. Sporym atutem gry jest też to, że odpalimy ją niemal na każdym komputerze powstałym w ostatnich powiedzmy ośmiu latach.
Z...
Podsumowując Lost City of Z to bardzo relaksujący tytuł, który adresowany jest zarówno do dzieci, młodzieży jak i dorosłych. Bez wątpienia każdy doceni historię Percy’ego Fawcetta oraz piękne fotografię autorstwa National Geographic. Na dłuższą metę gra potrafi się znudzić, ale jest to tania gra i naprawdę ciężko znaleźć coś nowego i lepszego w tak niskiej cenie. Prosta i przyjemna gra, bardzo dobra na krótką przerwę między bardziej złożonymi tytułami oraz dla graczy niedzielnych, którzy lubią się rozerwać za niewielkie pieniądze.
Plusy
- licencja National Geographic
- bawi i Uczy
- historia Percy'ego Fawcetta
- cena
Minusy
- monotonia
- pojedyńcze błędy