Fate of Hellas
Dodano dnia 20-01-2010 18:20
Fate of Hellas to w sumie całkiem niezła gra. Niestety, ma parę niedoróbek i błędów, które skutecznie nie pozwalają jej wybić się ponad przeciętność. Choć przyznać trzeba, iż czasy, w jakich obsadzona jest akcja, są co najmniej ciekawe (kto nie podziwia Spartan za bitwę pod Termopilami?), walka jest soczysta, a sam system ekonomii całkiem nieźle obmyślony i przystosowany do realiów. Żeby tylko gra była dopracowana...W produkcji otrzymujemy dwie kampanie, w których do boju poprowadzimy wspomnianych Spartan, a także Macedończyków z Aleksandrem na czele. Wykorzystując zwykłych piechurów, ale także machiny oblężnicze, statki czy rydwany, stoczymy walki chociażby z Persją, Atenami, Egiptem czy Kitajami. Niestety, przez styl rozgrywki żadnych epickich bitew tu nie uświadczymy. Jednostki bowiem mają szczątkowe AI. Gdy jest ich więcej czasem nie potrafią nawet trafić do celu przez prawie pustą mapę! W trakcie pochodu zacinają się, wpadają na siebie, nie trzymają szyku. Gdy dochodzą przeszkody w postaci wzniesień jest jeszcze gorzej – naszych niepokonanych Spartiatów musimy więc prowadzić za rączkę aż do samej twierdzy wroga... Kolejną rzeczą, która mi się średnio podoba jest to, iż każdy wojak to oddzielny byt. Jednym słowem, oddział będziemy mieli dopiero wtedy, gdy sami go sobie stworzymy wciskając odpowiednią kombinację klawiszy. Dzięki temu spektakularne bitwy to walki z udziałem raptem kilkudziesięciu żołnierzy, co wygląda trochę żałośnie. Równie żenujące są miasta – gdy zobaczyłem Ateny, zwyczajnie mnie zatkało. Ot, zwykłe budynki użytkowe plus parę domków – oto największe miasto Greków. Nic jednak nie pobije szybkości rekrutacji wojska. Nie dość, że same jednostki szkolą się długo, to jeszcze kasy na nie idzie od groma i jeszcze trochę. Tej zaś, jakżeby inaczej, ciągle brakuje. Wróg takich problemów nie ma - nim my zdążymy cokolwiek wynaleźć (wyposażenie podstawowe jest, delikatnie mówiąc, do bani) i zrekrutować paru wojaków, komputer z upodobaniem zaczyna nas nękać. Co prawda dawno nie grałem w strategie, ale nawet stawiając budynki w tempie iście ekspresowym często miałem spore problemy. Z czasem na całe szczęście wróg albo był dalej, albo miałem rozwiniętych bohaterów, którzy byli w stanie utrzymać osadę aż do momentu powołania armii. Fate of Hellas to dość typowy RTS, łączący aspekty ekonomiczne z militarnymi. Mamy dość sporą bazę budynków (której w trakcie kampanii nigdy nie idzie należycie wykorzystać – zawsze czegoś brakuje), dzięki którym rekrutujemy wojsko, budujemy statki, wydobywamy złoto czy zapewniamy naszym ludziom pożywienie. W grze występują trzy surowce – wspomniane złoto, pożywienie oraz drewno. Brak któregoś z nich zupełnie uniemożliwia grę, więc trzeba o nie dbać. Złoto pozyskujemy z kopalń (często jesteśmy ograniczeni do jednej, co skazuje nas na istne męki przeżywane podczas śledzenia wzrostu ilości kruszcu), drewno (sic!) z drzew, a pożywienie z farm. W założeniach jest to proste, jednak, nie wiedzieć dlaczego, często praca wielu rolników była czasem niewystarczająca do wyżywienia wcale niedużej armii. Złota zaś brakuje zawsze, dlatego jedynym surowcem, z którym nie ma problemu jest drewno. Ale to zapewne tylko dlatego, iż jest najmniej potrzebne.Wśród budowli, jakie przyjdzie nam stawiać znajdą się takie, jak choćby gimnazjon czy akropol. Fajnie, ale niestety takich specyficznych budynków jest strasznie mało. Pozostałe, jak koszary, obóz treningowy, farmy itd. w poszczególnych frakcjach (mówię o nacjach grywalnych w kampanii) niestety niewiele się różnią. Co ciekawe, w gimnazjonie czy siedzibie wyroczni możemy rekrutować zupełnie nieprzydatne jednostki specjalne: flecistów i misterie. Mogą one wspomagać piechurów, czy to muzyką poprawiającą statystyki czy umiejętnościami leczniczymi. Są jednak zupełnie zbędne, gdyż giną jeszcze szybciej od i tak spieszących się nadmiernie do Hadesu wojaków. Szkoda, iż tak zmarnowano ten całkiem ciekawy pomysł. Gdy już jakimś cudem, po godzinach spędzonych na zbieraniu armii, będziemy w stanie przeprowadzić atak, gra pokaże kolejne kolce. Sztuczna inteligencja praktycznie nie istnieje, całe szczęście, że po obu stronach barykady. Dzięki temu walczyć jakoś się da, ale na taktykę nie ma co liczyć – tylko liczebność potrafi załatwić sprawę. A że rycerze giną jak mrówki (szczególnie pod zbyt mocnymi strzałami łuczników), często bywa ciężko. Nim wojacy zorientują się, iż pod murami stoją już ludzie z drabinami, po których można wejść, podtrzymujący je zginą pod nawałem strzał. Dlatego też nawet tych kompletnie bezużytecznych jednostek trzeba robić wiele. Bowiem drabin zwykli wojacy nosić nie mogą, musimy stawiać specjalny budynek i tworzyć jednostki za ciężko zarobione pieniądze. Jakby tego było mało, często jesteśmy bezsensownie zmuszani do korzystania z jednego rodzaju broni oblężniczej, przez co nie raz napotkamy niemałe problemy. Kolejną „dziwnostką” są misje, w których nie posiadamy koszar, otrzymujemy tylko określoną liczbę wojsk, z którą musimy jakoś misję przejść. Co jednak ciekawe, po śmierci żołnierze ci odradzają się. W związku z tym ilość wojsk mamy nieograniczoną i możemy w kółko wysyłać oddziały na pewną śmierć, aż w końcu przeciwnik padnie. Absurdalne, głupie i kompletnie nierealne. Czasem łaskawie dostaniemy nawet możliwość stworzenia machin oblężniczych w postaci katapult czy wież. Nim jednak dotrzemy nimi do murów i zmusimy piechurów do wejścia na nie, najczęściej albo one same zostaną zniszczone, albo zginie ich załoga. A wszystko znów przez źle zbalansowanych łuczników... Równie nieprzydatne są statki – nie dość, że ich algorytmy wyszukiwania drogi są jeszcze gorsze niż piechoty, dodatkowo mieści się na nich naprawdę mało wojsk. Możemy co prawda usiłować stworzyć flotę, ale przez czas jaki to zajmuje, jest to istna męka. Czy nikt testując tę grę nie zauważył, że wszystko dzieje się zdecydowanie za wolno? Jedynie tempo tworzenia helotów (robotników) jest, jak na mój gust, dobre. Do tego wszystkiego dochodzi niestabilność gry i słaba optymalizacja. Przy większej liczbie jednostek produkcja bezczelnie zwalniała, zaś podczas zapisu potrafiła się bezlitośnie wysypać. Do każdej odblokowanej misji mamy co prawda dostęp z poziomu menu, jednak ,jako że rozbudowa trwa wieki, na niewiele się to zdaje. Oprawa audio po prostu jest – ani dobra, ani zła. Przyznać jednak muszę, iż mimo tych wszystkich wad Fate of Hellas to całkiem grywalna produkcja. Jeśli ktoś ma sporo czasu i cierpliwości, może z niej czerpać niemałą przyjemność. Czołówka to nie jest, ale jeśli ktoś lubi tego typu gry, a większość alternatyw wyczerpał, rozgrywka może sprawić odrobinę frajdy. Tym bardziej, że jak na samodzielny, ale jednak dodatek, gra zajmuje sporo czasu. Kampanie składają się z siedmiu misji każda, jednak przez tempo rozbudowy osady i rekrutacji wojsk każda oferuje dość długą rozgrywkę. Poza tym możemy tworzyć własne scenariusze, a także zagrać ze znajomymi. Choć z tej ostatniej opcji zapewne niewielu skorzysta – grać można jedynie w sieci lokalnej, co jest zabiegiem dość dziwnym. Słowem podsumowania, recenzowana tu produkcja jest całkiem niezła. Znajdziemy tu kilka ciekawych misji i rozwiązań, choć te najczęściej są kompletnie zmarnowane. Ma parę bugów, jest trochę niedopracowana, przez co potrafi zniechęcić. Dodatkowo wymaga tego, czego w dzisiejszych czasach wielu osobom brakuje – czasu. I ton cierpliwości. Sami oceńcie, czy was na to stać.
Plusy
- gdy już nie ma w co, da się grać
- soczysta walka
- mimo błędów momentami jest całkiem miło
Minusy
- wymaga ogromnych pokładów cierplicości
- zbyt wolne tempo rozgrywki
- prawie nieistniejące AI