Darksiders: Wrath of War
Dodano dnia 14-02-2010 12:49
Pierwszy kwartał 2010 roku jest wręcz niesamowity dla fanów slasherów. Pojawiła się już Bayonetta i Dante's Inferno, a niedługo premierę będzie mieć God of War III. Pomiędzy tymi wielkimi, mocno promowanymi tytułami debiut zaliczyło studio Vigil Games.
I wyszedł drugi koń ryży; a temu, który na nim siedział, dano, aby odjął pokój z ziemi, a iżby jedni drugich zabijali, i dano mu miecz wielki. (Ap 6, 1-8)
Twórcy Darksiders budując fabułę swojej gry zdecydowali oprzeć się na Apokalipsie św. Jana. Wcielamy się w postać jednego z Jeźdźców Apokalipsy - Wojnę. W wyobrażeniach designerów Vigil Games Wojna jest potężnym dryblasem, wyposażonym w ogromny miecz. Niestety sama Apokalipsa nastąpiła zbyt szybko i dość niespodziewanie. Na Ziemi pojawiły się zastępy aniołów i demonów, dochodzi do walk. Jednym ratunkiem jest Wojna. Ruszamy więc w podróż po różnego rodzaju lokacjach, stykamy się z zastępami demonów, potworów i zombiaków. Fabuła nie należy do najbardziej intrygujących, ale bez wątpienia jest ciekawa i stanowi rozsądny stymulator naszych działań.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to charakterystyczna stylistyka rozgrywki, która bynajmniej nie nawiązuje do Biblii. Postacie są przerysowane – Wojna korzysta z ogromnego miecza oraz równie dużego shurikena. Ponadto od pewnego momentu może przerodzić się w płonącego demona. Kreacja postaci przypomina Warcrafta. Lokacje, jakie eksplorujemy są z reguły dość mroczne. Nie brakuje lawy, ognia, tuneli i ciasnych korytarzy. Na szczęście, dla odmiany są także miejscówki na świeżym powietrzu. Każda z nich jest dość rozległa, przez co czasami można się zgubić. Na szczęście odnalezienie właściwej drogi nie nastręcza wiele problemów.
Po kilku godzinach obcowania z tytułem szybko uświadamiamy sobie jak wiele Darksiders: Wrath of War czerpie z serii God of War. Mechanika rozgrywki jest niemalże bliźniacza – zbieramy orby, walczymy z demonami, wykonujemy Quick Time Eventy (w bardzo okrojonym stylu), zbieramy artefakty, rozbudowujemy swoją postać. System rozwoju postaci posiada bardzo okrojone mechanizmy z gier RPG. Kolekcjonując dusze, zbieramy również wirtualną walutę, za którą kupujemy nowe ciosy, ulepszamy bronie. Jednym słowem – standard.
Darksiders byłby idealną kopią God of War II, gdyby nie jedna cecha – free-roamning. Twórcy zdecydowali się zrezygnować z całkowicie liniowej rozgrywki. Podczas gry możemy co jakiś czas wybierać kolejność zadań, jednak nie ma to wpływu na fabułę. Lokacje, po których podróżujemy są duże, a dostęp do nich jest niemal bezgraniczny. Podczas rozgrywki napotykamy na drobne zagadki logiczne, które wymagają korzystania z elementów otoczenia – np. lamp, dzięki którym można podpalić bomby, które mają wysadzić zablokowane drzwi. Zagadki nie są trudne, ale miło urozmaicają rozgrywkę. Co ważne: łamigłówki nie są „zapchajdziurą”. Autorzy poświęcili sporo czasu na zaprojektowanie różnych mechanizmów, jakimi musimy sterować, żeby np. odpowiednio ustawić zwrotnice w jednej z plansz. Nieco pomyślunku trzeba użyć także do pokonania niektórych bossów. Walki potrafią być dość długie, jednak ich poziom trudności nie jest wybitnie wysoki. Co więcej - pojedynki są dość monotonne – razi częsta powtarzalność sekwencji, ale zasadniczo większość gier tego gatunku ma ten problem.
System walki jest mniej złożony niż w większości slasherów. A co za tym idzie – poziom trudności walk ze zwykłymi przeciwnikami jest niższy. Samych broni nie ma wiele, jednakże dostajemy je w odpowiednich odstępach czasu, dlatego całkowita nuda nam nie grozi. W sklepiku możemy wykupić dodatkowe ciosy i narzędzia destrukcji, ale nie trzeba uczyć się na pamięć ekwilibrystycznych kombinacji klawiszy, by przejść z etapu do etapu. Walki z przeciwnikami są bardziej „zapełniaczem” czasu niźli prawdziwym wyzwaniem. Mniej wprawiony w bojach gracz nie musi się obawiać, że kilka źle wyprowadzonych ciosów czy nieudany blok zakończy jego żywot. Co więcej: blok jest na tyle mało efektywny, że w zasadzie nie ma co go używać. W tej grze liczą się szybkie cięcia potężnym ostrzem.
Jak już wspomniałem, gra stylistycznie nawiązuje do kreski charakterystycznej Blizzardowi. Do projektu i wykonania postaci, zwykłych przeciwników, bossów nie można mieć zastrzeżeń. Lokacje z reguły reprezentują dobry poziom, choć zdarzają się gorzej wykonane elementy. Część graczy może odnosić wrażenie, że gra stylistycznie nawiązuje do komiksów. Nic jednak dziwnego – jednym z twórców Darksiders: Wrath of War jest Joe Madureira, autor takich serii komiksowych jak Ultimates 3 czy Battle Chasers. Pod względem technicznym gra została wykonana dość solidnie, choć podobno z wersją na Xboxa 360 są problemy z wyświetlaniem obrazu, co ma naprawić patch. W wersji na PS3 nie ma problemów z jakością animacji, czasem odświeżania, czy liczbą FPS-ów. Gra działa płynnie i bez najmniejszych ścięć, nawet podczas epickich bitew. Do przerywników filmowych również nie można mieć zastrzeżeń. Oczywiście gra mogłaby wyglądać znacznie lepiej, jednak nawet teraz poziom oprawy wizualnej jest dobry, a zastosowana oprawa stylistyczna buduje ciekawą atmosferę.
Gra nie posiada żadnego trybu wieloosobowego, jednak tryb historii zapewnia całkiem długą rozgrywkę. Grę możemy ukończyć w około 15 godzin, co jest wynikiem bez wątpienia dobrym, biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy. Szkoda jednak, że miejscami twórcy wymuszają na nas backtracking, czyli powracanie do znanych już lokacji. Co gorsza – nie wprowadzają żadnych nowości podczas tych powtórnych eskapad, przez co te sekwencje mogą nużyć. Rozsądnym pomysłem byłoby wprowadzenie trybu kooperacji. Zapewne pojawi się ona w następnej części, która jest już zapowiadana.
Darksiders: Wrath of War nie było wyjątkowo reklamowane, toteż istnieje ryzyko, że gra zniknie wśród innych gier akcji wydanych ostatnimi czasy. A szkoda, bo jest to tytuł bez wątpienia warty uwagi. Dla wielu graczy, którzy w tym zalewie ciekawych gier akcji skuszą się na przygodę Wojny, czeka wiele wspaniałych chwil spędzonych przy konsoli. Jest to pełnoprawna produkcja, zapewniająca godziny świetnej zabawy w stylu God of War. Na szczęście nie jest to całkowita kopia gry ze studia Santa Monica. Czy warto zainteresować się tym tytułem mając w zanadrzu Dante’s Inferno? Po demie przygód Dantego Alighieri mogę powiedzieć, że Darksiders jest tytułem co najmniej równie udanym. Lepszego zapełniacza czasu na premierę God of War III nie znam.
Plusy
- Stylisyka
- Długość
- Zagadki
- Kreacja postaci
Minusy
- Brak kooperacji
- Backtracking
- Bardzo łatwy system walki