Art of Murder: Karty Przeznaczenia
Dodano dnia 15-03-2010 18:56
City Interactive postanowiło ostatnio, że tworzone przez nich tytuły nie będą już klasycznymi „kioskowymi za dwie dychy” grami, lecz produkcjami w segmencie „Premium”. Jak wiemy różnie im to wychodziło, ale jednego im odmówić nie można - samozaparcia. Czy seria klasycznych do bólu przygodówek Art of Murder (a dokładniej trzecia jej część) jest tytułem z wyższej półki? Owszem, jest, ale nie omieszkało się bez potknięć (jak to w polskich grach).
Karty przeznaczenia...
Nie ma co owijać w bawełnę, czas świetności przygodówek, a zwłaszcza point&click mamy już za sobą. Niewiele takich produkcji pojawia się na rynku, a Art of Murder: Karty Przeznaczenia potraktowałem jako powiew świeżości (choć ciągle pamiętałem, że to City Interactive). Bo przecież ile można zagrywać się w FPS-y, RPG i inne tego typu gatunki. Historia opowiada nam o losach bohaterki znanej z poprzednich części (w które, od razu mówię, nie grałem) Nicole Bonnet. Jest ona agentką FBI, a poznajemy ją w czasie swojego urlopu. Jednak nie będzie jej dane długo nacieszyć się słodkim lenistwem, bowiem Nicole dostaje tajemniczą przesyłkę, w której znajduje się żarówka, metalowa skrzynka, śruba oraz strzępki papieru z dziwnym znakiem. Z początku wydaje się to być zwykłym dowcipem, ale charakter naszej protagonistki nakazuje węszyć. Tak trafiamy do starego kina, a na naszych oczach ginie kolejna (jak się później okazuje) ofiara seryjnego mordercy. Po tych zdarzeniach Nicole przestaje brać przesyłkę za żart, dowiaduje się bowiem, że „killer” śledził ją ładnych parę lat. To ona może być kolejną ofiarą. Muszę przyznać, że fabuła jest mocnym punktem gry i z każdym kolejnym etapem mamy coraz to większą chęć złapania mordercy oraz poznania jego tożsamości.
Rozgrywka...
Odpalając grę mamy do czynienia z klimatycznym (filmowym) wręcz intrem, a zaraz po nim z krótkim filmikiem z „zakończenia” roboty mordercy. No właśnie, długość przerywników jest aż nadto krótka, czasami miałem ochotę troszkę dłużej pooglądać to, co zaserwowali nam autorzy, bo jest to, nie okłamujmy się, dobre. No jednak to nie MGS4 i cut-scenki nie trwają godzinami... Kolejnym aspektem, który bardzo mnie zaskoczył, to wersja językowa. Wiem, polscy dubbingerzy średnio wykonują swoją robotę, ale gra powstająca w Polsce, w ponad 30. milionowym kraju, nie posiada rodowitego dubbingu? Dobrze, że chociaż o napisach nie zapomnieli. Dlaczego wyrażam taki żal? Nie, żeby mi zależało na tym aspekcie, ale przeciętny Kowalski czy Nowak, który gra raz na rok (w dodatku przestępny), uzna to za coś nie do pomyślenia, by Polska gra była bez polskiego voice-actingu. Jeżeli kwestie sporne mamy za sobą, to przejdę do samej rozgrywki. Jak już wspomniałem mamy do czynienia z grą przygodową typu point&click, standardem w produkcjach tego typu jest rozmowa z NPC-ami, zbieranie wszystkiego co się da i rozwiązywanie zagadek logicznych.
Zagadki w najnowszej części Art Of Murder są bardzo dobrze przemyślane i nie napotkałem na jakąś specjalnie denerwującą, no może poza dopasowywaniem odcisków palców (musisz mieć sokole oko). Zawsze musimy łączyć fakty, sprawdzać okolicę po setki razy, bo każdy detal, każdy piksel może być poszlaką w śledztwie. Jeżeli mówimy o detalach, to warto wspomnieć o ciekawej rzeczy, mianowicie mamy możliwość przeglądnięcia wszystkich zdobytych obiektów dowolnie je obracając. W ten sposób nierzadko natrafiamy na właściwy trop. Swoją drogą zastanawialiście się, gdzie postacie z przygodówek przechowują te wszystkie przedmioty? Dla osób, które nie mogą poradzić sobie z zagadkami, twórcy przygotowali „ułatwienie”. Wystarczy nacisnąć znak zapytania w prawym dolnym rogu ekranu, a wszystkie aktywne miejsca danej lokacji zostaną odsłonięte. Przyznam, że kilka razy skorzystałem z tego bajeru, i szczerze mówiąc jest on bardzo pomocny w sytuacjach bez wyjścia.
Oprawa...
Graficznie tytuł prezentuje nierówny poziom. Są momenty, gdzie tła i krajobraz wyglądają dobrze, ale są również bardzo paskudne miejscówki, chociażby sala kinowa (efekt ciemności nie ukryje niedoskonałości). Wielki kopniak należy się również ludziom odpowiedzialnym za animację. Postacie poruszają się jakby miały kijek w... zakończeniu pleców, twarze bohaterów przypominają drewniane, kanciaste klocki, które zostały tylko wygładzone. Również mimika ich facjat jest słaba. Na szczęście gra nie ma większych bugów, które mogłyby utrudniać rozgrywkę (przyp. Włatcy Much).
Udźwiękowienie produkcji jest dobre, przygrywająca muzyka potrafi wywołać ciarki na plecach, jednak przy dialogach jest ona odrobinę zbyt głośna, przez co zlewa się z kwestiami mówionymi. Co do dialogów, nagrane są poprawnie, ale nic poza tym, jako tako wyrażają uczucia postaci, a liczba kwestii głównej bohaterki przy złym doborze przedmiotów do siebie może doprowadzić do szału.
Egzekucja...
Podsumowując najnowszą produkcję City Interactive mogę śmiało powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych gier, jaka do tej pory wyszła spod ich skrzydeł. Posiada ciekawą fabułę, logiczne i spójne zagadki, oraz przyjemne przerywniki. Błędy ma, jak każda produkcja, jednak są one na tyle niewielkie (jak na CI), że nie trąci myszką przy końcowym odbiorze. Zakończenie gry jednoznacznie wskazuje, iż możemy czekać na kolejną odsłonę serii. Wszystkim fanom przygodówek mogę ją śmiało polecić, a co z innymi? Jeżeli lubicie kryminały i klimaty serialu CSI, ta gra również powinna Was zainteresować.
Plusy
- ciekawa fabuła
- zagadki
- jedna z najlepszych gier City Interactive
Minusy
- mimika bohaterów
- brak polskiego dubbingu
- czasami potrafi przyciąć
- sztucznie brzmiące dialogi