God of War III
Dodano dnia 01-04-2010 15:05
Na pojawienie się kolejnej części przygód Kratosa na konsolach stacjonarnych, czekaliśmy nieprzyzwoicie wręcz długo. Trzy długie lata, w czasie których nie było nam dane znęcać się, masakrować i robić miazgi z bogów, tytanów, potworów i nieumarłych, którzy by stanęli nam na drodze. Dzięki Bogu (Wojny)!
Na usprawiedliwienie studia Santa Monica trzeba powiedzieć, że jest to pierwsza ich gra na PlayStation 3 (nie licząc ich współudziału przy developingu Warhawka i wydanej niedawno konwersji dwóch pierwszych części God of War). Od kilku już lat śmiejemy się ze stwierdzeń, że większość mocy PS3 jest ukryta; że jest potencjalna, ale nikt nie umie jej wykorzystać. Wszystkie bajki, jakimi nakarmił nas wydział marketingowy Sony, wychodziły posiadaczom czarnuli bokami już od dawna. Jednak ostatnie premiery długo wyczekiwanych tytułów na wyłączność określają coraz to nowe granice poziomu, od którego może opaść szczęka. God of War jest kolejnym takim tytułem.
Fabuła gry zaczyna się dokładnie w momencie, w którym skończyła się część druga. Kratos, pozyskawszy sojuszników w osobie Tytanów, wyrusza na grzbiecie Gai w górę Olimpu, aby zgładzić Zeusa, którego obwinia za cierpienia, których doznał w przeszłości i za bycie manipulowanym. I nic go nie obchodzi, co stanie się z tymi, którzy staną mu na drodze, albo z przypadkowymi wręcz ofiarami jego działań.
Gameplay – jaki jest, każdy widzi. Nic nie zmieniło się w tej kwestii od czasów PlayStation 2. Kratos macha, wywija, siecze, młóci i miażdży przeciwników mieczami na łańcuchach i innymi broniami. W międzyczasie mamy okazję rozwiązywać różnego rodzaju zagadki logiczne. Kilka z nich jest naprawdę ciekawych i często czerpią one pomysły z innych gier, a Studio Santa Monica sprytnie zaadaptowało je do swojej gry. Przykładem niech będzie zagadka, w której manipulujemy perspektywą niczym w Echochrome. Te momenty przerywające nam sieczkę są bardzo przyjemne, bo pozwalają złapać oddech pomiędzy jedną a drugą walką, a przy tym nie wymagają einsteinowskiej inteligencji. Nie zapominajmy, że God of War to przede wszystkim slasher i liczy się głównie to, co Kratos wyczynia z przeciwnikami.
A wyczynia cuda. Już pierwsza, mniej więcej w dziesiątej minucie gry, walka z jednym z bogów Olimpu wgniata w fotel. Nasz bohater, czy też antybohater patrząc na to, co się dzieje na ekranie, najpierw walczy z przeciwnikiem, wspinając się cały czas po grzbiecie Gai - jednej z Tytanek. Wrażenia są niesamowite, bo tak naprawdę jesteśmy maluteńcy w porównaniu ze swoimi sojusznikami, jak i przeciwnikami! Po parunastu minutach i kilku podejściach do tematu, Kratos dobiera się do skóry swojemu oponentowi i w tym momencie nastąpiło coś, co wgniotło mnie w fotel. Kamera przeskakuje z widoku z oczu naszej postaci do widoku z oczu osobnika, którego właśnie masakrujemy! Każdemu wciśnięciu kółka towarzyszy uderzenie Kratosa wymierzone w naszą stronę i chrzęst łupanych kości. Efekt jest powalający, a nasza szczęka ląduje dalej, niż możemy to zobaczyć i to już na początku gry! Gra trzyma równy poziom przez całe dziesięć godzin rozgrywki i nie przypominam sobie, żebym chociaż przez moment gry się nudził albo pomyślał sobie „O! Ten kawałek jest dodany na siłę”. Twórcy zagwarantowali nam idealny ładunek patosu, akcji, krwi i okrucieństwa, który zamyka się w takim czasie, jak zostało to zaplanowane.
Bronie w trzeciej części są zdecydowanie najlepsze z całej serii. Trzy z czterech to wariacje ostrzy na łańcuchach, a jedna to rękawice, którymi możemy rozbijać osłony i pancerze przeciwników. Każdą z broni i przedmiotów specjalnych, które zdobywamy w trakcie gry, możemy ulepszyć, inwestując punkty doświadczenia, które zdobywamy, zabijając wrogów i otwierając pochowane w różnych zakamarkach skrzynie. Oczywiście dostaniemy więcej doświadczenia, jeżeli zabijemy wroga wyjątkowo brutalnie albo wpadniemy w długie combo. Animacja każdej z broni i to, co wyczynia z nimi Kratos, to jest prawdziwa poezja. Samo obserwowanie tańca pełnego nienawiści i wściekłości, a zarazem brutalnej finezji doprawionej akrobacjami godnymi syna Zeusa (to nie spoiler, wiadomo to już od początku gry) sprawia przyjemność. Przeciwnicy też są bardzo dobrze animowani, podobało mi się szczególnie, że wielkie postacie, takie jak Tytani czy bogowie Olimpu, poruszają się tak, jakbyśmy to sobie wyobrażali. Z naszego punktu widzenia są troszkę ociężali, ale nie niezgrabni. Zdaje się, że twórcy udali się do innego, dziwnego świata, żeby poobserwować ponad dwustumetrowe kolosy i oddać ich zachowanie możliwie realistyczne.
Grafikę najlepiej opisuje słowo „przepych”. Takie dokładnie wrażenie towarzyszyło mi podczas grania w God of War III. Obserwowałem przez chwilę zbocze góry, na którym tytan walczył z Heliosem, który krążył wokół niego na ognistym rydwanie. Na bliższym planie kawałek miasta, jakaś świątynia waliła się w gruzy wśród huku płomieni. Ja natomiast wirowałem wśród ostrzy szatkując dziesiątki (dosłownie dziesiątki!) przeciwników. Monumentalność tego, co się dzieje na ekranie, wymyka się w moim odczuciu z ram tego, co do tej pory widzieliśmy. Kratos jest jednoosobową armią i jako taki stawia czoła armii, która musi mieć choćby szansę na jego pokonanie. Co oznacza, że są liczni, bardzo liczni i to bogactwo postaci na ekranie, przy zachowaniu wysokiej jakości ich wykonania, robi niesamowite wrażenie. Nie dopatrzyłem się w grze żadnych rozmytych tekstur, gra nie zwalnia nawet na chwilę i w dodatku działa w 1080i. Oszałamiający pokaz mocy PS3, obalający wszystkie mity na temat tego, czego niby nie da się zrobić na konsoli Sony. Szczególne wrażenie robi także gra świateł, moim zdaniem najlepsza, jaką widziałem do tej pory w grach wideo.
Muzyka to klasyczne już kawałki jakie znaliśmy do tej pory z poprzednich części gry. Warto jednak podkreślić że klasyczne, patetyczne brzmienie wspaniale buduje klimat. Ciary, ciary i jeszcze raz ciary. Kilka słów o polskim dubbingu. Chyba pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, że bardziej niż angielska przypasowała mi polska wersja dubbingu. Duża w tym zasługa świetnego Lindy, który podkłada głos za Kratosa. Poza tym pozytywnie zapadł mi w pamięć także głos Zeusa. Natomiast wyjątkowo niedobrany jest głos Pandory, która nie dość, że ma minę jak leniwiec Sid z Epoki Lodowcowej (serio! Jest identyczna!), to w naszej rodzimej wersji językowej otrzymała najbardziej irytujący gier w historii przywodzący na myśl pisk pięcioletniej dziewczynki, której zabrano ulubioną lalkę.
Czemu warto wydać ciężkie 200 zł na God of War III? Po pierwsze, to zwieńczenie wspaniałej sagi, której pierwsze dwie części są uważane, za jedne z najlepszych gier na PlayStation 2. A jest to zwieńczenie ze wszech miar graficznie godne siódmej generacji konsol. Po drugie, dla ładunku emocji jakie zapewnia ta gra, czerpiąca z dotychczasowego dorobku gier wideo wiele z tego co najlepsze, a przy tym zachowujące pierwiastek własny, którego nie udało się skopiować dotąd nikomu. Po trzecie widoki, rzuty kamery, adrenalina jaka buzuje w żyłach sprawia, że grę przechodzi się jednym ciągiem, a później wspomina przez kilka tygodni, a porównuje do innych gier przez kilkanaście miesięcy. Wreszcie, warto zobaczyć jak wysoko zawieszono developerom gier wszelkiej maści poprzeczkę z napisem „jakość”. Bo God of War III cechuje jakość najwyższa.
Plusy
- Kratos!
- Grafika i animacja
- Monumentalność
- Czysty miód płynący z gry
- Niespotykana dotąd brutalność
- Ogromni przeciwnicy-plansze
- Walki z bossami
- Mnóstwo akcji na ekranie jednocześnie
- Szalenie efektowne QTE
Minusy
- Głos Pandory-Sida w polskiej wersji językowej