Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

ZAPOWIEDŹ
TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
FILMY
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
Wyspa Tajemnic
Wyspa Tajemnic box
Producent:-
Wydawca:-
Dystrybutor:-
Premiera (polska):29.03.2010
Premiera (świat):25.09.2009
Gatunek:Przygodowe
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

4.5

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Wyspa Tajemnic

Dodano dnia 15-04-2010 18:24

Recenzja

 
Zasada Czterech
 
Szpital Ashecliffe dla umysłowo chorych przestępców zdążyłem odwiedzić już dwukrotnie zanim otrzymałem szansę na zagranie w nową przygodówkę wydaną przez City Interactive - tytułową Wyspę Tajemnic. Pierwszy raz, przy okazji czytania świetnej powieści Dennisa Lehane’a, a kolejny, oglądając wciąż jeszcze goszczącą na ekranach kin, całkiem solidną ekranizacje tejże książki w reżyserii Martina Scorsese. Gdy więc zasiadałem do ekranu komputera, mniej więcej wiedziałem, czego mogę się spodziewać po fabule gry spłodzonej przez studio MersCom.
 

Zaskoczenie nadeszło jednak z innej strony. Zazwyczaj, gdy mamy do czynienia z egranizacjami głośnych hollywoodzkich blockbusterów, to, choć wiele złego można powiedzieć o ogólnej jakości takich gier, warstwa techniczna reprezentuje przynajmniej przyzwoity poziom. Wyłożenie olbrzymich kwot na licencję oznacza, że producent jest w stanie pozwolić sobie również na solidne dofinansowanie samego procesu tworzenia gry i zapewnić odpowiednią jej oprawę. Nie wiem, czy w tym wypadku to licencja była niezwykle tania, czy może była aż zbyt droga, ale faktem jest, że gra to typowa budżetówka i od samego początku się z tym nie kryje. Szata graficzna, oprawa audio, rozgrywka, a nawet sam sposób wydania, w którym oszczędzono nam choćby skromnej instrukcji (bo karteczki z opisem sposobu instalacji za takową uznać nie mogę)  – od każdego z tych elementów aż bije ograniczenie zasobów finansowych. Cóż, na szczęście polski dystrybutor również cenę ustanowił na dość niskim poziomie, więc na grę postaram się spojrzeć nieco bardziej pobłażliwym okiem.
 

 
Ja Jestem 47 Oni To 80
 

Tytułową Wyspę Tajemnic (choć osobiście za odpowiedniejsze tłumaczenie oryginalnego Shutter Island uważam wybrane przez tłumacza polskiego wydania książki Wyspa Skazańców) zwiedzać będziemy w skórze Edwarda "Teddy’ego" Danielsa, szeryfa federalnego. Został on, wraz ze swoim partnerem Chuckiem Aule’em,  wysłany do mieszczącego się na odludnej wyspie szpitalu dla chorych umysłowo przestępców, w celu zbadania sprawy tajemniczego zniknięcia jednej z pacjentek, Rachel Solando. Jak się z czasem okaże, zniknięcie pacjentki nie jest wcale jedyną tajemnicą, jaką będzie musiał rozwiązać Teddy i to wcale nie Rachel stanie się największym zmartwieniem dzielnego detektywa i jego partnera.
 

Fabuła, jak po powyższym opisie zdążył się zorientować każdy, kto przeczytał książkę bądź obejrzał film, jest po prostu przeniesieniem na ekrany komputera historii z książkowego pierwowzoru i jego filmowej adaptacji. Tu i ówdzie nastąpiło kilka zmian, z przedstawienia pewnych wydarzeń zrezygnowano, inne zmieniono bądź rozbudowano w taki sposób, aby gracz miał coś do zrobienia, ale w gruncie rzeczy jeśli ktoś raz się już ze szpitalem Ashecliffe zetknął, to będzie dobrze wiedział, co go czeka. Pomijając zakończenie. To zdecydowanie najlepszy moment książki i filmu, a tutaj zostało zmienione. Na gorsze, dodam. I nie da się ukryć, że poprzez taką zmianę historia Teddy’ego sporo traci, a połowa wątków przewijających się przez grę okazuje się niepotrzebna. Naprawdę dziwna decyzja ze strony autorów. Problemem jest też to, że wiele wydarzeń zostało mocno uproszczonych, a osoba nie znająca fabuły oryginału może zwyczajnie nie połapać się, o co tu właściwie chodzi.
 

 
+ Wy Jesteście 3
 

Wyspa Skazańców



Książka została napisana przez Dennisa Lehane w 2003 roku, w Polsce wydano ją rok później. Jak sam autor stwierdził, chciał za jej pomocą oddać hołd powieściom gotyckim, filmom klasy B oraz tanim, rozprowadzanym w salonikach prasowych kryminałom. Książka została pozytywnie przyjęta zarówno przez krytykę jak i czytelników. Kilkukrotnie znalazła się na amerykańskich listach bestsellerów. Wykorzystane w nazwach akapitów fragmenty pochodzą właśnie z jej polskiego wydania.




Wyspa Tajemnic to przygodówka reprezentująca podgatunek hidden object. Od typowych przedstawicieli point&click różni ją to, że o ile tam lwią część czasu spędzaliśmy na rozmowach, odnajdowaniu, łączeniu i używaniu przedmiotów, tak tutaj dialogi toczą się same i jedynie w narzuconych przez autorów momentach, a za to szukanie przedmiotów zostało podniesione do rangi najważniejszego zajęcia. Wygląda to tak, że trafiamy na statyczną planszę zapełnioną olbrzymią liczbą rzeczy, a na dole ekranu pojawia się zaś lista przedmiotów, które musimy w tym bajzlu odnaleźć. Przy czym często są tam rzeczy naprawdę dziwne i nijak nie przydające się naszemu bohaterowi w grze. No ale jestem w stanie to zrozumieć, zważywszy na fakt, że gdyby autorzy ograniczyli grę jedynie do poszukiwań przedmiotów ważnych, to albo znacząco ucierpiałaby na tym fabuła produkcji, albo zabawę kończyłoby się w jakieś piętnaście minut. Szukania jest sporo, bo liczba walających się po ziemi gratów bywa naprawdę przytłaczająca, a czasem poszukiwane przedmioty pochowane są w bardziej wymyślnych miejscach – a to zawieszone na drzewach, a to przyklejone do ściany, a to zwisające z sufitu. Czasem pojawiają się również wynikające z rozwoju fabuły utrudnienia – musimy szukać przedmiotów na ekranie z odwróconymi kolorami (nasz Teddy od początku gry cierpi na bóle głowy), a gdy zgasną światła, korzystamy z latarki i widzimy jedynie podświetlony przez nas fragment mapy.  
                                           

Klikanie na oślep po całej mapie nie wchodzi w grę, ponieważ autorzy zaimplementowali prostą blokadę – gdy zbyt intensywnie „zaklikowujemy” ekran, bohatera dopada wspomniana wcześniej migrena i przez chwilę nie reaguje on na nasze polecenia. Na szczęście, gdy utkniemy na dobre, możemy skorzystać ze znajdującej się w rogu interfejsu latarki, która wskaże nam jeden z poszukiwanych przedmiotów. Po każdorazowym użyciu latarka musi się jakiś czas ładować, więc stosowanie jej ma sens tylko w sytuacjach, gdy naprawdę nie mamy pojęcia, gdzie może znajdować się poszukiwany przedmiot. Pomysł dobry, bo znacznie redukuje poziom frustracji powodowany przez długotrwałe poszukiwania jednej małej „popierdółki”, a jednocześnie nie czyni gry banalnie prostą.
 

Gdy ciągłe klikanie po ekranie i wytężanie wzroku zaczyna się robić męczące, raczeni jesteśmy prostymi zagadkami. I mówiąc „prostymi” mam na myśli nie tylko techniczny poziom ich wykonania, ale także stopień trudności – podejrzewam, że średnio rozgarnięty uczeń wyższych klas podstawówki rozwiązałby je bez większych kłopotów. No ale przynajmniej urozmaicają jakoś rozrywkę, zawsze to plus...
 

 
My Jesteśmy 4
 
Jak już napisałem na początku, gra jest budżetówką i to widać, słychać i czuć. Na całą oprawę graficzną produkcji składa się kilka przeciętnie narysowanych plansz z bardziej lub mniej niechlujnie doklejonymi do nich przedmiotami, parę prostych efektów specjalnych w stylu chwilowego przyciemnienia ekranu  (że niby oświetlenie szwankuje w pomieszczeniu), czy wspomnianego odwrócenia kolorów, kilka dokumentów z aktami pacjentów więzienia oraz okna dialogowe, w których widać nieruchome sylwetki postaci, z którymi akurat rozmawiamy. Te okna dialogowe to z resztą jedyne miejsce, w którym gra robi pożytek z filmowej licencji – cześć sylwetek przedstawia aktorów z filmowej Wyspy Tajemnic. Niestety, nie wszystkich. Brakuje chociażby Leonarda di Caprio, który wcielał się w rolę głównego bohatera. Ogólnie szata graficzna dobrego wrażenia nie robi, nawet jak na budżetówki, bo przecież ileż to już razy udowodniono, że zastępując wielomilionowy budżet dobrym pomysłem i odrobiną kreatywności można otrzymać zaskakująco pozytywny dla oka efekt.
 

Również od oprawy audio bije skromność. Dialogów nie nagrano wcale, a muzyka i efekty specjalne... cóż, są. Więcej dobrego o nich powiedzieć nie można. Może z wyjątkiem okazjonalnych wrzasków pacjentów Ashecliffe – te spodobały mi się na tyle, że w ich poszukiwaniu przegrzebałem się przez cały folder z grą i teraz znalazły dodatkowe zastosowanie – puszczane w późnych godzinach nocnych potrafią zdziałać cuda na współlokatorach. ;)
 


Ale Kim Jest 67?
 
No cóż, oprawą audiowizualną gra nie błyszczy. Model rozgrywki również nie wykracza ponad nic oferowanego przez darmowe gierki dostępne w Internecie. Potencjał filmowej licencji też zmarnowano, podobnie jak i fabularny książkowego pierwowzoru. Nawet długością rozgrywki gra się nie broni, oferując góra cztery godziny zabawy. Czyżbyśmy więc mieli do czynienia z totalnym crapem? Paradoksalnie, nie do końca. Sam nie wiem dlaczego, ale wytężanie wzroku w poszukiwaniu bardziej lub mniej dziwnych przedmiotów sprawiało mi frajdę. Może nie taką, jak zwiedzanie wirtualnej Wenecji w Assassins Creed 2 czy desperacka ucieczka przed helikopterem w najnowszym Uncharted, ale mimo wszystko bawiłem się nieźle. Problem w tym, że identyczną jakość rozgrywki oferuje gros innych przygodówek typu hidden object dostępnych w globalnej sieci za darmo. Produkt komercyjny, choćby i taki z niższej półki jak Wyspa Tajemnic, powinien się na ich tle wyróżniać przynajmniej oprawą. A tak wcale nie jest. Wystawiam więc czwórkę z połówką, ale z wzięciem poprawki na to, że gra rozprowadzana jest po naprawdę niskiej cenie – w innym wypadku ocena byłaby znacznie brutalniejsza.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Michał ″Czarny_Wilk″ Grygorcewicz
Michał
Grygorcewicz
"Czarny_Wilk"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 11.51 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x