Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

ZAPOWIEDŹ
TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
FILMY
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
Fenimore Fillmore: Zemsta
Fenimore Fillmore: Zemsta box
Producent:-
Wydawca:-
Dystrybutor:-
Premiera (polska):08.10.2009
Premiera (świat):19.09.2008
Gatunek:Przygodowe
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

2.5

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Fenimore Fillmore: Zemsta

Dodano dnia 18-04-2010 18:56

Recenzja

Często mam problem z tym, jak dzielić i katalogować sobie w głowie gry. Stworzyłem więc własny podział, którego miarą jest pamięć. Rozwiązanie jest o tyle dobre, że daje w miarę obiektywny obraz danego tworu po latach od premiery. Pierwsza klasa to „produkcje – kamienie milowe”, pojawiające się z częstotliwością przeprosin ze strony rosyjskiej dyplomacji. Są to dzieła, według których wyznacza się epoki, a po dziesięciu latach wspomina się z kumplami przy piwie: „A pamiętacie 1998? To był świetny rok, wtedy to Starcraft wyszedł”. W dalszej kolejności są gry "dobre i bardzo dobre", z których podczas grania czerpie się czystą przyjemność, jednak nie mają uniwersalnej głębi, która pozwalałaby im nie zestarzeć się i zazwyczaj znikają w mrokach pamięci  po dwóch - trzech latach.  Do takich gier kwalifikuję np. Dawn of War 2, Bioshocka 2, czy Call of Duty: Modern Warfare 2 i są to gry, które stanowią gros tego, przy czym się bawię. Gdzieś dalej są produkcje, w których podczas grania nie odczuwam specjalnych emocji, a po ich skończeniu po prostu same wylatują mi z pamięci po kilku dniach albo piwach. Przykładem niech będzie chociażby nowy Alien vs Predator. Na szarym końcu są gry, po których muszę iść do specjalisty i zapłacić mu, żeby pozwolił mi zapomnieć, a moja rodzina jest zdruzgotana i w książce telefonicznej zaczyna szukać najbliższej grupy AA. Niestety, do ostatniej kategorii kwalifikuje się Fenimore Fillmore: Zemsta.

 



 

Produkcja ta jest kontynuacją stosunkowo dobrego Westernera, gry sprzed paru ładnych lat, która została zapamiętana głównie za sprawą narzekań recenzentów nad faktem, że kiepsko zrobiona polonizacja zepsuła zabawną i pomysłową przygodówkę. Nie zrażony tym wcale (w końcu angielski znam nie najgorzej) bez większych obaw podszedłem do Zemsty, zachęcony tym, co znalazłem na odwrocie pudełka, czyli informacją, że gra jest westernową przygodówką, okraszoną sporą dawką dobrego humoru.

 

Można powiedzieć, że fabuła spada na gracza ni z gruchy ni z pietruchy. Fenimore i jego dziewczyna Riahnonn jadą sobie konno przez prerię wśród akompaniamentu rżenia koni. Zatrzymują się nagle, widząc rannego mężczyznę. Po chwili okazuje się, że dogorywający facet skrywa w sobie tajemnicę lokalizacji ogromnych ilości złota. Nie trzeba długo czekać, aż przybędą ścigający (już) sztywniaka złoczyńców. Ciężko ranią Fennimore’a, a jego dziewczynę porywają, jako że to ona stała się ostatnią powierniczką miejsca pochówku kosztowności. Ku memu zaskoczeniu, nasz bohater przeżywa strzał z rewolweru w klatkę piersiową, a osobą, która zajmowała się nim, kiedy dochodził do siebie, jest  ex-wspólnik szefa złowieszczej bandy. W zamian za pomoc w znalezieniu złota zobowiązuje się on użyczyć swojej wiedzy i rewolweru w wyzwalaniu Riahnonn. Brzmi jak początek gry? Obawiam się, że mimochodem opowiedziałem już połowę, bowiem gra jest SKANDALICZNIE krótka. Stwierdzenie, że twórcy nie wysilili się, byłoby peanem na cześć ich pracowitości. Stworzyli ledwie kilka małych lokacji, parę kilkunastosekundowych cut-scenek i nagrali niewiele linii dialogowych.  Fenimore Fillmore: Zemsta można przejść spokojnie w niecałą godzinę, jeżeli ma się solucję w ręku, i w jakieś trzy bez żadnej pomocy. A opis przejścia gry się przyda, bo zagadki są nudne, nielogiczne i nierzadko ich rozwiązanie zależy od jednego przedmiotu, który jest wielkości trzech pikseli, a który przeoczyliśmy, bo akurat światło padało na monitor. Zapomniałem dodać, żebyście nie liczyli na żadną pomoc, ponieważ ostatnio modne rozwiązanie stworzenia systemu podpowiedzi, nie zostało w tej produkcji zaimplementowane. Nie jestem przeciwnikiem klasycznych, trudnych przygodówek typu point’click. Wręcz przeciwnie, jednak gra powinna zmuszać do myślenia albo rozśmieszać, jak Monkey Island albo Discworld. Takie gry dają mi wytchnienie między kojenymi shooterami i grami akcji. Jednak w FF:Z developerzy nie dają graczowi ani jednej wskazówki co do tego, co należy robić dalej, nie ma żadnej satysfakcji z posuwania się do przodu, a poza tym gra zwyczajnie nudzi. Dobrze, że w Fenimore Fillmore: Zemsta można grać jedną ręką, bo inaczej nie dałbym rady utrzymać głowy pionowo.

 



 

Nad grafiką nie będę się specjalnie pastwił, bo przecież nie o to chodzi, żeby dobijać leżącego. Powiem jedynie, że taka jakość tekstur jak i efektów przywodziła mi na myśl pierwszego Gothica. Wyjątkiem są modele i animacja postaci, które zrobione są poprawnie. Niestety, „poprawnie” to wszystko, co można o nich wypowiedzieć. Parę dobrych słów mogę natomiast powiedzieć o muzyce. W grze są co prawda jedynie jakieś  trzy czy cztery utwory, ale kiedy nuty już zabrzmią, to jest całkiem nieźle. Kowbojskie utwory, rodem z filmów o Dzikim Zachodzie dały mi przez chwilę nadzieję, że ta gra jeszcze się rozkręci.

 

Muszę przyznać, że druga połowa gry jest zdecydowanie lepsza od pierwszej. Część zagadek nabiera wtedy odrobiny sensu, są dwie znośne cutscenki, trzy strzelaniny z perspektywy trzeciej osoby (a nie jak twierdzi pudełko, pierwszej), jednak tego jest za mało, wciąż wszystko jest zbyt niskiej jakości. Niestety, Zemsta nie rozkręciła się, bo skończyła się zaraz po tym, jak się zaczęła. Koszmarny początek został po prostu zastąpiony miernym końcem.

Wspomnieć warto jeszcze o polonizacji, która została wykonana z godną tej gry pieczołowitością. Trzy czwarte napisów w ogóle się nie pojawia albo jedynie miga na ułamek sekundy, czy pojawia się po kilku sekundach, więc właściwe można powiedzieć, że gra wyszła w angielskiej wersji językowej.

 

Jakie są problemy z Fenimore Fillmore: Zemsta? Po pierwsze, przygodówki przyciągają scenariuszem i fabułą. W tej grze scenariusz to trzy strony maszynopisu, a fabułę można streścić w jednym zdaniu. Po drugie, gra nie miała odpowiedniego budżetu, twórcy nie mieli czasu albo ochoty, aby nie tyle dopracować, co rozwinąć swoją grę. Po trzecie, gracz wciąż ma wrażenie, że wokół całego procesu produkcji wisiał jakiś duch tumiwisizmu. Wszystko jest takie nijakie i byle jakie. Zagadki zrobione na odwal się, grafika tylko tyle, żeby była. To western, więc trzeba było dać trochę akcji, zadbano o to jednak, żeby te akcje trwały jak najkrócej i było ich możliwie mało. Przykro mi, ale nie mogę polecić Fenimore Fillmore: Zemsta nawet wyposzczonym fanom przygodówek. Lepiej spędzicie czas oglądając nową galerię z nadchodzącej, odświeżonej edycji The Secret of Monkey Island 2: Le Chuck’s Revenge Special Edition.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Kamil ″sathorn″ Ostrowski
Kamil
Ostrowski
"sathorn"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 8.65 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x