Grand Theft Auto: Vice City
Dodano dnia 02-02-2007 18:23
Na kilka dni powróciłem do GTA Vice City. Chociażby dla porównania z San Andreas. Jak zapewne większość z was pamięta, fabuła kręci się wokół Toma Vercettiego, młodego gangstera z tytułowego miasta. Po długoletniej odsiadce chce wrócić do interesu, ale w pierwszej, wyglądało by rutynowej robocie mu nie idzie, traci pieniądze, i narkotyki o dużej wartości. Całość utrzymana jest w klimacie inspirowanym filmem „Człowiek z blizną” Briana de Palmy. Jest upalnie, na ulicach dominują stroje kąpielowe, życie tej bogatszej sfery ludności toczy się na leżakach i klubach, gdzie typy z pod ciemnej gwiazdy handlują prochami.
W GTA3 nasz bohater nie odezwał się ani razu, co doprowadziło mnie do przekonania, iż porwało go w dzieciństwie UFO, a zielone ludziki odcięły mu język. Tutaj jest inaczej. Głos Tommy’ego podkłada Ray Liotta, znany na przykład z filmu „Chłopcy z ferajny” Martina Scorsese. Cut scenki są wyreżyserowane, jak superprodukcje Hollywood, kamera jest gustownie prowadzona, a dialogi sensownie ułożone.
Znakiem rozpoznawczym jest oczywiście możliwość słuchania radia prowadząc pojazd. Do dyspozycji mamy jak na grę szeroki wybór stacji, zawierające chyba wszystkie rodzaje muzyki. Możemy też ustawić tą, którą mamy ma dysku w formacie mp3. A jeśli dysponujemy zacną kartą graficzną, możemy sprawić, iż gra będzie śmigała płynnie, nawet na starszych konfiguracjach.
Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie zastanawiała w San Andreas. Jaką tezą twórcy podparli niemożliwość przelecenia/przepłynięcia do innego miasta? Zaraz po przedostaniu się od razu zaczyna gonić nas FBI. Czyżby CJ był właśnie tym ufolem, który odciął język Tommy’emu? :) W VC jest jasne wyjaśnienie w postaci alarmu przeciw sztormowego.
Teraz pora opisać grafikę. Do dziś naprawdę się zestarzała, ale to przecież… 4 lata. Ale nawet w dniu premiery PC, oprawa video nie zachwycała. Jest to konwersja z konsoli, a od konwersji nie oczekujemy zbyt ładnej grafiki. Na szczęście niedługo z niezbyt ładnymi konwersjami na jakiś czas będzie spokój, gdyż wychodzi tak zwana „nowa generacja konsol”. Ja tam innych generacji od czasu przejścia gier z 2d do 3d nie widzę, ale jak sobie lubią tak to nazywać to niech mają, Mianowicie już teraz nowsze gry na wiele platform sprzętowych są robione pod Xbox 360 oraz PS3. Ech, znowu trzeba będzie upgrade’ować blaszaka, my, znaczy gracze domagamy się lepszej grafy, a rosną wymagania. Chciałoby się powiedzieć „chcem to mam”.
W Vice City oddano nam do dyspozycji bogaty park maszynowy. Od Chopperów, ścigaczy i crossy, przez kompakty, przez terenówki, aż do sportowych, i dostawczych samochodów. Możemy też sobie polatać samolotem albo śmigłowcem, czyli odpowiednikiem Apache 64, nazwanym przez pewnego „ex-experta” „apach”. Występują jeszcze pojazd pancerny, czyli czołg RHINO. Ja bym tego czołgiem nie nazwał, ale bardziej przypomina właśnie czołg niż inny pojazd. W marynarza także jest opcja zabawy. Są motorówki, łódki, szklanka wódki… no, tak dobrze jeszcze nie ma. Broni również występuje duża różnorodność. Jest piła łańcuchowa, jest pistolet, jest rewolwer .357, znany i lubiany kałach, wyrzutnia rakiet oraz granaty. Do tego dochodzi broń pokładowa kilku maszyn latających. Można jeszcze kogoś rozjechać :). Jest w czym wybierać.
Do wykonania mamy, najczęściej używając poprzednio opisanego sprzętu kilkadziesiąt misji. Są one zróżnicowane, a to strzelamy się wzajemnie z innym gangiem, a to podkładamy bomby śmigłowcem, a to bombardujemy wrogów małym samolocikiem RC, a to oczyszczamy budynek, a to statek (szkoda, że nie można takim gigantem pływać). Za misje zazwyczaj otrzymujemy godne wynagrodzenie. Szkoda, że nie ma co z taką kasą zrobić. Można w zasadzie zakupić broń i amunicję, sporo budynków, co najbardziej odpompuje nasze konto, ale i tak pod koniec gry nie ma na co wydać tyle szmalu. Wykonanie 100% gry, czyli wszystkie misje wątku głównego plus misje poboczne daje nam praktycznie nieskończoność dolarów. I nie ma na co wydać, czyli w sumie jak za komuny.
Reasumując, Vice City, choć już bardzo podstarzałe, wciąż jest godne uwagi. Porównania do San Andreas nie wytrzymuje, to nie ulega wątpliwości. W przypadku serii GTA złota zasada rozwoju powinna świecić przykładem dla innych produkcji. Co ciekawe, VC nie znalazł się jeszcze na żadnym cover CD.
Plusy
Minusy
Brak obrazów powiązanych z tą grą.