Terrorist Takedown 3
Dodano dnia 22-05-2010 14:29
O jakości gier tworzonych przez City Interactive można mówić wiele. Dla prawdziwych graczy są to cienkie jak barszcz tzw. „budżetówki”, a dla przeciętnego Kowalskiego produkcje, które może nabyć w sklepie za 20 zł. Ta druga grupa odbiorców często ma mylne pojęcie o grach i uważa, że po zagraniu w takiego „Terrorist Takedown 3” obcowała już z prawdziwymi grami komputerowymi.
Czy wyżej wymieniony TT3 jest tytułem niszowym i skazanym na porażkę? A może CI podniosło poziom gier „za dwie dychy”?
Bardzo szybki marsz...
Od razu mówię, że Terrorist Takedown 3 to gra na jeden wieczór. Ba, powiem więcej - to tytuł na najwyżej 3-4 godziny rozgrywki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, jednak rozgrywka kończy się w najmniej odpowiednim momencie, a mianowicie, gdy już zaczynamy oswajać się z grą i przebolejemy jej niedociągnięcia, naszym oczom ukazują się napisy końcowe. Dość niesmaczne zakończenie, zwłaszcza że w dzisiejszych standardach 5 godzin to minimum (nie mówię tutaj o Modern Warfare, które idzie innym torem).
Oklepane schematy...
TT3 to krwisty FPS bazujący na dość modnych ostatnio schematach terrorystycznych (w końcu tytuł zobowiązuje). Naszym priorytetem jest zlikwidowanie niejakiego Hakima, gościa będącego bardzo wpływowym zamachowcem. Rozgrywkę zaczynamy na statku, gdzieś na somalijskim morzu, a kończymy na lotnisku, gdzie przyjdzie nam "zasadzić" bardzo widowiskowego headshota naszej ofierze. I to w zasadzie tyle warstwy fabularnej - prosta, nieskomplikowana. Mogę pokusić się o stwierdzenie, że jest bardzo uboga, wątki zaczynane w opowieści nie są domykane, co powoduje straszliwe luki. Podczas ładowania gry mamy również bardzo sztampowe ekrany, a na tych screenach rozpisane są monologi głównego bohatera. Zabieg a’la Max Payne, jednak w grze Remedy zrobione było to dużo lepiej, no i nie oszukujmy się - o wiele ciekawiej.
Przechodząc do samego gameplayu muszę powiedzieć, iż jestem dość pozytywnie zaskoczony. Z początku odnosimy wrażenie jakbyśmy grali w coś pokroju celowniczka, z tą różnicą, że to my mamy kontrolę nad bohaterem. Nieziemski refleks, jakim trzeba dysponować, i trudność zabicia oponentów nie pomaga w przyjemnej rozgrywce. Na dodatek, aby pozbyć się szybko wroga, nie tracąc przy tym zdrowia (odnawia się dość wolno), musimy celować w samą głowę, niby nic dziwnego, ale wydaje mi się, że trafienia w inne części ciała nie dają żadnego efektu. Kolejnym dość irytującym aspektem jest rozbieżność wrogów w zakresie trafiania. No przepraszam, takiej misji nie widziałem nigdzie, żebym do jednego przeciwnika stawał oko w oko i nic, a inny potrafił mnie zdjąć jednym strzałem Bóg wie skąd. Takiej rozbieżności w strzelaniu nie mają nawet Azjaci. Jednak po kilku etapach cała ta głupia specyfika zaczyna nas bawić i odstresowywać, eksterminacja wrogów idzie gładko, a my czujemy się wyluzowani. Do czasu, póki nie zobaczymy czegoś na styl zakończenia gry. Jednak jedno muszę przyznać tej grze - jest dość mocno naładowana akcją. Momenty, w których nasi towarzysze wrzucają granat hukowo-błyskowy do pomieszczenia, a nam odpala się bullet time i mamy kilka sekund na zdjęcie wroga dodają grze kolorków. Szkoda tylko, że tryb ten włącza się samoczynnie i nie mamy na to wpływu.
Jednak najbardziej śmiałem się z misji pościgowej quadem. No przepraszam, ten sam karabinek co na somalijskim statku ma ograniczoną amunicję, ale już na quadzie możemy strzelać do woli i to bez przeładowania. Apel do Wojska Polskiego, kupujcie tego typu pojazdy bojowe! No dobrze, może trochę się naśmiewam, ale, bądź co bądź, zadanie jest całkiem przyjemne, a ciągłe przeładowywanie nie miałoby sensu. Z resztą każdego może ponieść odrobina wyobraźni, zwłaszcza w grach komputerowych.
Gra hula na silniku F.E.A.R., więc elementy takie jak fizyka strzału lub charakterystyczne odpalenie broni po zabiciu przeciwnika zostały zachowane. Ciągle odnosimy wrażenia, że bodajże 11 gra na tym silniku nie daje nam ciągle tego, czego chcemy. Po tylu tytułach można by oczekiwać w końcu porządnej oprawy i fizyki, niestety, tego tu nie uświadczymy.
Wyłączcie te jupitery...
Za stronę wizualną produkcji odpowiada, jak już wspomniałem wyżej, silnik Jupiter EX - to ten sam engine, który pociągnął F.E.A.R. Został on dość słabo wykorzystany, co prawda ogólna oprawa wygląda dobrze, ale już tekstury i cutscenki wołają o pomstę do nieba. Szczególnie te ostatnie mają tak słabą animację, że nie jedna flashówka może poszczycić się lepszym animatorem. Naprawdę, jeżeli chcecie grę z dobrymi przerywnikami to zakupcie... cokolwiek innego. Malutki plusik za dodanie ragdolla oraz jako takiej fizyki obiektów. No cóż „jak się nie ma co się lubi, to się kradnie co popadnie”. Dość irytujące jest również zaprojektowanie leveli, miałem dziwne wrażenie, że w misji rozgrywającej się w tunelu ktoś po prostu przekopiował pokoje i poukładał inaczej przedmioty. Ba, tak zachwalana misja z noktowizorem okazuje się wielkim niewypałem, gdyż w owym tunelu jest zbyt jasno (lub to noktowizor źle działa), abyśmy mogli skutecznie go wykorzystać, spokojnie używajcie samej latarki.
Udźwiękowienie do oskarowych nie należy również. Muzyka nie zapada w pamięć ani na moment, a efekty strzału wypadają przeciętnie, po prostu są takie jakie być powinny. Jeżeli chodzi o dialogi – nagrane poprawnie i nic poza tym, widać, że nie starano się o jakiś kapitalny dubbing.
Chce, ale nie może...
Długo myślałem jak podsumować Terrorist Takedown 3, z jednej strony jest to totalny krap, a z drugiej natomiast całkiem przyjemny odstresowywacz od Modern Warfare czy innych Battlefieldów. Jednak wszystkie błędy skumulowane w tej grze nie pozwalają mi myśleć o tej grze w kategorii dobrej produkcji. Spełniło się to, czego bałem się najbardziej, City Interactive nadal robi słabe gry za 20 zł i bez względu na to, jak fajnej okładki by nie dali, jakiego tytułu by nie miała, nie kupujcie tego typu gier. No chyba że nie macie co zrobić z 20 złotymi (proszę o PW podam numer konta) lub szukacie produktu dla mało grających. Przyjemnie się gra, jednak po spojrzeniu trzeźwym okiem nie ma co się łudzić.
Plusy
- w miarę przyjemnie się gra
- przyzwoite wykorzystanie Jupiter EX
- cena
Minusy
- błędy w AI
- drewniana animacja przy przerywnikach
- słaba fabuła
- piekielnie krótka
- kończy się wtedy, gdy czerpiemy z niej jakąkolwiek przyjemność