Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

ZAPOWIEDŹ
TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
FILMY
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
Max and the Magic Marker
Max and the Magic Marker box
Producent:-
Wydawca:-
Dystrybutor:-
Premiera (polska):nieznana
Premiera (świat):23.02.2010
Gatunek:Dla dzieci, Platformowa
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

7.5

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Max and the Magic Marker

Dodano dnia 08-06-2010 15:06

Recenzja

World of Goo i Okami. Grając w Max and the Magic Marker skojarzenia z tymi dwoma tytułami nasuwały się same.  Z pierwszym, ponieważ, podobnie jak „gluty”, Maxa stworzyło skromne (liczące raptem dziewięć osób) studio, udowadniając tym samym, że olbrzymi budżet i kilkusetosobowy zespół programistyczny wcale nie są czynnikiem niezbędnym, by stworzyć w dzisiejszych czasach coś ciekawego i wartego zagrania, co się na dodatek całkiem nieźle sprzeda.  Powiązania z Okami dotyczą zaś tytułowego zaczarowanego pisaka, którego używanie jest bardzo podobne do „magic brusha”, jakim posługiwać się mogła japońska bogini Amaterasu (główna bohaterka Okami). Jednakże nie uprzedzajmy faktów.
 
Max jest sympatycznym szkrabem o rudym zabarwieniu włosów, który wolny czas lubi spędzać, jak to niejedno dziecko, rysując. Pewnego dnia otrzymuje przesyłkę, w której to znajduje się pisak. Chłopiec postanawia wypróbować nową zabawkę i na szybko rysuje potwora. Jakież jest jego zdziwienie, gdy jego twór nagle ożywa i wskakuje do jednego z poprzednich rysunków, niszcząc to, co chłopak z takim zapałem rysował. Po krótkiej konsternacji Maks wymyśla remedium na problem – tym samym pisakiem rysuje podobiznę samego siebie, której zadaniem jest powstrzymanie potwora przed zniszczeniem rysunków. Zaczyna się więc szalona gonitwa rysunkowego Maksa za potworem, która trwać będzie przez piętnaście poziomów ulokowanych w trzech różnych światach. Prawdziwy Maks nie pozostanie jednak biernym obserwatorem wydarzeń – za pomocą tego samego pisaka, który doprowadził do całego zamieszania, pomagać będzie on swojemu rysunkowemu alter-ego.
 
Max and the Magic Marker  to przede wszystkim oldskulowy, dwuwymiarowy platformer. Skaczemy po bardziej lub mniej skomplikowanych platformach, zbieramy znajdźki i unikamy wszelkich pułapek oraz próbujących nas zabić wrogów.  Wyróżnia go tylko jeden element, pod który zresztą zbudowana została cała gra – tytułowy magiczny pisak. Za jego pomocą możemy narysować… właściwie wszystko. Platforma jest za wysoko, żeby na nią wskoczyć? Kilka maźnięć i schody gotowe. Nie ma jak przeskoczyć przepaści? Jedna kreska i mamy most. Trzeba tylko pamiętać o dwóch rzeczach:  po pierwsze, na nasze malunki działają wszelkie prawa fizyki,  więc most stworzony bez dwóch punktów zaczepienia szybko runie w dół, a schody bez odpowiedniego rozłożenia środka ciężkości zwyczajnie się przewrócą. Ponadto, w mazaku szybko kończy się tusz, ten więc musimy na bieżąco uzupełniać szukając go po całej mapie. Levele zostały zaprojektowane tak, żeby zawsze było go wystarczająco, by móc przejść dalej, ale też na tyle mało, by dokonanie tego nie było przypadkiem zbyt proste.
 
Właśnie – projekt poziomów. Największa zaleta produkcji. Twórcy wymyślili naprawdę wiele szalonych zastosowań dla markera. Od wspomnianych wcześniej schodów i mostów, poprzez obciążniki do przycisków i dźwigni, aż na broni zabijających (bezkrwawo oczywiście) wrogów kończąc – marker wymusza podchodzenie do wszelkich problemów w zupełnie inny sposób, niż ma to miejsce w jakiejkolwiek innej platformówce. Przypomina to trochę pierwsze zabawy z Portal Gunem albo początkowe próby tworzenia stabilnych konstrukcji w World of Goo – radość porównywalna do chwil spędzanych lata temu z pierwszymi grami, odkrywania po raz pierwszy tego, jak się w nie gra. Wachlarz dodatkowych możliwości daje fakt, że w każdej chwili, za pomocą jednego przycisku możemy „wyjść z rysunku” – świat przedstawiony oraz animowana przez nas postać wtedy zamierają, grafika zaczyna wyglądać jak prawdziwe bazgroły kilkulatka – ale wciąż możemy używać pisaka. A prawa grawitacji nie działają na nasze rysunki do momentu, gdy znowu nie przeniesiemy się do obrazka. Do tego dochodzą liczne nieobowiązkowe minigry znajdujące się na większości poziomów – między innymi ustawianie linii z markera w taki sposób, żeby piłka wyrzucana z wyrzutni potoczyła się w kierunku Maxa, zabawa w koszykówkę (pisakiem oczywiście!)  albo piłkę nożną – kreatywność autorów niejednokrotnie zaskakuje, a zabawa pisakiem daje naprawdę sporo radości. Dobrze wyważono też poziom trudności – same sekwencje platformowe są stosunkowo proste, a największym wyzwaniem jest zazwyczaj wymyślenie, w jaki sposób należy wykorzystać mazaka, aby móc przejść dalej.
 
Szkoda tylko, że zabawa jest krótka. Piętnaście poziomów gry to dla przeciętnego gracza jakieś 4 godziny rozgrywki – plus ze dwie dla dzieci i minus godzina dla prawdziwych wymiataczy. Autorzy zadbali co prawda o dodatkowe wyzwania, jak specjalne czarne kulki poukrywane w często bardzo nietypowych miejscach czy próby czasowe, ale nawet jeśli ktoś się uprze, by zaliczyć grę na sto procent, to i tak łączny czas gry będzie niepoprawnie mały. Aż się prosi, żeby do trzech podstawowych światów dostępnych w grze (podwórko, piraci i fabryka robotów) dodać kolejne – przecież wyobraźnia dziecka daje wręcz nieograniczone możliwości tworzenia scenerii, od prehistorii, przez starożytny Egipt, aż po kosmos. Nawet prosty edytor poziomów mógłby znacznie zwiększyć żywotność produkcji.
 
"Wyjście z rysunku"








 
 
Bardzo ładnie prezentuje się szata graficzna. Jest czytelnie, kolorowo, kreskówkowo i sympatycznie – czyli tak, jak powinno być. Świetnie wygląda też efekt „wyjścia z rysunku”. Silnik fizyczny dość sprawnie radzi sobie z tworzonymi przez nas gryzmołami, choć od czasu do czasu miewa drobne problemy. Muszę tylko wspomnieć o pewnym błędzie, który sprawiał że gra wychodziła do Windowsa, gdy próbowałem zrzucić rysunek na wrogów. Patch pobrany ze strony producenta rozwiązał problem, ale przy okazji wykasował save z gry – warto więc zaaplikować go jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki. Ze względu na krótki czas zabawy  ewentualna strata aż tak bolesna nie będzie, ale jednak jest to dość poważny minus.
 
Choć na krótko, to jednak Max and the Magic Marker dostarczył mi naprawdę sporo frajdy.  Gra jest nowatorska, ale jednocześnie przemyślana i solidnie zakodowana. Dzieciaki powinny być nią zachwycone, ale także starsi, jeśli dadzą jej szansę, z pewnością docenią jej oryginalność. Problemem jest tylko cena – więcej niż trzydzieści złotych za kilka godzin rozgrywki to moim zdaniem zbyt wiele. Ale jeśli tytuł ukazałby się w Polsce w jakiejś budżetowej serii – brać bez zastanowienia! Oficjalnie dla młodszego rodzeństwa bądź dziecka, a tak naprawdę dla siebie ;)

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Michał ″Czarny_Wilk″ Grygorcewicz
Michał
Grygorcewicz
"Czarny_Wilk"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 11.6 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x