Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

ZAPOWIEDŹ
TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
FILMY
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
Torchlight
Torchlight box
Producent:-
Wydawca:-
Dystrybutor:-
Premiera (polska):26.06.2010
Premiera (świat):27.10.2009
Gatunek:cRPG, Akcja
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

8.5

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Torchlight

Dodano dnia 07-07-2010 15:39

Recenzja

 
Wydawać by się mogło, że przepis na udanego hack&slasha jest prosty. Kilka klas postaci z różnorodnym drzewkiem rozwoju i sporym zestawem umiejętności, nieskomplikowany generator poziomów, parę ton wszelakiego magicznego żelastwa do znalezienia i nałożenia na naszego herosa oraz tyleż potworów do zaklikania na śmierć. Do tego jakieś proste questy do wykonania oraz zalążek fabuły będący pretekstem do godzin klikania i właściwie gotowe. Tymczasem od czasu premiery drugiego Diablo praktycznie żadnej grze z tego gatunku nie udało się zagrozić popularności produkcji Blizzardu. Pewnie, Dungeon Siege zrobiło trochę zamieszania, Titan Quest też swoich fanów zdobył… ale żadna z tych produkcji nie dawała tyle radości co ubijanie po raz setny Pana Terroru . Wydawało się, że stan ten utrzyma się aż do premiery Diablo III… aż tu nagle znikąd pojawił się Torchlight. Po raz pierwszy komuś spoza „Zamieci” udało się uchwycić prawdziwą magię zaklikowywania wszystkiego co się rusza na śmierć!
 
… no, może tak nie do końca „spoza Zamieci”. Torchlight spłodziło bowiem studio Runic Games, w dużej mierze składające się z byłych pracowników Blizzarda. I to nie byle szeregowych programistów, wśród nazwisk autorów znaleźć można między innymi współzałożycieli Blizzard North oraz kompozytora ścieżki dźwiękowej do Diablo! Choćby z tego powodu warto potraktować Torchlight poważniej, niż innych pretendentów do miana pogromcy Diablo.
 

 
Witaj w Torchlight!
Tytułowe Torchlight to górnicze miasteczko położone obok kopalni bogatych w Żar, substancję będącą źródłem tutejszej odmiany magii. W ostatnim czasie kopalnie oraz same miasto zaczęły nawiedzać coraz zuchwalsze gromady potworów, potrzeba więc bohatera, który zapuści się w głąb wykopanych tuneli, tam zlokalizuje i ostatecznie zlikwiduje źródło wszelkich kłopotów nękających w ostatnim czasie górników. Jak nietrudno się domyśleć, zadanie to spada na gracza, który prawdziwą naturę Żaru będzie mógł odkryć wcielając się w jedną z trzech klas postaci – stawiającego na brutalną siłę Niszczyciela, szybką, zwinną i preferującą atak z bezpiecznej odległości Pogromczynię lub wiotkiego, ale robiącego najlepszy użytek z magicznych właściwości Żaru Alchemika. Wybór postaci jest dość istotny, wpływa bowiem nie tylko na początkowe rozdysponowanie cech postaci, ale przede wszystkim na dostępne drzewko rozwoju umiejętności bohatera. Nie wpływa natomiast na rozwój wydarzeń ani zadania, o jakich wykonanie poproszą nas mieszkańcy Torchlight – co jednak nadmiernie nie boli, ponieważ autorzy bardzo sumiennie potraktowali pretekstowość fabuły. Tak nijakiej, przewidywalnej i zrobionej na kolanach historii to ja dawno nie widziałem. Nijaki jest główny przeciwnik, nijacy są NPC (no może z wyjątkiem Barda-robota, ale i z niego można było wykrzesać znacznie więcej), nawet zlecane nam zadania są nijakie! No ale od epickich historii są pełnoprawne erpegi, tutaj chodzi o siekanie i rąbanie…
 

 
Najlepszy przyjaciel człowieka

Wydanie PL



Polskie wydanie Torchlight jest debiutem rynkowym FonoGAME, nowego dystrybutora działającego na naszym rynku. Gra została wypuszczona w typowym grubym dvd boksie, w środku którego prócz płytki znajdziemy porządnie napisaną instrukcję oraz dwie naklejki z artworkami z gry. Choć nigdzie nie ma o tym informacji, na płytce znajdziemy także edytor oraz artbook w formie pdf. Sama gra została zlokalizowana kinowo. Nie ustrzeżono się kilku błędów, głównie technicznych. Przetłumaczony tekst nie zawsze mieści się w oknach dialogowych, ponadto jak chyba w każdym zlokalizowanym u nas hack&slash nie udało się sensownie obejść problemu nazw generowanych losowo przedmiotów, przez to te brzmią często dziwnie, nienaturalnie lub zwyczajnie bezsensownie. Tym niemniej rynkowy debiut FonoGame uważam za udany i życzę im sukcesów na rynku.




Przygodę zaczynamy od wybrania klasy, nazwania bohatera oraz dobrania sobie towarzysza – do wyboru jest pies lub kot. Wybór gatunku większej różnicy nie robi, robi ją za to sama obecność czworonoga u naszego boku. Bestia nie dość, że jest całkiem sprawnym w boju i nieśmiertelnym sojusznikiem (gdy wyczerpią się jej punkty życia, po prostu ucieka i przez chwilę się regeneruje, by następnie rzucić się ponownie w wir walki), może też nauczyć się dwóch wybranych przez nas czarów, po zjedzeniu magicznej rybki czasowo zmienić się w inną, bardziej śmiercionośną istotę, posłużyć za muła (mieści w ekwipunku tyle samo przedmiotów co nasza postać!) oraz, co z czasem okazuje się diabelnie praktyczne, pobiec do miasta i sprzedać niepotrzebne nam graty, tym samym oszczędzając nam czasu potrzebnego na wycieczkę w tę i we w tę. No ale wróćmy do ekranu tworzenia postaci, bo to jeszcze nie koniec przygotowań. Kolejnym krokiem jest wybór poziomu trudności (do wyboru cztery, od łatwego do bardzo trudnego) oraz zadeklarowanie się, czy chcemy grać w tzw. „trybie hardcore”. To ostatnie wpływa na to, co się stanie z naszym herosem po jego śmierci – jak jesteś hardkorem, to masz tylko jedno życie i w momencie śmierci pozostaje zacząć całą zabawę od początku. Dla szarego ludu gra jest bardziej wyrozumiała, oferując wskrzeszenia w kilku różnych, obłożonych większymi bądź mniejszymi karami wariantach. Tym niemniej nad graniem w trybie hardcore można się zastanowić, ponieważ gra wcale wygórowanego poziomu trudności nie ma – na  „normalu” pilnować się musiałem zacząć dopiero przy końcówce, wcześniej moja armia summonów (grałem alchemikiem wyspecjalizowanym w przyzywaniu wszelakiego magicznego tałałajstwa) nie pozwalała przeciwnikom choćby się do mnie zbliżyć.
 
Gdy już zakończymy przygotowania, lądujemy w tytułowym Torchlight. Gra ma identyczną konstrukcję, co pierwsze Diablo, miasto służy nam więc za centrum handlowe, składowisko broni, punkt otrzymywania questów oraz w późniejszych etapach skrót do coraz głębszych poziomów tutejszych podziemi. Oczyszczanie okolicy z potworów zaczynamy od pobliskich kopalni, ale w miarę zagłębiania się w kolejne poziomy podziemi wystrój co jakiś czas się zmienia, nie odczuwamy więc znudzenia tymi samymi lokacjami. Nie jest to zresztą jedyne zapożyczenie z Diablo – interfejs, sterowanie, założenia rozgrywki, praktycznie wszystko jest tu podobne albo takie same. Nie jest to wcale wadą, bo już wielokrotnie mieliśmy okazję się przekonać, że nadmierne przekombinowanie dobrego kończy się jego zepsuciem. Dzięki temu można łatwo, szybko i bezboleśnie rzucić się też w wir zabawy.
 
Wszystko opiera się więc na sprawdzonym schemacie. Schodzimy coraz niżej w głąb gór, sieczemy coraz liczniejsze zastępy coraz silniejszych wrogów, samemu w międzyczasie zyskując coraz bardziej zabójcze zdolności, zbieramy tony wszelakiego losowo generowanego żelastwa i złota, w te lepsze wyposażając naszą postać, a gorsze sprzedając handlarzom. Od czasu do czasu skaczemy do miasta odnowić zapasy regenerujących manę i punkty życia buteleczki oraz otrzymać kolejne zlecenia. Absolutnie nic odkrywczego. Jeśli więc nigdy nie rozumiałeś fenomenu Diablo, to nie oszukujmy się – Torchlight nic w tym aspekcie nie zmieni. Jeśli jednak zarywałeś nocki próbując pokonać Mroczną Trójcę na poziomie trudności koszmar i nie masz co ze sobą zrobić w oczekiwaniu na Diablo III, Torchlight będzie dla Ciebie niczym objawienie. Żaden inny hack&slash spoza studia Blizzardu nie zdołał tak dobrze uchwycić magii tego gatunku gier.
 

 
Wygeneruj sobie grę

Multiplayer



Trybu multiplayer jako takiego gra nie posiada. Za to w niedługim czasie wystartować ma darmowe MMORPG dziejące się w tym samym świecie i oparte na nieco przerobionym enginie gry. Sami twórcy nie ukrywają, że singleplayerowa wersja gry miała przede wszystkim za zadanie pokazać światu, jak prezentuje się rozgrywka w Torchlight i przygotować grunt pod wydanie MMO. Jeśli sprawdzą się plotki o płatnym multiplayerze w Diablo III, wróżę multiplayerowemu Torchlightowi świetlaną przyszłość.




Przyjęło się, że każdy porządny hack&slash musi mieć wbudowany generator poziomów, Torchlight nie jest w tym aspekcie gorsze, ba, jest znacznie lepsze. Algorytmy, jakimi kieruje się gra zlepiając z różnych klocków całe podziemia sprawiają, że te mają… sens. Nie zdarzają się tu sytuacje, że wyjście z poprzedniego  poziomu znajduje się tuż obok wejścia do kolejnego, że przez dziesięć minut przebijamy się przez zastępy potworów żeby się przekonać, że dobrnęliśmy do ślepego zaułka. System radzi sobie nawet z generowaniem prostych zagadek z gatunku „przesuń kilka dźwigni w taki sposób, aby otworzyć sobie dalszą drogę” oraz tworzeniem sekretnych skarbców.
 
Generowane są również zadania poboczne, ale akurat ten element się tak dobrze nie sprawdza. Wygląda to tak, że w mieście znajduje się trzech NPCów zlecających nam losowo tworzone zadania określonego typu. Jeden regularnie wysyła nas w poszukiwaniu jakiegoś przedmiotu, drugi każe ubijać konkretne bestie, a trzeci otwiera nam portale do mini poziomów, z których musimy odzyskać dla niego jakiś przedmiot. I to tyle. Zero różnorodności, zero zaskoczeń, po prostu jeden i ten sam schemat, ostatecznie i tak sprowadzający się do parcia przed siebie i zaklikowywania wszystkiego co się rusza, a nie jest z nami. O sensownej otoczce fabularnej stojącej za zadaniami oczywiście też można zapomnieć.
 

 
Oprawa
Torchlight stworzony został w komiksowej stylistyce, która prezentuje się całkiem nieźle, a przede wszystkim sprawia, że gra znacznie wolniej się starzeje. Choć gra jest trójwymiarowa, to kamera została sztywna osadzona w jednym miejscu, pokazując akcję w rzucie izometrycznym i pozwalając jedynie na przybliżanie i oddalanie ekranu. Świetnie wyglądają same poziomy – często widzimy nie tylko poziom podziemi, po którym się aktualnie poruszamy, ale także te znajdujące się poniżej nas. Przy tym gra ma naprawdę niewielkie wymagania sprzętowe – odpala się nawet na słabszych laptopach i nie wymaga shaderów! Niestety, nie ustrzeżono się drobnych błędów technicznych. Czasem trup zabitego na schodach potwora zawiśnie w powietrzu, czasem wysłany do miasta zwierzak zamiast wybiec za ekran po prostu rozpłynie się w powietrzu. Szwankuje też pathfinding, zarówno nasi sojusznicy, jak i przeciwnicy miewają problemy ze znalezieniem ścieżki do celu. Do tego dochodzą dziwne nazwy przedmiotów i urwane dymki dialogowe, ale o tym szerzej w ramce.
 
Złego słowa nie da się natomiast powiedzieć o ścieżce dźwiękowej, ale jest to zrozumiałe zważywszy na fakt, że skomponował ją Matt Uelmen. Ten sam, którego nastrojowe kawałki mogliśmy usłyszeć w obu częściach Diablo. Słabo wypadają za to lektorzy podkładający głosy pod postacie, ale że fabułę najlepiej i tak zignorować, to tak bardzo to nie boli.
 

 
Pogromca Diablo?  
 Co do jednego nie mam wątpliwości – Tochlight jest najlepszym hack&slashem od czasu drugiego Diablo. Każdemu fanowi gatunku zapewni godziny dobrej zabawy. Czy jednak zdoła przetrwać starcie z Diablo III?  Wydaje mi się, że nie, dziełu Runic Games brakuje budżetu i  finalnego szlifu tak charakterystycznego dla produkcji Blizzardu. Torchlight ma jednak jedną zasadniczą przewagę – już jest, a na kolejną odsłonę Diablo przyjdzie nam jeszcze czekać co najmniej do przyszłego roku. Warto więc umilić sobie to oczekiwanie – a do tego „Światło Pochodni” będzie jak znalazł!

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Michał ″Czarny_Wilk″ Grygorcewicz
Michał
Grygorcewicz
"Czarny_Wilk"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 15.76 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x