Runes of Magic - Chapter III: The Elder Kingdoms
Dodano dnia 08-07-2010 18:49
W momencie premiery nikt chyba nie spodziewał się aż takiej kariery tego darmowego MMO. Tymczasem gra w niego kilka milionów osób, zaś produkcja doczekała się drugiego już rozszerzenia, zatytułowanego „The Elder Kingdoms”. W Polsce również zdobyła popularność – dwa rodzime serwery powoli zaczynają pękać w szwach. Nie zdziwię się, gdy zostanie otwarty kolejny. Najnowszy dodatek jednak najbardziej przysłuży się prawdziwym weteranom, gdyż większość nowości można doświadczyć dopiero po osiągnięciu 55. poziomu.
Czym Frogster chce zatrzymać użytkowników przy grze? Przede wszystkim rozbudowaniem samej rozgrywki. Chapter III wprowadza kilka pozytywnych zmian, które skutecznie upraszczają i umilają przemierzanie świata. Już na pierwszy rzut oka można dostrzec nowe elementy, choćby przyciski interfejsu. Od teraz bardzo szybko i łatwo znajdujemy drużynę do wyprawy – wystarczy kliknięcie, a w specjalnym oknie zobaczymy wszystkie zbierające się aktualnie team’y, dzięki czemu można dobrać sobie kompanów w bardzo krótkim czasie. Bardzo usprawnia to gameplay sprawiając, że czat gry nie tonie już w prośbach o pomoc z bossem. Inny nowy element widoczny od razu to system zarządzania petami. Od teraz opieka nad nimi przynosi profity – zwierzaki, choć nieznacznie, podnoszą nasze statystyki. Dzięki takim urozmaiceniom twórcy zwalczają częściowo największą bolączkę Runes of Magic, którą stanowi monotonia.
RoM w bardzo dużym stopniu polega bowiem wyłącznie na grindzie, a więc szlachtowaniu potworów. Wspomniane nowe elementy pomagają przemóc nudę, ale nadal nie jest pod tym względem najlepiej. Większość zadań wymaga pokonania (i ew. wypatroszenia) kilkunastu stworów, a że questów jest cała masa, szybko można odczuć znużenie. Nie pomaga na pewno bardzo mała liczba misji fabularnych, przez co dużo czasu poświęconego na dobicie do – póki co najwyższego – 58. poziomu poświęcimy na wykonywanie zadań dziennych. Te zaś to nic innego jak grind, grind i jeszcze raz grind.
Wracając do nielicznych questów fabularnych muszę wspomnieć, iż nie różnią się one wiele od tego, czego doświadczaliśmy przez całą dotychczasową drogę przez krainy Taborei. Mimo posiadania maksymalnego levelu wciąż zbieramy kwiatki, odzyskujemy skradzione przedmioty, czy pomagamy zakochanym młodzieńcom. Choć ostatni przypadek jest całkiem ciekawy – przez nieśmiałość zleceniodawcy oraz jego (i naszą) głupotę, w końcu będziemy musieli przetrzepać (dosłownie) pół osady, aby zdobyć pożądane przez kochanka przedmioty. Taki rozwój sytuacji jednak w żadnym stopniu nie irytuje, a wręcz przeciwnie, swoim komizmem dostarcza masę zabawy! Jeszcze kilka wątków zasługuje na pewno na uwagę, więc tym bardziej szkoda, iż podobnych zadań jest tak mało. Może twórcy po prostu pomyśleli, że nie ma sensu oszukiwać i dawać masy zadań fabularnych, które równie dobrze mogłyby być dziennymi?
Prócz patroszenia na zlecenie mamy jeszcze kilka możliwości spędzania wolnego czasu w skórze naszego herosa. Najważniejsza to oczywiście zwiedzanie (przeplatane mordowaniem wrogów) nowych instancji, jak lochy miejskie, czy zamek Warnorken. W obu przyjdzie nam zmierzyć się z wieloma przeciwnikami i bossami. Poziom trudności moim zdaniem jest całkiem dobrze wyważony, choć zdarzali się już tacy, którzy pokonywali główne monstra w pojedynkę. Zwykły śmiertelnik spędzi tam jednak kilka godzin na wymagających walkach w grupie do sześciu graczy. Także mniej wybitni znawcy RoM’a (są tacy na tym poziomie?) powinni dać sobie radę dzięki możliwości obniżenia poziomu trudności lokacji z normalnego na łatwy, co jest kolejną nowością.
Zmiany dotknęły również system PvP, który jednak nie uwolnił się od swej największej bolączki, czyli słabego zbalansowania klas. Przez to o ile da się znaleźć chętnych do walk w pojedynkę, większe bitwy nie cieszą się wielką popularnością. Gwoździem do trumny są w tym przypadku także częste lagi i rozłączenia, które jednak mogą być winą „zatłoczenia” polskich serwerów. Mimo nie najwyższego poziomu dopracowania starć między graczami warto ich spróbować i samemu ocenić – skoro niektórzy w to grają, PvP może się spodobać. Mnie nie wciągnęło.
Za oprawę audiowizualną twórcom zdecydowanie należy się pochwała. Tereny są o wiele bardziej zróżnicowane niż przy premierze rozdziału drugiego, dzięki czemu dłuższe podróże nie nużą. Oczywiście nie można spodziewać się fajerwerków graficznych, ale jak na darmowe MMO produkcja trzyma dobry poziom – krajobrazy cieszą oko, tak samo jak feeria barw i rozbłysków towarzyszących walce. Mimo to wszystko przyćmiewa dźwięk dobywający się z głośników. Momentami muzyka jest po prostu... boska. Epickie utwory świetnie pasują do klimatu, odpędzają jakiekolwiek znużenie. Zdarzało mi się nawet zatrzymywać tylko po to, aby kopyta nie zagłuszały utworów! Bezapelacyjnie należą się za to słowa uznania.
Nie wspomniałem jeszcze o wielu nowych elementach. Wśród nich są choćby nowe możliwości dla gildii (minigry, części zamku), dwuosobowe wierzchowce (których sens jest moim zdaniem dyskusyjny), bonusy dawane przez karty kolekcjonerskie, rozszerzone predyspozycje służących, czy tzw. potyczki otwarte (przypominają te znane z Warhammera Online, ale dostarczają o wiele mniej emocji) – jest tego delikatnie mówiąc od groma i jeszcze trochę. Zmiany dotknęły również sklep z przedmiotami, dzięki czemu (przez co?) postacie z niego korzystające mogą być jeszcze silniejsze. Zablokowano za to możliwość handlu diamentami, w wyniku czego o wiele ciężej skorzystać z (bardzo przydatnego) Item Shop’u bez wydawania prawdziwych pieniędzy. A nie wszystko zostało dodane – premiera odbywa się stopniowo, dzięki czemu gracze mają czas na zorientowanie się we wszystkich świeżych „detalach” rozgrywki. Na udostępnienie wciąż czeka system małżeństw, nowa lokacja i dwa kolejne levele do zdobycia – teraz maksymalnym poziomem będzie 60.
Warto zostać przy Runes of Magic? Jeśli ktoś dobrnął już tak daleko, wszystkie nowości na pewno zatrzymają go na kolejne kilkadziesiąt godzin w świecie Taborei. Nowe instancje, krainy, questy, przeciwnicy – zdecydowanie jest dużo do zrobienia, nim osiągnie się ostatni dostępny poziom, już teraz na horrendalnie wysokim progu kilku milionów punktów doświadczenia. Nie mogę również zapomnieć o największym skarbie dzieła Frogstera – świetnej społeczności graczy. Dzięki nim zawsze otrzymamy pomoc, a nie raz także pogadamy, czy się pośmiejemy. Z takimi ludźmi aż chce się grać!
Plusy
- nowe instancje z wyborem poziomu trudności
- piękna muzyka
- kilka usprawnień
Minusy
- mało questów fabularnych
- zbyt dużo grindu