International Basketball 2010
Dodano dnia 20-07-2010 17:53
Są na świecie miejsca, w które nie powinien zapuszczać się człowiek. Przykłady: czarna dziura, jądro ziemi, serce huraganu, szczyt wulkanu w czasie erupcji. Ekstremalne warunki panujące w tych miejscach skazują na zagładę prawie wszystko, co ośmieli się do nich zbliżyć. Podobne warunki zdarzają się także w świecie developerów gier komputerowych. Jednym z takich obszarów, terytorium, na którym mogą utrzymać się tylko najlepsi, jest gałąź gier o tematyce sportowej. Wciąż jednak pojawiają się takie tytuły jak International Basketball 2010, które zadają kłam instynktowi samozachowawczemu i rzucają bezczelne wyzwania wysokobudżetowym seriom z wieloletnią tradycją i wyrobioną marką.
Producent gry, Idoru, zrobiłby jednak lepiej gdyby zajął się tworzeniem tytułów na inną platformę, o innej tematyce albo wręcz… tworzyć przestał. International Basketball 2010 to bowiem produkcja uboga, wyprana ze wszystkiego co mogłoby zadecydować o jej sukcesie, od budżetu, poprzez inwencję, pomysł, zaangażowanie, czy w końcu oprawę. Świadomość, że wciąż mogą powstawać tak mierne gry i (olaboga!) ktoś podejmuje się ich wydania, narobiła mi sporego chaosu w głowie, jednak postaram się zmieszać tę produkcję z błotem przy zachowaniu jakiegoś porządku. Tak więc, jak to mówią za morzem i oceanem: „first things first”.
Co IB 2010 ma do zaoferowania?
W grze są dostępne dwie pełne ligi koszykowe: włoska i hiszpańska oraz reprezentacje narodowe. Już tutaj gracz zaczyna odczuwać pewne braki, czy wręcz biedę w porównaniu z tym, co oferuje konkurencja. Kilka pasków do przesuwania, możliwość rozegrania turnieju, quick match - w zasadzie standard. Jeżeli chcemy, możemy też pobawić się w menadżera wybranej drużyny, jednak ten element gry jest umiarkowanie rozbudowany.
Piłka jest jedna, a kosze są dwa
Zaczyna się robić naprawdę źle, kiedy już wkroczymy do akcji, to znaczy rozpoczniemy mecz. Granie na klawiaturze to totalna porażka, więc lepiej od razu sięgnijcie po pada, tym bardziej, że program z miejsca wychodzi z założenia, że mamy podpięty dodatkowy kontroler i wszystkie komunikaty mówią nam jaki przycisk na padzie nacisnąć, pomijając klawiaturę milczeniem. Klawiszologię znajdziemy na szczęście w instrukcji obsługi dołączonej do gry. Wspominałem już, że nie da się samodzielnie rozłożyć ustawień przycisków?
Pierdel, serdel, burdel
Szczerze mówiąc nigdy nie byłem zbyt dobry, jeżeli chodzi o gry sportowe, jednak od czasu do czasu lubię rozegrać meczyk w Fifę, ProEvo, czy nawet NBA albo NHL z kumplem przy piwku. Zazwyczaj potrafię jakoś ogarnąć sytuację na boisku, a po paru minutach nawet skleić jakąś akcję. Dlatego zaskoczył mnie totalny, nieokiełznany chaos jaki dzieje się na parkiecie w IB2010. Zawodnicy biegają jak pomyleni, nie wiadomo komu podać, a kiedy jakimś cudem zobaczymy kogoś z naszej drużyny wystawiającego się na pozycję, to zazwyczaj przez przypadek podajemy komuś innemu. Skuteczności stosowania taktyk nie stwierdzono.
Trenerze, coś niewyraźnie się dziś czuję
Gwoździem do trumny jest grafika i dźwięk, które są tak tragiczne, że nie sposób tego wyrazić słowami czy screenami. Skłamałbym, gdybym powiedział, że przypomniały mi się czasy PS2, bo patrząc na IB2010 w ruchu myślałem sobie: „no, PSP jak nic”. Gracze wyglądają jakby ktoś ich powycinał z kartonu, publiczność to ohydna bitmapa, animacje przeskakują jedna w drugą, bez zachowania jakiejkolwiek ciągłości, a tekstury są tak miernej jakości, że przez moment miałem ochotę wejść do świata gry i podać zawodnikom Rutinoscorbin, bo wyglądali tak niewyraźnie. Z kolei dźwięków nagrano na tyle mało, że po 10 minutach zacząłem odczuwać, że powtarzają się zbyt często.
Nie chciałem, ale musiałem
Jeżeli z jakichkolwiek powodów odczuwacie przemożną niechęć do 2KSports i EA Sports, zespołów developerskich, które robią prawdziwe gry o koszykówce, to waszą alternatywą jest właśnie International Basketball 2010. Jedyne pozytywne słowo jakie można o tym tytule powiedzieć, to że jest to produkcja zdatna do gry. Jeżeli spędzicie przy niej więcej czasu to gwarantuję jednak, że wasza awersja do ww. developerów osłabnie, bądź też zrazicie się do koszykówki.
Plusy
Minusy
- Grafika
- Dźwięki
- Ubogość wszystkiego