Majesty 2: Kingmaker
Dodano dnia 23-07-2010 08:43
Kingmaker, pierwszy oficjalny dodatek do Majesty 2, idzie w ślady The Northern Expansion (analogicznego add-ona do pierwszej części Majesty) i podobnie jak on, stawia gracza przed wyzwaniami znacznie trudniejszymi od tych, z jakimi mierzyć musiał się on w podstawce. Szkoda tylko, że podczas gdy „północna ekspansja” , poza wzrostem poziomu trudności, oferowała także cały szereg różnych usprawnień i nowości, tak „królotwórca” w całości został stworzony w myśl zasady „więcej tego samego”.
Po zakupie Kingmakera, otrzymujemy edytor map, składającą się z ośmiu misji kampanię… i to wszystko. Żadnych nowych jednostek, budynków (gildii lodowych magów nie liczę, ponieważ można ją sobie było bezpłatnie ściągnąć z wbudowanego w grę sklepiku już w podstawce), umiejętności, czarów, nic… Nie dodano nawet żadnych pojedyńczych misji! Czyli całość to raptem dwa „ficzersy”, z czego jeden przeznaczony jest dla małej garstki zapaleńców… Dawno już nie widziałem tak skąpego w zawartość dodatku.
Gobliny
Mechanika rozgrywki jest taka sama jak w podstawowej edycji gry, odpuszczę sobie więc jej powtórne opisywanie – zainteresowanych odsyłam do mojej recenzji Majesty 2: The Fantasy Kingdom Sim. Nowa kampania opowiada o wojnie z goblinami, jaka ostatnimi czasy wybuchła w całej Ardanii. Nicponie pojawiły się niejako znikąd i bez zbędnych ceregieli wzięły się za niszczenie zamków należących do Wielkiego Władcy. Ergo, do nas. Jak się nietrudno domyśleć, taka zniewaga gobliniej krwi wymaga, a tejże przeleje się wiele. Osiem misji to niby dwa razy mniej niż oferowała podstawka, ale zostały one na tyle dobrze i różnorodnie skonstruowane, że jest to liczba satysfakcjonująca. Niby wszystkie sprowadzają się do tego samego, czyli wyplewienia albo przynajmniej odparcia gobliniej zarazy, ale w większości czeka nas szereg dużo bardziej urozmaiconych zadań pobocznych, a ich wykonywanie naprawdę ułatwia osiągnięcie celu głównego, więc zadaniami „pobocznymi” to są one tylko z nazwy.
Same gobliny wymagają zupełnie innego podejścia do walki. W „gołym” Majesty 2 najwięcej krwi psuli potężni bossowie, mogący bez większych kłopotów roznieść w pył nasze konstrukcje obronne. U goblinów takich jednostek przez większość kampanii nie uświadczysz, ich siłą jest przede wszystkim liczba i to z takiej przewagi najchętniej korzystają. Do łaski wracają więc wieżyczki obronne, podstawowa forma obrony przed falami licznych, ale średnio wytrzymałych wrogów. Bohaterowie to teraz przede wszystkim wsparcie dla tychże wieżyczek oraz oddziały szturmowe - pozostawienie na ich barkach ciężaru obrony królestwa to najlepszy sposób, by szybko ujrzeć rozpadający się zamek.
Chociaż do widoku rozlatującej się fortecy przywyknąć należy tak czy siak. Gra jest zdecydowanie trudniejsza od podstawki i już od pierwszych misji potrafi zaleźć za skórę. Ataki goblinów wymagają szybkiego rozwijania fortyfikacji obronnych, a w międzyczasie należy bronić się także przed innymi wrogami, których bynajmniej wciąż nie brakuje. Do części zadań musiałem podchodzić po kilka razy i dopiero dokładnie znając kierunek, z którego mogłem spodziewać się ataku byłem w stanie na czas przygotować odpowiednio potężną linię obrony, którą i tak na bieżąco trzeba było pilnować i umacniać zaklęciami, bo pozostawione same sobie wieżyczki, nieważne jakby potężne nie były, prędzej czy później i tak uginały się pod naporem dzid i czarów. Jest więc ciężko, ale wykonanie zadania daje sporo satysfakcji, a i osiem misji przestaje wydawać się tak małą liczbą…
…choć nie jest to dość, aby zatrzeć złe wrażenie wywołane brakiem jakichkolwiek nowych jednostek. Owszem, same gobliny to novum, ale to po prostu istniejące już potworki z nowymi teksturami i lekko zmodyfikowanymi statystykami - nie wnoszą do gry żadnego powiewu świeżości. Przecież nie potrzeba było nawet większej dozy kreatywności, wystarczyło przywrócić, któreś z nieobecnych w Majesty 2, budynki z pierwszej części gry!
Edytor
Dołączony do zestawu edytor map działa poprawnie, choć nie oszukujmy się, mało kto będzie miał dość samozaparcia, aby przygotować w nim całą misję i opublikować ją później w Internecie, a jeszcze mniej tychże misji wartych będzie pobrania i zagrania weń. No i, niestety, jest to jedynie edytor leveli, za którego pomocą nie da się stworzyć nowych jednostek czy budynków, czyli tego, czego właśnie najbardziej grze brakuje.
Oprawa
Jeśli chodzi o oprawę graficzną i dźwiękową, to jest ona dokładnie taka sama jak w podstawce. Nie zmieniło się absolutnie nic. Grafika trąci już myszką i przydałby się jej lifting, oprawa dźwiękowa natomiast, jak wspominałem w recenzji edycji podstawowej, wypada bardzo pozytywnie, zwłaszcza że królewski doradca nie stracił swojego świetnego poczucia humoru.
Czy warto?
Ciężko jest mi polecić ten dodatek. Oferowana przez niego kampania jest przyjemna i dostarcza sporo zabawy, ale nie mogę przymknąć oka na brak jakichkolwiek innowacji w rozgrywce. Twórcy ewidentnie poszli po najmniejszej linii oporu i przygotowali zawartość, którą teraz równie dobrze jest w stanie stworzyć bardziej zapalczywy fan. Miłośnicy tworzenia własnych poziomów mogli by się zastanowić nad zakupem ze względu na edytor, ale takie dodatki powinny być dostępne bez potrzeby płacenia za nie. Tak więc, choć oceny cząstkowe gra otrzymuje ode mnie równie wysokie co Majesty 2, ogólną muszę dość znacząco obniżyć za wtórność.
Grę można nabyć za pośrednictwem sklepu GamersGate.com, któremu dziękujemy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Plusy
- Ciekawa nowa kampania
- Wymagająca
Minusy
- Wtórna
- Zrobiona po linii najmniejszego oporu