Tom Clancy's Rainbow Six Vegas 2
Dodano dnia 20-08-2010 09:43
Czasem wystarczy jeden błąd popełniony przy tworzeniu gameplay’a, aby skutecznie zepsuć przyjemność płynącą z poznawania gry. Tak jest w przypadku "Tom Clancy’s Rainbow Six Vegas 2", w której to produkcji źle umieszczone checkpointy potrafią szybko zdemotywować do dalszego działania. Bo jaka może być inna reakcja, niż wyłączenie dzieła Ubi po piątym z rzędu podejściu do kilku trudnych starć bez jakiegokolwiek zapisu, gdy ginie się pod koniec walki?
Pierwszą część "Vegas" poznałem całkiem niedawno. Na dzień dzisiejszy jest ona dość toporna i daje mało radości z rozgrywki, na dodatek aż żal patrzeć na to, jak marnuje potencjał Unreal Engine 3. "Dwójka" to bezpośrednia kontynuacja tamtego tworu Francuzów, jednak w przeciwieństwie do poprzedniczki przetrwała próbę czasu. Nawet dziś miło przestrzelić w niej kilka hełmów, a i podziwianie widoków dostarcza całkiem przyjemnych wrażeń. Na całe szczęście mimo ciągłości fabularnej znajomość wcześniejszej odsłony serii nie jest wymagana, dzięki czemu nie trzeba się z nią zapoznawać. Choć ma to swoje złe strony – historię potraktowano po macoszemu, więc nie ma ona praktycznie żadnego znaczenia.
Ścigając rodaka.
Wcielamy się tym razem w zupełnie innego agenta – dowódcę Bishopa, należącego – jak bohater "jedynki" – do zespołu Tęczy. Co ciekawe, jego wygląd możemy sobie customizować wedle własnego gustu z poziomu menu. Na początku uczestniczymy w kilku różnych akcjach, wszystko sprawia wrażenie swoistego, niczym niepowiązanego miszmaszu. Dopiero pod koniec gry zaczyna wyłaniać się wyraźne tło fabularne, my zaś wyruszamy na poszukiwania zdrajcy znanego z zakończenia pierwszego "Vegas". Tak, przyjdzie nam gonić niejakiego Gabriela Nowaka, byłego członka Szóstki. Polaka. Miło, prawda? Piszę jednak o tym tylko ze względu na ten drobny rodzimy akcent – historia, jak już wspomniałem, nie ma najmniejszej wagi.
Kolejna zabawa w chowanego.
Fundamentem rozgrywki ponownie jest krycie się za przeszkodami i wydawanie poleceń dwuosobowemu zespołowi. Cała gra polega więc na przemierzaniu mapy, wyglądaniu zza rogu i metodycznym eliminowaniu przeciwników. Muszę przyznać, iż tym razem daje to całkiem sporo satysfakcji. Nasz bohater dość szybko ginie, jednak dzięki umiejętnemu kierowaniu teamem i pewnej dozie ostrożności, kolejne lokacje przechodzi się bardzo przyjemnie. Zależnie od obranej taktyki możemy nawet w ogóle się nie narażać, wysyłając w bój tylko kompanów! Przynajmniej w teorii - nie są oni nieśmiertelni, więc często musimy im pomagać. Tak czy inaczej, czyszczenie kolejnych pomieszczeń jest o wiele mniej frustrujące niż w pierwszym "Vegas", choć ponownie nie ustrzeżono się błędów w rozmieszczeniu punktów kontrolnych.
Przyznam szczerze – jeśli mam taką możliwość, save’uję praktycznie co kilkadziesiąt sekund. W końcu żaden problem nacisnąć jeden przycisk, kiedy zapis i tak robi się sam w tle. Dzięki temu można zaoszczędzić sporo nerwów i czasu. Niestety, takiej opcji tu nie ma, czasem więc jesteśmy zmuszeni przejść spory kawałek, aby poczuć się bezpiecznie. Jest to dość irytujące, ponieważ często w tym czasie staczamy kilka wymagających starć z terrorystami. Nieraz miałem ochotę rozwalić klawiaturę, gdy po pięciu minutach walk padłem od strzału snajpera, którego nawet nie widziałem, pół sekundy po wychyleniu się zza osłony. Na szczęście szybko nauczyłem się, by, niczym rosyjscy generałowie, słać kompanów przodem jako mięso armatnie. Ich przynajmniej można uzdrowić, podczas gdy nasza śmierć ostatecznie kończy rozgrywkę. Problem ten likwiduje dopiero gra w duecie, kiedy to uczestnicy mogą się nawzajem leczyć. Niestety,mi nie udało się znaleźć nikogo chętnego do zabawy w coopie.
Pomocna dłoń.
Nasi towarzysze są jednak całkiem sprawni pod względem celności, więc rzadko zdarza im się paść, gdy mają jakąś osłonę. Najczęściej do ich śmierci prowadzą nieszczęśliwe wypadki, jak na przykład wypalenie z shotguna prosto w głowę z odległości dwóch metrów. Cóż, gra jest dość realistyczna i takich błędów nie wybacza – ktokolwiek dostanie się pod lufę na krótkim dystansie, nie ma szans na przeżycie. Nieważne, czy to ktoś z naszych, czy też przeciwnik – żywot wszystkich jest bardzo kruchy. Z drugiej strony, z większej odległości w klatkę należy wpakować całą serię, inaczej wróg spokojnie odpowie ogniem. Widocznie według Ubi zbyt duża ilość realizmu także nie działa na korzyść rozgrywki.
Liczba dostępnego wyposażenia jest całkiem spora. Twórcy nie ograniczyli się zresztą tylko do broni – zmienić można także pancerz, czy nawet... to, co pod nim. Bielizny wybierać oczywiście się nie da, ale już koszulki itp. – jak najbardziej. Samych pancerzy mamy dość dużo do dyspozycji, jednak moim zdaniem nie ma sensu w nich przebierać. Osobiście założyłem po prostu wszystko to, co najlepiej chroni, nie zastanawiając się głębiej nad wyborem. To samo z bronią – pierwsze modele wydają się być najlepsze, więc w singlu nie ma potrzeby ich wymieniać. Wszystko to stopniowo odblokowujemy, zdobywając kolejne poziomy doświadczenia, zarówno podczas gry w samotności, jak i w trybie wieloosobowym.
Jeszcze jeden level?
W "Vegas 2" zaimplementowano bowiem system rang. Za każdego zabitego przeciwnika dostajemy określoną ilość XP-ków, zaś po przekroczeniu danego progu uzyskujemy dostęp do nowego sprzętu. Co tu dużo mówić, nie umywa się to w żadnym stopniu do mechanizmu znanego z "Modern Warfare" czy "Bad Company 2" – praktycznie wcale nie daje motywacji. Bo cóż z tego, że istnieje opcja zmiany wyposażenia, jeśli nie jest to lepsze od tego, co już posiadamy? Samo multi zresztą również nie stanowi niczego wyjątkowego, choć gdy mamy ochotę na odmianę po wspomnianych najnowszych hitach, można spróbować w nim swych sił.
Nie mogę jednoznacznie polecić tej produkcji, szczególnie ze względu na to, iż w tej cenie (50 zł) można nabyć wiele lepszych dzieł. Zapewnia bardzo przyjemną rozgrywkę, ale wymaga także sporej dozy cierpliwości. Jeśli tej wam nie brakuje, bierzcie w ciemno, jednak w przeciwnym przypadku – na rynku jest mnóstwo innych, bardziej grywalnych tytułów. Z drugiej strony, w rolę dowódcy mającego pod sobą choć tak mały oddział nie możemy obecnie wcielić się zbyt często... Cóż, decyzję muszę pozostawić Wam. Sam, mimo ponadprzeciętnych zdolności "Vegas 2" do wywoływania irytacji, nie żałuję, iż w niego zagrałem.
Plusy
- Strzela się całkiem fajnie
- Obecność oddziału
- Niezła grafika
Minusy
- Fatalne rozmieszczenie checkpointów
- Zmarnowany potencjał unlocków