Commander: Conquest of the Americas
Dodano dnia 18-08-2010 15:29
Ekipa Nitro Games po raz kolejny z wielkim hukiem wkracza na arenę gier komputerowych. Tym razem ich produktem stała się długo oczekiwana gra strategiczna. Commander: Conquest of the Americas znakomicie odzwierciedla sytuacje z czasów kolonizacji Nowego Świata. W porównaniu do wcześniejszego produktu o podobnym charakterze – „East India Company”, w odniesieniu do wymagań sprzętowych, które sugeruje autor, można stwierdzić, że chłopaki z Nitro Games cofają się w rozwoju (?!). Na szczęście to tylko nasze wyobrażenie przed uruchomieniem gry. Od razu po pierwszej rozegranej kampanii widać ogromną różnicę, na plus.
Najważniejsza w tej grze jest umiejętność strategicznego myślenia, dyplomacji. Autorzy od samego początku wystawiają do potyczki 6 największych potęg cywilizacji XVI wieku: Hiszpanię, Portugalię, Brytanię, Francję, Holandię, Danię i Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. Wybieramy jedną z nich i zaczynamy naszą walkę na wodach oceanów. Na wielu portalach anglojęzycznych spotkałem się z atakiem na autorów gry. Chodzi tutaj o czas rozgrywki. Otóż w jednej kampanii, czy misji mamy około 200 lat symulacji, ponieważ w 1774 roku nastąpił wybuch rewolucji amerykańskiej. Ja osobiście zgadzam się z tymi zarzutami. Co prawda dodaje to realizmu, ale gra staje się bardzo płytka. Możemy się przenieść w czasy XVI wieku i wedle naszej rozgrywki tworzyć nową historię, ale i tak końcówka będzie zawsze taka sama. Trudno jest grać w coś, co zawsze kończy się tak samo i mimo zmiany biegu wydarzeń finał jest oczywisty. Jednak z drugiej strony wielu „forumowiczów” chciałoby grać do 3000 roku, a o to też chyba nie chodzi.
Podstawą każdej kampanii jest założenie kolonii na kontynencie amerykańskim. Znaleźć ją i założyć to żaden problem, ale odszukać najbardziej opłacalną dla nas lokalizację, a później ją utrzymać to już nie lada większy wysiłek. W zależności od położenia i charakteru handlu jakim chcemy się zajmować musimy wybrać swój własny kierunek rozwoju. Można założyć kolonię, gdzie rosną ogromne ilości ryżu, czy też w innym miejscu, gdzie przy wysokich temperaturach można hodować smaczne bananki, które również dadzą nam określone profity. W miastach skolonizowanych możemy zakładać niezliczoną ilość budynków, portów, fabryk, kościołów, cechów, muzeów itp. Mamy połączenie z głównym naszym miastem portowym w Europie. Przykładowo: Niemcy – Bremen; Portugalia – Lisbona. Dzięki takiemu połączeniu możemy handlować naszymi towarami z rodzimymi kupcami, co powoduje rozwój nie tylko naszej kolonii, ale również całego kraju. Oczywiście poza własnym, „wewnętrznym” handlem mamy możliwość wymiany towarów z pozostałymi uczestnikami rozgrywki. Oprócz tego możemy podpisywać pakty, jednoczyć się z innymi nacjami w celu podboju innych opozycjonistów. Istnieje bardzo dużo rozbudowanych form strategicznych, na które każdy gracz może sobie pozwolić. Jeżeli jesteśmy indywidualistami, chcemy dążyć samodzielnie do podboju całego kontynentu i jakiekolwiek formy fuzji, czy też pomocy nas nie zainteresują, to nie ma żadnego problemu - sami możemy podążać ku władzy nad Nowym Światem. Natomiast ktoś, kto lubi walczyć wspólnie, czy negocjować z innymi może spotęgować siłę nacisku na wroga razem ze swoim nowo wybranym sojusznikiem i na zasadzie umiejętnej dyplomacji także osiągnąć założone cele.
Bardzo dużo czasu twórcy poświęcili na stworzenie statków. Co prawda na nich opiera się sam pomysł gry, wszak mistrzostwo z jakim zostały oddane szczegóły każdego z nich robią ogromne wrażenie. Do naszej dyspozycji mamy 20 rodzajów żaglowców, a możliwości rozbudowy i ich renowacji są przeogromne. Dzielą się one na handlowe, które dysponują tylko i wyłącznie dużą ładownością, jak i bojowe, mające na pokładzie ogromną ilość pocisków, armat i dział. Poza tym jest jeszcze jeden niezwykle istotny podział. Otóż pierwszy z nich to typ statków do pływania lokalnego, a drugi do wypływania w długie rejsy. To jednak nie wszystko! Mamy bardzo dużą ilość kapitanów i admirałów. Każdy posiada własne cechy przywódcze i w dużej mierze od niego zależy skład bojówki, jak i sama symulacja bitwy. Właśnie! Jeżeli już jestem przy symulacji, to warto wspomnieć, że może w niej uczestniczyć aż do 30 łajb. Mamy wiele możliwości strategii ataku na przeciwnika, sposobu natarcia. Nasze jednostki można ustawiać w piramidy, rzędy, grupki, aby nasze ataki były jeszcze skuteczniejsze.
Ważnym elementem jest też utrzymanie dobrych stosunków z mieszkańcami kolonii. Mogą się oni butować pod wpływem złych decyzji władcy. Dlatego do dyspozycji mamy 4 doradców, którzy w każdym momencie informują o nas o problemach w osadzie i są pośrednikiem między kolonizatorem, a społeczeństwem macierzystym zamieszkującym skolonizowane tereny. Naszym celem jest dbanie o poparcie, bo jeżeli go zabraknie to możemy pożegnać się z grą. Każdy z ekspertów odpowiada za innym obszar działalności (wojna, handel, religia, i ogólna sytuacja). Czasem doradca „wojenny” wywiera na nas presję podjęcia jakiejś decyzji wbrew woli „handlowego”, co pozostaje już tylko naszej woli, jak w ostateczności sprawa się rozwiąże.
Na koniec pozostaje grafika i dźwięk. Na samym początku wspomniałem o wymaganiach, które o dziwo znacznie zmalały w stosunku do gry, którą Nitro wydało rok temu. Porównując jednak samą grafikę obu tych gier widać małą różnicę. Symulacja bitwy jest dopieszczona w najmniejsze szczegóły. Myślę, że gdy wymagania spadają, a grafika jest jeszcze lepsza, to wniosek może być tylko jeden – na duży plus! Jeżeli chodzi o dźwięk, to już w głównym menu słychać klimatyczną nutę. Nie wiem dlaczego, ale idealnie pasuje do rozgrywki. W momencie dryfowania na morzu słyszymy w tle skoczną, spokojną muzykę. Jednak w czasie bitwy zaczyna się prawdziwa muzyczna wirtuozeria, która wprawia w zachwyt najmniejszych pasjonatów muzyki.
Podsumowując Commander: Conquest of the Americas to pozycja jak najbardziej godna polecenia każdemu, kto chce się pobawić w rzetelnie wykonaną strategię. Cena jak cena, może trochę wygórowana, ale mimo wszystko warto ją mieć na półce z grami!
Grę można nabyć za pośrednictwem sklepu GamersGate.com, któremu dziękujemy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Plusy
- symulacja bitwy
- ścieżka dźwiękowa
- grafika
- wiele możliwości strategicznych
- ogromna ilość statków
Minusy