Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

ZAPOWIEDŹ
TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
FILMY
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
Commander: Conquest of the Americas
Commander: Conquest of the Americas box
Producent:Nitro Games
Wydawca:Paradox Inderactive
Dystrybutor:-
Premiera (polska):nieznana
Premiera (świat):30.07.2010
Gatunek:Strategia, Biznes/Ekonomia
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

9.6

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Commander: Conquest of the Americas

Dodano dnia 18-08-2010 15:29

Recenzja

Ekipa Nitro Games po raz kolejny z wielkim hukiem wkracza na arenę gier komputerowych. Tym razem ich produktem stała się długo oczekiwana gra strategiczna. Commander: Conquest of the Americas znakomicie odzwierciedla sytuacje z czasów kolonizacji Nowego Świata. W porównaniu do wcześniejszego produktu o podobnym charakterze – „East India Company”, w odniesieniu do wymagań sprzętowych, które sugeruje autor, można stwierdzić, że chłopaki z Nitro Games cofają się w rozwoju (?!). Na szczęście to tylko nasze wyobrażenie przed uruchomieniem gry. Od razu po pierwszej rozegranej kampanii widać ogromną różnicę, na plus.
 
Najważniejsza w tej grze jest umiejętność strategicznego myślenia, dyplomacji. Autorzy od samego początku wystawiają do potyczki 6 największych potęg cywilizacji XVI wieku: Hiszpanię, Portugalię, Brytanię, Francję, Holandię, Danię i Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. Wybieramy jedną z nich i zaczynamy naszą walkę na wodach oceanów. Na wielu portalach anglojęzycznych spotkałem się z atakiem na autorów gry. Chodzi tutaj o czas rozgrywki. Otóż w jednej kampanii, czy misji mamy około 200 lat symulacji, ponieważ w 1774 roku nastąpił wybuch rewolucji amerykańskiej. Ja osobiście zgadzam się z tymi zarzutami. Co prawda dodaje to realizmu, ale gra staje się bardzo płytka. Możemy się przenieść w czasy XVI wieku i wedle naszej rozgrywki tworzyć nową historię, ale i tak końcówka będzie zawsze taka sama. Trudno jest grać w coś, co zawsze kończy się tak samo i mimo zmiany biegu wydarzeń finał jest oczywisty. Jednak z drugiej strony wielu „forumowiczów” chciałoby grać do 3000 roku, a o to też chyba nie chodzi.
 

 
Podstawą każdej kampanii jest założenie kolonii na kontynencie amerykańskim. Znaleźć ją i założyć to żaden problem, ale odszukać najbardziej opłacalną dla nas lokalizację, a później ją utrzymać to już nie lada większy wysiłek. W zależności od położenia i charakteru handlu jakim chcemy się zajmować musimy wybrać swój własny kierunek rozwoju. Można założyć kolonię, gdzie rosną ogromne ilości ryżu, czy też w innym miejscu, gdzie przy wysokich temperaturach można hodować smaczne bananki, które również dadzą nam określone profity. W miastach skolonizowanych możemy zakładać niezliczoną ilość budynków, portów, fabryk, kościołów, cechów, muzeów itp. Mamy połączenie z głównym naszym miastem portowym w Europie. Przykładowo: Niemcy – Bremen; Portugalia – Lisbona. Dzięki takiemu połączeniu możemy handlować naszymi towarami z rodzimymi kupcami, co powoduje rozwój nie tylko naszej kolonii, ale również całego kraju. Oczywiście poza własnym, „wewnętrznym” handlem mamy możliwość wymiany towarów z pozostałymi uczestnikami rozgrywki. Oprócz tego możemy podpisywać pakty, jednoczyć się z innymi nacjami  w celu podboju innych opozycjonistów. Istnieje bardzo dużo rozbudowanych form strategicznych, na które każdy gracz może sobie pozwolić. Jeżeli jesteśmy indywidualistami, chcemy dążyć samodzielnie do podboju całego kontynentu i jakiekolwiek formy fuzji, czy też pomocy nas nie zainteresują, to nie ma żadnego problemu - sami możemy podążać ku władzy nad Nowym Światem. Natomiast ktoś, kto lubi walczyć wspólnie, czy negocjować z innymi może spotęgować siłę nacisku na wroga razem ze swoim nowo wybranym sojusznikiem i na zasadzie umiejętnej dyplomacji także osiągnąć założone cele.
 

 
Bardzo dużo czasu twórcy poświęcili na stworzenie statków. Co prawda na nich opiera się sam pomysł gry, wszak mistrzostwo z jakim zostały oddane szczegóły każdego z nich robią ogromne wrażenie. Do naszej dyspozycji mamy 20 rodzajów żaglowców, a możliwości rozbudowy i ich renowacji są przeogromne. Dzielą się one na handlowe, które dysponują tylko i wyłącznie dużą ładownością, jak i bojowe, mające na pokładzie ogromną ilość pocisków, armat i dział. Poza tym jest jeszcze jeden niezwykle istotny podział. Otóż pierwszy z nich to typ statków do pływania lokalnego, a drugi do wypływania w długie rejsy. To jednak nie wszystko! Mamy bardzo dużą ilość kapitanów i admirałów. Każdy posiada własne cechy przywódcze i w dużej mierze od niego zależy skład bojówki, jak i sama symulacja bitwy. Właśnie! Jeżeli już jestem przy symulacji, to warto wspomnieć, że może w niej uczestniczyć aż do 30 łajb. Mamy wiele możliwości strategii ataku na przeciwnika, sposobu natarcia. Nasze jednostki można ustawiać w piramidy, rzędy, grupki, aby nasze ataki były jeszcze skuteczniejsze.
 

 
Ważnym elementem jest też utrzymanie dobrych stosunków z mieszkańcami kolonii. Mogą się oni butować pod wpływem złych decyzji władcy. Dlatego do dyspozycji mamy 4 doradców, którzy w każdym momencie informują o nas o problemach w osadzie i są pośrednikiem między kolonizatorem, a społeczeństwem macierzystym zamieszkującym skolonizowane tereny. Naszym celem jest dbanie o poparcie, bo jeżeli go zabraknie to możemy pożegnać się z grą. Każdy z ekspertów odpowiada za innym obszar działalności (wojna, handel, religia, i ogólna sytuacja). Czasem doradca „wojenny” wywiera na nas presję podjęcia jakiejś decyzji wbrew woli „handlowego”, co pozostaje już tylko naszej woli, jak w ostateczności sprawa się rozwiąże.
 
Na koniec pozostaje grafika i dźwięk. Na samym początku wspomniałem o wymaganiach, które o dziwo znacznie zmalały w stosunku do gry, którą Nitro wydało rok temu. Porównując jednak samą grafikę obu tych gier widać małą różnicę. Symulacja bitwy jest dopieszczona w najmniejsze szczegóły. Myślę, że gdy wymagania spadają, a grafika jest jeszcze lepsza, to wniosek może być tylko jeden – na duży plus! Jeżeli chodzi o dźwięk, to już w głównym menu słychać klimatyczną nutę. Nie wiem dlaczego, ale idealnie pasuje do rozgrywki. W momencie dryfowania na morzu słyszymy w tle skoczną, spokojną muzykę. Jednak w czasie bitwy zaczyna się prawdziwa muzyczna wirtuozeria, która wprawia w zachwyt najmniejszych pasjonatów muzyki.
 
Podsumowując Commander: Conquest of the Americas to pozycja jak najbardziej godna polecenia każdemu, kto chce się pobawić w rzetelnie wykonaną strategię. Cena jak cena, może trochę wygórowana, ale mimo wszystko warto ją mieć na półce z grami!
 
Grę można nabyć za pośrednictwem sklepu GamersGate.com, któremu dziękujemy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Grzegorz ″Greg″ Wojciechowski
Grzegorz
Wojciechowski
"Greg"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 6.49 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x