Hellforces
Dodano dnia 08-02-2007 10:08
Podczas kilku ostatnich lat na rynku gier pojawiła się masa dennych i schematycznych strzelanek, których fabuła swoją zawiłością nie przewyższała dwuzdaniowych opowiadań z elementarzowych czytanek. W ciągu tego samego czasu, prócz wspomnianych gniotów, otrzymaliśmy także kilka wartych zainteresowania produkcji, takich jak Prey, Half Life 2, czy Quake IV. Dlaczego o tym mówię? Bo chcę uświadomić graczom, jak trudno w dzisiejszych czasach stworzyć porządnego FPSa na miarę wymienionych tytułów. Cóż z tego, jeśli produkcja posiada świetną oprawę audio- wizualną, skoro ma słabą grywalność i nudną fabułę? Przecież gry powstają po to, by można było spędzić z nimi miło czas, pobawić się i zrelaksować. Dla wielu użytkowników najważniejsze są nie technikalia, ale to "coś", dzięki któremu tytuł posiada ogromny potencjał i trudno się od niej oderwać. Brak tego elementu powoduje, że produkcja jest cienka jak podkładka od myszki. Jeśli mniej kumaci nie domyślili się, do czego nawiązuję, powiem wprost: jest to koniec wstępu do recenzji gry Hellforces.
Twierdzicie, że się mylę? Więc chcę od razu rozwiać wasze wątpliwości- a to dlatego, by po zakupie gry nie było negatywnych przeżyć. Streszczenie fabuły opisywanej gry jest chyba najlepszym sposobem na jej dokładne przedstawienie. Otóż jakiś pacan prowadzi eksperymenty, podczas których znajduje sposób na oddzielenie ciała od duszy (tu jakiś głupi wątek ze źródłem energii). Tak na dokładkę okazuje się, że istoty, z których dzięki operacjom uszła dusza, przeobrażają się w zombiaki. Wśród nich pojawia się jakiś wielki demon, który tworzy sektę Lucyfera. Celem diabelskiego gangu jest otworzenie bram piekła, czego następstwem będzie przedostanie się do świata ludzi wszystkich tych paskudnych umarlaków. Kult Lucyfera rozszerza się, a wynikiem tego procedesu jest inwazja satanistów, pragnących piekła na ziemi. Wszystko wydaje się jakieś takie banalne i oklepane... A my, jako niestrudzony twardziel, mamy w tym wszystkim znaleźć zaginionego kolegę, którego ostatnim razem widziano razem z grupką satanistów. Widząc w naszym bohaterze potencjalne zagrożenie, kultyści dążą do jego unicestwienia. Naszym zadaniem jest oczywiście wyjść cało z tego przedsięwzięcia i przy okazji zniszczyć niebezpieczną sektę. Jeśli kogoś interesowałoby moje zdanie na ten temat, sądzę, że można było trochę bardziej ruszyć łepetyną i wymyślić ciekawszą fabułę. Zgadzam się z faktem, że jest to tylko i wyłącznie moja opinia; każdy gracz może myśleć inaczej, ba, może komuś się spodobała powyższa historyjka? Mnie w każdym razie nie zachwyciła. Tym niemniej minus za fabułę.
Liczę się z tym, że dla prawdziwego fana gier gatunku FPS najważniejsza jest nie historia, w której bierzemy udział, ale oprawa produkcji. A z tej strony Hellforces prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Dźwięk da się przeżyć, a grafika jest nawet ładna. Oglądając to, co tam sobie "zestrzeliłam", zauważyłam dbałość o szczegóły wyglądu zombiaków. Produkcja jest przeznaczona jedynie dla pełnoletnich graczy ze względu na widzialne niemal na każdym kroku sceny przesycone przemocą (czyli: uważaj, graczu, bo ci psychikę zeżre).
Co jeszcze mogę powiedzieć na temat tej gry? Z brakiem porządnej fabuły łączy się coś, co w dzisiejszych produkcjach jest wysoko cenione: klimat. A ten, mimo iż gra miała być mrocznym shooterem, najwyraźniej nie wyszedł twórcom i, co za tym idzie, nie dał zamierzonego efektu grozy. Wszystko zostało żywcem wzięte z gier, które powstały już wcześniej. Chodzimy sobie z bronią i tłuczemy szkaradne istoty, które- jeśli tylko ujrzą naszego bohatera- z nieukrywalną radością biegną się z nim przywitać. A to, że nie nie odwzajemniamy ich uczuć, jest inną sprawą... By przeżyć, musimy przez cały czas mieć się na baczności i nie spuszczać z oka naszych (nie)śmiertelnych przeciwników. Rzeź bez zbędnego wysilania umysłu; idziemy wyznaczonymi ścieżkami z nadzieją (bardziej wrażliwi: z obawą), że w końcu spotkamy jakiegoś potwora i wypróbujemy na nim śmiercionośne narzędzia z ekwipunku.
Skoro jesteśmy przy temacie broni, warto szerzej omówić ten element niezbędny w rozgrywce. O dziwo, maszynek do zabijania jest nawet dużo: od z pozoru niegroźnych noży i tasaków aż po olbrzymie karabiny, które w bardzo dużym stopniu pomagają nam w unicestwieniu ukochanych zombiaków. Ich różnorodność (zarówno naszego oręża, jak i w mniejszym stopniu zombiaków) miała duży wpływ na ogólną ocenę gry; bez niej produkcja miałaby wielką szansę dostania się na moją czarną listę. Tym sposobem rozgrywka zostaje urozmaicona, a i ocena gry troszeczkę idzie w górę. A moja recenzja niech będzie przestrogą dla przyszłych twórców pseudoklimatycznych strzelanek: albo będziecie oryginalni, albo wasze dzieło skończy dokładnie jak Hellforces.
Nadeszła pora na krótkie podsumowanie. Po zebraniu i podliczeniu wszystkich plusów i minusów opisywanej produkcji, stwierdzam, że Siły Piekła zasługują na ocenę tylko połowę wyższą od przeciętnej. Z jednej strony, otrzymaliśmy grę w ładnej oprawie graficznej (no i niezgorszej dźwiękowej), zaś z drugiej... Powiem jedno- polecam ją tylko tym graczom, którzy mają ochotę powyżywać się na kilku rodzajach truposzów, a nie zwracają uwagi na fakt, że ten tytuł wogóle nie ma duszy. Tak więc eksperyment profesora się udał: bezbłędnie oddzielił ciało od ducha. Pytanie tylko, gdzie on teraz jest...
Plusy
Minusy