Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
Komputer osobisty
Mafia II
Mafia II box
Producent:Illusion Softworks
Wydawca:2K Games
Dystrybutor:Cenega Poland
Premiera (polska):27.08.2010
Premiera (świat):24.08.2010
Gatunek:TPP, Akcja
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

8.2

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Mafia II

Dodano dnia 09-09-2010 22:05

Recenzja

Stworzyć udaną kontynuację klasyka to nie lada wyzwanie. Próbę taką podjęło studio 2K Czech, twórcy „Mafii”. Produkcja ta ukazała się tuż po „Grand Theft Auto III” i prezentowała gangsterkę z zupełnie innej perspektywy – nie zwykłych kryminalistów, a wyrafinowanych mafiozów. Z miejsca urzekła brać graczy przedkładających klimat i fabułę nad jakość samego gameplay'a. Historia Tommy'ego Angelo, wraz z jej mocnym zakończeniem, fascynowała, wciągała absolutnie, dając możliwość prawdziwego odczucia atmosfery mafii. Nawet dziś, mimo jej archaiczności, można spędzić przy niej czas lepiej, niż przy większości współczesnych dzieł. Powtórzenie tego sukcesu wydawało się bardzo prawdopodobne – doniesienia z targów, wszelkie zapowiedzi, a także wypuszczone tuż przed premierą demo nastrajały bardzo optymistycznie. Niestety, wg większości „Mafia II” nie podołała swej legendzie.
 
W gronie rozczarowanych jestem i ja. Chociaż „jedynki” doświadczyłem całkiem niedawno, bowiem ledwie dwa lata temu, oczekiwania co do kontynuacji miałem spore. Nigdzie wcześniej nie oddano tak dobrze klimatu włoskiej mafii, porównywalnego nawet z genialnym „Ojcem Chrzestnym” (mowa oczywiście o filmie). Za to pokochałem „Mafię” i jej bohatera. Po raz pierwszy zaznałem wtedy również gry tak poważnej, głębokiej i smutnej. Pokazywała ona niezaprzeczalną prawdę o życiu gangstera – odciska ono na człowieku piętno nie do zatarcia. Każdy kolejny krok podjęty w tym „zawodzie” zbliża powoli do zagłady. W końcu nie jest żadną tajemnicą, iż rzadko kiedy podobni ludzie dożywają spokojnej starości. Po „dwójce” oczekiwałem podobnych wrażeń. Chciałem znów poznać historię, która wydaje się prawdziwa, w przeciwieństwie do wszystkich, wesołych w sumie, opowiastek z GTA. Tymczasem „Mafia II” ostatecznie niewiele różni się od „Grand Theft Auto IV”.
 
Ile jest mafii w „Mafii II”?
Głównie w tym przypadku chodzi mi nie o samą historię, a jej otoczkę. Bohaterowie najlepszej serii Rockstara zawsze są zwykłymi gangsterami, czasem na czyichś usługach, innym razem radzący sobie sami. Podobny jest niestety Vito Scaletta. O ile Tommy Angelo był w szeregach mafii naprawdę kimś, Vito przez cały czas pozostaje jedynie chłopcem na posyłki, typowym żołnierzem organizacji. Prawie nie spotyka się z głowami rodzin, omawiając pracę z pomniejszymi zleceniodawcami. Do poważniejszych zadań jest zaś przeznaczany dopiero wtedy, gdy wszyscy capo są zajęci! Postać z „jedynki” wciąż przebywała w pobliżu Dona Salieri, stanowiła ważny element grupy, pięła się coraz wyżej w hierarchii, dając nam poczucie bycia realnym członkiem najgroźniejszej włoskiej grupy. Żaden z poznanych mafiozów nie jest zaś typem dżentelmena, wszyscy klną na potęgę (i nie chodzi tu wcale o kwestię tłumaczenia, o którym później) i w niczym nie przypominają rodziny z poprzedniczki „Mafii II”. Rozumiem, studio przedstawia tu zupełnie inne czasy, lata 40. i 50. XX wieku, ale czy przez ten czas wszystko aż tak się zmieniło? Nawet jeśli, przedstawiony stan rzeczy nijak nie umywa się do tego z „The City of Lost Heaven”.
 
Kolejnym elementem słabszym niż w oryginale jest sam główny bohater. Wspomniany Vito Scaletta to Włoch, który przybył do Ameryki wraz z rodziną jeszcze w dzieciństwie. Jego ojciec pracował w dokach, jednak prawie wszystkie pieniądze przepijał. Młodzian nie chciał być taki sam. Wciąż myślał, jak się dorobić, a jednocześnie nie zapracować na śmierć, co spotkało jego rodziciela. Został złodziejem, co źle się skończyło. Złapano go na kradzieży w trakcie trwania wojny, a Vito, młody i głupi, uważał wyjazd na front za coś lepszego niż pobyt w więzieniu. W końcu jednak wraca do Stanów w połowie lat 40., zwolniony tymczasowo przez rany odniesione w boju. Jego dawny przyjaciel, Joe, załatwia mu stały pobyt w kraju i wciąga do biznesu. Do mafii. W tym momencie historia rozpoczyna się na dobre. Rozkręca się bardzo wolno – z początku tylko jeździmy, czasem weźmiemy udział w małej wymianie ognia, nic specjalnego. W sumie w największym konkurencie „Mafii II”, GTAIV, sytuacja była podobna. Jest jednak jeden odróżniający te produkcje szczegół – dzieło Rockstara było w samym głównym wątku około trzy razy dłuższe. Fabułę tej gry poznać można zaś w jakieś 10h, bez zbytniego pośpiechu, nawet na najwyższym poziomie trudności. Szkoda, gdyż wtedy, na jakieś 3-4 misje przed końcem, dopiero na dobrze się rozkręca i zaczyna wciągać. Wcześniej jedynie wykonujemy bezmyślnie kolejne zadania, tylko czasem będąc miło zaskoczonymi (choćby „przystankiem” między pierwszą częścią gry, rozgrywającą się w zimie, a drugą, w bardziej pogodnych sceneriach). Nie mogę powiedzieć, że jest źle – twór 2K Czech może nie poraża swym poziomem, ale z pewnością też nim nie razi. Wszystkie moje zarzuty wynikają z oczekiwań i zapowiedzi twórców, wg których „dwójka” miała co najmniej dorównać „jedynce”. Tymczasem we wszystkich aspektach, w których tamta pokazywała prawdziwy kunszt, ta jest zaledwie dobra. To zbyt mało.
 
Wracając do samego Vito, jest on postacią o wiele mniej wyrazistą niż Tommy. Nie potrafiłem się do niego przywiązać, przekonać do jego działań, czy też je negować. Po prostu robiłem, co mi kazano, bez większego wczuwania się w rolę. Równie mało przekonująca jest reszta bohaterów, oprócz grającego pierwsze skrzypce przyjaciela Scaletty, Joe Barbaro. On jest typowym gangsterem, lubiącym swoją robotę, kasę i kobiety, czego nie ukrywa i nie neguje, za co mu chwała. Nie jest dzięki temu kolejnym pseudomafiozą, jak reszta postaci.
 
Wszystko idzie do przodu.
Postęp dokonał się za to w warstwie technologicznej. Osiem lat zrobiło swoje i „Mafia II” wygląda znacznie lepiej od „jedynki”. Muszę powiedzieć, iż gra jest naprawdę śliczna. Dokładnie, śliczna. To określenie najlepiej chyba do niej pasuje – jasne kolory o dużym nasyceniu, lekko rozmyte tekstury, gładkie krawędzie (choć ich wygładzanie mogłoby być troszkę mocniejsze) – wszystko to sprawia, że na grę Czechów patrzy się z dużą przyjemnością. Co ważne, do uciągnięcia produkcji wcale nie potrzeba potwora, co sugerowały podane przed premierą wymagania – na moim Phenomie X4 955, 4GB Ram i GTX470 odpowiednią płynność uzyskiwałem ze wszystkimi opcjami ustawionymi na maksimum, włączonym na poziom średni APEX'em i w rozdzielczości FullHD. A miały być do tego potrzebne dwie karty graficzne! Zresztą bez PhysX'a fizyka jest również świetna – kurtki i płaszcze realistycznie falują, nie wnikając w ciało bohatera, elementy otoczenia stworzone z drewna w ładny sposób niszczą się pod wpływem ostrzału czy wybuchów. W sumie największą zaletą „bajeru” nVidii jest to, iż wszystkie cząstki powstałe w wyniku naszych działań pozostają w świecie gry. Jeśli nie mamy włączonego APEX'a, nawet magazynki po zmianie zapadną się (dosłownie!) pod ziemię. To samo elementy karoserii po wybuchu, czy łuski z broni. Jest to co najmniej dziwne, w końcu w innych grach i bez żadnych specjalnych funkcji można podobne rzeczy wyświetlić bez tak mocnego obciążania karty graficznej. Co nie zmienia faktu, że system ten ma swoje dobre strony, jeszcze bardziej umilające grę. Warto również dodać, iż na najniższych ustawieniach „dwójka” nie wygląda źle, dzięki czemu bez jęczenia może w nią grać praktycznie każdy.
 
Ciekawa jest również tendencja dotycząca twarzy postaci. O ile Vito został naprawdę świetnie wyprofilowany, im dana osoba jest mniej ważna, tym gorszą ma facjatę. Doszło nawet do tego, że niektórzy równie dobrze mogliby się pojawić w produkcji sprzed paru lat! W sumie nie robi to dużej różnicy, ale po tylu latach oczekiwań można spodziewać się większego dopracowania takich elementów. Na szczęście czasu nie poskąpiono głosom wydobywającym się z owych głów. Co prawda poziom aktorów nie dorównuje tym znanym z „Mass Effect'a 2”, jednak i tak stoi na bardzo wysokim poziomie. Barwy głosów dobrano świetnie, dzięki czemu wszyscy brzmią realistycznie. Drobne zastrzeżenia można mieć za to do polonizacji. Sama gra jest dość wulgarna, ale tłumacze postanowili dorzucić jeszcze trzy grosze od siebie, czyniąc z mafiozów ludzi o języku, którego nawet dres by się nie powstydził. Praktycznie zawsze przekładają angielskie przekleństwa z fantazją, dodatkowo nie raz stosując ostry język także wtedy, gdy bohaterowie używają lżejszego kalibru. Mi osobiście (choć sam nie klnę) nie przeszkadzało to w nadmiernym stopniu, ale z tego co widzę wielu taki stan rzeczy razi.
 
Masz go zabić. Capiche?
Gameplay opiera się w głównej mierze na dwóch elementach – jeżdżeniu i strzelaniu. Walki wyposażono w powoli stający się standardem w grach TPP system osłon. Wystarczy jedno kliknięcie, a Vito przylgnie do najbliższej przeszkody kryjąc się przed wrogim ostrzałem. W sumie nie zrealizowano tego źle, brakuje jednak kilku banalnych funkcji uprzyjemniających grę. Przede wszystkim nie można prowadzić ostrzału na ślepo. Sam rzadko z owego korzystam, choć ostatnio w „Kane & Lynch 2: Dog Days” był diabelnie przydatny. Tak samo tutaj, gdyż przeciwnicy lubią zajść nas od boku i zaatakować z bliska. Miło byłoby wtedy władować im serię bez celowania, tracąc co prawda większość z wystrzelonych pocisków, ale ocalając życie. Zresztą w podobnych przypadkach dałoby się poradzić, gdyby nie fakt, że odkleić się od zasłony można tylko jednym klawiszem, co uniemożliwia szybką ucieczkę. Chyba po raz pierwszy spotkałem się z brakiem możliwości wyjścia z ukrycia za pomocą zwyczajnego użycia przycisku odpowiedzialnego za chodzenie do tyłu. Przez to często nim zdążyłem wcisnąć lewy Control, leżałem już martwy na ziemi. Zginąć bowiem łatwo, mimo iż zdrowie bohatera regeneruje się automatycznie. Raz, że nie następuje to zbyt szybko, a dwa – oberwać nie będąc osłoniętym nietrudno. Poza tym, choć różnych spluw jest wiele, a wszystkie są licencjonowane (choćby Colt 1911, Magnum, MP40 czy... M1 Garand), nie da się zauważyć między nimi jakichkolwiek różnic w celności. Jedynie strzelba jest naprawdę inna od reszty. Takie drobne niedoróbki rażą, w szczególności gdy zwróci się uwagę na wszelkie smaczki zamieszczone przez twórców w ich produkcji.
 
Piękno Empire Bay.
Mam na myśli głównie odwzorowanie miasta, które niemalże dorównuje temu z GTA IV. Ludzie zachowują się jak w rzeczywistości, noszą płaszcze i parasole w czasie deszczu, ślizgają na lodzie w zimę, wysiadają z wozów po stłuczce. Raz byłem też świadkiem, jak po potrąceniu pieszego policja aresztowała kierowcę! Nie wspomnę już o takich „drobnostkach”, jak ludzie sprzedający i kupujący gazety. Wiem, wszystko wyglądało podobnie we wspomnianym dziele Rockstara, ale nadal cieszy. Sama metropolia niestety nie ma wiele do zaoferowania. Misji pobocznych nie ma praktycznie wcale, wszystkie miejsca jakie możemy odwiedzić pełnią funkcję praktyczną (bar z jedzeniem odnawiającym zdrowie, czy sklepy z ubraniami), brakuje rozrywek. Zresztą fabuła poprowadzona jest tak, że ani razu nie daje czasu na swobodne zwiedzanie. Zawsze czeka jakaś misja, wciąż musimy gdzieś dotrzeć. Jedyną absorbującą czynnością pozostaje więc napadanie na sklepy (kolejny fajny „ficzer” - po takim akcie w drzwiach po jakimś czasie pojawia się taśma z napisem „crime scene”), z których można wynieść zarówno pieniądze, jak i sam towar.
 
Rabunek przyciąga oczywiście uwagę sił porządkowych, które ruszają za nami w pościg. Jego intensywność zależy od tego, co zrobiliśmy – im większe przestępstwo, tym więcej ludzi zaangażuje się w akcję. Ucieczka dobrym wozem jest dość prosta – wystarczy zgubić radiowozy i przez chwilę nie dać się nikomu zauważyć. Wtedy jednak mamy za sobą dopiero pierwszy jej etap. Nasz wóz jest nadal poszukiwany! Aby to zmienić, musimy załatwić nową tablicę rejestracyjną w warsztacie, albo zwyczajnie zmienić samochód. Gorzej jeśli stróże prawa nas widzieli – wtedy mają nasz rysopis, a spokój zapewni dopiero zmiana ubrania. Dzięki temu „Mafia II” odróżnia się pozytywnie od swojego największego konkurenta. Warto zaznaczyć, iż to nie jedyna naleciałość realizmu – w grze wystarczy spowodować wypadek, czy przekroczyć dozwoloną prędkość, a już mamy radiowóz na ogonie! Na szczęście do naszej dyspozycji oddano specjalny ogranicznik, który zawsze dopilnuje, abyśmy nie przekroczyli maksymalnej szybkości.
 
Najczęściej po mieście będziemy się przemieszczać za pomocą pojazdów – co prawda nie jest ono zbyt duże, ale latanie cały czas na piechotę zabiłoby nudą. Wozów jest całkiem sporo, jednak ani jeden nie jest licencjonowany. Osobiście myślę, iż za wadę uznają to tylko prawdziwi automaniacy, gdyż dla większości osób nie ma chyba znaczenia, jakim samochodem przemieszczają się w grze akcji. Wszystkie zresztą są wzorowane na modelach istniejących w rzeczywistości. Ważniejsza jest inna sprawa – model jazdy. Ludzie z 2K Czech oddali nam dwa tryby jazdy: normalny i symulacyjny. Jak same nazwy wskazują, pierwszy jest bardziej arcade'owy, opony lepiej trzymają się jezdni, ogólnie prowadzi się łatwo i przyjemnie. Jeśli za to pragniemy większego wyzwania, lepiej skorzystać z drugiej opcji. Wtedy przyczepność jest bardzo niska, szczególnie na lodzie czy w deszczu. Jeździ się ciężko, nie wspominając w ogóle o ucieczkach czy pościgach. Taka gra wymaga przyzwyczajenia, więc lepiej wybrać którąś z możliwości od razu – potem ciężko będzie się przestawić. Za ten element zdecydowanie twórcom należy się plus, gdyż niezależnie od wyboru i możliwości można bardzo miło spędzić czas podczas przemierzania Empire Bay.
 
Nie to, czego się spodziewano.
Gdyby puścić w niepamięć pierwsze dzieło Illusion Softworks, „Mafię II” można ocenić jako grę bardzo dobrą. Jeśli jednak pamiętamy o historii Tommy'ego... będzie to nadal produkcja bardzo dobra, ale jednocześnie mocno rozczarowująca. Zapewnia maksymalnie kilkanaście godzin przyjemnej zabawy w gangstera, z niezłym klimatem USA okresu wojennego (ach, ta ścieżka dźwiękowa!), a w późniejszym okresie też bardzo dobrą fabułę, ale jeśli oczekiwaliśmy ponownego wcielenia się w prawdziwego mafiozę – nie tym razem. Poza tym wydawca 2K Games zachował się moim zdaniem „trochę” nie fair, wycinając z gry drugą kampanię, która teraz, w kilka dni po premierze, będzie dostępna w formie DLC. A musiała być przecież robiona już wcześniej, nim wydano samą podstawkę, w końcu w tak krótkim czasie nie da się zrobić dwukrotnie większej liczby misji niż zamieściło się w pudełkowej wersji. Tak czy inaczej twór 2K Czech polecić mogę, choć robię to bez większego entuzjazmu. Gdyby nie końcówka, ocena byłaby bowiem o 0,5-1 punkt niższa.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Łukasz ″JayL″ Jakubczak
Łukasz
Jakubczak
"JayL"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 7.95 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x