Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

ZAPOWIEDŹ
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
FILMY
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
X-Men Origins: Wolverine
X-Men Origins: Wolverine box
Producent:Raven Software
Wydawca:Activision Blizzard
Dystrybutor:LicompEmpikMultimedia
Premiera (polska):01.05.2009
Premiera (świat):01.05.2009
Gatunek:Akcja
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

7.5

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

X-Men Origins: Wolverine

Dodano dnia 19-10-2010 17:49

Recenzja

Rok 2009 bez wątpienia był bardzo dobry dla ekranizacji. Wcześniej, przez kilkanaście lat, przypadków dobrego przeniesienia jakichś historii na ekran monitorów było zaledwie parę (jedyny lepiej zapamiętany to „Kroniki Riddicka: Ucieczka z Butcher Bay”( - genialna produkcja). Społeczność graczy tym bardziej była w szoku widząc dwa wspaniałe dzieła stworzone na podstawie komiksowych postaci. Pierwszy był opisywany Wolverine, którego przygody pokazał w swej grze Raven Software. Obwołany najlepszą od dawna ekranizacją, długo nie zagrzał jednak tronu. Nie odniósł sukcesu w starciu z prawie idealnym „Batman: Arkham Asylum” i szybko został zapomniany. Bardzo niesłusznie, gdyż nadal pozostaje kawałkiem bardzo dobrego kodu z gatunku, który na PC gościmy dość rzadko.
 
Raven Software od zawsze było studiem bardzo solidnym. Nie tworzyli co prawda wielkich megahitów, ale takie gry jak „Soldier of Fortune”, „Quake 4” czy niedawno wydane „Singularity”, kojarzy każdy. Nie są one w stanie zawojować rynku, ale po niższej cenie każdy chętnie je kupi i sprawdzi, gdyż mogą dostarczyć kilkanaście godzin przyjemnej rozgrywki. Tak samo jest w przypadku najnowszego „X-Men'a”, który daje masę ogromną satysfakcję i radość z siekania wrogów. Jest to slasher opowiadający historię „narodzin” Rosomaka. Na okładce przeczytać możemy: „the story of how the ultimate weapon was created”. X-Meni są bowiem wykreowanymi przez naukowców mutantami posiadającymi zabójcze, nadludzkie zdolności. W procesie tworzenia byli określani jako „weapon X”, co mówi samo za siebie. Coś jednak poszło nie po myśli twórców, przez co ich dzieła zbuntowały się przeciw wyznaczonej im przez nich roli. Muszę przyznać, że nie jestem znawcą tego uniwersum, ale o dziwo (rzadko kiedy tego typu produkcje przykładają wagę do przystępności fabuły) „X-Men Origins: Wolverine” trochę mi sprawę rozjaśnił. Niestety nie do końca, a to z jednego prostego i prozaicznego powodu – gra nie została spolszczona i nie dopuszcza możliwości wyświetlania napisów, przez co osobom, podobnie jak ja, nieosłuchanym z angielskim ciężko będzie zrozumieć wypowiadane przez bohaterów kwestie. Choć historia mnie nie porwała, zrobiła wrażenie bardzo solidnej, a co najważniejsze – ciekawie przedstawionej opowieści.
 
Soczyście.
W tej grze najważniejsza jest jednak akcja. Raven Software postawiło na efektowność i brutalność, co w praktyce sprawdza się wyśmienicie. Dysponujący wzmocnionymi adamantium kośćmi i pazurami Wolverine jest niesamowicie sprawny i skuteczny w walce. Z ich pomocą szatkuje swoich wrogów w błyskawicznym tempie, otaczając się fontanną krwi z odciętych głów, kończyn, czy rozczłonkowanych tułowi. A wszystko to możemy osiągnąć za pomocą zaledwie dwóch przycisków odpowiedzialnych za lekki i mocny atak oraz trzeciego służącego do chwytania wrogów. Dzięki tej prostocie kombosy łatwo się zapamiętuje. Ich wykonywanie nie sprawia większych trudności, ale przy tym daje dużo frajdy. Rosomak może wirować wokół własnej osi, wybijać przeciwników w powietrze (a jeśli ten cios dobrze zgramy w czasie, starcie zakończymy efektownym finiszem z odlatującą głową wroga w roli głównej), czy przewracać ich uderzeniem pięści w ziemię. Do tego jest zabójczo wytrzymały. Dzięki mutacji otrzymał zdolność umożliwiającą zniesienie ogromnej ilości obrażeń, która każdego normalnego człowieka pozbawiłaby życia. Jest on zdolny nie tylko przyjąć kilka serii z karabinu na klatę, ale także przeżyć mający miejsce tuż obok niego wybuch, władowany w głowę pocisk ze strzelby, czy upadek z wysokości kilkuset metrów. Dodatkowo wszystkie rany po pewnym czasie się zasklepiają, a zdrowie wraca do pierwotnego stanu. Warto przy tym zaznaczyć, iż nasz bohater wbrew pozorom nie jest nieśmiertelny. Próbujących go zabić zawsze jest więcej, a jeśli nie pozostajemy bez przerwy w ruchu możemy zakończyć rozgrywkę bardzo szybko.
 
W sytuacjach kryzysowych możemy posłużyć się umiejętnościami specjalnymi. Trzy z nich to bardzo mocne ataki, czwarty zaś to tryb berserkera, w którym kamera zbliża się do bohatera, ten zaś jest przez pewien czas o wiele szybszy, wytrzymalszy, zadaje także większe obrażenia. Gdy wrogowie nas otoczą, możemy poczęstować ich udoskonaloną wersją „piruetu”. Kiedy mamy do czynienia z wyjątkowo żywotnym przeciwnikiem, z pomocą odpowiedniej zdolności, możemy dosłownie wwiercić w niego zmniejszając mu znacznie ilość zdrowia. Czynności te są nie tylko bardzo efektowne, ale też skuteczne. Aby je wykonywać, musimy mieć napełniony pasek „Rage”, który zapełnia się dzięki pozyskiwanym z przeciwników i zniszczalnych elementów otoczenia, orbom. Zazwyczaj zbiera się je bardzo szybko, dlatego nie warto oszczędzać, lepiej szaleć do woli i pokazywać wszystkim to, co mamy najlepszego do zaoferowania.
 
Niebanalnie.
W grze zaimplementowano dość uproszczone elementy RPG, dzięki czemu możemy rozwijać umiejętności bohatera. Za każdy awans na wyższy poziom dostajemy dwa punkty na upgrade naszej postaci. Możemy podwyższyć zarówno podstawowe statystyki go opisujące, ilość zdrowia czy zadawane obrażenia, jak i podładować umiejętności specjalne, dzięki czemu będą one jeszcze bardziej zabójcze ze względu na większy damage i czas trwania. W czasie rozgrywki odniosłem wrażenie, że system ten naprawdę jest potrzebny. Zwiększanie zdolności Wolverine'a było bardzo przydatne. Nie raz czekałem na awans by poprawić swoją sprawność i uczynić starcia z wrogami łatwiejszymi. Przeciwnicy zmieniają się bowiem przez prawie całą grę, a różnice między nimii są naprawę widoczne. W późniejszej fazie zadają oni większe obrażenia, lepiej blokują, zaczynają też kontrować nasze ataki. Poza tym są też całkiem ciekawi – spotkamy zwykłych najemników, plemiennych „samurajów”, ale też oddziały z kombinezonami maskującymi i strzelbami, czy niebieskie „widma”, które m.in. potrafią się teleportować.
 
Wśród nieprzyjaznych nam istot znajdą się oczywiście także bossowie. Nie jest ich dużo, ale potyczki z nimi cechują się zawsze sporą atrakcyjnością. Na każdego należy znaleźć jakiś sposób, gdyż zazwyczaj są oni albo dużo od nas więksi, albo wytrzymalsi, albo po prostu sprawniejsi, przez co ciężko pokonać ich w normalnej walce. Co najważniejsze, wszystkie starcia są bardzo efektowne. Raz musimy odbijać wysyłane przez wroga hurtowo rakiety, innym razem rzucamy się za nim z budynku i w locie unikamy jego ataków, bijemy się na wiszącym wysoko moście bądź neonie. Pojedynkom tym zdecydowanie nie brakuje widowiskowości, co zresztą jest dużą zaletą całej gry. Nie raz będziemy przelewali krew na jadących ciężarówkach, płynących łodziach, czy znajdujących się w powietrzu helikopterach. Pokonanie tych ostatnich dodatkowo kończy się zazwyczaj bardzo soczystym, brutalnym zakończeniem polegającym na wetknięciu głowy pilota w wirnik śmigłowca. Miazga! Przy okazji – zmierzyć możemy się także... z samym sobą. Już spieszę z wyjaśnieniami – w trakcie rozgrywki na mapach możemy odkryć wiele przedmiotów, wśród których są m.in. figurki Wolverine'a w strojach z konkretnych serii komiksów (mamy też dające doświadczenie nieśmiertelniki, czy specjalne upgrade'y ulepszające statystyki). Nie wystarczy jednak je znaleźć – aby móc przebrać Rosomaka, musimy jeszcze stoczyć z każdym jego wcieleniem pojedynek. Co ciekawe, te starcia są chyba najtrudniejsze w całej grze.
 
Technicznie – słabo.
Pisałem już wielokrotnie o efektowności i brutalności „X-Men Origins: Wolverine”, czas więc głębiej zbadać ten aspekt. Choć w ogólnym rozrachunku jest bardzo dobrze, warstwa techniczna ma wiele niedoróbek. Sama grafika wygląda nadal dość dobrze – świetne oświetlenie, niezłe tekstury (zdecydowanie lepsze w budynkach niż na zewnątrz), soczyste zbliżenia kamery podczas wyjątkowych akcji. Niestety błędy są równie liczne – bohater nie raz zapadnie się pod ziemię, tekstury czasem zbyt długo się doczytują, wrogom zdarza się zaciąć. Ba, raz nawet musiałem powtarzać walkę od początku, bo gra zapomniała, że w danym jej etapie boss powinien znajdować się zupełnie gdzie indziej! Na szczęście wszystkie te niedoróbki giną pod grubą warstwą szalonej akcji oferowanej przez producenta. Na koniec warto również wspomnieć o genialnych filmikach, które mogłyby zawstydzić intro i outro rodzimego „Wiedźmina”. Gorzej z scenkami renderowanymi w czasie rzeczywistym, które wyglądają dość średnio, a pojawiają się przez większość czasu.
 
Przygody Wolverine'a z całą pewnością są godne polecenia. Slasherów na PC mamy bardzo mało, a „X-Men Origins”, choć ma bardzo dużo niedoróbek, potrafi wciągnąć zarówno rozgrywką, jak i fabułą, czy klimatem. Do tego jest efektowny niczym film i szalenie brutalny, co idealnie pasuje do stylu rozgrywki gry, w której wcielamy się we wściekłą, żywą maszynę do zabijania. Gdyby Raven Software bardziej przyłożyło się do aspektów technicznych i poprawiło elementy platformowe (o których można wspomnieć tylko dlatego, że dają wytchnienie od walki; nie oferują dosłownie nic poza tym), moglibyśmy otrzymać hit na miarę „Devil May Cry”. Tymczasem mamy bardzo przyjemną, odstresowującą bijatykę spod ręki solidnych rzemieślników. Też dobrze.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Łukasz ″JayL″ Jakubczak
Łukasz
Jakubczak
"JayL"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 10.59 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x