Dead Rising 2
Dodano dnia 01-11-2010 23:29
Fortune City, nieodległa przyszłość. Ludzkość opanowała poważna epidemia, która zamienia ludzi w zombie. Wojsko, by nie podpaść humanitarnej organizacji C.U.R.E., które nie popiera mordowania tych nie-ludzi(twierdzą, że można ich wyleczyć), zamyka je w stosownych klatkach, by ograniczyć rozprzestrzenianie się epidemii. Naszym oczom ukazuje się bohater, którym jest Chuck Greene. Przygotowuje on ostatecznie swój motor do pracy. Jakiej? Do programu "Terror is Reality" - chorego show, w którym mordowanie zarażonych jest mottem przewodnim. Chuck nie chce tego robić, ale nie ma wyboru. Jego córka została pogryziona przez zombie, przez co musi dostawać co dwadzieścia cztery godziny lekarstwo, noszące nazwę "Zombrex". Wszystko byłoby okej, gdyby środek ten nie był tak trudno dostępny, a do tego niesamowicie drogi.
Komplikacje Zaraz po wydarzeniu, wszystkie zombie w Fortune City wyszły na wolność, siejąc strach i pożogę. Po dotarciu do schronu dowiadujemy się, że za trzy "growe" dni przybędzie wojsko i zaprowadzi tutaj porządek. Informują nas również o innej ciekawej rzeczy. To my zostaliśmy wrobieni w całe zamieszanie i te trzy doby musimy przeznaczyć na to, by udowodnić naszą niewinność. Nikt nas tutaj do niczego nie zmusza. Zakończeń jest aż siedem, więc jeśli totalnie olejemy naszą sprawę, gra nam za to "podziękuje".
Roboty po pachy Wątek główny podzielony jest na tzw. "Case'y". Jest ich siedem, każdy zawiera po kilka misji, które musimy wykonać w odpowiednim czasie. Nie chodzi tylko o to, aby na przykład wrócić do bezpiecznego miejsca w pięć minut. Każde zadanie można wykonać do określonej godziny. Jeśli takiego questa po prostu olejemy, możemy pożegnać się z maksymalnie pozytywnym zakończeniem. Fakt ten sprawia, że czas jest tutaj naszym największym wrogiem. Musimy pilnować zegarka jak oka w głowie i nie zapominać o naszych zobowiązaniach. Czas obowiązuje nie tylko w misjach wątku głównego, ale także tych pobocznych. Zwykle musimy w nich odnaleźć żywych ludzi i doprowadzić ich bezpiecznie do schronu. O dziwo, takie zadania nie nudzą. Często tacy ludzie stawiają nam warunki, w stylu "Nie pójdę bez mojego ukochanego!" czy "Zostawiłem tam mój ulubiony hełm, nie wybieram się nigdzie bez niego!". Czasem wystarczy odpowiednio długo porozmawiać z daną osobą i przekonać ją, że na zewnątrz jest bezpiecznie. Nie ważne jednak kogo byśmy nie ratowali i tak głównym naszym zadaniem zawsze będzie rozwalanie zombie. Na terenie całego Fortune City, składającego się głównie z kasyn i centrum handlowych znajduje się tysiące nieumarlaków. O dziwo, taka "ostra sieka" nie nudzi się przez chwilę. Fakt, jeśli musielibyśmy robić to non stop, pewnie zrezygnowalibyśmy z daleszej rozgrywki. Można starać się omijać zombie, ale czasem zwyczajnie "musisz" zabić jednego czy dwóch by wrócić do podróży do celu.
Biała gorączka Zabijanie tysięcy zombie jest pasjonujące głównie dlatego, iż twórcy udostępnili nam setki, a może i więcej, broni. Można atakować wrogów wszystkim, co wpadnie nam w ręce. Prócz tak oczywistych narzędzi zbrodni jak ławki, gitary, miecze czy broń palna, pojawiają się również tak bezsensowne przedmioty jak żetony, karty do gry czy keczup. Spytacie pewnie jak może on zaszkodzić nieumarłemu. Odpowiedź jest prosta: nijak. Nie znaczy to jednak, że nie można go używać do walki. Kiedy jakimś cudem znudzi nam się atakowanie bezmózgów wiadrami czy szczotkami, twórcy udostępniają nam warsztat i naprawdę sporo kombinacji broni. Mamy do dyspozycji tak oczywiste rzeczy jak pała bejsbolowa nadziewana gwoździami, ale również wiadra połączone z wiertarką, które nałożone na głowę przeciwnika zwyczajnie zmiażdża mu wnętrze, głowę maskotki połączoną z wiatrakiem od kosiarki, przez co atakując nią przecinamy zombie w pół. Kombinacji jest naprawdę sporo, a dowiadujemy się o nich z tak zwanych "Combo Cards", które wyjaśniają nam czego potrzebujemy do stworzenia danego oręża oraz jak ów narzędzie działa. Karty te zwykle dostajemy po niektórych misjach. Można też samodzielnie próbować kombinacji, czy szukać ukrytych "pomysłów" na plakatach reklamujących filmy. Takie karty otrzymujemy też co kilka awansów postaci. A same wykombinowane bronie są bardziej wytrzymałe. Niestety, zwykłe rzeczy z "ulicy" szybko się zużywają.
Jestem Greene. Chuck Greene. Nasza postać awansuje jak w typowych RPGach. Z każdym poziomem otrzymujemy większy pasek zdrowia, nowe kombosy (jak odpychanie zombie kopniakiem) czy wspomniane "Combo Cards" i tak dalej. Nie ma tu manualnego dodawania punktów - gra robi to automatycznie, dzięki czemu czujemy jak zwiększa nam się siła czy szybkość ruchu. Na początku Chuck jest słabiutki. Ma malutki pasek życia, biega ślamazarnie, przez co do zadań trzeba podchodzić z dużym wyprzedzeniem. Właśnie dlatego warto wykonywać zadania poboczne między wątkiem głównym – za nie zdobywamy naprawdę dużo punktów doświadczenia. Mimo to, kiedy przyjdzie nam zabić jednego z tzw. "Psycholi", możemy nie podołać zadaniu. Gra jest - co tu dużo mówić - trudna, dlatego moim zdaniem podstawą rozgrywki jest kontrowersyjny restart rozgrywki. Kiedy idzie nam słabo, a wielkie przygotowania do walki zdają się na nic, zauważamy opcję "Restart Story". Zgodnie z nazwą wracamy wtedy do samego początku opowieści, jednak z odkrytymi kartami, rozbudowaną postacią i wszystkimi cechami, jakie posiadała nasza postać przed restartem. To dziwna opcja. Wielu z graczy może się z tego powodu zdenerwować. Uwierzcie lub nie, że restart ten nie tylko "niszczy" problem trudności danego momentu, ale także umożliwia skończenie gry z bardziej rozbudowaną postacią.
Hulaj duszo Wspomniałem wcześniej o "Psycholach". Jak nie trudno się domyślić są to bossowie. W każdym "Case’ie" może ich być dwóch lub trzech. Spotkamy tak dziwne osobowości jak szalonego sprzedawcę zabawek czy kucharza-kanibala. Mimo iż ci bossowie nie są tak ogromni jak w typowych japońskich grach, rozprawienie się z nimi daje dużą satysfakcję. A warto to robić, bowiem omijanie tych przeciwników również zmienia nasze zakończenie.
Całe Fortune City jest naprawdę duże i jest w nim co robić. Z każdego sklepu można spokojnie, bez obaw, wziąć dowolną rzecz, w kasynach wzbogacić się na automatach czy powalczyć z nieumarłymi. Pisząc "wziąć dowolną rzecz ze sklepu" mam na myśli głównie ubrania. Tych jest wiele, a Chuck wyraźnie nie ma określonego gustu i nie ma nic przeciwko założeniu dziecięcej pidżamy i gumiaków, czapki z lisa na głowę, a na nos szpanerskich okularów. Wygląda to przekomicznie, ale bądźmy szczerzy – cała gra opiera się właśnie na śmiechu i dobrej zabawie. Wątek główny, co prawda, jest diabelnie poważny, ale reszta, włącznie z lekką, przyjemną muzyczką w centrach handlowych, podczas kiedy my zabijamy setki zombie, tworzy niesamowity, oryginalny klimat. Nic nie stoi oczywiście na przeszkodzie by założyć garnitur, melonik i pantofle, ale wtedy zaczynamy mieć ochotę wziąć do rąk pistolet na wodę i udawać gangstera. To właśnie sprawia największą frajdę. Uśmiałem się na widok Chucka jadącego na dziecięcym rowerku czterokołowym. Zombie również padały ze śmiechu, a raczej pod siłą jego wehikułu.
W tobie siła! Energia życiowa Chucka opiera się na żółtych kwadracikach. Każdy cios lub pogryzienie zombie zabiera nam jeden kwadrat. Z początku zaczynamy tylko z takimi trzema, dlatego właśnie warto resetować rozgrywkę. Stan zdrowia przywracać można spożywając znalezioną żywność. Warto ją sobie gromadzić przed ważniejszymi walkami. To samo tyczy się napojów, ale te można łączyć podobnie jak inne rzeczy. W większości barów na terenie obszaru gry znajdują się miksery. Gdy włożymy do nich dwie różne substancje, wyskoczy jedna, która ma określone właściwości. Na przykład dwa piwa lub dwie butelki wódki dadzą nam na minutę nieśmiertelność. Z innych, zabawniejszych – połączenie dwóch keczupów zamienia ataki Chucka w plucie ogniem. Kombinacji jest wiele, a samo ich sprawdzanie daje dużą frajdę. Trzeba jednak uważać. Dorośli, do których gra jest przeznaczona, pewnie z doświadczenia wiedzą, że piwa z wódką się nie miesza.
Chucka rozwinąć można także czytając magazyny. Warto dokładnie przeszukać półki kiosków czy księgarni. Jedne na przykład zwiększają żywotność "broni sportowych" takich jak sztangi o połowę czy ich siłę, a nawet szybkość bohatera. Warto rozglądać się za nimi.
Technikalia Jak na razie tylko grę chwaliłem za to, że jest niesamowicie rozbudowana, satysfakcjonująca, trudna, z fajnymi wątkami, niesamowitym poczuciem humoru(trochę stukniętym, ale jednak) i tak dalej. Przyczepię się jednak do strony technicznej gry. Grafika nie jest najpiękniejsza. Widać, że to silnik pierwszej części, nieco tylko usprawniony. Na dodatek gra nie jest idealnie zoptymalizowana w wersji PC. Na otwartych przestrzeniach gra zauważalnie zwalnia. Oczywiście, nasz sprzęt musi wyświetlić tysiące nieumarłych na raz. Niemniej po obniżeniu detali do minimum i zmniejszeniu rozdzielczość problem dalej występuje. Na szczęście nie jest to poziom "Saints Row 2" czy "GTA 4". W to naprawdę da się grać. I chyba tyle mam tej grze do zarzucenia. Strona dźwiękowa jest fajna, specyficzna, buduje klimat. Idealnie pasuje do danej sytuacji, a kiedy nic się nie dzieje – rewelacyjnie kontrastuje z przemocą, która pojawia się w budynkach Fortune City. Gra aktorska jest również ciekawa, buduje napięcie i pokazuje, że w tej całej psychozie mimo wszystko nikt nie jest normalny.
Na koniec… "Dead Rising 2" to naprawdę świetna gra. To sandbox jakiego nie widzieli zwłaszcza pecetowcy, którzy nie mieli styczności z pierwszą częścią. W stosunku do oryginału pojawia się tutaj sporo nowości, jak tworzenie "eliksirów", łączenie broni i tak dalej. Przygody Chucka Greena oprawione są specyficzną, ale genialną dawką humoru, którą tworzymy sobie sami. To chyba też jedyna gra, w której czas jest naszym największym wrogiem. To on ogranicza nasze ruchy, ale jednocześnie jest powodem, dla którego bieganie po centrach handlowych i kasynach nam się nie nudzi. Resetowanie opowieści również jest innowacją, mocno kontrowersyjną, ale pozwala za każdym razem lepiej zahartować się do rozgrywki i bardziej rozbudować postać. Zdecydowanie polecam "Dead Rising 2". Moim zdaniem to jedna z najlepszych gier końcówki roku, a kto wie, czy i nie całego 2010.
PS. Zajrzyjcie do galerii. MUSICIE zobaczyć Chucka na różowym rowerku!
Plusy
- Duży, rozbudowany świat
- Setki zombie
- Ogrom możliwości związanych z odpicowywaniem bohatera
- Kombinacje broni i naboi
- Świetny klimat
- Humor, który sam sobie tworzymy
Minusy
- Nienajlepsza grafika
- Taka sobie optymalizacja