Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

ZAPOWIEDŹ
TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
GALERIA
AKTUALNOŚCI
XBox 360
Dead Rising 2
Dead Rising 2 box
Producent:Blue Castle Games
Wydawca:Capcom
Dystrybutor:Cenega Poland
Premiera (polska):24.09.2010
Premiera (świat):24.09.2010
Gatunek:TPP, Akcja
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

8

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Dead Rising 2

Dodano dnia 02-11-2010 00:24

Recenzja

 
Wielokrotnie zarzekałem się, że jestem hardkorowym graczem. Trueshoolowcem, który produkcje, w które grał, liczy w grubych setkach, a przygodę z wirtualną rozrywką rozpoczął przed lat kilkunastu, w wieku szczenięcym. Wychowałem się z padem od Pegasusa, klawiaturą i myszką w ręku. Mając sześć lat, przez cały dzień nie przyznawałem się, że mam złamaną rękę, bo wiedziałem, że jak pojadę do szpitala, to będę musiał przerwać granie. Taki ze mnie świr. Jednak od paru lat systematycznie mięknę, przez co "Dead Rising 2" wystawiło moją hardkorowość na próbę. Przeszedłem ją. Czy warto było?
 
Pierwsza część gry pochodzi z czasów, kiedy posiadanie przeze mnie Xbox’a 360 było wciąż w sferze planów. Jednak założenia "Dead Rising" były mi skądinąd znane. "GTA" w świecie opanowanym przez zombie oraz setki sposobów n możliwie jak najbardziej masową( eksterminację nieruchawych nieumarlaków. Wszystko to w konwencji TPP, okraszone specyficznym humorem i wysokim poziomem trudności. Część druga gry jest w założeniach taka sama. Nie mogę porównać obydwu produkcji bezpośrednio - będę więc oceniał "Dead Rising 2" bez bagażu jaki niesie za sobą granie w poprzednią wersję gry.
 
Fabuła jest prosta jak plan warszawskiego metra. Państwowe eksperymenty doprowadziły do powstania zjawiska "zombie", które od czasu do czasu, bez wyraźnych powodów wybucha w różnych miejscach Ameryki. Raz jest to Vegas, innym razem Fortune City, w którym aktualnie znajduje się nasz bohater - Chuck Greene. Na początku gry właściwie nie wiemy co się dzieje, skupiamy się jedynie na przetrwaniu i radosnej eksploracji świata. Szybko się jednak okazuje, że Chuck został wrobiony, a cały świat żyje w przekonaniu, żę to on jest odpowiedzialny za wybuch epidemii w Fortune City. Na wyjaśnienie sprawy mamy czas tylko do przybycia "ratunku" w formie uzbrojonych po zęby wojskowych.
 
Produkcja Blue Castle Games należy do tego nietypowego gatunku gier, które opisujemy jako „sandboxy”. Chociaż nie przepadam za tego typu grami to jednak w przypadku "Dead Rising 2" sprawuje się on doskonale. Głównie dlatego, że inaczej niż w innych tytułach szczycących się mianem "piaskownicy", tutaj zabawa i łażenie po okolicy sprawia, że faktycznie czerpiemy z tego przyjemność. Nie od razu, bo na początku gry ciężko nam się opędzić od zombi. Gonimy w piętkę próbując przedostać się z punktu A do punktu B. W późniejszych etapach gry robimy z nich "mielonkę" jednym palcem śmiejąc się szaleńczo. Nie sądźcie, że oznacza to, że stajemy się wiele potężniejsi, a ciosy nieumarłych muskają nas niczym ciepły letni deszcz. Nawet na końcu gry Chuck Greene, nasze wirtualne alter-ego, może bardzo łatwo dostać wciry od paru zwykłych przeciwników, jeżeli nie będziemy skupieni na walce. Za zabijanie przeciwników i robienie misji zdobywamy experience, co daje nam trochę więcej punktów życia i kilka nowych miejsc w ekwipunku. Najważniejsze są jednak tony doświadczeń związanych z życiem w trudnych dla ciepłokrwistego mięska warunkach oraz pełne zrozumienie mechaniki gry.
 
"Dead Rising 2" to rzeczywiście "piaskownica", jednak uwierzcie mi, naprawdę zabójcza! Po pierwsze, nie liczcie na taryfę ulgową ze strony twórców. Gra została zrobiona dla Capcomu, a Japończycy już w przedszkolach, żeby przejść do następnej klasy, muszą przejść "Contrę" bez kodów. Nic dziwnego, że takie produkcje to dla nich normalka, ale do diaska, jako Europejczyk muszę powiedzieć, że nieźle się napociłem!
 
Zapomnijcie o checkpointach. Gra jest ich prawie pozbawiona. Zapisu dokonuje się idąc do toalety, albo po ukończeniu rozdziału. Możecie grać godzinami i jeżeli nie zajdziecie do ubikacji, żeby zachować grę, to Waszym oczom po śmierci Chucka ukażą się tylko dwa napisy: "restart story" oraz "exit to menu". Ta pierwsza opcja jest o tyle ciekawa, że restartując grę zachowujemy wszystko co zdobyliśmy do tej pory. Po skończeniu wątku głównego również możemy zacząć całą zabawę od początku. Opcja ta przydaje się z dwóch względów: po pierwsze pomaga nam w osiągnięciu naprawdę wysokiego poziomu postaci, po drugie pozwoli graczowi odkryć więcej z atrakcji jakie kryje w sobie Fortune City. Za jednym razem po prostu nie sposób tego wszystkiego ogarnąć.
 
Granie w "Dead Rising" podzielone jest na kilka segmentów, które następują po sobie. Tak więc mamy czas na swobodną eksplorację, szukanie "Zomberex'u",  będącego lekiem dla naszej córki, cierpiącej na wstydliwą przypadłość (mam na myśli oczywiście ugryzienie przez zombie) oraz robienie zadań, które posuwają wątek do przodu. Na wszystko jest odpowiednia pora. Ciągle też jesteśmy informowani o tym, kiedy przybędzie obiecany ratunek (są to trzy "deadrisingowe" dni) i będziemy musieli podać małej specyfik oraz gdzie mamy się zjawić, aby fabuła ruszyła do przodu.
 
Malkontenci mogą narzekać, że chcieliby popchnąć fabułę do przodu szybciej, nie oglądając się na zadania poboczne, czy szukanie leków dla smarkuli. O ile jeszcze to drugie jest możliwe (mała zmienia się w zombie, a my otrzymujemy inne zakończenie) to bez eksploracji się nie obejdzie. Jedyną opcją jest stanie jak kołek w safe housie i czekanie aż miną godziny wyznaczone do następnej misji. Warto jednak spędzać ten czas bardziej konstruktywnie, bo hasanie po Fortune City sprawia mnóstwo frajdy, chociaż potrafi również przyprawić o wrzody żołądka. Trochę jak chodzenie po sklepach w prawdziwym życiu. Po mieście grasuje cała rzesza psycholi, którzy są nieprzyzwoicie wręcz silni i kasują naszego bohatera kilkoma uderzeniami. Sami natomiast chylą się przed niczym, może poza czołgami czy głowicami taktycznymi. Trafiamy też niekiedy na zwykłych ludzi, których możemy po prostu uratować, wcześniej odbywając z nimi krótką konwersację, albo wykonując jakieś proste zadanie. Kiedy już przygarniemy nasze kochane zguby możemy im nawet wydawać polecenia: "za mną!" oraz "idź tam!". Przydatne kiedy akurat lejemy się z dziesiątkami zombie i chcemy, żeby w tym czasie nasze owieczki nie były nastawione na nasze ciosy (przypadkowo raniąc, możemy nawet najbardziej wytrwałych do siebie zrazić).
 
Czy wspomniałem już, że tak wielu zombie nie widziałem jeszcze w żadnej grze? Mogę bez wątpliwości powiedzieć, że są ich setki na każdym z poziomów, jeżeli nie tysiące. Nie ma najmniejszej szansy, żeby poradzić sobie z nimi wszystkimi. Jedyne co możemy zrobić to wykosić tych z brzegu, żeby mieć chwilę oddechu. Nie ma niestety (a może na szczęście?) żadnych specjalnych zombie, a wszystkie modele to stare, dobre, powłóczące nogami umarlaki. Nie oznacza to oczywiście, że są to jedyni przeciwnicy jakich spotkamy w trakcie gry. Nie będę jednak za dużo zdradzał.
 
Jeżeli chodzi o audio-wizualne odczucia podczas gry, to były mocno przeciętne. Grafika nie zaskakuje. Powiedziałbym, że jest przyzwoita, jednak ani razu nie przyłapałem się na myśli, że jakaś lokacja/animacja/model są ładne. Dźwięki jakie towarzyszą grze są całkiem niezłe. W czasie pieszych wycieczek po centrum słyszymy spokojną muzykę, w czasie walki z bossami nuty nieco przyspieszają - normalka. Warte pochwalenia są głosy postaci, które są dobrze dobrane do poszczególnych postaci. Gorzej z odgłosami broni palnych (bo i takie pojawiają się w grze) - brzmią niestety jak zabawki.
 
W "Dead Rising 2" jest jeszcze mnóstwo rzeczy, nad którymi mógłbym się rozwodzić, a które świetnie wpasowują się w konwencję i wzbogacają rozgrywkę: mini-gry, możliwość przebierania się w różne stroje znalezione w sklepach, tworzenie broni z kombinacji różnych przedmiotów (latarka + biżuteria = miecz świetlny). Znalazło się trochę miejsca na trochę czarnego humoru. Całe otoczenie wygląda jak żywcem wyjęte ze "Świtu Żywych Trupów". "Dead Rising 2" ma swoje wady. Jest przede wszystkim bardzo trudny i nieco anachroniczny. Brak checkpointów bardzo boli, podobnie jak niemożność przeładowywania broni (jeden magazynek i do widzenia). Wątek fabularny potraktowano nieco po macoszemu, słusznie chyba uznając, że samo latanie po mieście i rozwalanie setek zombie jest dobrą zabawą, samą w sobie. Jeżeli jednak macie mało cierpliwości, łatwo się denerwujecie, a swoje umiejętności grania w gry TPP określacie na mniej niż 8/10, to stanowczo odradzam. Reszta może kupować bez obaw. Szału nie ma, ale gra jest co najmniej bardzo dobra.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Kamil ″sathorn″ Ostrowski
Kamil
Ostrowski
"sathorn"
GALERIA GRY

Brak obrazów powiązanych z tą grą.

REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 9.7 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x