Star Wars: The Force Unleashed II
Dodano dnia 06-11-2010 00:30
Miliony fanów "Star Wars" nie raz wyobrażało sobie, jak by to było pokazać potęgę Mocy. W końcu Jedi byli bardzo grzeczni, a Sithowie woleli skupiać swą siłę, niż robić pokaz fajerwerków. Tak więc na filmy nie było co liczyć, gry zresztą wychodziły też niezbyt epickie, nie mówiąc o książkach czy komiksach(trochę ciężko tam pokazać takie rzeczy). Zresztą nasz mózg w takich sytuacjach też zawodził, gdyż większość wyimaginowanych batalii z użyciem tej energii nawet w świecie "Gwiezdnych Wojen" nie miała prawa bytu. Dlatego musieliśmy czekać aż do 2008 roku, by LucasArts zauważyło, że "Force" musi zostać "Unleashed" i koniec.
MhRoCzNo
W pierwszej części "The Force Unleashed" dostaliśmy niespotykaną dotąd fabułę w świecie "SW". Oto zamiast typowej(ale jakże wciągającej) bajeczki z happy endem, wiadomym od początku, LucasArts stworzyło mroczną historię o tajemnym uczniu Dartha Vadera, który miał dla niego wykańczać niedobitki Jedi, pozostałych po Rozkazie 66.
Była ona naprawdę ciekawa, a zabawy z Mocą były efektowne oraz efektywne. Nie dziwi więc fakt, że wszyscy czekali na kontynuacje. Ja sam, by nie robić sobie spoilerów(coś ostatnio twórcy za bardzo zapatrzyli się w "Call of Duty" jeśli o to chodzi) obejrzałem tylko jeden i na dodatek pierwszy trailer, w którym po prostu było wypisane wielkimi literami "HIT". Niestety, najwyraźniej niecałe 2 lata, jakie mieli twórcy, niezbyt im wystarczyły.
Tym razem pokierujemy klonem naszego Starkillera. Lord Vader, po wydarzeniach z "jedynki", nie mógł tak po prostu zostawić takiej potęgi i podjął próby podrobienia swego ucznia. W końcu mu się to udało, jednak okazuje się, że ten jedyny posiada wspomnienia Galena(prawdziwe imię protagonisty z pierwszego ”TFU”), przez co staje się równie niebezpieczny, co jego pierwowzór. Musiał więc uciekać od swego twórcy przez galaktykę w poszukiwaniu starych przyjaciół oraz swej miłości. W międzyczasie będzie wewnętrznie rozdarty, bo nie ma pewności czy jest klonem czy prawdziwym Starkillerem.
Niestety, fabuła nie błyszczy. Mimo prób stworzenia mrocznej i głębokiej historii staje się ona tylko pretekstem do walki z armią Imperatora. Ze względu na "Gwiezdne Wojny" jest ona poprawna, jednak jako kontynuacja, "TFU" nie ma prawa bytu. Rozmyślania Galena Mareka nad samym sobą bardzo by wzbogaciły historię, gdyby nie były tak pobieżnie przedstawione. Niektóre "oczka" puszczane do fanów to chyba jakieś kpiny, gdyż równie dobrze mogłoby ich nie być, a grze wyszłoby to na dobre. Co prawda resztki mroczności scenariusza ratuje jedno z zakończeń, ale co z tego, skoro nie jest ono kanoniczne. Mówiąc krótko - na fabułę nie ma co liczyć.
Sama rozgrywka również nie należy do zbytnio udanych. Przez całe 5 h chodzimy i sieczemy, a tylko od czasu do czasu coś tam poskaczemy i dość często będziemy używać Quick Time Eventów. Jedynym urozmaiceniem są sekwencje, w których naszym bohaterem spadamy w dół, dalej siekając wszystko co się nawinie. Są one udane, jednak to za mało, nawet na tak krótką grę. Mimo wszystko zmniejszanie ilości imperialnych klonów jest bardzo efektowne i satysfakcjonujące. To co robi Starkiller wykracza poza moje pojęcie Mocy. Już w pierwszej części zostawił Yodę i Imperatora, w moim osobistym rankingu, daleko w tyle, jednak tutaj jeszcze wyżej podniósł sobie poprzeczkę. To głównie sprawa naszego ekwipunku, gdyż tym razem pobawimy się dwoma mieczami świetlnymi. Combosy i wykończenia z ich udziałem są po prostu świetne i koniec dyskusji, a całość dopełnia zabawa z Mocą.
Niestety, jeśli o tytułową Moc chodzi, to wypada ona, podobnie jak fabuła, gorzej od "jedynki". Przede wszystkim jest jej za mało. Już w pierwszej części mogliśmy upgreadować naszą postać, jednak tutaj jest to ograniczone, że aż szkoda słów. Raptem kilka mocy i walka mieczami, a wszystko to ma jedynie trójstopniową skalę. Na dodatek jeden z najlepszych ficzerów Ciemnej Strony został zastąpiony innym, całkowicie bezużyteczny. Oczywiście wszystko to jest spowodowane "długością"(chociaż tutaj słowo to nie pasuje) tytułu, bo w końcu wystarczyłoby by chociażby powiększyć maksymalny poziom wszystkim umiejętności, a już byłbym bardziej zadowolony.
Jak przystało na slashera, powinniśmy mieć dość duże urozmaicenie przyszłych "szaszłyków". Tutaj jestem tylko trochę nieusatysfakcjonowany, bo ciężko od realiów "SW", zwłaszcza tych dziejących się między III, a IV epizodem filmowej sagi, wymagać nowych, niezwykłych przeciwników. Denerwuje jednak co innego - częstotliwość ich pojawiania się. Nie, nie chodzi o zwykłych żołnierzy Imperium, a o maszyny. Wzorem "jedynki", powinny się pojawiać nie za często i w odpowiedniej ilości, jednak tutaj o tym zapomniano, przez co jesteśmy bombardowani przez masy różnego rodzaju droidów z serii AT. Staje się to dodatkowo nudne przez fakt, że w większości przypadków jesteśmy zmuszeni rozwalić je za pomocą QTE. Natomiast reszta przeciwników jest poprawna i nie ma za co się do nich przyczepić. Naturalnie większość stanowią klony i ich różne odmiany(snajper, klon z jetpackiem itp.) oraz kilka bardziej zaawansowanych jednostek, jak (hociażby pokaźnych rozmiarów droid czy niemalże żywcem wyciągnięte z "Singularity"pająki.
Naturalnie mamy również walki z bossami. Niestety, jak już wielokrotnie wspominałem, gra jest krótka, więc i specjalnych przeciwników za wiele nie będzie, bo raptem kilku. Na dodatek tylko jeden jest wart uwagi, zwłaszcza, że naprawdę ciężko go nie zauważyć. Miłe jest to, że walki z szeffostwem są podzielone na kilka etapów, co czyni je bardziej emocjonującymi. Szkoda tylko, że na normalnym poziomie trudności nie stanowią żadnego wyzwania, co dziwniejsze, że walka ze ”zwykłymi” żołnierzami wymaga nieco więcej wysiłku.
Jeśli oczekujecie zróżnicowanych lokacji rodem z pierwszej części, to niestety, ale się zawiedziecie. Praktycznie cały czas chodzimy po korytarzach imperium. Roślinności czy pustyń za grosz, co znowuż jest spowodowane czasem, jaki trzeba poświęcić na produkcję. Nieładnie LucasArts, nieładnie.
Nie myślcie sobie, że twórcy zostawili was samych po tych 5 godzinach. W grze czeka na nas szereg wyzwań(nie mylić z achivementami!) różnego stopnia trudności. Są one w miarę ciekawe i można pobawić się w bicie rekordów zarówno swoich, jak i każdego, kto podłączył się pod sieć podczas ich przechodzenia. Naturalnie, satysfakcja i dodatkowe godziny to nie wszystko co dostajemy wraz z wyzwaniami. Po każdym z nich jesteśmy oceniani jedną z czterech rang i w zależności jaką zdobyliśmy, taką dostaniemy nagrodę. Wzorem pierwszej części, Starkillerowi możemy zmieniać kolor mieczy czy strój(Boba Fett rządzi!), a zdobywamy je właśnie przez wyzwania albo znajdując je w czasie single player'a. Dodatkowo mamy dostęp do biblioteki postaci oraz szkiców koncepcyjnych i dodatkowych filmów, zdobywanych również poprzez przedłużacz czasu. Jest to bardzo miły dodatek, jednak nie ma co się spodziewać biblioteki typu Ossus.pl. ale Można się dowiedzieć się z nich wiele ciekawych informacji o świecie "SW", za co plus dla twórców.
Niestety, moje nadzieje związane z dobrą wersją na komputery osobiste spełzły na niczym. Pierwsza część na PC ukazała się dopiero rok po premierze konsolowej i optymalizacja była cechą bardzo kontrowersyjną. "Dwójka" została wydana równoległe do wersji konsolowych, więc miałem mniejsze obawy co do jej działania na komputerze. I trzeba powiedzieć, że wszystko działa dobrze o ile zanikanie dźwięku, długie czasy ładowania i krótkotrwałe zwiechy wam nie przeszkadzają. Od czasu do czasu produkcja nam się po prostu wyłączy, od tak, bez powodu. Niedopracowywanie wersji PeCetowych zaczyna już powoli nużyć i być po prostu żenujące, zwłaszcza, że LucasArts pokazało przy okazji poprzedniczki, że czas nie ma żadnego znaczenia.
Jeśli chodzi o sterowanie na PC to sprawdza się ono dobrze. Nie ma zbyt wielu przycisków potrzebnych do combosów, tak więc "WSAD i jego sąsiedzi" jak najbardziej wystarczają. Co więcej, nawet ani razu nie przeszkadzała mi kamera, co rzadko zdarza się w slasherach, chociaż jest to raczej spowodowane małą liczbą elementów platformowych, ale ciasnych pomieszczeń też ci dostatek.
Pimp my Lightsaber!
Od strony graficznej "Star Wars: The Force Unleashed II" prezentuje się bardzo dobrze. Tekstury wyglądają na w miarę dokładne, a wymagania są adekwatne do obrazu na ekranie. Jedyne zastrzeżenie mam do wybuchów. Nie chodzi o te w cut-scenkach, albo wymuszone przez skrypty, a o zwyczajne rozwalanie niektórych przedmiotów. Mówiąc najprościej jak się da, przypomniały mi się czasy "Duke Nukem 3D". No, może trochę przesadzam, ale naprawdę wyglądają strasznie słabo.
Warto pochwalić cut-scenki, bo są bardzo ładnie wykonane, a na dodatek dobrze wyreżyserowane, więc miło się je ogląda. Naturalnie mowa o prelenderowanych i tylko tych odblokowywanych w kampanii, bo bonusowe to, niestety, wyłącznie kilka szkiców z dźwiękiem. Oczywiście mamy jeszcze scenki na silniku gry, jednak pozwólcie, że tylko o nich wspomnę. Nie, nie chodzi o to, że są jakieś strasznie szkaradne. Po prostu widok zanikających tekstur nie należy do zbyt przyjemnych, zwłaszcza gdy znalezienie filmiku bez nich graniczy z cudem. Ścieżka dźwiękowa to nic nowego, do czego byśmy się nie zdążyli przyzwyczaić. Ot standardowe, symfoniczne "Gwiezdno Wojenne granie", które nie ziębi nie chłodzi.
Kończ waść, wstydu oszczędź
Niestety, niemalże wszystkie moje nadzieje związane z kolejną "Uwolnioną Mocą" spełzły na niczym. Tytuł ten jest skandalicznie krótki(czyt. przygotowany pod DLC)oraz okrojony z wielu dobrych patentów z pierwszej części, a w wersji PC zawierający masę błędów. Gdyby chociaż lepiej działała w wersji na komputery osobiste, to ocena byłaby o pół oczka większa, a tak nie mogę niczego więcej postawić. Wiedzcie, że robię to z bólem serca, zwłaszcza że uniwersum "Star Wars" nie jest mi obojętne. Trzeba być sprawiedliwym i karać za błędy, bo mimo wszystko sama przyjemność z walki nie wiele tu pomoże. Jednak jeśli jesteś fanem "Gwiezdnych Wojen" to wyczekuj promocji, bo aktualnie nie ma sensu wydawać tych 100zł na kilka godzin, nie do końca przyjemnej rozgrywki.
Plusy
- satysfakcjonująca walka
- dodatki
- strona graficzno-muzyczna
Minusy
- krótka
- błędy w wersji PC
- FABUŁA!