Assassin's Creed II
Dodano dnia 16-11-2010 23:58
„Assassin`s Creed” był zapowiadany jako rewolucja, po której nic już nie będzie takie samo. Niestety, zapewnienia Ubisoftu nie do końca się sprawdziły, przez co gra była „tylko” dobra. Wszystko przez schematyczne misje, mało skomplikowaną fabułę i- oczywiście - niedotrzymanie obietnic. Mimo to tytuł ten zyskał sporą grupę wiernych fanów, dla których skakanie po dachach to chleb powszedni, dlatego francuzi postanowili zapowiedzieć drugą część, w której mieli poprawić wszystkie błędy swojego wcześniejszego dzieła. Co więcej, mieli wziąć pod uwagę opinię fanów, przez co istniał cień szansy, że będziemy mieli murowany hit. Dzisiaj jesteśmy sporo po premierze zarówno wersji konsolowej(która oczywiście pojawiła się szybciej) jak i PeCetowej. Emocje już dawno opadły, więc czy miłośnicy jedzenia płazów i mięczaków w końcu spełnili zadanie, czy rzucili myszki o ziemią, jako gest poddania się?
Io sono assassino
Niestety, rewolucji dalej nie ma. Co więcej, druga część „Assassin`s Creed” na pewno nie jest hitem, głównie za sprawą fabuły. Możliwe, że niektórzy z Was zrobią teraz wielkie oczy, jednak mnie historia niejakiego Ezio Auditore z Florencji nie porwała, a wręcz zirytowała. Nie chodzi o to, że była nudna, czy coś w tym guście. Po prostu grałem, aby grać. Niezbyt interesował mnie dalszy los protagonisty, co jest tym dziwniejsze, iż w poprzednią część wsiąknąłem jak w bagno, a obecna nie dała mi tyle satysfakcji z gry. Możliwe, że to wina czasów, gdyż sto razy bardziej wole krucjaty niż renesansowe Włochy. Sądzę jednak, że problem tkwi w czym innym. Francuzi chcąc ulepszyć swój tytuł fabularnie, sprawili że zacząłem wątpić w ich zdolności względem tej materii. Zakon Assassynów z mrocznego i tajemniczego bractwa stał się czymś w rodzaju „Ligi Sprawiedliwych” i to na dodatek takiej, przygotowanej specjalnie z myślą o rynku amerykańskim. To ostatecznie pogrzebało szanse „AC II” na wejście do mojego rankingu najlepszych historii w grach ever.
Wzorem pierwszej części, dalej obserwujemy losy dwóch bohaterów, którzy na dodatek żyją w zupełnie innych czasach. Pierwszym - i powiedziałbym głównym - jest żyjący w czasach współczesnych Desmond Miles. Wydawałoby się, że to zwykły chłopak, ale, czy to się mu podoba czy nie, został stworzony do wyższych celów. Jego przodkowie należeli do tajemniczego Zakonu Assassynów, który od wieków walczył z Templariuszami. Tak jak w „jedynce” byliśmy w rękach tych drugich, tak w „dwójce” zabójcy przejmują pałeczkę - a raczej Desmonda - i to im pomagamy w odnalezieniu tajemniczego artefaktu. Bohaterem „drugoplanowym” jest wcześniej wspomniany Ezio z Florencji. Poznajemy go jako młodego chłopaka z renesansowych Włoch, który jest świadkiem śmierci swoich braci oraz ojca. Jako że on również miał być ofiarą,a i została jeszcze damska część familii, musi uciekać ze swojego rodzinnego miasta do wujka Mario. Tam dowiaduje się całej prawdy o Assassynach i Templariuszach oraz że jego rodzina od zawsze walczyła po stronie „wrogów krzyża”. Kierowany rządzą zemsty postanawia wyeliminować wszystkich spiskowców odpowiedzialnych za śmierć jego rodziny, ale - jak wiadomo - nigdy nic nie idzie tak łatwo.
Tak jak fabuła mnie troszkę zawiodła, tak postacie w niej występujące były świetne. Po prostu wielkie brawa dla Ubisoftu. Ważne jest, że wzorem pierwszej części tutaj również znajdziemy masę bohaterów, którzy rzeczywiście stąpali po naszej ziemi. Wystarczy, że wspomnę o rodzinie Pazzich czy Katarzynie Sforzy albo rodzie Medyceuszy. Pani Caterina, zaraz obok największego człowieka renesansu, jest najlepszą postacią w całej grze. Trudno tu podać jakikolwiek przykład w taki sposób aby oddać jej charakter, a jednocześnie nie zepsuć Wam zabawy, tak więc przekonajcie się sami.
Sam Ezio natomiast ni grzał, ni ziębił. Podobał mi się jego charakter, jednak jako że jest zupełnie inny od mojego, to trudno było się z nim zżyć. Za to bardzo wyraźnie widać przemiany w nim zachodzące. W końcu trochę lat spędzimy w jego skórze, tak więc nie trudno zauważyć jak pan Auditore z młodzika zmienia się w dojrzałego mężczyznę.
Śmierć z nieba
Rozgrywka nie zmieniła się praktycznie wcale od czasów „jedynki”, przynajmniej jeśli chodzi o główny trzon, bo gałęzi jest tak jakby więcej. To nadal ultra uproszczone i niemożliwe do wykonania skakanie po dachach oraz zabijanie z ukrycia, jak i jawnie. Jednym z głównych błędów pierwszej części, który był przypominany na niemal każdy kroku, czy to w recenzjach czy wypowiedziach fanów, była schematyczność misji. Cały czas wszystko robiliśmy według jednego wzorca. Twórcy naprawdę wzięli to sobie do serca, bo tym razem nie ma mowy żeby ktoś nawet spróbował myśleć o szablonach. Zadania mamy naprawdę ciekawe, przez co nie można się nudzić podczas rozgrywki. Nawet te dodatkowe misje, poprzez zredukowanie ich ilości oraz zróżnicowanie, wykonuje się przyjemnie i bez najmniejszych sprzeciwów.
W trakcie walk nasi przeciwnicy nadal, niemalże jak średniowieczni rycerze(niemalże, bo w plecy potrafią przywalić), postępują honorowo i nawet jeśli jesteśmy otoczeni - atakują pojedynczo. No, raz czy dwa skrypty im się trochę pomieszają i uderzą we dwójkę, jednak są to sporadyczne sytuacje. Mimo wszystko walka uległa pewnemu ulepszeniu. Przede wszystkim Ezio dysponuje teraz dwoma ukrytymi ostrzami oraz posiada większy asortyment broni przeznaczony do eksterminacji wrogów. Tym razem możemy poczuć się jak prawdziwy zabójca, który za nic ma zasady dobrego wychowania i nie raz sypnie komuś piaskiem w oczy, czy użyje bomby dymnej. Repertuar ruchów również mu się zwiększył, co zaowocowało chociażby nowymi wykończeniami, czy niezbyt honorowym odebraniem broni przeciwnikowi. Oczywiście, kim byłby Assassino bez trucizny! Tak więc dysponujemy również nią, jednak używałem jej tak rzadko, że wspomnienie zawdzięcza tylko i wyłącznie dziennikarskiemu obowiązkowi. Jedna wpadka może się zdarzyć, zwłaszcza jeśli reszta możliwości stoi na wysokim poziomie. Nie licząc tych zabawek do zabijania, messer Auditore posiądzie również kilka broni nie do końca zgodnych z realiami historycznymi, ale czy to ważne?
Ubisoft postanowił trochę „utrudnić”(pozycja nadal jest, niemalże cały czas, bardzo prosta) życie zabójcy w renesansowych Włochach, co poskutkowało wprowadzeniem wskaźniku rozgłosu. Jeśli kogoś jawnie zabijemy lub będziemy się dziwnie zachowywać - będzie on rósł. Jak się pewnie domyślacie, nie jest to zbyt korzystne, głównie ze względu na fakt, że im większy pasek, tym bardziej wzmożoną czujność ma straż. Muszę przyznać, że to rozwiązanie bardzo mi się spodobało i sprawdzało się świetnie. Oczywiście wskaźnik ten możemy obniżać za pomocą trzech sposobów: zrywając „listy gończe”, przekupując heroldów albo zabijając odpowiednich ludzi władzy. Dwa ostatnie sprawdzają się bardzo dobrze, jednak z samymi listami jest pewien problem. Co prawda nie natury technicznej, ale powiedzcie mi, jakim cudem ludzie mają je zobaczyć skoro są często w trudno dostępnych miejscach? Hmm… najwyraźniej Francuzi trochę się zagalopowali jeśli chodzi o nierealność przygód Ezio.
Pokaż mi swój dom, a…
Jako że coraz więcej jest różnych mieszanek gatunkowych, tak więc i w „Assassin`s Creed II” nie mogło zabraknąć elementów z innych rodzajów gier. Wuj Mario był tak wspaniałomyślny dla naszego Assassyna, że pozwolił mu zarządzać swoją willą w Moteriggioni. Dzięki temu możemy ją ulepszać poprzez wydawanie kasy na różnego rodzaju renowacje, jak i powiększanie kolekcji obrazów oraz broni. Im więcej ulepszymy w samym mieście i im więcej dóbr nazbieramy w naszej miejscówce, tym większy dochód będzie ona generować. Z upgreadem wiąże się jeszcze kolejny bonus - niższe ceny w sklepach na terenie zarządzanym przez rodzinę Auditore.
A no właśnie - sklepy. Ezio wszelkie swoje zapasy może uzupełnić u różnych sprzedawców, przy czym dotyczy to nie tylko amunicji czy medykamentów, a również uzbrojenia i pancerza. Nie licząc tego Assassino może dokupić wcześniej wspomniane obrazy albo powiększyć sakwy na uzbrojenie i leki, czy... zmienić strój! No, zmienić to trochę za dużo powiedziane, gdyż inny można mieć tylko kolor ubioru pana Auditore, ale w pełni mnie to satysfakcjonowało. Taka ilość „Simowości” wystarczy.
Oczywiście wszystko kosztuje, a czasy są ciężkie, więc i zarabiać trzeba, a mamy na to kilka sposobów. Zdecydowanie najłatwiejszym jest czekanie na wygenerowanie przychodu ze sklepów w Moteriggioni. Nie każdy jednak chce czekać, przez co lepiej jest wykonywać, całkiem nieźle płatne misje - zarówno te główne, jak i poboczne. W ostateczności możemy podjąć się bardzo czasochłonnemu i niezbyt moralnemu zawodowi złodziejaszka, ale to rozwiązanie stanowczo odradzam.
Skończyły się czasy, kiedy Assassyn działał sam i troszczył się wyłącznie o siebie. Tak jak druga część zdania nie do końca się zmieniła, tak już sami pracować na pewno nie będziemy. Za drobną opłatą, na krótki czas, do naszej świty może dołączyć jedna z trzech - powiedzmy - frakcji: kurtyzan, najemników albo złodziei. Każda z nich przydaje się w różnym stopniu, jednak nie ma wątpliwości, że ich pomoc jest nieoceniona. Potrzebujesz odwrócenia uwagi strażników? Nie ma problemu! Tam na rogu stoi kilka dam, które po sypnięciu groszem, na pewno ci pomogą. A może chcesz kogoś kto dotrzyma kroku osobie o nadludzkiej zręczności? Tym też się nie martw(! Kilku złodziejaszków jest już na dachu. Tym razem chcesz trochę siłaczy? Tamci panowie chętnie służą ci pomocą.
W pierwszym „Assassin`s Creed” mieliśmy strasznie dużo tak zwanych „zbieraczy”, czyli różnego rodzaju rzeczy do zebrania, występujących najczęściej w dużych ilościach. Co więcej, nic za ich skompletowanie nie dostawaliśmy, więc nie bardzo był sens uganiać się za nimi po wszystkich lokacjach. Na szczęście Francuzi i tym razem posłuchali fanów, co zaowocowało tylko jednym rodzajem takiego stuffu, który na dodatek nie jest bezużyteczny - piórami. Pełne ich skompletowanie nie należy do łatwych zadań, ale przydaje się, bo im więcej ich mamy, tym bardziej zwiększa się wartość naszej willi. Nie licząc tego, mamy również masę skarbów poukrywanych w całym świecie gry, które skutkują powiększeniem się sakwy Ezio. Ubisoft miał jednak jeszcze jednego asa w rękawie. Stworzył sekcję finezyjnie nazwaną „Prawda”. W różnych częściach miast gry poukrywane są specjalne znaki zostawione przez - znany z pierwszej części - Obiekt 16. Po odnalezieniu każdej czeka nas mała zagadka związana z artefaktami, również znanymi z „jedynki”. Aby je rozwiązać trzeba się trochę napocić, ale ich rozwikłanie dostarcza wielu ciekawych informacji o ważnych, historycznych ludziach. Po ich rozwiązaniu pojawia się króciutki(naprawdę krótki) fragment filmu, a po znalezieniu wszystkich znaków i rozwiązaniu mózgo-łamaczy ukazuje nam się dość kontrowersyjny widok, który warto zobaczyć. Każdy kto ma ten tytuł i jeszcze tego nie zrobił, powinien czym prędzej nadrobić zaległości.
O wszystkich ofiarach, współpracownikach, jak i miejscach odwiedzonych przez pana Auditore, możemy się dowiedzieć wielu ciekawych informacji. Jako że gra jest oparta na prawdziwych wydarzeniach, to i nie tylko fikcja scenarzystów znajdzie się w tej encyklopedii. A ciekawostek, trzeba przyznać, trochę jest. Sam nie wiedziałem, że budynki Florencji czy Wenecji mają taką ciekawą genezę!
Pełnia włoskiego piękna
Już w przypadku pierwszej części Ubisoft pokazał, że wie, jak zrobić grę ładną, dużą i nie wymagającej dodatkowej elektrowni do PeCeta. Tutaj miasta i wszystkie pozostałe lokacje są po prostu ogromne, tętniące życiem, a na dodatek, całkiem nieźle wyglądają. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że sama Wenecja ma powierzchnię równą Acce i Jerozolimie razem wziętych. Dużym plusem jest również fakt, że lokacje nie różnią się głównie filtrem graficznym, jak to było wcześniej, a naprawdę widać zmiany. Trzeba się nieźle postarać, aby pomylić Florencje z Forli. Oj bardzo.
Niestety, nie wszystko jest takie śliczne. Nie mam na myśli tekstur, bo te nawet po zbliżeniu wyglądają poprawnie. Chodzi mi o niezbyt dobrą optymalizację tytułu. Nie bójcie się, to nie poziom „GTA IV”. Po prostu miejscami da się odczuć małe ścinki, a nie są one spowodowane moim sprzętem, gdyż wiele osób ma podobnie. Dodatkowo nie zawsze ruch ust z mową jest dobrze zsynchronizowany. Nieraz widać też doczytujące się tekstury, jednak jest to na tyle rzadko, że nie sprawiają większych kłopotów.
Bardzo dobrym posunięciem Cenegi było zrezygnowanie z dubbingu. W pierwszej części był on w miarę poprawny, jednak głosy przechodniów często się powtarzały, co niezbyt dobrze wpływało na tytuł. Tym razem nie mamy prawa na nie narzekać. Poczynając na Ezio, a kończąc na Katarzynie Sforzie, aktorzy, którzy się w nich wcielali, sprawdzili się świetnie. Odgłosy broni i otoczenia niezbyt się zmieniły, a przynajmniej jest to mało zauważalne, ale po co zmieniać coś, co było dobre?
Tak jak już w pierwszym „Assassin`s Creedzie”, muzyka była dobra, tak tutaj kompletnie mnie zachwyciła. Utwory są prześwietne do tego stopnia, że nie raz włączałem je sobie już po skończeniu grania, aby znów poczuć klimat renesansowych Włoch. Naprawdę kawał świetnej roboty i aż szkoda, że soundtrack został wydany jedynie w formie cyfrowej.
Requiscat in Pace
„Assassin`s Creed II” jest niemal pod każdym względem lepszy od swojego poprzednika i pokazał, jak powinien wyglądać. Niestety, mimo iż fabuła wydaje się mieć wszystko co potrzeba, w ogóle mnie nie wciągnęła. Sprawę ratuje miła, choć prosta, rozgrywka i oprawa audio-video - nawet pomimo zgrzytów. Tytuł ten jest pozycją obowiązkową dla fanów skrytobójstwa, ciekawych postaci, świetnej muzyki oraz historycznych - i nie tylko - smaczków, w które gra obfituje.
Plusy
- grywalność
- dodatki
- strona graficzno-muzyczna
- nowe możliwości
Minusy
- mało wciągająca fabuła
- kilka błędów