Kingdom Hearts 2
Dodano dnia 21-08-2007 23:56
Pierwszy Kingdom Hearts był prawdziwym fenomenem. Japończycy w swoim dziele zdołali zmiksować postacie i styl prowadzenia fabuły ze swego legendarnego cyklu Final Fantasy z nie mniej legendarnymi bohaterami, światami i klimatem animacji Walta Disney’a, a wszystko to podać jako wyjątkowo przyjemny miks RPGa i platformówki, który nie tylko zachwycił najmłodszych graczy, ale też ujął fanów bardziej dorosłych produkcji.
Kingdom Hearts II jest godnym następcą poprzednika i że wszyscy fani znajdą w nim to, za co pokochali poprzednią odsłonę serii. A nawet znajdą znacznie więcej, bowiem „dwójka” jest wzorcowym przykładem sequela doskonałego – rozwija wszystkie udane elementy poprzednika, te nieudane modyfikuje i naprawia, a do tego dodaje nowe, doskonale uzupełniające rozgrywkę.
Co ciekawe, zanim przyjdzie nam się wcielić w Sorę, głównego bohatera serii, przez kilka pierwszych godzin grać będziemy Roxasem, pozornie zwyczajnym piętnastolatkiem, który jednak, jak się z czasem okaże, ma całkiem sporo wspólnego z Sorą. Tenże fragment gry to swoisty tutorial pozwalający nam spokojnie i bez nerwów opanować sterowanie oraz system walki. Dopiero po jego ukończeniu wcielimy się w Sorę, który zbudziwszy się z trwającej rok drzemki, wraz ze swymi dzielnymi przyjaciółmi Donaldem i Goofym wyruszają na poszukiwania swoich przyjaciół. Na ich drodze stanie potężna organizacja XIII, której lider z niejasnych przyczyn wygląda jak Ansem, pokonany przecież w pierwszym KH. Kim tak naprawdę jest przywódca organizacji? Jaki ma cel? Czym są dziwne istoty zwane Nobodies, nad którymi władze sprawują członkowie organizacji? Dlaczego heartlesy wciąż nawiedzają światy? I jaki związek ma z tym wszystkim Sora? Pytań jest całkiem sporo, a odpowiedzi często niejasne. Tym razem fabuła jest znacznie doroślejsza niż w poprzednim Kingdomie, klimat nieco cięższy. Widać seria dorośleje równomiernie z jej fanami. Tylko się z tego cieszyć!
Podstawy rozgrywki opierają się na identycznych zasadach, co w poprzedniku. Zwiedzamy kilkanaście światów tematycznie związanych z jakąś produkcją Disney’a bądź też będących całkowicie autorskimi tworami Squaresoftu, w każdym świecie biegamy pomiędzy kilkoma lokacjami i pokonujemy podrzędnych przeciwników, czasem wykonując też jakąś minigierkę. Od czasu do czasu przyjdzie nam się zmierzyć z jakimś bossem, a pomiędzy tym wszystkim oglądamy prawdziwą lawinę cut-scenek. Pomiędzy światami podróżujemy gummi-statkiem kosmicznym, gdy zaś odkrywamy jakąś nową lokację, musimy się najpierw do niej „przebić” grając w prostą strzelankę kosmiczną. Niespecjalnie to skomplikowane, dzięki czemu nawet najmłodsi powinni sobie poradzić z obsługą gry, jedyny warunek to znajomość angielskiego.
Bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że światy, jakie odwiedzimy w drugiej odsłonie KH biją na głowę te znane z poprzednika. O ile w pierwszej części gry niemal wszystkie miejscówki pochodziły z klasycznych bajek Disney’a, przez co na dłuższą metę ich przesłodzony klimat mdlił starszego gracza, tak tym razem udostępniono znacznie więcej światów, po których poruszanie się sprawia prawdziwą przyjemność. I tak odwiedzimy m. in. Lwią Skałę z chyba najbardziej cenionego przeze mnie filmu Walta Disney’a, „Króla Lwa”, wnętrze komputera u boku Trona, cofniemy się w czasie do czarno białego, rysowanego prościutką kreską świata pierwszych komiksów Disney’a z Mikim i Donaldem, a także, to zdecydowanie największy hit – trafimy do Port Royal z „Piratów z Karaibów”! Walka z Heartlesami na pokładzie Czarnej Perły, u boku KAPITANA Jacka Sparrowa, z utworem „He’s a Pirate” przygrywającym nam w tle – absolutnie bezcenne!
Powróciła też większość lokacji z poprzednika, choć wszystkie zostały całkowicie przebudowane i jedynie stylistyką oraz bohaterami nawiązują do swoich starszych wersji. Znowu odwiedzimy więc Agrabah, Halloween Town, Olimpijskie Koloseum i Stumilowy Las. Po raz pierwszy też będziemy mogli zwiedzić zamek Myszki Miki, który wcześniej mogliśmy jedynie oglądać na filmikach przerywnikowych. W sumie światów jest piętnaście, w tym aż osiem nowych. Szkoda tylko, że poszczególne lokacje nie są już tak rozbudowane jak dawniej – teraz żeby zgubić się, trzeba by wykazać ponadprzeciętne zdolności, a i odnajdywanie ukrytych skrzynek jakoś takie się banalne stało.
Najbardziej rozwiniętym elementem gry jest jednak system walki. Już w pierwszej części, choć miał kilka wad, to z nawiązką nadrabiał je efektownością przedstawianych walk. No cóż, tutaj jest… jeszcze bardziej efektownie. Sora skacze, tnie i uskakuje nie gorzej niż Cloud w „Advent Children” czy Neo w „Matrixie”. Co jednak najistotniejsze, tym razem będziemy musieli wykazać trochę więcej finezji i faktycznie walczyć, nie zaś postępować według schematu „atak, atak, atak, heal, atak, atak, atak, heal”. Wszystko to dzięki zmianom, jakie zaszły w grze. Magia ofensywna, wcześniej ledwie zadrapująca wrogów, teraz jest faktycznie potężna, i choć bossom wciąż większej krzywdy nie robi, tak podrzędnych przeciwników można dzięki niej naprawdę szybko usunąć sobie spod nóg. Również summony, których wzywanie miast nam pomagać utrudniało grę, teraz potrafią zrobić prawdziwe kuku w szeregach wrogów, a do tego mogą zdobywać kolejne poziomy doświadczenia i pomagać nam coraz dłużej.
Najciekawsze jednak są dwa nowe elementy systemu walki – reaction commands oraz drive forms. Te pierwsze to czynności, jakie może wykonać Sora w specyficznych sytuacjach, które aktywuje się poprzez wciśnięcie trójkąta w odpowiednim momencie. Na przykład gdy przeciwnik szykuje się do specjalnego ataku, jest to jedyny sposób na skontrowanie go. Gdy pewien latający typ heartlesa ustawi się pod odpowiednim kątem, możemy się go złapać, w czego efekcie zacznie on latać we wszystkie strony i ranić swoich własnych sojuszników. Dzięki trójkątowi utrzymujemy się na olbrzymim latającym smoku, gdy ten za wszelką siłę stara się nas zrzucić. Różnych zastosowań reaction commands jest naprawdę wiele i dodają one sporo koloru do walk.
Jednak nawet one bledną przy drive formach. Te są niczym innym, jak specjalnymi formami Sory, dającymi mu dodatkowe umiejętności – najprościej to porównać do Dragon Balla i tamtejszych transformacji w SSJ. Już pierwsza z form robi kolosalne wrażenie – strój głównego bohatera zmienia barwę na czerwoną, na ciele pojawiają się wyładowania elektryczne, zauważalnie zwiększa się siła i szybkość, a w rękach dzierżymy aż dwa Keyblade’y, przez co skuteczność ataków jeszcze bardziej rośnie! Następnie zyskujemy niebieską formę, w której lewitujemy nad ziemią i strzelamy z Keyblade’a lodowymi pociskami. Poza tym są jeszcze trzy inne formy, w tym jedna będąca karą za nadmierne używanie drive’ów, ale ich już opisywać nie będę, nie chcąc psuć niespodzianki. Żeby było jeszcze ciekawiej, także i poszczególne transformacje możemy rozwijać, dzięki czemu działają jeszcze dłużej i jeszcze skuteczniej. Tylko dla transformacji warto jest zagrać w KH2!
Technicznie wszystko wykonane zostało pieczołowicie i z dbałością o szczegóły. Światy wyglądają, jakby zostały żywcem wyciągnięte z filmów animowanych, animacja postaci robi dobre wrażenie, szczególnie zaś mimika twarzy podczas cut scenek, których zresztą jest znacznie więcej niż w poprzedniku. Fenomenalna zaś jest animacja walczącego Sory, szczególnie po aktywacji którejś z Drive Form’s obsługujących dwa Keyblade’y – płynność ataków autentycznie powala.
Jeśli idzie o dubbing, to tutaj także odwalono kawał dobrej roboty, angażując takiej klasy aktorów, jak Christopher Lee czy Haley Joel Osment. Szkoda tylko, że taki Jack Sparrow nie mówi głosem Johnny’ego Jeepa, ale biorąc pod uwagę epizodyczność jego roli, można to twórcom wybaczyć, tym bardziej że zastępujący go niejaki James Arnold Taylor radzi sobie nienajgorzej. Z muzyka sprawa ma się identycznie, co w poprzedniku – w światach disney’owskich wykorzystuje motywy z wielkiego ekranu, zaś w tych oryginalnych autorskie utwory, które zasługują na to, by tylko dla nich kupić OSTa z gry. No i są jeszcze Passion oraz Sanctuary – dwa utwory Utady Hikaru, japońskiej gwiazdy POP, które słyszymy w openingu i endingu gry. Utwory, które, podobnie jak Simple and Clean z KH1, same z siebie mogłyby podbić listy przebojów.
Jednak wszystko to są jedynie części składowe gry, elementy ważne, jednak nie mające decydującego wpływu na końcowy efekt. Wpływ ten ma zaś klimat i to nieuchwytne coś, czego nie można opisać, a co sprawia, że od gry się oderwać nie możemy Kingdom Hearts 2 ma to coś w olbrzymich ilościach i mogę je polecić każdemu, bez względu na wiek.
Plusy
Minusy
Michał |
Grygorcewicz |
"Czarny_Wilk" |
Brak obrazów powiązanych z tą grą.