Scott Pilgrim vs. the World: The Game
Dodano dnia 11-12-2010 00:15
Dotychczas gry udostępniane na PSN czy XBL kojarzyły mi się z produkcjami, w które można chwilę pograć a potem odchodzą w zapomnienie. Zdarzają się jednak perełki, które poza komercyjnym wydźwiękiem niosą ze sobą coś więcej...
(Pikselowa) Łezka się w oku kręci
Mało która współczesna gra ma w sobie to coś, co miały produkcje z dawnych lat, które potrafiły zachwycić. Dzisiaj skupiamy się na tym, żeby była ona jak najbardziej przystępna (a co za tym idzie - lepiej się sprzedała) i na grafice, bo takie są trendy. Studio Ubisoft postanowiło sprzeciwić się modzie i stworzyć dzieło, którego stopień oldschoolu wyjdzie poza wszelkie normy.
"Scott Pilgrim vs The World: The Game" jest produkcją nostalgiczną. Pamięcią wraca do czasów ośmiobitowców i hitów takich jak "Battletoads". Nie uświadczymy tu spektakularnych efektów, fotorealistycznej grafiki czy muzyki pisanej przez Hansa Zimmera, albo innego Danny'ego Elfmana (dobór nazwisk przypadkowy). Dostajemy ładne, ale surowe zgrupowanie pikseli i ośmiobitowych dźwięków, które absolutnie mnie urzekły i zapewniły masę mile spędzonych godzin z grą.
Scott Pilgrim gdzie ja o tym...
Gra powstaje na licencji 6-tomowej serii komiksów o tym samym tytule oraz filmu, którego premierze towarzyszyło wydanie gry. Fabuła prezentuje się z początku dość sztampowo: Scott (główny bohater) poznaje Ramonę i szybko zaczynają się ze sobą spotykać. Na tym schematyczność się kończy, bowiem na jaw wychodzi, że Ramona ma za sobą aż 7 nieudanych związków i wszyscy jej Ex założyli "Ligę złych Ex-chłopaków Ramony". Na wieść, że dziewczyna ma nowego lubego, każdy po kolei (jak na złych bossów przystało) próbuje się go pozbyć.
Góra, góra, dół, dół, lewo, prawo, lewo, prawo, A, B.
Rozgrywka jest względnie prosta. Całość przypomina nieco "Castle Crashers". Wybieramy jedną z 4 postaci i wychodzimy na ulice Toronto wesoło "klepiąc maski" napotkanych indywiduum. Zwłaszcza, że możemy robić to w czwórkę, a liczebność przeciwników rośnie wraz z ilością graczy. Całość opiera się na schemacie: "Idziemy w prawo, rozwalamy co się da, zbieramy monety, a na koniec obijamy bossa, kończąc walkę efektowym nokautem" - proste. Do tego dochodzi zdobywanie poziomów, które odblokowują nowe ciosy dla danego zawodnika (np. Scott ma efektownego Shoryoukena, a Ramona potrafi wyciągać przedmioty ze swojej międzywymiarowej torebki). Za zdobyte kanadyjskie dolary możemy kupować przedmioty, które leczą nas, dają power-up'y, albo zwiększają statystyki, czyniąc naszych bohaterów jeszcze bardziej przepakowanymi niż są nimi w rzeczywistości.
Poziom trudności nie jest zbyt wygórowany, ani niski. Walki z bossami wymagają odrobiny strategii, a w pojedynkę pokonać ich niełatwo. Zwykli przeciwnicy nie wymagają ponadprzeciętnych umiejętości gracza. Rozgrywka jest szybka, poziomy są odpowiednio rozległe, ale sama gra do najdłuższych nie należy. Na szczęście jest kilka ukrytych zadań i dodatków, które odpowiednio ją przedłużają. Po ukończeniu gry możemy ją jeszcze kontynuować.
Najpoważniejszą wadą tej gry jest jednak brak sieciowego multiplayera. Możemy pograć z kumplami lokalnie, niestety nie mamy możliwości walczyć w Internecie. Wydaje mi się, że tak miało być, w końcu gra nawiązuje do klasyki, ale mimo wszystko taka opcja byłaby całkiem miła.
Pikseoloza!
Ciężko ocenić grafikę w grze, która ma TAKĄ a nie inną oprawę. Przygody Scotta tak wiernie oddają klimat klasycznych ośmiobitowców, że nie mogło braknąć pikseli podniesionych do rozdzielczości HD. Brzmi to absurdalnie, ale wygląda morderczo. Mamy schludnie wyglądające gromady kwadratów, które okładają się po swoich kanciastych, płaskich i kolorowych buźkach. Szczyt marzeń starszego pokolenia graczy, którzy pamiętają jeszcze hardcore'owe "Battletoads". Nie wiem co więcej powiedzieć o tym jak ta gra wygląda... Po prostu nie da się jej nic zarzucić! Tak poprostu miało być. Można przyczepić się, że oprawa graficzna nie spełnia dzisiejszych standardów, że gra wygląda przestarzale. Kogo to obchodzi?! Oczywiście zdajemy sobie sprawę iż piksele, które widzimy na ekranie to tak naprawdę setki takich małych punkcików... prawda?
Pikanie, pukanie, bzyczenie i inne dźwięki.
Podobnie jak reszta walorów gry, muzyka również wraca do czasów, gdy gry były na kartridżach, a orkiestry zastępowały syntezatory. Nostalgiczną wycieczkę do dzieciństwa dopełnia ścieżka dźwiękowa złożona z ośmiobitowych brzmień, która idealnie wpasowuje się w luźny i nieco absurdalny klimat gry. Nie można zbyt długo się nad tym rozprawiać to trzeba usłyszeć, zagrać, wczuć się. Coś cudownego.
Martwe piksele
Żeby nie było, że wypowiadam się w samych superlatywach wytknę najważniejsze wady tej gry. Przede wszystkim jest krótka. Można ją ukończyć w 1 dzień, gdy zabierzemy się ostro do roboty. Do tego dochodzi niezbyt wygórowany poziom trudności. Te dwie wady uzupełniają się nawzajem, bowiem gdyby gra była dłuższa tym samym stałaby się trudniejsza, a tak niestety nie jest, nawet na najwyższym poziomie doświadczenia.
Wszechobecne błędy nie przeszkadzają w rozgrywce, ale potrafią zirytować kiedy na ekranie nie ma już żadnego przeciwnika i chcemy iść dalej, a gra nam na to nie pozwala. Są dwa wyjścia: albo jakiś przeciwnik został w tyle i w ferworze walki o nim zapomnieliśmy, albo poziom się doczytuje. Sporadycznie występuje również problem zaklinowania się, ale miałem z tym styczność - bagatela - jeden raz.
I jak tu powiedzieć coś złego?!
W ogólnym rozrachunku, gra wypada kapitalnie. Nie uchroniła się od drobnych błędów, ale nadrabia to niesamowitym, trochę nostalgicznym klimatem, gromadą ciekawych postaci i wszechobecnymi nawiązaniami do starych gier (m.in. Mario i Street Fighter). Oprawa jest naprawde urocza. Gra, mimo że krótka, jest bardzo grywalna, a gdy mamy pod ręką 3 kumpli, staje się totalnie pokręconą, chodzoną fightówką rodem z zakurzonych już ośmiobitowców, które każdy trzyma w szafie, ale wstydzi się do tego przyznać.
Nie mogę powstrzymać się od wystawienia tej grze najwyższej noty, ale nie byłbym wtedy obiektywny i pewnie zostałbym zlinczowany, więc powstrzymam się od dalszych zachwytów i powiem krótko. Polecam.
Rating: Awesome!
Plusy
- Oldschool
- Klimat ośmiobitowych klasyków
- Strasznie grywalna
Minusy