Guitar Hero III: Legends of Rock
Dodano dnia 12-12-2010 13:10
Era gier rytmicznych powoli przemija, o czym świadczą fatalne wyniki sprzedaży najnowszej odsłony "Guitar Hero" i "Rock Banda". Powodem takiego stanu rzeczy jest najpewniej przesycenie rynku - kolejne produkcje miały premierę w bardzo krótkich odstępach czasu. W ciągu ledwie kilku lat, kiedy przeżywały swoje pięć minut chwały, ukazało się ich naprawdę sporo. Tymczasem na PC-tach nigdy nie stanowiły one zbytnio pożądanej rozrywki, przez co komputery gościły ledwie dwa podobne dzieła - opisywaną tutaj część trzecią "Guitar Hero" oraz "World Tour", czwartą odsłonę tejże serii. Jako że zawsze były one - w porównaniu do innych wydań - dość drogie, sam dopiero teraz zaopatrzyłem się w swój egzemplarz "Legends of Rock". Czy było warto?
Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta z jednego względu - od dawna pecetowcy mogą zupełnie za darmo ściągnąć sobie klon GH o nazwie "Frets on Fire". Dodatkowo w internecie można znaleźć setki, jeśli nie tysiące utworów przygotowanych przez użytkowników w umieszczonym w grze edytorze. Można również ściągnąć piosenki z samego "Guitar Hero", jednak nie jest to chyba w pełni (w ogóle?) legalne. Dzięki wielu modom praktycznie jedyną różnicą jest sposób przedstawienia naszych zmagań. W tworze Neversoftu jest to animacja, w "podróbce" zaś tylko statyczne obrazki. Oprócz tego w wydawanej przez Activision grze, "kampania" jest w pewnym stopniu "fabularyzowana", ukazuje bowiem drogę naszego zespołu na sam szczyt, poczynając od kameralnych występów, aż po wielki koncert w... piekle. Ostatnia zmiana uwidacznia się dopiero poza gameplay'em - wydawanego w pudełku "Herosa Gitary" można nabyć wraz z plastikowym kontrolerem w kształcie gitary. Pozostaje więc pytanie, czy warto płacić 150-200zł za te kilka różnic?
Moim zdaniem w tej sytuacji za zakupem GH przemawia głównie dołączony do zestawu kontroler. Owszem, można kupić gitary wydawane oddzielnie, jednak kosztują one dokładnie tyle samo, co używane w "Legends of Rock". Jeśli więc nie wystarcza nam FoF z klawiaturą, jedynym słusznym wyborem jest zakup trzeciej części serii. Wcześniej uważałem klawę za zupełnie wystarczającą, jednak kiedy dostałem w swoje łapska "prawdziwą" gitarę, różnica okazała się ogromna. Gra się wygodniej, łatwiej, jednym słowem lepiej. Do tego możemy swobodnie korzystać z whamm'y (przyznaję, nie mam pojęcia jak się to nazywa po polsku) i starpower'a, aktywowanego poderwaniem gryfu, co jest o wiele fajniejsze od zwykłego wciskania przycisku.
You rocks!
Ale zaraz, zaraz! O co w ogóle w tym "Guitar Hero" chodzi? Mechanika jest jednocześnie banalna i genialna. Po odpaleniu utworu na ekranie pojawia się gryf gitary przesuwający się w stronę gracza. Ma on sześć strun, a naszym zadaniem jest zaś wciskanie przycisku odpowiadającego za daną strunę i jednocześnie "kostkowanie", kiedy pojawi się na niej specjalny "grzybek". W ten prosty sposób każdy może zagrać nawet najtrudniejsze (w rzeczywistości) utwory. Wystarczy odpalić niższy poziom trudności. Produkcja jest więc idealna dla wszystkich tych, których normalne gitary odstraszają, a zawsze marzyli o zagraniu niesamowitej solówki. Wracając do samej struktury rozgrywki, za każde trafienie otrzymujemy punkty. Kiedy nie pudłujemy, ich liczba zwiększa się dzięki mnożnikowi. Ten z kolei może wzrosnąć dwukrotnie po odpaleniu starpower' a, którego ładuje się w trakcie piosenki wykonując bezbłędnie określone partie. Proste, prawda?
Zabawa zaczyna się wtedy, gdy włączymy któryś z wyższych poziomów trudności - Hard bądź Expert, a w niektórych przypadkach nawet Medium. Sekwencje stają się wtedy czasem strasznie trudne, przez co gracz musi "kostkować" nawet kilka razy w ciągu sekundy. Sam jestem w te klocki całkiem niezły, ale przyznam szczerze, że nieraz nie jestem w stanie choćby zorientować się, w jakiej kolejności powinienem wciskać przyciski. Tak gęsto są rozmieszczone! Utwory stanowią wtedy wyzwanie, ale ich ukończenie z dobrym wynikiem(a w skrajnych przypadkach choćby dotarcie do końca czy nawet przejście do dalszego etapu) jest sporym osiągnięciem i daje ogromną satysfakcję. Osobiście w kampanii utknąłem na ostatnim poziomie grając na Hardzie, a teraz każdy kolejny procent nieukończonych piosenek sprawia mi frajdę i daje motywację do dalszych prób.
Godziny raju dla uszu.
Problemem gry jest niestety średnie zbalansowanie poziomu trudności. Jeden utwór bez problemu zalicza się na Expercie (np. "Closer" Lacuna Coil), inny z kolei sprawia kłopoty już na Medium (słynne, najtrudniejsze w całej serii "Through Fire and Flames" Dragonforce). Rozumiem, piosenki mają różny stopień skomplikowania, ale zadanie twórców polega na tym, aby grając na danym poziomie trudności gracz nie utykał niespodziewanie na jednej sekwencji, która znacznie wybija się ponad inne (szczególnie, że zmiana poziomu trudności nie jest tak szybka jak w następnych odsłonach). Czasem twórcy zbytnio uproszczają niektóre fragmenty. Jeśli kojarzę jakiś kawałek, zdarza mi się nie patrzeć dokładnie kiedy muszę wcisnąć dany przycisk, gram na słuch (śledzę jedynie, który klawisz jest następny). Nieraz prowadziło to do sytuacji, w której zbyt często przyduszałem "strunę", gdy w danym miejscu nie było żadnego dźwięku. Dziwne tym bardziej, że wcale nie były to momenty trudne, a dodanie jednego "grzybka" wcale by ich nie utrudniło, a samo wykonanie utworu byłoby bardziej realistyczne i przyjemniejsze. Szkoda takich potknięć, gdyż poczucie, że naprawdę odgrywamy ulubioną piosenkę daje dużą radochę, tymczasem takie fragmenty mocno wpływają na moją opinię .
Dobór utworów stoi na najwyższym poziomie. Zresztą, aż do dziś wiele osób określa soundtrack "trójki" jako najlepszy z serii. A przynajmniej najbardziej pasujący do koncepcji "Herosa Gitary". Znajdziemy tu zarówno klasyki pokroju "Paint it, black" Rolling Stonesów, "Paranoid" Black Sabbath, "One" Metalliki, czy "Raining Blood" Slayera, ale także nowsze, świetne utwory w stylu "Stricken" Disturbed, "Before I Forget" Slipknota bądź "The Metal" od Tenacious D. Wśród przeszło 70 zaimplementowanych do gry piosenek każdy znajdzie coś dla siebie. Brakuje jedynie możliwości ściągnięcia nowych kawałków (w sklepie, w którym kupujemy np. nowe gitary, czy stroje postaci jest zakładka Downloads, ale pozostaje ona zablokowana), przez co żywotność produkcji jest ograniczona. Poza tym trzeba wspomnieć, że nie wszystkie ze znajdujących się w grze utworów są w oryginalnej wersji - niektóre zostały ponownie nagrane specjalnie na potrzeby GH. Trzeba jednak przyznać, iż mimo to trzymają poziom.
Razem lepiej.
Jednym z najlepszych "ficzerów Guitar Hero" jest tryb multiplayer. Jeśli mamy znajomego posiadającego własną kopię, możemy podpiąć dwie gitary i wspólnie wykonywać utwory w trybie kooperacji, czy pojedynku. Zresztą, można grać i na klawiaturach. Sytuacja się komplikuje, jeśli chcemy poszukać kompanów w internecie. Chętnych do gry jest niestety bardzo mało, co mocno mnie dziwi. We dwójkę rozgrywka jest wyśmienita, rywalizacja wciąga na długie godziny, tymczasem przez dwa tygodnie testowania produkcji zaledwie kilka razy udało mi się znaleźć osobę do wspólnej zabawy. Pewnie wynika to z faktu, iż premiera tworu Neversoftu miała miejsce dość dawno, ale mimo to ciężko mi uwierzyć, że na całym świecie jest obecnie tak mało osób szukających możliwości zagrania w multi.
Gry rytmiczne są dziełami bardzo specyficznymi. Dają masę frajdy, ale do ich poznania potrzeba co najmniej dobrego wyczucia rytmu, którego - jak widzę mijając czasem stoiska z GH w sklepach - wielu ludziom brakuje. Dlatego nim zdecydujecie się na wydanie pieniędzy, najpierw pograjcie chwilę na wystawionym egzemplarzu bądź spróbujcie swoich sił w "Frets on Fire". Wtedy dopiero podejmijcie decyzję. Sam spędziłem wiele godzin przy FoFie i nie żałuję ani złotówki z kasy wydanej na "Legends of Rock". Dzięki tej produkcji czasem naprawdę można poczuć się tak, jakbyśmy odgrywali nasz ulubiony utwór. Wrażenia - bezcenne. A i można popisać się przed znajomymi. ;)
Plusy
- świetny soundtrack
- niesamowita satysfakcja
Minusy
- niektóre utwory mogłyby być trochę lepiej \\\"napisane\\\"
- nie wszystkie kawałki są oryginalne