Mythos
Dodano dnia 27-02-2011 23:57
MMORPG to temat rzeka. Od dłuższego czasu są bardzo popularne i zdobywają coraz większe rzesze miłośników na świecie, czy to takich co grają, żeby się zrelaksować, czy prawdziwych hardkorowców. Niestety w produkcjach tego gatunku panuje drobny zastój i większość oferowanych tytułów jest wtórna i mało zróżnicowana, a co za tym idzie - nudna. W dobie topowych "trzepaczy kasy" takich jak "World of Warcraft" czasem jednak znajdzie się gra, która chociaż w paru aspektach potrafi być nieco inna od swoich "koleżanek" z gatunku.
Świat mitów
Mythos to MMORPG w klimatach fantasy, o komiksowej stylistyce. Otóż Ludzie, Cyklopi, Gremliny i Satyry zawiązali sojusz oparty o pokój i wzajemną pomoc. Niestety pewna grupka najemników napadła na wioskę Cyklopów, spaliła ją i wymordowała jej mieszkańców. Przybyli tu z jednego powodu - by ukraść klejnot zwany "Okiem Croma". Po tym plugawym akcie, bezczelnie naruszającym warunki sojuszu, ruszyli dalej poprzez Wiecznie Zielone Łąki (Evergreen Pasture), by siać zniszczenie. Przywódca Cyklopów zbiera swoich ludzi i rusza ratować honor sojuszu. Historia będąca tłem jest prosta i nieskomplikowana, co w przypadku MMO można potraktować dwojako - oznacza to, że łatwo wczuć się w klimat, albo wręcz przeciwnie - nie zauważyć go wcale. Sam należe do grona odbiorców drugiego rodzaju. W ogóle nie potrafiłem poczuć tego, co w wielu wypadkach sprawia, że gra nie pozwala nam oderwać się od monitora, przyciąga jak w przypadku "WoWa"(poza Raidami i innymi gildyjno-drużynowymi zabawami). Zadania, które gracz bierze od bohaterów niezależnych są typu "przynieś, wynieś, pozamiataj" z naciskiem na ostatni człon, gdyż ograniczają się głównie do wyżynania hord potworów i zdobywania przedmiotów. Po dłuższym czasie grania robi się to zwyczajnie męczące, a do tego wszystkiego fabuła przestaje nas obchodzić.
Młodszy braciszek Diablo
Nie przepadam za MMO z kilku powodów. Jednym z nich jest wtórna mechanika, która nie wprowadza niczego nowego do gatunku. Chociaż zdarzają się wyjątki, to większość producentów tego typu gier tworzy mechanikę bliźniaczo podobną do "WoWa" czy dużo starszego "Lineage 2", co jest dla mnie zupełnie niezrozumiałym procederem. Pojmuję, że to sprawdzony mechanizm, ale na litość Boską - wcale nie oznacza to, że można powielać go w każdej grze! I tutaj pojawia się aspekt, który w "Mythos" mnie urzekł. Produkcja ta jest jednym z tych wyjątków, chociaż mówię to z lekkim przekąsem. Otóż gdy odpaliłem klienta gry i stworzyłem postać, ujrzałem dawno zapomniany przeze mnie obiekt mojej tęsknoty, czyli interfejs żywcem wyciągnięty z serii Diablo. Naprawdę, to jest proste, sprawdzone i diabelnie skuteczne. Model rozgrywki jest identyczny w niemal każdym aspekcie i jak w innych przypadkach znów narzekałbym na wtórność, tak tutaj wychodzi to produkcji HanbitSoftu na plus.
Zacznijmy od podstaw. Najpierw musimy stworzyć postać. Do wyboru mamy jedną z czterech ras: Cyklopów - silnych i rosłych wojów, Ludzi, którzy są dobrzy we wszystkim i w niczym, zręczne Gremliny oraz mądre i rozważne Satyry. Nie można tu nie zauważyć pewnej narzuconej specjalizacji w każdej z ras, co najpewniej jest sugestią dla niedoświadczonych graczy. Rasy różnią się początkowymi statystykami i każda z nich posiada pasywną umiejętność dodatkową, której przydatność zmniejsza się proporcjonalnie do rosnącego poziomu naszego bohatera. Gdy już wybierzemy rasę przychodzi czas na wybór profesji. Do dyspozycji oddane nam są trzy klasy postaci: Bloodletter, Gadgeteer i Pyromancer. Mogłoby być ich nieco więcej, ale w gruncie rzeczy są bardzo wszechstronne i można się nieźle ubawić(pod warunkiem, że rzeczywiście kogoś to bawi) dobierając umiejętności i ekwipunek, aby danym herosem grało się lekko i przyjemnie. Bloodletter to wojownik operujący magią krwi, więc poza masą umiejętności ofensywnych i defensywnych, posiada kilka zaklęć narzucających przeciwnikom nieprzyjemne statusy. Potrafi wezwać sobie do pomocy tak zwane Bloodlingi z ciał poległych przeciwników. Gadgeteer jak sama nazwa wskazuje to specjalista od technologii i wszelkich gadżetów. Używa broni dystansowej, zarówno kusz jak i pistoletów, czy strzelb, a jego umiejętności opierają się na zostawianiu pułapek oraz wzywaniu wszelkiej maści mechanicznych pomocników. Pyromancer to mag ognia i co tu dużo mówić - jego umiejętności opierają się na trzymaniu przeciwników na dystans szeroką gamą zaklęć ofensywnych z kręgu żywiołu ognia, więc podczas walki możemy spodziewać się fajerwerków i stosów zwęglonego truchła potworów, które napotkamy w trakcie naszej podróży przez planetę Uld.
System walki jest dynamiczny i bardzo modny. Wygląda dokładnie jak w "Diablo". Pod lewy i prawy przycisk myszy przypisujemy sobie dwie umiejętności aktywne, których będziemy używać w trakcie walki, przy czym możemy je zmieniać, po uprzednim przypisaniu ich pod klawisze funkcyjne (F1, F2 itd.) Sprawne palce są kluczowe w cięższych starciach, a tych nie brakuje, bowiem przeciwnicy atakują stadami, a czasem i hordami. Po, do bólu sztywnych, systemach walki z innych MMO, przywrócenie starej, dobrej - i przede wszystkim sprawdzonej - mechaniki Hack and Slash, jest pomysłem na piątkę w skali szkolnej. Walka sprawia ogromną przyjemność i nie przeszkadza obecność pewnego nostalgicznego deja vu. Na początku jest prosta, ale gdy nasza postać osiągnie okolice poziomu 10, skala trudności rośnie i jesteśmy zmuszani do bardziej taktycznego podejścia niż przejście przez lokację po trupach potworów.
Z "Diablo" zaczerpnięty został również pewien aspekt, który czynił grę wyjątkową. Lochy do których schodzimy by wykonywać questy są osobnymi instancjami, co zbyt oryginalne nie jest, ale za to są generowane losowo, czego nie widziałem w żadnym innym dużym MMO. W dodatku, gdy nie spodoba nam się konfiguracja jaką wygenerowała nam gra, możemy w każdej chwili zresetować mapę i stworzyć nową. Dungeony nigdy nie są takie same, więc nie możemy nauczyć się ich na pamięć, a co za tym idzie, za każdym razem zwiedzamy inaczej, natrafiamy na nowe skarby i ekwipunek, który - tu też nie ma niespodzianki - też jest generowany losowo. Taki miły akcent, który uprzyjemnia zabawę i ogranicza ten denerwujący - poruszany przeze mnie w tej recenzji dość często - problem wtórności z jakim borykają się współczesne MMORPG. Duży plus dla HanbitSoft.
Na dokładkę dorzucony został nam system rzemiosła, oparty na drzewku umiejętności, na który wydajemy osobne punkty oraz na przepisach kupowanych u NPC. Własnoręcznie stworzony sprzęt możemy ulepszyć, sprzedać za kupę złota, albo zwyczajnie używać samemu. Mamy jeszcze system questów drużynowych i kilka innych aspektów kładących nacisk na rozgrywkę wieloosobową.
Cukierki i starocie
Jeśli chodzi o grafikę - nie ma się co oszukiwać. Gra wygląda przestarzale i mam tu na myśli "Hej, tak wyglądały gry sprzed kilku lat". Nie można jej oczywiście odmówić uroku, bowiem kolory leją się z ekranu jak oszalałe, nawet podziemia bywają wielobarwne. Królują tu ciepłe, niekłujące w oczy odcienie. Niestety nie ratuje to swoistej "kanciastości" modeli i bardzo prostych tekstur. Komiksowa stylistyka też niestety nic nie poprawia, gdyż bardziej wyeksploatowana w tym gatunku już być nie może. O udźwiękowieniu celowo nie wspomnę za wiele, gdyż jest go tam stosunkowo mało i nie jest specjalnie urzekające.
Nie lubię MMO... bardzo nie lubię MMO...
Ten tytuł był inny. Wciągnął mnie na nieco dłużej niż pozostałe gry z gatunku, ale wciąż było to krótkotrwałe zauroczenie. Nie zmienia to faktu, że produkcja HanbitSoftu na tle innych wypada nad wyraz świeżo i chociaż nie ma szans pokonać takich gigantów jak "WoW" to wciąż jest miłą alternatywą dla nudnych i "wyświechtanych" sieciówek jakich mamy od groma i jeszcze więcej na rynku. Gra jest w fazie zamkniętej bety, więc jest dla niej jeszcze nadzieja. Ja życzę twórcom jak najlepiej.
Plusy
- Stara, dobra mechanika Hack & Slash
- Losowo generowane dungeony
- Fajne klasy postaci
Minusy
- Mało muzyki
- Nie czuć klimatu