Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

ZAPOWIEDŹ
TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
FILMY
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
Jolly Rover
Jolly Rover box
Producent:Brawsome
Wydawca:Lace Mamba Global
Dystrybutor:IQPublishing
Premiera (polska):02.02.2011
Premiera (świat):07.06.2010
Gatunek:Przygodowe
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

3.3

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Jolly Rover

Dodano dnia 25-03-2011 23:19

Recenzja

Gry przygodowe typu "point and click" to gatunek, który ostatnimi czasy broni się rękoma i nogami przed wyginięciem. Niestety, ciężko teraz znaleźć pełnowartościową przygodówkę na półkach sklepowych. Australijska produkcja "Jolly Rover", będąca obiektem mojego zainteresowania przez ostatnie kilka dni, z pewnością nią nie jest. Dlaczego? Zapraszam do lektury.
 
Piraci z psiej budy.
W "Jolly Rover" wcielamy się w rolę Gajusza Jamesa Rovera - fajtłapowatego jamnika, syna słynnego klauna Jolly'ego Rovera (tragicznie zmarłego poprzez postrzał w pachwinę z armaty), który para się transportowaniem rumu. Pewnego dnia trafia w ręce załogi niejakiego Howella - pirata, który oszczędza go i proponuje przyłączenie się do jego załogi. W międzyczasie Gajusz popada w dług u gubernatora i tak zaczyna się jego przygoda. Niestety krótka, bowiem ukończenie gry - pomimo rozciągnięcia się w czasie kolejnych sesji - zajęło mi około 3 godzin, a to bardzo mało, co jest wręcz karygodne i nikczemne ze strony twórców gry (i to tyczy się każdej współczesnej produkcji). Fabuła sama z siebie jest prosta i do bólu przewidywalna, co w połączeniu z wesołym i bezstresowym klimatem cały czas sprawia wrażenie, że mam do czynienia z grą dla dzieci. Na pudełku widnieje ograniczenie "od lat trzech" - wszystko jasne.
Nawet jak na grę dla dzieci, poziom trudności zagadek jest bardzo niski, zwłaszcza że niemal na samym początku gry dołącza do nas denerwująca papuga Juan, która nie szczędzi nam podpowiedzi w zamian za krakersy, których w trakcie naszej przygody znajdziemy na kilogramy. Interfejs gry jest prosty i intuicyjny jak na przygotówkę przystało. Wszystko opiera się na pojedynczych kliknięciach. System zapisu gry również idzie nam na rękę, gdyż rozgrywka zapisywana jest automatycznie po wkroczeniu Gajusza do każdej lokacji. Poza zagadkami napotkamy na swojej drodze rozmaite i barwne postacie, z którymi nasz bohater będzie prowadził całkiem zabawne dialogi. Humor jest lekki, a żarty bardzo łatwo zrozumieć, chociaż nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że "Jolly Rover" nieudolnie próbuje naśladować kultową serię "Monkey Island". Tematyka, rodzaj humoru, scenerie. Gdzieś to już widziałem.
 Niezłe wrażenie robi magia Voodoo. Podczas rytuałów Gajusz przyjmuje wymyślne pozy, po czym dzieją się dziwne rzeczy. Uprzedza to swoista mini gierka, w której musimy klikać na odpowiednie symbole, żeby ułożyć układ do konkretnego zaklęcia, a tych jest kilka. Ponadto po lokacjach porozrzucane są wspomniane przeze mnie krakersy, srebrniki oraz fragmenty pirackich flag. Nie musimy odnajdywać wszystkich przedmiotów, ale zdobywanie ich wiąże się z kilkoma rzeczami. Ciasteczka - jak wspominałem - służą do przekupywania papugi, by ta nam podpowiadała. Ponadto odblokowują nam do oglądania szkice koncepcyjne. Srebrników w paru momentach musimy użyć, ale same z siebie odblokowują nam utwory muzyczne do przesłuchiwania w menu. Pirackie flagi po skompletowaniu ujawniają nam biografie niektórych postaci. To wszystko jest miłym dodatkiem dla osób, którym nie wystarczy samo rozwiązywanie zagadek, ale moim zdaniem to stanowczo za mało.
Gameplay sprawia wrażenie zrobionego nieco na tak zwane "odwal się" i chociaż sama rozgrywka jest przyjemna, zimne oko recenzenta nie pozwala mi zbyt pozytywnie wypowiedzieć się na jego temat.
 

 
Kolorowe Karaiby.
Oprawa gry również nie jest najwyższych lotów. Tła są proste i choć wyglądają znośnie to poziomem poza tą "znośność" nie wykraczają, a szkoda bo najlepsze przygotówki poza humorem, klimatem i wymyślnymi zagadkami zachwycały właśnie ładnie wykonanymi tłami. Kreskówkowa oprawa przypomina bardziej obrazki z książeczki dla dzieci, a antropomorficzne psy jako postacie jakby starają się odwieść nas od uczucia nostalgicznego deja vu po "Monkey Island", który towarzyszy nam podczas podróży przez Karaiby. Na plus może wyjść jedynie dobór barw, który nie drażni oczu, a nawet potrafi zrelaksować i umilić grę. Animacja wypada blado. Postaci ruszają się płynnie, ale jak gdyby nieco ślizgały się po lokacjach, a ich ruchy są mizerne. Ogólnie jest ładnie i kolorowo, ale nie pięknie. Jak to się mówi: "Szału nie ma, tragedii też nie".
 

 
Hej ha i butelka rumu - hep.
Udźwiękowienie gry to jakieś nieporozumienie. Muzyka owszem występuje, ale jest zbyt cicha. Czasami nie słychać jej wcale. Do tego wszystkiego jest absolutnie zwyczajna i tą zwyczajnością zupełnie nie buduje klimatu. Dlatego zupełną pomyłką wydaje mi się umieszczać soundtrack jako element do odblokowania za znajdowanie wspomnianych przeze mnie wcześniej srebrników. Równie dobrze mogłoby jej nie być - pewnie nikt nie zauważyłby różnicy.
Niestety, nie mogłem porównać dialogów w wersji polskiej i angielskiej (otrzymałem do testów wersję rodzimą), ale muszę przyznać, że została wykonana przyzwoicie. Głosy są dobrane całkiem nieźle - dopatrzyłem się jednej czy dwóch nieścisłości w tekstach mówionych w porównaniu z wyświetlanymi napisami. Jedyne zastrzeżenie jakie mam to mało pirackie brzmienie. Aktorzy mówiąc "Yarrr", "Harrr" i tym podobne rzeczy brzmią bardziej jakby im utknęły kluski w gardle. Mało to pirackie i psuje klimat (zwłaszcza jeśli ktoś grał w "Monkey Island" - tacy gracze są bardzo wymagający jeśli chodzi o "pirackość" dialogów). Ponownie "szału nie ma".
 

 
Szorować pokład!
Niestety nie ma tu wątpliwości, że mamy do czynienia z grą absolutnie przeciętną i zdecydowanie nie najwyższych lotów. "Jolly Rover" reklamowany jest jako objawienie w gatunku przygodówek, a ja uważam, że mam przed sobą coś absolutnie zwykłego i nie wartego uwagi, szczególnie za cenę 50 zł. Umówmy się - do "Sam & Max", nowego "Back to the Future", czy wręcz kultowej serii "Monkey Island" nasz malutki, australijski "Jolly Rover" nie dorasta do pięt. Zagrać warto, ale można co najwyżej potraktować produkcję studia Brawsome jako ciekawostkę, aniżeli grę z prawdziwego zdarzenia. Bawiłem się nieźle, ale mimo wszystko do tak prostej i krótkiej gry nie planuję powracać. Całkiem miła, ale absolutnie przeciętna, gdyby nie słaba produkcja. Jeśli mógłbym ją polecić to tylko dzieciom, albo w sytuacji gdy stanieje chociażby do 10 zł.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Piotr ″Zyggi″ Zygmunt
Piotr
Zygmunt
"Zyggi"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 7.02 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x