Zaproponuj newsa Zarejestruj się Zaloguj się Zaloguj z Facebook.com Odzyskaj hasło
Profil na Facebook.com Profil na Facebook.com Profil Twitch.tv
Szukanie zaawansowane

ZAPOWIEDŹ
TIPSY
PUBLICYSTYKA
PORADNIK
AKTUALNOŚCI
Komputer osobisty
Dragon Age 2
Dragon Age 2 box
Producent:BioWare Corporation
Wydawca:Electronic Arts
Dystrybutor:ElectronicArts Polska
Premiera (polska):11.03.2011
Premiera (świat):08.03.2011
Gatunek:cRPG
Mam
Ukończona
Czekam
Obserwuj
Ulubione
Ocena
Redakcja
Czytelnicy
Grafika:
Dźwięk:
Grywalność:
Ogólna:

Ocena ogólna:

7.5

Zagłosuj
Zobacz szczegóły

Dragon Age 2

Dodano dnia 04-04-2011 19:07

Recenzja

Kiedy do sieci wyciekł pierwszy filmik z "Dragon Age II" zdawało się, że ostatni bastion hardcore'owych graczy cRPG upadł.* Główny bohater niczym Dante wywijał większym od niego mieczem, kładąc pokotem dziesiątki wrogów. Nie przypominało to w niczym ciężkich walk toczonych w czteroosobowej drużynie, które doskonale pamiętano z "jedynki". Na szczęście sprawa dość szybko się wyjaśniła. Ten fragment był niczym innym, jak podrasowaną opowieścią pewnego krasnoluda, który podczas przesłuchania przedstawia szczegóły z życia Bohatera Kirkwall. Właśnie w owego herosa, o którym mówi Varrik, przyjdzie nam się wcielić. W jego skórze doświadczymy historii ciekawej, aczkolwiek nie wybitnej - stoczymy mnóstwo walk, zadecydujemy o losach zamieszkiwanego przez nas miasta, aby w końcu ujrzeć zakończenie... i zapragnąć zobaczyć to wszystko jeszcze raz.
 
Ta produkcja ma coś w sobie, co potrafi przykuć naszą uwagę na długie godziny. Gdy gram chociażby w FPS'y, zazwyczaj po 2-3 godzinach muszę zrobić przerwę. Jedynie prawdziwe perełki potrafią przytrzymać mnie dłużej przy monitorze. Tymczasem z takim "DA2" mógłbym obcować całymi dniami. Mimo że rozgrywka jest w sumie mniej urozmaicona - ot, rozmawiamy i walczymy, żadnych zagadek, elementów platformowych, czy innych udziwnień - wciąga jak diabli. A warto od razu zaznaczyć, że gra wcale nie jest wybitna! Ma przy tym jednak coś, co nie pozwala się od niej oderwać. Wspomnę, że sam wykonałem wszystkie zadania poboczne, jakie tylko można tutaj znaleźć. Ich mała ilość to jednak inna sprawa...
 
Wróćmy do początku. Nasz bohater właśnie ucieka z rodzinnej krainy - Fereldenu - przed pochłaniającą wszystko Plagą. Po kilku walkach i ciekawym spotkaniu z postacią znaną z "jedynki" wyrusza on wraz z rodziną i napotkanymi po drodze ocalałymi do Kirkwall, skąd pochodzi jego matka. Na miejscu okazuje się, iż ich krewny stracił cały majątek, jaki należał do ich rodu. Od tej pory sami mamy możliwośc decydować o przyszłość Hawke'a. Już na początku dokonujemy wyboru dla kogo będziemy pracować przez najbliższy rok, aby spłacić dług zaciągnięty po to, by dostać się do miasta. Jest to zapowiedź wielu ważnych decyzji jakie przyjdzie nam podjąć w przyszłości, co jest dla mnie siłą współczesnych role-play'ów. W jeszcze większym niż poprzednio stopniu wpływamy na przyszłość świata, rozstrzygając liczne spory toczące się w mieście. Tylko od nas zależy, po której stronie się opowiemy, a wszystkie konsekwencje spoczną na naszych barkach. Ciężar odpowiedzialności ciąży na nas szczególnie wtedy, gdy decydujemy o losie naszych towarzyszy. Dawno minęła era produkcji, w których główne wydarzenia działy się obok bohaterów, którzy byli nietykalni. Teraz każda błędna decyzja może zaważyć o życiu ludzi, których spotykamy. Co ważne, BioWare wzięło przykład choćby z rodzimego "Wiedźmina", dzięki czemu nie o wszystkich rezultatach naszych działań wiemy od razu. Sprawia to, iż historia, której doświadczamy jest bardziej oryginalna i osobista.
 
Alternatywne ego.
W porównaniu do pierwszej części, delikatnie ograniczono nasze możliwości podczas tworzenia naszego herosa. Co ciekawe, nieznaczne ograniczenie potencjału edytora wyszło grze na dobre. W jedynce mogliśmy grać trzema klasami, do tego wybieraliśmy grupę społeczną z jakiej wywodził się bohater. Tutaj ostała się jedynie decyzja dotycząca klasy i płci. Zawsze gramy człowiekiem, który może być magiem, wojownikiem (wyboru co do stylu walki dokonujemy później) bądź też łotrzykiem. System dialogów zmieniono na modłę "Mass Effect'a", dzięki czemu bohater również ma coś do powiedzenia. Te wszystkie zabiegi pozwalają nie tylko dokładniej kształtować historię, ale też lepiej wczuć się w odgrywaną rolę.
 
W moim odczuciu ciekawsze jest również grono towarzyszy, których możemy wokół siebie zgromadzić. Już na samym początku do naszej kompanii trafia jedno z dwojga rodzeństwa, apostatka Bethany, bądź wojownik Carver oraz napotkana po drodze Avelina. Później, na różnych etapach rozgrywki, dołączą do nas także Varrik, Isabela, Fenris, Merill i pewien znajomy z "Przebudzenia". Wszyscy są specyficzni i o wiele bardziej interesujący od niektórych postaci z "jedynki". Każdy ma własną osobowość, która ewidentnie wyróżnia go na tle pozostałych. Varrik to dość nietypowy krasnolud-amant, podróżujący z kuszą Bianką. Isabela z kolei jest dość rozwiązłą kapitan pirackiego statku, która straciła swój okręt w trakcie sztormu. Merill za to jest wyrzutkiem plemienia dalijskich elfów, przez co cywilizacja jest dla niej czymś zupełnie nowym, co prowadzi do wielu krępujących dla niej, a śmiesznych dla nas dialogów. Każde z nich ma swoją historię, która mniej lub bardziej wpłynie na przebieg wydarzeń z głównego wątku. Szkoda jedynie, że autorzy nie pokusili się o przygotowanie większej ilości rozmów, które moglibyśmy z nimi podjąć. Poza tym nie obraziłbym się, gdyby trochę inaczej "rozplanowano" ich charaktery. Najbardziej polubiłem Isabelę i Varrika - oboje podchodzą do życia z lekkim przymrużeniem oka, co skutkuje świetnymi tekstami. Niestety, nie mogłem mieć ich w drużynie razem, gdyż oboje są łotrzykami. Cóż, może kiedy zdecyduję się na kolejne ukończenie gry odpalę ją na łatwym poziomie trudności tylko po to, by posłuchać wymian zdań między nimi. Podobnie sprawa wygląda z przedstawicielami innych specjalizacji, którzy również mają podobne poglądy.
 
Kolejna porcja materiału dla FOX News?
Jeśli już jestem przy kompanach, omówię kwestię wątków romansowych. Zawsze były one ważne w nowych grach BioWare, tak samo jest tym razem. Ponownie podejście twórców do tematu jest dość liberalne, co skutkuje możliwością zawarcia związków nie tylko hetero-, ale i homoseksualnych. Poza tym z tego co wyczytałem w internecie, niektóre postacie nie mają nic przeciwko poligamii. Sęk w tym, że jeśli gracz chce się wczuć w historię, a więc i w omawiany w tym akapicie jej aspekt, będzie zawiedziony. Owszem, dialogi z celem zalotów są niezłe (szczególnie jeśli wybierzemy Isabelę, która często posługuje się ironią, a i sama lubi sarkastyczne odpowiedzi), ale sam ich finał jest zwyczajnie słaby. Nie wiem dlaczego, ale z biegiem czasu animacja prezentująca zwieńczenie naszych wysiłków jest coraz słabsza. W pierwszym "Mass Effekcie" było naprawdę filmowo, w "Dragon Age" strasznie sztucznie, potem ledwie nieźle w "Mass Effect 2" i... wcale w "Dragon Age 2". Dobrze rozumiecie - po zakończeniu wątku romansowego nie ma żadnej cut-scenki wynagradzającej nasze zabiegi. Ot, para trochę się obściskuje, potem ląduje na łóżku i na tym koniec. Zamiast postępu mamy więc cofanie się. Dziwne.
 
Większość czasu spędzimy jednak nie na pogawędkach czy romansowaniu, a wykonując zadania (jest też parę dotyczących kompanów). Tych nie ma zbyt wiele. W każdym z trzech aktów możemy zebrać kilkanaście questów, których zaliczenie zajmuje w ogólnym rozrachunku naprawdę niewiele czasu. Na szczęście misje te są w pewnym stopniu zróżnicowane, czasem też miło zaskakują. Niech zaświadczy o tym zadanie, w którym lądujemy w Pustce, czy etap w nawiedzonym domu. Czasem jesteśmy zmuszeni dokonać wyboru, co ma odzwierciedlenie w późniejszych etapach - raz ktoś zrewanżuje się za pomoc, innym razem napadnie w zaułku, bo wcześniej np. nie wykonaliśmy roboty po jego myśli. Niestety, w pewnym aspekcie ludzie z BioWare się nie popisali. Mowa o lokacjach, w których zapracujemy na zapłatę. Jest ich zaledwie parę i powtarzają się już po kilku godzinach gry! Przez to co drugi odwiedzany magazyn czy las jest identyczny. Co prawda nie wpływa to w znacznym stopniu na wrażenia z rozgrywki, ale znany widok zawodzi i nuży. Lepiej jest w przypadku wątku głównego, bowiem w nim mapy zawsze są nowe, co w połączeniu z dość zróżnicowanymi zadaniami daje całkiem ciekawą kampanię, która co prawda nie porywa, ale wciąga na tyle mocno, aby nie chciało się odchodzić od monitora.
 
Jak to bywa w cRPG-ach, żadne zadanie nie może się obejść bez przynajmniej kilku dialogów. Tym razem wyglądają one zupełnie inaczej niż w "Origins" za sprawą systemu znanego z "ME". Także tutaj zaimplementowano koło dialogowe, na którym wybieramy spośród kilku dostępnych opcji wypowiedź bohatera, prezentującą jedynie jej ogólny sens. Właściwą treść słyszymy dopiero z ust samego herosa. Osobiście bardzo lubię to rozwiązanie, gdyż pozwala lepiej wczuć się w sytuację, nadaje też rozmowom dynamiki, gdyż nie musimy czytać w całości każdego z wariantów. Praktycznie zawsze możemy drążyć temat neutralnymi pytaniami, jednak w końcu musimy wypowiedzieć swoje zdanie. Te możemy wyrazić na trzy sposoby: dyplomatycznie, sarkastycznie, bądź też (nazwa własna) dobitnie. W zależności od tego, który sposób wyrażania się będzie u nas przeważał, zdefiniujemy osobowość Hawke'a, od której zależeć będą niektóre jego wypowiedzi, np. kiedy przerwie czyjąś kłótnię. Sam zdecydowałem się zrobić z niego człowieka kipiącego ironią, czego nie pożałowałem. Bohater nie raz rzucał naprawdę świetnymi tekstami, które dawały mi ogromną satysfakcję. Warto przy tym zaznaczyć, że nasza osobowość decyduje o możliwościach rozwiązania niektórych questów. Przykładowo będąc złośliwym łatwiej zaskarbimy sobie sympatię Isabeli, zaś rozwijając umiejętności pojednawcze łatwiej będzie nam przekonać kogoś do zawrócenia z obranej przez niego drogi.
 
Finish them!
Mimo pewnej różnorodności, celem większości zadań będzie wyeliminowanie większej bądź mniejszej grupy przeciwników. W założeniach walka jest prawie identyczna jak w "Dragon Age: Origins". Mamy czteroosobową drużynę, zdolności specjalne, możliwość ustawienia taktyki, aktywną pauzę, w trakcie której wydajemy rozkazy... Szkopuł w tym, iż starcia są o wiele bardziej dynamiczne, krwawe i proste. Paski zdrowia wrogów maleją w błyskawicznym tempie pod nawałem zaklęć i ciosów mieczy. Sam zazwyczaj w czasie potyczek ograniczałem się do kierowania magiem, gdyż cała reszta świetnie sobie radziła, nawet bez zaplanowanej taktyki. Stałem więc na uboczu, miałem pełen przegląd sytuacji i pewność, że mój uzdrowiciel nie padnie przez chwilę nieuwagi. To wystarczyło, aby praktycznie z każdej bitwy wyjść bez szwanku. Rzadko kiedy zdarzało się, aby nieprzytomny padł choć jeden mój towarzysz, a co dopiero cała drużyna. Bodaj tylko dwa razy musiałem też podchodzić do jakiejś walki z rozmysłem, aby szybko nie zginąć, a zawsze były to pojedynki z bossami. Dla fanów "jedynki" będzie to pewnie ogromna wada, jednak ja jestem zadowolony. Nie pogardziłbym trochę większym wyzwaniem, ale dzięki przyspieszeniu wszelkich akcji i zwiększeniu ilości wrogów kosztem ich żywotności, starcia zyskały na dynamice. Mimo to, podobnie jak w przypadku poprzedniczki, po pewnym czasie potrafią lekko znudzić. Na szczęście brak tu długich, kilkugodzinnych wypraw w podziemia, w trakcie których stawialiśmy czoła setkom grup przeciwników. To głównie one zaniżały moją ocenę "Początku", gdyż były okropnie nużące i irytujące.
 
Wraz z postępem kampanii będziemy mierzyć się z coraz silniejszymi przeciwnikami, dlatego, jak w każdym solidnym cRPG-u, musimy rozwijać również swoją drużynę. W kwestii wyposażenia nowy "Dragon Age" bardzo przypomina "Mass Effect'a 2". Co prawda musimy nieustannie wymieniać wszystkim broń (oprócz Varrika, który korzysta z Bianki), ale już pancerz kupujemy wyłącznie dla siebie. Pozostali posiadają własne ubrania, z którymi się nie rozstają. Sami możemy jedynie je upgrade'ować znajdując odpowiednie przedmioty, jednak nawet bez tego zbroje kompanów są z upływem czasu coraz mocniejsze. Wszystkich, którzy przeczytali powyższe słowa i obawiają się o los rozwoju postaci uspokajam - tutaj nie ma większych zmian. Nadal mamy więc opisujące nas współczynniki (siła, zręczność, kondycja, spryt itp.) oraz umiejętności do nabycia, ukazane tym razem w formie drzewek. Wszelkich zdolności jest naprawdę wiele, co sprawia, że każdy może dostosować styl gry do swoich potrzeb. Poza tym bohater może nauczyć się jednej ze specjalizacji, która zaoferuje mu nowe bonusy. Ogólnie rzecz biorąc wygląda to lepiej niż w "jedynce", wszystko jest bardziej czytelne i odpowiednio ograniczone, dzięki czemu coś dla siebie znajdą zarówno ludzie z gatunkiem obeznani, jak i casuale.
 
Zabrakło czasu.
Jeśli chodzi o kwestie techniczne, twórcy zdecydowanie się nie popisali. Grafika jest co najwyżej niezła, ale tylko jeśli zaaplikujemy udostępnione oficjalnie do ściągnięcia tekstury wysokiej jakości. W przeciwnym przypadku nawet w rozdzielczości full HD, w maksymalnych detalach gra wygląda zwyczajnie brzydko, szczególnie jeśli niedawno widziało się inną, nową produkcję (a że ja gram właśnie w "Hot Pursuit"...). Nie czepiałbym się tego zbyt mocno (w końcu to nie gra akcji), gdyby nie to, że optymalizacja jest fatalna i nawet na mocnym kompie "DA2" potrafi ostro przyciąć po ustawieniu bardzo wysokiego poziomu szczegółowości. Sam mam czterordzeniowy procesor AMD Phenom II X4 955, 4GB RAM i GeForce'a GTX470, a mimo to nie osiągnąłem pełnej płynności. Być może sprawę poprawią wydane przez Nvidię sterowniki, jednak nie zmienia to faktu, że przez dość długi czas od premiery posiadacze GF'ów musieli się pogodzić z kiepską optymalizacją pod kątem ich kart. W takiej sytuacji jedynym wartym wspomnienia elementem oprawy wizualnej jest nadanie grafice lekkiego posmaku "komiksowości". Świadczą o tym choćby ogromne miecze, hektolitry posoki, rozpadający się na kawałki przeciwnicy, czy zmieniony projekt rasy Qunari, którzy posiadają teraz srebrzystą skórę i rogi (dla przypomnienia - do niedawna byli to po prostu przerośnięci ludzie). Czy było to dobre posunięcie? Moim zdaniem tak. W dzisiejszych czasach taka przerysowana wizja "średniowiecznego" fantasy spisuje się lepiej niż bardziej realistyczna koncepcja z "jedynki".
 
Jeśli pamięta się oprawę dźwiękową "Początku", również muzyka zawodzi. Soundtrack towarzyszący rozgrywce jest jedynie jej uzupełnieniem, nie stanowi jakości samej w sobie. Nic nie zapada w pamięć, jako ciekawostkę mogę jedynie powiedzieć, że jeden z motywów do złudzenia przypominał mi utwór z "Mass Effect'a 2" i tylko dzięki temu go pamiętam. Warto również zwrócić uwagę na kwestię głosów. W przeciwieństwie do "Origins", "Dragon Age 2" nie został w pełni zlokalizowany. Polskie są jedynie napisy, głosy pozostały w wersji oryginalnej. Z początku czułem się z tym dziwnie, gdyż praktycznie każda gra w podobnych klimatach, z jaką miałem do czynienia, była w pełni spolszczona. Szybko jednak się przestawiłem i ostatecznie nie mam do EA żalu. Z polonizacjami bywa bowiem różnie, a angielscy aktorzy nigdy nie zawodzą.
 
Kiedy patrzę na tę grę jako całość, mam wrażenie, że BioWare zabrakło czasu. Niedostatek lokacji i zadań pobocznych, nie najlepsza optymalizacja, pokazujące się tu i ówdzie bugi - wszystko to świadczy o tym, iż gra była dokańczana na szybko. Mimo to jest co najmniej dobra, potrafi wciągnąć, ale aż ciężko pomyśleć o tym, co twórcy mogliby zrobić z tą produkcją, gdyby mieli tyle czasu, co w przypadku "jedynki". Mimo wszystko mam niezmierną ochotę, aby zobaczyć inną wersję tej historii i dosłownie w tej chwili zacząć grać od nowa wątpię. Pod tym względem "DA2" ma szanse okazać się grą lepszą od reszty gigantów tego gatunku. W końcu w tym roku premierę będą miały jeszcze co najmniej trzy wielkie cRPG - "Wiedźmin 2", "The Elder Scrolls V: Skyrim" i "Deus Ex: Human Revolution". Z jednej strony taki stan rzeczy oznacza, że szanse rodzimego Wieśka rosną, z drugiej zaś - mimo wszystko szkoda, gdyż "Dragon Age 2" miał aspiracje do bycia grą genialną, a takie zawsze są pożądane. Gdy któreś dzieło daje nadzieję na bycie owym mistrzowskim tworem rozczarowanie jest spore. Tak jest w przypadku dzieła Kanadyjczyków - nie sprostali oni zadaniu i dostarczyli nam "tylko" bardzo dobrą grę, w którą, mimo wszystko, naprawdę warto zainwestować.

Plusy

Minusy

AUTOR
Avatar użytkownika Łukasz ″JayL″ Jakubczak
Łukasz
Jakubczak
"JayL"
GALERIA GRY
REKLAMA

Created by Notimeo logo
Copyright © GIEROmaniak 2005-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona załadowała się w 15.83 ms.

Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania z naszej polityki prywatności. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

x