Need For Speed: Hot Pursuit
Dodano dnia 04-04-2011 20:10
Oto powrót do korzeni serii "Need for Speed". Efektowna oprawa, pościgi z policją, najszybsze wozy świata, przyjemna, zręcznościowa rozgrywka - wszystko, czego brakowało w poprzednich odsłonach powraca w dziele Criterionu. Po wydaniu "Undercovera", będącego totalnym niewypałem, EA zdało sobię sprawę, że serię tę może uratować jedynie ktoś o naprawdę wysokich umiejętnościach. Padło na twórców uwielbianego przez rzesze fanów "Burnout'a". Wynikiem ich pracy jest gra łącząca najlepsze elementy obu cyklów, przynajmniej w założeniu. Sam lubiłem starsze "NFS'y" z "Most Wanted" na czele. Byłem za to rozczarowany wydanym na PC "Burnout Paradise: The Ultimate Box". Tym bardziej ciekawił mnie efekt syntezy dokonanej przez brytyjskie studio.
Pierwsze wrażenie było fatalne. Po ukończeniu zabawy z "Test Drive Unlimited 2" postanowiłem przesiąść się właśnie na "Hot Pursuit", co było sporym błędem. Obie gry mają diametralnie inny model jazdy, przez co na początku bardzo ciężko było mi się przestawić. Nie ułatwiał tego fakt, że usiłowałem grać na kierownicy, co w tym przypadku mija się z celem - tylko pad i ewentualnie klawiatura nadają się do sterowania wozem. Kiedy jednak podłączyłem swego Logitecha z dwoma analogowymi grzybkami, sytuacja była zupełnie inna. Gdy tylko opanowałem pojazd, okazało się, że całą winę za początkowy odbiór ponosiła kierownica. Dlatego mniej więcej od ¼ kampanii zacząłem od nowa cieszyć się grą. Główną przyczyną zaistniałego problemu z kontrolerami jest specyfika modelu jazdy. Auta nie są zbyt zwrotne, przez co praktycznie każdy ostrzejszy zakręt pokonujemy driftem. Poza tym nie da się wyregulować martwej strefy, co prowadzi do ciągłego kręcenia kółkiem z jednej strony na drugą. W przypadku pada sprawa wygląda o wiele lepiej, gdyż nie ma to aż tak wielkiego znaczenia. Po pewnym czasie nabrałem tak dużej wprawy, że potrafiłem wymijać pojazdy w trakcie poślizgu nawet ich nie dotykając i nie zwalniając. Takie akcje dają sporą frajdę, choć nie ukrywam, że osobiście wolę trochę bardziej realistyczne podejście do tematu.
Niby fajnie, ale...
Znaczącą wadą modelu jazdy jest bardzo małe zróżnicowanie między pojazdami, którymi kierujemy. W sumie zmianę można odczuć jedynie w kwestii bezwładności wozów - te cięższe prowadzi się trudniej. Poza tym oczywiście mają różne osiągi, ale to trochę za mało. Brakowało mi odmiennej przyczepności, czy lepszego przystosowania do danego stylu jazdy (np. jeden wóz łatwiej utrzymać na drodze w trakcie poślizgu, inny zaś jest szybszy na prostych itd.). Rozumiem, że nie jest to symulacja, ale po co w takim razie udostępniać tyle różnych pojazdów, skoro sens ma tylko wybieranie tych najszybszych? Cała robota włożona w przygotowanie reszty idzie na marne, nie mówiąc już o pieniądzach na licencje. Osobiście wolałbym mniejszą ilość bardziej zróżnicowanych samochodów, niż ogrom prawie identycznych aut. Jeśli jednak chodzi o same licencje, nowy "Need for Speed" stoi na wysokim poziomie. Nie zabrakło tu Porsche, Aston Martin'ów, Koenigsegg'ów czy Bugatti.
Kampania "Need For Speed'a zawiera dwie kategorie rozgrywki. Oddzielnie bierzemy udział w konkurencjach po stronie kierowców i policji, pnąc się po drabinach kariery. Takie rozgraniczenie sprawia, że gra jest bardziej urozmaicona. W obu "ścieżkach" mamy bowiem do dyspozycji bodaj 3 czy 4 rodzaje zawodów. W przypadku piratów są to zwykłe wyścigi, zawody Hot Pursuit, w których uciekamy policji, próby czasowe i ich alternatywna wersja, w której osiągnięcie odpowiedniego wyniku utrudniają nam "niebiescy". Podobnie jest w przypadku stróżów prawa, z tym że znajdujemy się po drugiej stronie barykady i to naszym zadaniem jest przeszkadzanie uczestnikom wyścigu. W dwóch wersjach występują również czasówki, aczkolwiek osobiście wolałem zdecydowanie uczestniczyć w nich jako zawodnik, gdyż siedząc za sterami radiowozu za każdą stłuczkę dostajemy karę czasową, co trochę mnie irytowało.
To uczucie, kiedy przebijesz przeciwnikowi opony kolczatką...
Aby wyścigi nie były zbyt nudne, obie strony mogą korzystać z najnowszych technologii, które pomogą zatrzymać przeciwnika, czy też (w zależności od celu) uciec prześladowcom. Pomijając zwykłe taranowanie policjanci mogą zarządzić blokadę drogi, zrzucić z tyłu wozu kolczatkę, wezwać helikopter zrzucający blokadę drogową, bądź też wysłać w kierunku ściganego impuls elektromagnetyczny. Wszystkie te funkcje są niezmiernie przydatne. Do tego twórcy czasem stawiają przed graczem wyzwania, podczas których np. z pomocą samych kolczatek musimy zatrzymać kilka szybszych od nas wozów, co potrafi sprawić problem. Takich sytuacji nie ma w karierze kierowcy - tutaj z czasem zwiększa się jedynie ilość i jakość podążających za nami jednostek. Piraci drogowi mają również trochę inne wyposażenie. Co jest logiczne, nie mogą oni ustawić blokady ani poprosić o wsparcie z powietrza, dlatego funkcje te zostały u nich zastąpione przez zagłuszacz EMP i turbo. Szczególnie przydatny jest ten pierwszy, zbawienny w sytuacjach, kiedy nie możemy w żaden sposób wyrwać się z systemów namierzania "niebieskich", a nasz wóz jest w kiepskim stanie. Oprócz tego, do naszej dyspozycji oddano oczywiście także system nitro, szczególnie przydatny po wyjściu z zakrętu.
Zdecydowanie najlepszym elementem "Need for Speed: Hot Pursuit" jest oprawa graficzna. O ile na trasach dziennych gra wygląda "zaledwie" świetnie, wyścigi nocne potrafią wywołać autentyczny zachwyt i przyprawić o ślinotok. Ciężko mi opisać to słowami, ale dzieło Criterionu wygląda naprawdę pięknie - asfalt jest ciemny i odpowiednio "miękki", wszystkie barwy są nasycone, pojazdy bardzo dobrze odwzorowane, a kraksy masakrycznie efektowne. Auta są poobijane, czasem fruwają w powietrzu wraz z fragmentami karoserii i lakieru. Nie jest to ten stopień zniszczeń, co w "Burnout'cie", ale i tak wygląda niesamowicie. No i w końcu mamy zniszczalne licencjonowane wozy. Jednak największe wrażenie wywarły na mnie nie kraksy, a widok towarzyszący przejeżdżaniu radiowozem przez lekko oświetlony tunel - miazga! Jedyne, do czego w tym przypadku mogę się przyczepić to pewne "ukonsolowienie" obrazu. Wygląda on o wiele lepiej z większej odległości, zaś z bliska, jeśli się przyjrzymy, zobaczymy jak na dłoni, że tekstury otoczenia czasem nie są najlepsze. Poza tym mocniejszy mógłby być antyaliasing. Na szczęście pędząc 300km/h rzadko zwraca się uwagę na takie szczegóły.
Deja vu.
Opisywana powyżej piękna oprawa będzie nam towarzyszyć podczas przemierzania malutkiej mapy, na której rozmieszczone są wszystkie zawody. Niedawno skończyłem "Test Drive Unlimited 2" i porównując obszar, jaki udostępnili nam twórcy obu gier... Co tu dużo mówić, byłbym skłonny poświęcić grafikę "Hot Pursuit" dla możliwości przejechania większej ilości tras. Sprawę pogarsza fakt, że tutaj prawie wszystkie wyścigi są bardzo długie, przez co często podróżujemy w tych samych sceneriach. Nie muszę chyba pisać, że po pewnym czasie taka sytuacja nuży. Sprawę ratuje trochę boski wygląd produkcji, ale nie jest on w stanie do końca wyeliminować lekkiego poczucia monotonni.
Oprócz rozgrywki singleplayer, twór Criterionu oferuje nam również tryb multi. Nad tym nie ma jednak co się rozpisywać, gdyż oferuje praktycznie to samo, co kampania dla jednego gracza. Wybieramy rodzaj zawodów, klasę wozów i system matchmakingu losuje nam kompanów do gry. Jedyną różnicą pomiędzy multi- i singleplayer'em są trochę lepsze wrażenia towarzyszące temu pierwszemu. Emocje zawarte w moim opisie świadczą jak wielkie poruszenie wywołuje we mnie ta niewielka, cukierkowa zmiana. Nie jest to jednak jedyny sieciowy "ficzer NFS'a". Drugim jest lansowany silnie przez EA Autolog, czyli swoista wersja Facebooka. Dzięki niemu mamy możliwośc porównywać nasze osiągniecia ze znajomymi, pisać i publikować zdjęcia, przeglądaćż wpisy innych uczestników rozgrywek i w ten sposób z nimi rywalizować o miano "mistrza kierownicy". Osobiście tak samo jak nie rozumiem "bumu" na serwisy społecznościowe, kompletnie nie łapię, na czym polega przydatność tego elementu. Racja, ciekawy pomysł, ale w sumie wnosi niewiele.
Ostatecznie "Hot Pursuit" jest grą dobrą, ale nie wybitną. Przede wszystkim brakuje jej większej liczby tras i zróżnicowania wozów. Przydałoby się trochę usprawnić model jazdy. Jest on niezły, poślizgi przez długi czas nawet bawią, ale nie można opierać jazdy tylko na nich, a tak niestety jest w tej produkcji. Szkoda również, iż autorzy nie zaaplikowali choćby najskromniejszych możliwości tuningu. W wyniku tego bawimy się co prawda nieźle, ale wciąż czegoś brakuje. O wiele lepiej czułem się obcując choćby z "TDU2", które niby jest brzydsze i łatwiejsze, jednak wciąga i daje motywację do dalszego uczestnictwa w zawodach. Poza tym oferuje dwie gigantyczne wyspy, podczas gdy w "NFS'ie" mapa jest malutka. Reasumując, choć warto zagrać w oba dzieła, w moim prywatnym rankingu to drugi "Test Drive Unlimited" stoi wyżej.
Plusy
- fantastyczna grafika
- przyjemne driftowanie
- dwie odrębne ścieżki kariery
- „arsenał” kierowców i policji
Minusy
- brak większych różnic między autami
- momentami nużąca i monotonna
- malutki teren gry
- przereklamowany Autolog