Kingdom Hearts 358/2 Days
Dodano dnia 16-04-2011 21:04
Seria "Kingdom Hearts", popularna nie tylko w odległej Japonii, lecz także w innych częściach świata, powiększyła swoją sagę o kolejny tytuł. Twórcy wyraźnie mają obawy przed wydawaniem kolejnych części, gdyż skoncentrowali się na wypuszczaniu spin-off'ów i za nic w świecie nie chcą zrobić porządnej kontynuacji wspaniałej drugiej odsłony gry. Same spin-off'y jakościowo nie są złymi produktami, jednakże nie da się nie zauważyć, iż marka stała się maszynką do robienia pieniędzy. Twórcy rzucają fanom okruchy z tortu ich ulubionego uniwersum, przy okazji starając się jako tako trafić w szersze grono odbiorców. Jednym z takich okruchów jest właśnie "Kingdom Hearts 382/2 Days".
Gra stworzona oczywiście przez ludzi ze Square Enix oraz Disney Interactive Studios, wraz z pomocą speców od przenośnej konsoli Nintendo - H.A.N.D., opowiada historię piętnastoletniego chłopaka o imieniu Roxas, który zostaje zwerbowany do tajemniczej Organizacji XIII, zrzeszającej ludzi bez serc - Nobody. Jako, iż ludzie ze SE lubią zaskakiwać, już na samym początku serwują nam intro WMV wysokiej jakości, w trakcie którego poznajemy pozostałych członków grupy oraz dowiadujemy się, jakimi mocami władają. Reszta informacji zawartych tam jest po prostu niejasna dla gracza nieobeznanego z uniwersum, a dialogi są po prostu bełkotem. Gra rozpoczyna się w momencie, gdy do Organizacji XIII dołącza czternasta członkini, Xion. Podobnie jak Roxas, włada ona keyblade, tajemniczą bronią o wyglądzie dużego klucza, która posiada moc uwalniania serc, co pośrednio jest głównym celem Organizacji.
Fabuła, jak przystało na produkcję z Kraju Kwitnącej Wiśni, jest dosyć pokręcona, często niezbyt jasna, ale ciekawa i wciągająca. I jak przystało na spin-off'a, w tym przypadku jest to historia wypełniająca lukę, jaka powstała pomiędzy obiema głównymi częściami. Roxas, powstały gdy Sora zamienił się w Heartless w pierwszej części gry, zostaje zwerbowany do Organizacji XIII przez jej lidera Xemnas. Ów grupa pragnie stworzyć tytułowe Kingdom Hearts, czyli Serce wszystkich Ludzi. Do tego celu potrzebują kogoś, kto włada keyblade. Jako iż Roxas jest Nobody, wybrańca keyblade Sory, protagonisty poprzednich części, także potrafi władać tą bronią. Xemnas postanawia go wykorzystać, gdyż jedynie ta broń jest w stanie uwalniać serca, których potrzebuje do budowy swojego Kingdom Hearts. Tak, jest to pokręcone, a to dopiero początek. Nie będę "spoilerował". Zawiłości piętrzą się wraz z kolejnymi godzinami spędzonymi nad tym tytułem. I chociaż kilka tajemnic serii zostaje wyjaśnione, rodzą się kolejne pytania, mające być wyjaśnione w kolejnych odsłonach. Czyli normalka. Przecież nie ucina się głowy kurze znoszącej złote jajka.
Cała rozgrywka skupia się na wypełnianiu misji dla Organizacji, w trakcie których zbieramy serca, likwidując Heartless, stworki zabierające je ludziom. I tu zaczynają się schody, gdyż przez całą grę robimy w kółko to samo. Schemat rzuca się w oczy już po przejściu kilku poziomów i utrzymuje się praktycznie do końca gry. Wyruszamy do danego świata, zabijamy kilka stworków i - jeżeli mamy wystarczającą liczbę punktów - wracamy do bazy. Raz na jakiś czas trafi się urozmaicenie pokroju zbierania informacji. W tym wypadku biegamy dookoła lokacji i szukamy na niej punktów do zbadania, które ruszą pasek postępu misji do przodu. Często bywa to monotonne, a niekiedy nawet frustrujące. Innym razem musimy po prostu udać się do jakiejś lokacji, pokonać jednego bossa i wrócić. Po wypełnieniu głównego zadania włącza się zegar, który odlicza czas jaki pozostał nam na powrót do bazy. Nie jest to zbyt pomocne, gdy mamy zamiar zaliczyć wszystkie misje na 100%, gdyż czasu jest mało, a często pobocznym celem jest unicestwienie przeciwnika z ogromną ilością życia, dającego nam te dodatkowe punkty. Czasami po prostu nie można oprzeć się pokusie, by wytłuc wszystko, co się rusza, dostać dodatkowe punkty, a następnie wydać je na nowe fanty w sklepie.
Jak na możliwości konsolki, gra wygląda całkiem przyjemnie. Twórcy wycisnęli z nich siódme poty, by graficznie chociaż trochę zbliżyć się do wersji z PS2, i po częsci się im to udało. Lokacje są identyczne do tych z drugiej odsłony serii, więc weterani poczują się jak w domu. Chociaż czasami ma się wrażenie, że są o wiele większe. Może to przez Roxasa, który jest trochę mniejszy? Tego się nie dowiemy. Animacje są dosyć płynne, chociaż czasami ma się wrażenie, że postać nie biegnie tylko płynie po nawierzchni, przebierając nogami. Przeciwników jest naprawdę sporo, chociaż gdzieniegdzie poszło się na łatwiznę przekolorowując ich lub po prostu zmieniając rozmiar stworków, co ma sugerować, iż mamy do czynienia z ich silniejszą wersją. Nie zmienia to faktu, iż ciągle są to te same modele. Stronę wizualną dopełniają cut-scenki zrobione w technice WMV, pieszczące oczy i rozwijające fabułę. Możemy je później dowolnie przeglądać w Theather Mode w menu początkowym gry.
Sam gameplay, bliźniaczo podobny do tego z poprzednich odsłon, jest bardzo przyjemny. Ciągle jest to mash'owanie klawisza ataku z okazjonalnym wciśnięciem innego, by alternatywnie zakończyć kombosa. Wszystko ładnie wygląda i sprawuje się bardzo dobrze. O ile potyczki z pomniejszymi przeciwnikami po jakimś czasie nie stanowią większego wyzwania, o tyle są nim bossowie. Niektórzy z nich mają potężne ilości HP, więc ubicie ich zajmuje trochę czasu. Inni z kolei potrafią dwoma atakami pozbawić nas życia. Walki zawsze są ciekawe i dynamiczne, do czego zdążyliśmy już się przyzwyczaić po marce Kingdom Hearts. W grze zastosowano system paneli, wszystkie przedmioty umieszczamy w specjalnych slotach. Potężniejsze z nich zajmują więcej slotów i często mają nieregularne kształty, więc czasami rozmieszczanie itemów przypomina grę w oldschoolowego Tetrisa. Panele zawsze staramy się układać tak, by wcisnąć ich jak najwięcej przy najmniejszym nakładzie wolnego miejsca. Na każdą misję możemy zabrać ograniczoną liczbę uzdrawiających potionów czy ofensywnych czarów, więc gracz może dostosować ekwipunek do swoich potrzeb. Jednocześnie możliwe jest częściowe kontrolowanie poziomu gry. Jeżeli jest dla nas za łatwa, po prostu ściągamy panele podnoszące level postaci i tym samym stajemy się słabsi, więc rozgrywka jest trudniejsza. Ciekawym dodatkiem jest system Limitu. Gdy zdrowie naszej postaci niebezpiecznie spadnie, pozwala nam on uwolnić potężny atak, szatkujący pobliskich przeciwników i dający nam szansę na ucieczkę.
O ścieżce dźwiękowej nie ma zbyt wiele do powiedzenia. W grze nie ma voice actingu, jedynie krótkie okrzyki podczas walki. Opening i ending to znów ta sama Utada Hikaru ze swoim Passion, które jest wałkowane od drugiej części w kółko. Podkład muzyczny w lokacjach również jest identyczny do tego z drugiej części, co oznacza, że jest klimatyczny, wpadający w uchu i dopasowany do każdego świata. Dźwięki zostały nieco okrojone z jakości, więc czasami na naszej twarzy może się pojawić grymas niesmaku.
Nowością dla serii jest tryb multiplayer, w którym możemy połączyć się przez Wi-Fi nawet z trójką ludzi i przechodzić misje w trybie Co-Op. Niestety, innych trybów jak na razie brakuje. Multiplayer pozwala nam wybrać dowolnego członka Organizacji oraz kilka dodatkowych postaci, w tym Sorę i Króla Mickiego! Prawdopodobnie w naszym kraju trudno będzie znaleźć partnera do gry, gdyż powiedzmy sobie szczerze, niewiele przypada konsolek DS na kilometr kwadratowy.
Suma sumarum, "Kingdom Hearts 358/2 Days" nie jest grą złą, na pewno zachwyci wielu posiadaczy Nintendo DS, jednak jako część serii, jakość produkcji jest raczej średnia. Jeżeli ktoś zdecyduje się na kupno gry, niech przygotuje się na pokręconą fabułę, dobrą grafikę i dynamiczny system walki.
Plusy
- Gameplay
- Grafika
- System paneli
- Duża wybór broni i umiejętności
Minusy