Clones: Fabryka Klonów
Dodano dnia 23-06-2011 17:48
O tym, że pierwsze wrażenie potrafi być mylne, wszyscy doskonale wiemy. Większość nic sobie jednak z tego nie robi i dalej ocenia wszystko po wyglądzie. W pewnych przypadkach takie podejście może mieć pozytywne skutki - choćby wtedy, gdy początkowe rozczarowanie zostanie zastąpione przez miłe zaskoczenie. Mnie spotkało to przy okazji grania w "Clones: Planeta Klonów". Z okładki wywnioskowałem, że będzie to zapewne nudna gra dla dzieci, usiłująca naśladować nieśmiertelne Lemmingi, przy której będę musiał męczyć się co najmniej parę godzin. Tymczasem rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Dzieło Tomkorp Computer Solutions okazuje się być zaskakująco przyjemną pozycją. Nie zachwyca co prawda pomysłowością tak, jak niektóre ze współczesnych platformówek 2D, ale dostarcza kilka, do kilkunastu godzin bardzo fajnej zabawy. Jak już wspomniałem, trzon rozgrywki opiera się na schemacie znanym z "Lemmings". Podobnie jak tam, pod naszą opiekę trafia tu określona liczba stworków, które musimy bezpiecznie przeprowadzić przez mapę, wydając im po drodze adekwatne do sytuacji polecenia. W oryginalne Lemmingi nigdy szczerze mówiąc nie grałem, a co za tym idzie, byłem średnio przekonany do tego konceptu. Moje zdanie zmieniło się jednak już po przejściu pierwszych poziomów.
Nie wszystko naraz.
Mechanizmy rozgrywki są nam przedstawiane stopniowo. Na samym początku mamy do dyspozycji raptem kilka komend, czasem tylko jedną. Dodatkowo na ekranie co chwilę pojawiają się wskazówki pomagające w odnalezieniu drogi do wyjścia. Szkoda tylko, że w grze praktycznie nie ma głosów. Przez to młodsi gracze mogą mieć problem z czytaniem komunikatów na tyle szybko, aby nie stracić swoich podopiecznych. Z czasem mamy coraz więcej rozkazów, do tego poziomy robią się dłuższe i bardziej skomplikowane. O ile na starcie przechodzimy je w zasadzie z marszu, na dalszych etapach nie obejdzie się bez koncentracji i logicznego myślenia. Przydaje się również refleks, gdyż nasze klony nieustannie idą i nie da się ich zatrzymać inaczej, niż pauzując rozgrywkę.
Samych komend nie ma zbyt wiele. Ot, możemy kazać jednemu z klonów zablokować drogę, wzlecieć do góry, opóźnić jego opadanie przez nabranie powietrza, czy kopać tunele pod różnym kątem. Nie podoba mi się też trochę to, że z założenia poszczególne rodzaje stworów nie różnią się od siebie - dopiero na danych mapach twórcy czasem przypisują określone funkcje poszczególnym ich grupom, różniącym się kolorem. Na szczęście sytuację ratuje kreatywność osób odpowiedzialnych za projekty poziomów. Raz dostaniemy się na planszę ze zmienną grawitacją, innym razem będziemy musieli skorzystać z urządzeń pomniejszających, bądź powiększających naszych podopiecznych. Zagadki nie porażają swoją pomysłowością, tak jak choćby te z "Portali", ale ich rozwiązywanie daje nie mniejszą satysfakcję, szczególnie na dalszych etapach. Bardzo spodobał mi się również pomysł pojedynków z Mistrzami Klonów. Z każdym mierzymy się dwa razy. Aby wygrać, musimy przeprowadzić przez daną planszę większą ilość stworów, albo też doprowadzić ich tyle samo, ale w krótszym czasie. Jest to całkiem niezłe urozmaicenie względem zwykłych map.
Jedną z rzeczy, których brakowało mi w trakcie rozgrywki, była merytoryczna otoczka. Nie oczekuję po grach pokroju "Clones" głębokiej fabuły i niesamowitego klimatu, ale zaaplikowanie jakiejkolwiek historii mogłoby nadać rozgrywce kolorytu. Tymczasem cała filozofia polega na tym, aby pokonywać kolejnych bossów, celem zostania Władcą Klonów. Nie wykorzystano zupełnie humorystycznego potencjału zabawnych przecież stworków.
Większych wad brak.
Niewiele mogę zarzucić także oprawie audiowizualnej. Jej największą wadą jest wspomniany już brak głosów. Poza tym, rozgrywce towarzyszy całkiem przyjemna dla ucha muzyka i niezłe efekty dźwiękowe. Grafika ma swój styl i również może się podobać. Nie jest to szczyt dzisiejszych możliwości technicznych, ale w tym przypadku liczy się raczej artyzm, a nie technika. Szczególnie spodobały mi się animacje klonów, które wyglądają przezabawnie. Warto także zwrócić uwagę na fakt, iż etapy przynależą do pięciu różnych regionów, dzięki czemu różnią się od siebie graficznie, a co za tym idzie, nie wywołują znudzenia. Jedyną widoczną wadą oprawy wizualnej było to, że po powiększeniu stworki były skalowane, przez co ich postacie miały widoczne piksele. Szkoda takiego niedopatrzenia.
Podsumowując, "Clones: Planeta Klonów" bardzo miło mnie zaskoczyło. Nie posunę się na pewno do górnolotnego stwierdzenia, iż jest to współczesny następca idei Lemmingów, ale solidny jej kontynuator - jak najbardziej. Brakuje tu trochę polotu, po pewnym czasie ciężko też przechodzić więcej, niż kilka map naraz ze względu na znużenie. Mimo to, wbrew swoim początkowym obawom, bawiłem się naprawdę dobrze obmyślając sposoby ukończenia poszczegółnych etapów. Wielu ucieszy też fakt, że gra jest dość długa - wg informacji na pudełku zawiera ponad 150 poziomów. Nie powiem Wam konkretnie ile ich jest, gdyż nie porwałem się na zadanie ich zliczenia, jednakże jedno mogę stwierdzić na pewno - liczba ta jest wystarczająca. Zresztą, jeśli komuś mało, ma również edytor poziomów. Twórcy przygotowali także tryb multi, ale na jego popularność bym nie liczył. Minął ledwie miesiąc od premiery, a już nie mogłem znaleźć chętnych do gry. Zatem warto? Owszem, ale... nie teraz. Obecnie bowiem gra jest trochę zbyt droga. 90zł za dobrą, długą, ale dość prostą produkcję to moim zdaniem o jakieś 40zł za dużo. Kiedy cena już spadnie, będzie to bardzo dobry wybór - póki co radzę się wstrzymać.
Plusy
- zróżnicowanie poziomów
- ilość etapów
- daje satysfakcję
Minusy
- zagadkom brakuje większego polotu
- obecnie – trochę zbyt wysoka cena